Читать книгу YEStem kobietą - Katarzyna Pawlikowska - Страница 9
O PEŁNYCH I PUSTYCH PUDEŁKACH
ОглавлениеPewien neuropsycholog z Uniwersytetu Pensylwanii, profesor Ruben Gur, wykorzystał możliwości badań MRI (rezonansu magnetycznego), żeby udowodnić różnice w pracy mózgu kobiet i mężczyzn. Same badania nie wzbudziłyby mojego specjalnego zaciekawienia, gdyby nie to, że znalazłam w nich informacje dotyczące stanu, w którym odpoczywamy. Otóż profesor Gur pokazuje w nich, że kiedy mózg mężczyzny pozostaje w stanie spoczynku, „wyłącza” minimum 70% swojej aktywności elektrycznej, tymczasem MÓZG KOBIETY, BĘDĄC NAWET NA „TOTALNYM LUZIE”, POZOSTAJE W STANIE 90% AKTYWNOŚCI! My nie tylko nieustająco przyjmujemy, ale i przetwarzamy dane napływające do naszego mózgu ze świata!
Jeśli więc jeszcze kiedykolwiek spytasz swojego partnera w błogiej chwili relaksu: „O czym myślisz?”, nie obrażaj się, kiedy odpowie ci: „O niczym”. To nie kłamstwo, to czysta prawda i dowód na to, że jest mu dobrze. W bezpiecznej, dobrej chwili on naprawdę potrafi nie myśleć o niczym.
Wiem, to fajne. Też bym tak chciała. Pomyśl, jak niesamowicie relaksujące musi być takie kompletne wyłączenie odbiornika, wpuszczenie wiatru w szare komórki, spokój i cisza pustki…
Tej niezwykłej umiejętności resetu możemy mężczyznom tylko pozazdrościć. I ćwiczyć medytację, która pomaga zatrzymać się w pustce.
Jest taki amerykański komik, Mark Gungor, który – pewnie korzystając z wyników opisanych wyżej badań – wymyślił genialny monolog o „pustym pudełku” i o kobiecym zapamiętywaniu. Tak, nasze kobiece pudełka (te same, które ja nazwałam „szufladkami”) zawsze są pełne, jest ich całe mnóstwo i nieustająco się między sobą komunikują. Ukrycie się w pustym pudełku jest dla nas zwyczajnie niewykonalne. Nie potrafimy „się zawiesić” i zwyczajnie odpocząć. Za to kiedy do procesu zapamiętywania włączamy emocje, nasz mózg zapisuje wszystko uważnie i na długo.
Przetwarzamy nieustająco i uważamy, że jednoczesne wykonywanie paru zadań leży w naszej naturze. Ba, wytykamy mężczyznom, że nie powielają naszego modelu funkcjonowania, a czasem nawet zarzucamy im złą wolę i świadome działanie skierowane przeciwko nam. Nic bardziej mylnego niż deprymowanie mężczyzny, że „ogarnia” rzeczy po kolei, jedną po drugiej!
Pamiętasz opowieść o bramie, która zatrzymała się na moim samochodzie? Właśnie wtedy rozmawiałam o tej książce z moimi bardzo mądrymi koleżankami i jedna z nich sprzedała mi natychmiast taką oto historię:
W naszej agencji badań społecznych zespół opracowuje wynik badania i przygotowuje raport. Wynik jest złożony, wymaga wnikliwej interpretacji. To dużo pracy, dużo myślenia i wyciągania wniosków. Trzeba się wysilić. W zespole są cztery kobiety i jeden mężczyzna – Jurek, który zgłasza się na ochotnika do spisywania naszych ustaleń.
