Читать книгу Tylko jedno kłamstwo - Kathryn Croft - Страница 9
2
ОглавлениеTeraz
Nie wiem, jak dotarłam do domu, ale jakimś cudem już tu jestem i opadam na podłogę sekundę po zamknięciu za sobą drzwi. Mój ciężki oddech odbija się echem i jestem pewna, że każdy następny wdech będzie moim ostatnim.
Zostawiłam go tam. Martwego. Teraz już nie ma odwrotu, nie mogę zadzwonić na policję, bo opuściłam miejsce zbrodni. Ogarniają mnie mdłości i pędzę na górę do łazienki. Dobiegam w ostatniej chwili. Ale panika nie słabnie.
Instynktownie ściągam z siebie ubranie i przyglądam się uważnie każdemu skrawkowi materiału, ale nie widzę śladów krwi ani niczego innego. Nawet moje ciało – teraz kilka odcieni bledsze – jest nienaruszone. Przynajmniej nie w widoczny sposób.
Wchodzę pod prysznic i odkręcam wodę: jest tak gorąca, że prawie nie do wytrzymania, ale szoruję bezlitośnie całe ciało, aż skóra robi się wściekle czerwona. Łzy mieszają się z wodą, a dźwięk, jaki z siebie wydaję, w ogóle nie przypomina ludzkiego głosu.
Nie mam pojęcia, ile czasu upływa, zanim jestem gotowa wynurzyć się spod strumieni wody, zrobić pierwszy krok w stronę tego koszmaru, w którym właśnie się znalazłam, ale wciąż jest dopiero szósta rano. Czas stanął w miejscu. Owijam się ręcznikiem – tym należącym do Noah, bo jako pierwszy wpada mi w ręce – i siadam na krawędzi łóżka, próbując kontrolować oddech.
Panika w niczym mi nie pomoże. Jeśli chcę cokolwiek zrozumieć, muszę się uspokoić. Ale wciąż mam przed oczami pustą twarz Lee, jego sztywne ciało. Wiem, że za pięćdziesiąt lat ten obraz wciąż będzie mnie prześladował, tak żywy i wyrazisty, jakbym nadal stała tuż przed nim.
Wdech, wydech. Skoncentruj się na faktach. Po pierwsze: nie zabiłam Lee. Nie było na mnie śladów krwi, ani jego, ani mojej, więc nie mogłam tego zrobić. Po drugie: kimkolwiek jest zabójca, widział mnie w łóżku z Lee. Wie, jak wyglądam. A jeśli po mnie wróci?
Zrywam się z miejsca i obiegam cały dom, sprawdzam wszystkie drzwi i okna, a potem dla pewności jeszcze raz, napędzana paranoją, nad którą nie mam żadnej kontroli. A potem zwijam się w kłębek na kanapie i próbuję ocenić sytuację.
Jeszcze nie jest za późno; pójdę na policję. W końcu prawda jest po mojej stronie. A kiedy przeprowadzą śledztwo, sami zobaczą, że jestem niewinna.
Dzwoni komórka, a ja aż podskakuję na ten dźwięk. To na pewno policja. Ktoś widział, jak wychodzę z domu Lee i Sereny, i teraz nigdy mi nie uwierzą, że właśnie zamierzałam im wszystko powiedzieć.
Ale to tylko Spencer. Na widok jego imienia chwilowo odzyskuję poczucie kontroli. Znów jest normalnie. Biorę głęboki oddech i odbieram.
– Hej, kochanie, wszystko w porządku? Wcześnie się obudziłeś. – Ze wszystkich sił staram się brzmieć pogodnie.
– Tak, wstałem wcześnie z dziadkiem, żeby wyprowadzić Jacksona na spacer. Ale mamo? Babcia i dziadek nie pozwolili mi obejrzeć filmu. Nawet takiego od dwunastu lat. A przecież ja mam już prawie dwanaście lat, za kilka tygodni, więc dlaczego się nie zgodzili?
Czuję pulsowanie pod czaszką. Jak mogę rozmawiać o czymś tak trywialnym, kiedy Lee nie żyje?