Zaczyna się dyskusja, nie wszystko jest oczywiste, ale po jakimś czasie dochodzimy do konsensusu i ustalamy wyniki. Jurek zaczyna pisać, całkowicie skupia się na tym, aby jak najlepiej ująć wszystkie kwestie. Koleżanki rozmawiają o kolejnych punktach raportu. Jednocześnie jedna z nich opowiada o wizycie u lekarza z dzieckiem. Płynnie przechodzą do omówienia następnego punktu, prowadząc między sobą profesjonalną dyskusję, choć pojawia się w niej kolejna dygresja związana z poprzednim wieczorem, który jedna z nich spędziła w teatrze.
Kiedy koleżanki pytają Jurka, czy zapisał już punkty: drugi i trzeci, on, zaskoczony i zdezorientowany, pyta: „Jaki drugi i trzeci, przecież dopiero pierwszy spisuję?!”.
Dziewczyny są wręcz zdegustowane. „Co on robi tak długo? I w ogóle nas nie słucha! Wcale nie bierze udziału w omawianiu raportu! I jest jakiś aspołeczny – nawet z nami nie pogada!” Staję w obronie Jurka! Dziewczyny, trochę dobrej woli, jemu naprawdę zależy. Zobaczcie, jak chętnie się zgłosił do pomocy i uczestniczenia w dyskusji. Może nie śledzi waszych skoków myślowych z oczekiwaną przez was lekkością, ale założę się, że jest świetny w wielu innych kwestiach, i tę lekkość wykazuje w analizowaniu danych. Na tym polega cud dobrej współpracy – każdy wkłada w nią to, co ma najlepszego, i ze zrozumieniem podchodzi do innych osób w zespole. Najważniejsze są pozytywne nastawienie i aktywność, chęć pomocy i udziału. Wtedy można góry przenosić.
Grunt to nie być krytykantką. I pracować nad kolejną kobiecą „zdolnością” do pamiętania, a nawet pielęgnowania „zażaleń”.
PRZEZ TO, W JAK WIELOPOZIOMOWY SPOSÓB PRZEBIEGA W NASZYM UMYŚLE ZAPAMIĘTYWANIE, BYWAMY… PAMIĘTLIWE. Nawet do granic możliwości. Mężczyźni często machają ręką na rozczarowania i obrazę, my, kobiety – nawet te najbardziej pokojowo nastawione do świata i sympatyczne – potrafimy latami nosić urazy. Bo „fakty” zapisały się na twardym dysku razem z emocjami.
Czasami, prowadząc szkolenie, przywołuję wspomnienie z pewnego poranka, kiedy jechałam w delegację i czekałam na koleżankę i kolegę na Dworcu Centralnym. Było to jeszcze przed jego modernizacją, bardzo wcześnie rano – niewiele osób znajdowało się w wielkiej hali budynku. W niedalekiej odległości ode mnie stali dwaj mężczyźni trochę po trzydziestce, w tym mocno pucołowaty blondyn z brzuszkiem.
W pewnej chwili wejściem z drugiej strony wpadł trzeci facet. Może ciut starszy? Wpadł, rozejrzał się, uśmiechnął radośnie i wyraźnie pognał w kierunku moich „sąsiadów”. Będąc jeszcze w sporej odległości od nich, wskazał machnięciem ręki na wspomnianego okrągłego blondyna i gromkim głosem słyszalnym na całą halę (!!!) zawołał: „Żegnaj, siusiu, witaj, brzusiu!”.
Faceci zaśmiali się gromko, na powitanie poklepali się po plecach, blondyn coś rzucił o mięśniu piwnym i odeszli, rozmawiając. Widać było, że znają się nie od wczoraj i chyba przez jakiś czas się nie widzieli. Być może pracowali w różnych oddziałach tej samej firmy? Stałam zdumiona. I postałam tak jeszcze dobry kwadrans, bo przezornie przyjechałam za wcześnie… Wyobrażasz sobie, że ta sytuacja dotyczy ciebie?! Że spotykasz na dworcu koleżankę, z którą nie widziałyście się jakiś czas, a ona wykrzykuje na pół hali swoje zdumienie faktem, że przytyłaś? Albo postarzałaś się? Albo masz złą fryzurę? A ty śmiejesz się i nic, kompletnie nic sobie z tego nie robiąc, idziesz z nią na kawę, do pociągu, dokądkolwiek?!