– Spencer, oni po prostu starają się robić to, co dla ciebie najlepsze. Ale nie martw się, jutro będziesz w domu. Sprawdzę, co to za film, i zobaczę, czy mógłbyś go obejrzeć w przyszły weekend.
Jednak mój syn jest pełen cichej determinacji – to cecha, którą zazwyczaj w nim podziwiam.
– Gdybyś porozmawiała z nimi dziś rano, to mógłbym go jeszcze obejrzeć wieczorem.
– Zobaczymy – odpowiadam, zbyt wyczerpana na taką rozmowę.
W jego głosie rozbrzmiewa taki zachwyt, że aż boli mnie serce.
– Super! Dam ci babcię, jest…
– Nie teraz! – Moja prośba brzmi bardziej jak rozkaz, powiedziałam to zbyt ostro.
Spencer milknie. Mijają sekundy.
– Okej – mówi w końcu.
– Zadzwonię do ciebie później, Spencer. Po prostu mam teraz coś do zrobienia.
– Na razie, mamo – odpowiada.
Zauważył, że coś jest nie tak.
Spencer wykazuje się ogromną intuicją jak na jedenastolatka.
Pół godziny po tym, jak się rozłączyłam, nadal siedzę na kanapie z dłonią zaciśniętą na telefonie. Chcę zrobić to, co słuszne, i zadzwonić na policję, ale nie jestem w stanie się poruszyć. Gdybym tylko mogła jakkolwiek im pomóc w znalezieniu mordercy Lee, nie wahałabym się ani przez chwilę. Ale nie pamiętam z poprzedniego wieczoru nic poza przyjściem do jego domu, więc co miałabym im powiedzieć? Nie mogę ryzykować, że niepotrzebnie skrzywdzę swoją rodzinę.
Podchodzę do okna w salonie. Słońce świeci już jasno na bezchmurnym niebie, w zupełnym kontraście do czerni spowijającej dom, na który padają jego promienie. Nie widać oznak życia, więc mogę się tylko domyślać, że Serena jeszcze nie wróciła.
Może właśnie budzi się w hotelu i próbuje złagodzić kaca filiżanką czarnej kawy – wprawdzie stara się o dziecko, ale nadal zdarza jej się pić alkohol – nieświadoma, że jej mąż leży martwy w ich wspólnym łóżku. Że jego życie zostało gwałtownie przerwane przez… kogo?
To nie byłam ja. Wiem, że to nie byłam ja. Ale gdy wychodziłam, drzwi wejściowe były zamknięte i nigdzie nie widziałam śladów włamania. „Nie zastanawiaj się nad tym za bardzo, bo cię to zniszczy”.
Już jestem zniszczona, bo tam byłam. Jakimś cudem zostałam w to wszystko wplątana.
Zasłony wciąż są zaciągnięte, ale nie przypominam sobie, żeby Lee to zrobił. Nie pamiętam nic poza tym, że siedziałam na jego kanapie i piłam wino.
Myślę, czy napisać do Sereny i wyjaśnić, że dopiero teraz przeczytałam jej wczorajszą wiadomość, bo będzie się zastanawiała, dlaczego nie odpowiedziałam. Znów wzbiera we mnie panika: uświadamiam sobie, jakie miałam szczęście, że byłam zbyt zajęta, aby jej od razu odpisać. Dałabym jej znać, że już idę. A wtedy ona i wszyscy inni wiedzieliby, że poszłam do ich domu. Że byłam ostatnią osobą, która widziała Lee, więc to na pewno ja go zamordowałam.
Ale wszystko w porządku. Na razie jestem bezpieczna.
Kiedy tak wpatruję się w dom po drugiej stronie ulicy, znów się waham, czy zgłosić tę sprawę na policję. Decyzja jest trudna, ale już wiem, że muszę wybrać rodzinę. Rosie i Spencer mnie potrzebują, więc nie mogę stać się kobietą, która obudziła się obok martwego sąsiada. Robię to też dla Noah, choć jemu nie jestem aż tak potrzebna. Tu nie chodzi o mnie ani o strach przed konsekwencjami, bo wiem, że nie zrobiłam Lee nic złego.
Jestem pewna, że to prawda.
Przestaję się zastanawiać, podnoszę komórkę i zaczynam pisać wiadomość do Sereny. Kłamstwo. Zdrada.
A kiedy dostaję od niej odpowiedź – przyjazne: Żaden problem, pogadamy, jak wrócę do domu w niedzielę. Buziaki – tłumię łzy, przełykam gulę, która pojawiła się w gardle, i mówię sobie, że muszę się do tego szybko przyzwyczaić. Dla mojej rodziny.
***
Reszta poranka upływa w koszmarnie powolnym tempie. Wszystko rozmywa się w godzinach gapienia się przez okno i oparach mocnej kawy. Nie zdołałam wziąć do ust nic innego.
Listonosz wrzuca pocztę przez klapkę w ich drzwiach. Nie ma pojęcia, że znalazł się na miejscu zbrodni. Dla wszystkich życie płynie w zwykłym rytmie, z wyjątkiem mnie i Sereny. Dla nas się zatrzymało.
Chcę znów mieć tu swoich bliskich. Potrzebuję hałasu i znaków życia, nawet awantur Rosie. Czegokolwiek, żeby tylko rozbić tę potworną ciszę.
Kiedy nad tym rozmyślam, przychodzi SMS od Noah. Pisze, że spotkanie z klientem poszło dobrze, a ja liczę, którą tam ma godzinę – Nowy Jork jest pięć godzin za nami – i zastanawiam się, dlaczego już wstał. Nie myśl o tym. Po prostu ma rozstrojony zegar biologiczny. Nie ma innego powodu, dla którego nie spałby o tej porze.
Nie jestem w stanie malować; mogę tylko siedzieć i gapić się na to, co zaczęłam – zielonkawoniebieską powierzchnię jeziora. Nie zdołam podnieść pędzla, żeby choć musnąć płótno. Wczoraj miałam w głowie gotowy obraz; dzisiaj ta wizja jest martwa.
A kiedy nie mogę już dłużej przebywać sam na sam ze swoimi myślami, dzwonię do Lisy. Muszę to komuś powiedzieć. Jeśli ktoś mnie zrozumie, to tylko siostra. Ma na tyle liberalne poglądy, że nie będzie mnie osądzać, nawet jeśli nabierze podejrzeń, że przespałam się z Lee.
– Hej, Taro. – Jej głos wciąż jeszcze jest ochrypły od snu. Pewnie miała intensywną noc. – Mam lekkiego kaca – potwierdza moje domysły. – Zaliczyłam wczoraj rundkę po barach. Świetna zabawa, ale teraz za nią płacę.
– Chciałam zapytać, czy miałabyś ochotę dziś do mnie wpaść – zagaduję z nadzieją, że mój dobór słów ukryje desperację. – Ale jeśli nie możesz, to zrozumiem.
– Wszystko w porządku?
Oczywiście, że zauważyła dziwną nutę w moim głosie. Przecież zna mnie lepiej niż ktokolwiek na świecie.
Teraz powinnam jej wszystko wyznać. Wtedy ona natychmiast do mnie przyjedzie, bo przecież zawsze i bez względu na wszystko się wspieramy. Otwieram usta, ale słowa więzną mi w gardle.
– Po prostu… Strasznie się męczę z tym obrazem. Tyle zależy od tego konkursu.
– Wiem, że to dla ciebie trudne. Ale dasz radę. Przecież na tym polega cały proces twórczy, nie? Wiesz co, chętnie bym cię odwiedziła, ale Harvey coś dla nas zaplanował. Nie jestem pewna, co to takiego, ale nie jest zbyt szczęśliwy, że jeszcze leżę w łóżku.
Odpowiadam, że to żaden problem, że spróbuję zająć się malowaniem, i życzę jej przyjemnego dnia.
– Poradzisz sobie, Taro. Po prostu słabo ci idzie, bo tęsknisz za Noah i dzieciakami – przekonuje mnie Lisa. – Samotność nie jest taka super, jak się wszystkim wydaje, prawda?
***
Wieczorem siedzę w kuchni, żeby na chwilę odetchnąć od gapienia się przez okno w salonie, kiedy nagle słyszę jakiś dźwięk. Zamieram, a w moim umyśle rozgrywa się tylko jeden scenariusz: ktokolwiek zabił Lee, teraz przyszedł po mnie.