A po co od razu na dworcu? Wystarczy, że nawet szeptem w ukrytym przed światem zakątku poczyniłaby jakąś niestosowną uwagę. Wiem, wiem, tego się nie zapomina. Czasem przez całe życie.
Tak, w odróżnieniu od mężczyzn każda z nas nosi w sobie taki osobisty wewnętrzny dysk twardy, na którym sytuacje niepożądane i urazy mają swój specjalny folder. Nawet jeśli tego nie chcemy, z natury wcale nie jesteśmy pamiętliwe, lecz pozytywne i serdeczne. Nawet wtedy!
Oczywiście bardzo często nic nie powiemy w sytuacji, która nas rozczarowuje czy obraża. Nie odezwiemy się nawet słowem. Do czasu, kiedy już powiedzieć musimy. A jeśli odbiorcą takich wynurzeń jest mężczyzna, może nie tylko kompletnie nie pamiętać tego, o czym do niego mówimy, ale też nie rozumieć naszych intencji.
Pomyśl, jak muszą czasem przebiegać nasze damsko-męskie dialogi, w których każdy mówi w innym języku, mimo że po polsku. Jak to wygląda w życiu codziennym? Na przykład tak:
Paweł i Ania pokłócili się o to, że Paweł zapomniał odebrać z czyszczenia rzeczy, które oddała tam wcześniej Ania. Ania, poirytowana, najpierw zarzuca Pawłowi lekceważenie jej potrzeb, a potem przypomina mu, że kilka razy w ostatnich miesiącach prosiła go o coś, a on o tym zapominał. Chwila na rozkręcenie emocji i już po paru minutach Ania wyrzuca Pawłowi nie tylko drobne „przestępstwa”, ale także zaniedbanie, a może nawet brak miłości?! A Paweł, zamiast przytulić ją i przeprosić za to, że faktycznie zupełnie zapomniał o odebraniu odzieży z czyszczenia, kuli się w sobie i przestaje odzywać. Dla niego ta sytuacja jest kompletnie niezrozumiała, więc wycofuje się w głąb siebie. Tymczasem to jego wycofanie to dla Ani kolejny dowód na lekceważenie. „Nie rozmawia ze mną, bo pewnie uważa, że nie ma z kim, nie warto”. Dziewczyna zacietrzewia się tak, że po pół godzinie Paweł słyszy, że dwa lata wcześniej na rocznicę ich związku przyniósł kwiatki – ba, badyle! – z Biedronki, że nigdy jeszcze samodzielnie nie nawiązał serdecznej rozmowy z jej mamą, a kiedy na początku ich wspólnego życia Ania zaproponowała, żeby pojechali razem na urlop, to on – wiedząc, że Ania nie cierpi warunków polowych – zaproponował wyjazd pod namiot, i to nad Bałtyk…
W pracy załamany Paweł do nikogo się nie odzywa. Kolega pyta go o przyczynę takiego złego samopoczucia i Paweł bardzo krótko i rzeczowo relacjonuje swój problem. Kolega odpowiada mu na to: „Stary, to ty jeszcze nie wiesz, że kłótnia z kobietą jest jak program telewizyjny w święta? Najpierw lecą nowości, a potem same stare hity! Spokój, tylko spokój może cię uratować. Kup jej ładne kwiatki, przygarnij i powiedz, że kochasz. Mam to przerobione”.
Oczywiście kłótnie i przeprosiny to temat złożony i wymagający głębokiej analizy, bo nie tak łatwo da się wszystko i wszystkich wrzucić do tego samego worka, a uogólnianie jest niesprawiedliwe. Ale sama przyznaj, czy nie ma w tym męskim komentarzu choć krztyny, mikrokrztyny prawdy?