Ale kiedy się odwracam, widzę Rosie w drzwiach. Przechyla głowę na bok i mi się przygląda.
– Rosie, wszystko dobrze? Wcześnie wróciłaś.
Błagam, niech się nie okaże, że wróciła, bo znów coś się wydarzyło. Na chwilę odsuwam od siebie myśli o Lee.
Rosie wchodzi do kuchni ostrożnym krokiem, jakby to było cudze mieszkanie, a nie dom, w którym spędziła większość życia.
– Dlaczego zawsze zakładasz, że wpakowałam się w kłopoty?
Bo zazwyczaj tak właśnie jest, ale oczywiście nie mówię tego na głos. To nie czas na kłótnie.
– Po prostu jestem zaskoczona, że już wróciłaś od Libby.
Podchodzi bliżej i zagląda mi w twarz.
– Mamo, nie wyglądasz dobrze. Jesteś chora?
Takie słowa wydawałyby się naturalne w ustach zatroskanej córki, ale wygłasza je tonem, w którym nie ma ani śladu ciepła. Próbuję się domyślić, o co mogłaby się na mnie gniewać. Pokłóciłyśmy się ostatnio? A może ją za coś ukarałam, jej zdaniem niesprawiedliwie? Wszystkie wydarzenia sprzed śmierci Lee spowija jednak cień, jakby zostały chwilowo wymazane z mojej pamięci.
Tak jak wczorajsza noc.
Co się stało, Lee? Co zrobiliśmy?
Mówię Rosie, że nic mi nie jest, ale ona unosi wysoko brwi. Jeśli nie zdołałam nabrać nawet nastolatki, która zwykle nie zauważa nikogo poza sobą, jakie mam szanse ukryć to przed resztą świata?
Córka odsuwa krzesło i siada koło mnie.
– Wiesz co, muszę z tobą pogadać. To ważne.
Cokolwiek zamierza mi wyznać, cieszę się, że zmusza mnie do odwrócenia uwagi od wydarzeń ostatniej nocy.
– Słucham, przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. – Próbuję ją o tym przekonać, odkąd nauczyła się chodzić i mówić. Nie ma takiego tematu, którym nie mogłaby się ze mną podzielić.
Jej twarz się rozpromienia, a usta rozciągają w uśmiechu.
– Mamo, zaczęłam się z kimś spotykać.
Serce podchodzi mi do gardła.
– Och, Rosie, chodzi o Anthony’ego? Bo…
– Nie, nie chodzi o Anthony’ego! – Jej słowa przechodzą w krzyk.
– Rosie, uspokój się. W takim razie po prostu mi o nim opowiedz.
Zazwyczaj prośba, żeby moja córka się uspokoiła, skutkuje odwrotną reakcją, ale tym razem nie protestuje.
– Ma na imię Damien. Ale obiecaj, że nie będziesz zła.
Jestem przyzwyczajona do tego, że Rosie specjalnie rozciąga każdy komunikat w nieskończoność – po prostu taka jest – ale dziś nie mam siły na te gierki.
– Nie będę zła, bo o cokolwiek by chodziło, przynajmniej mi o tym mówisz. – Ale ze mnie hipokrytka.
Rosie wciąga głęboko powietrze.
– No… Jest trochę starszy.
Znów to uczucie, jakby wszystko w środku ściskało się i podchodziło mi do gardła.
– Co to znaczy „trochę”?
Ona tylko wzrusza ramionami i mruży oczy.
– Nie wiem! Może po dwudziestce. Kogo to obchodzi?
– To znaczy, że spotykasz się z tym mężczyzną i nawet nie wiesz, ile ma lat? – Zbyt późno uświadamiam sobie swój błąd. Mogłabym służyć za podręcznikowy egzemplarz tego, jak nie wchodzić w interakcję z nastoletnią córką.
Rosie gwałtownie wstaje i odrzuca krzesło na bok.
– Dlaczego ty i tata nie możecie po prostu się czymś cieszyć razem ze mną? Anthony się wam nie podobał, a teraz nie jesteś zadowolona z… Nigdy z wami nie wygram, co?
A potem znika. Wściekle wbiega po schodach i trzaska drzwiami od swojego pokoju. A ja nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej wróciła do domu ani z kim się spotyka.
Ale przynajmniej nie jestem już sama. Teraz muszę się skupić na córce. Wróci na dół, kiedy się trochę uspokoi, i wtedy dostanie moją stuprocentową uwagę, bo jej potrzebuje. I kimkolwiek ten facet jest, okażę zrozumienie.
Kiedy jednak tak na nią czekam, nie mogę się wydostać z więzienia własnego umysłu. Wracam do salonu, żeby znów zająć stanowisko obserwacyjne przy oknie. W ciągu ostatniej godziny nic się nie zmieniło, na zewnątrz wszystko nadal kryje się za fasadą normalności. Nasz spokojny zaułek. Jutro zaś Serena wróci do domu, będzie czekać na powitanie męża, a zamiast tego… Jak mogę na to pozwolić?
Mogłabym pojechać gdzieś daleko stąd i zadzwonić anonimowo na policję z budki telefonicznej. Ale w dzisiejszych czasach anonimowość już nie istnieje. Prześledziliby połączenie i w końcu by mnie znaleźli.
Dzwoni moja komórka, a ja aż podskakuję, bo nerwy mam napięte jak postronki.
– Taro, jak tam w domu? – Głos Noah mnie uspokaja.
Opowiadam mu o Rosie, a on wzdycha ciężko do słuchawki.
– Znowu czeka nas ta sama rozmowa, co? – Dobrze mi robi ta wymiana zdań, kotwiczy mnie w normalności. – Nie wiem, co mnie bardziej martwi – dodaje po chwili Noah. – To, czy rzeczywiście spotyka się ze starszym facetem, czy że może znowu kogoś prześladuje.
– Porozmawiam z nią. Ale powinniśmy już kończyć, ten telefon będzie cię kosztował majątek.
– Masz rację – zgadza się Noah. – Od teraz do powrotu będę pisał SMS-y.
Żegnamy się, a ja dzwonię na chwilę do rodziców, żeby sprawdzić, co u Spencera. Cieszy się z mojego telefonu i znów błaga o pozwolenie na obejrzenie tego filmu, na którym tak strasznie mu zależy, a ja się zgadzam. Mam teraz na głowie większe zmartwienia.
Zaraz po zakończeniu rozmowy znów zapadam się w moją nową rzeczywistość. Ale jedyne, co mogę zrobić, to żyć dalej i skupić się na rodzinie.
Pukam do pokoju Rosie i czekam, aż wpuści mnie do środka. Kolejne sekundy mijają jednak bez odpowiedzi, a zza drzwi słychać wyłącznie ciszę.
Uznaję, że pewnie śpi. Skradam się przez korytarz do naszej sypialni – choć wiem, że dziś nie uda mi się zasnąć.
Już mam otworzyć drzwi, gdy dobiega mnie głos Rosie:
– Mamo, porozmawiajmy jutro. Chyba żadna z nas nie nadaje się dziś do normalnej dyskusji.
Ponieważ przepełnia mnie poczucie winy, łatwo mi przeinaczyć jej słowa. Rosie nie może wiedzieć o wczorajszej nocy; to tylko mój umysł pogrywa ze mną w okrutne gierki.
Kładę się do łóżka, gaszę lampkę nocną i owijam się ciaśniej kołdrą, nie zważając na gorąco, po czym zamykam oczy. Ale pod powiekami wciąż widzę Lee. Ten obraz sporadycznie przerywają migawki dawnych rozmów, które z nim przeprowadziłam. Łzy spływają mi po skroniach. Przypominam sobie, jak pomagał nam z ogrodem, kiedy byłam zbyt zajęta pracą, i nie chciał za to żadnych pieniędzy. Nie zasłużył na coś takiego; zawsze okazywał nam wyłącznie przyjaźń. Nawet Serena, która znała Lee lepiej niż ktokolwiek inny, nigdy na niego nie narzekała. Ani razu. Więc dlaczego ktokolwiek mógłby życzyć mu śmierci?
Teraz mogę już tylko czekać. Ktoś wie, że tam byłam, i prędzej czy później wszystko wokół mnie zacznie się walić w gruzy.