Читать книгу Bez gaf w obcych krajach - Kazimierz Cap - Страница 9
Specyfika zachowań w podróżach służbowych
ОглавлениеBardzo charakterystyczną i często odmienną formą kontaktów z innymi kulturami są wyjazdy w celach służbowych. Menedżerowie często nie zdają sobie sprawy z faktu, jak ważna dla sukcesu firmy i ich osobistego jest znajomość obyczajów kraju, z którym nawiązują stosunki służbowe.
Polacy często dziwią się, że w Japonii – w urzędzie, przy wejściu do hotelu, w windzie – w zasadzie wszędzie tam, gdzie pojawiają się goście, stoją kobiety witające gości ukłonem. Nie rozumiemy, że to wyraz szczególnego podejścia to tematu „usługa”, oznaka wielkiego szacunku dla klienta, wywodząca się z naturalnych cech tutejszej kultury. Naszych rodaków dziwi też często fakt, że ich niemieccy sąsiedzi każą w restauracji kelnerowi dzielić rachunek dla każdego osobno. „Jacy ci Niemcy są dziwni i chytrzy” – mówią, nie wiedząc, że w tym kraju każdy płaci za siebie i jest to normalne.
Często źle interpretujemy także gesty, mimikę twarzy i bagatelizujemy znaczenie komunikacji niewerbalnej. W Bułgarii, Indiach lub Pakistanie lekkie ruchy głowy w prawo i w lewo, u nas oznaczające przeczenie, tam znaczą coś zupełnie przeciwnego – są wyrazem aprobaty. Z kolei zwyczajne OK wcale nie musi oznaczać, że ktoś zgadza się z naszą opinią – wręcz przeciwnie, bo ten znak słowny, powiązany z „mową ciała”, może być odmową, której jednak nie odczytujemy właściwie, bo nieznane są nam tajniki komunikacji międzykulturowej i mowy ciała. Nie muszę dodawać, jak fatalne skutki dla interesów może mieć nasze niezrozumienie reakcji partnera zagranicznego.
Czy przewodniki po Chinach, Japonii czy USA, a także kilka urlopów spędzonych w danym kraju mogą dobrze przygotować menedżera do wyzwań czekających go podczas współpracy z przedstawicielami innych kultur?
W dzisiejszych czasach menedżerowie współpracują z przedstawicielami wielu kultur. Wymagania biznesu oznaczają liczne podróże − jednego dnia jest się w USA, kolejnego w Kuwejcie, a następnego w Szanghaju. Nie jest więc możliwe zapamiętywanie za każdym razem porad przewodnika. Również listom z gotowymi przepisami na temat zachowań i wskazówek, które na pozór mają ułatwić komunikację, ciężko będzie zastąpić regularne przygotowanie. A co mamy zrobić, gdy spotkamy się z bardzo typową w dzisiejszych czasach sytuacją, że osoba, z którą mamy rozpocząć współpracę, urodziła się w Chinach. wychowała w Anglii, a obecnie pracuje w USA?
Istnieje pewien żart, rozesłany w Internecie przez pracowników ONZ. Otóż organizacja ta przeprowadziła kiedyś szeroki sondaż, wykorzystując do niego ankietowanych z całego świata. Zadano im pytanie: czy mógłbyś (-abyś) wyrazić swoją uczciwą opinię na temat rozwiązania problemu braku żywności w pozostałych częściach świata?
Sondaż zakończył się całkowitą klapą – ludzie w Afryce nie znali słowa „żywność”, w Indiach nie wiedzieli, co znaczy „uczciwie”, w Europie – czym jest „brak”, w Chinach – co to są „opinie”, a w USA – co to są „pozostałe części świata”.
Żart ten wskazuje na podstawowy problem naszego „wysoko rozwiniętego technicznie świata”, gdzie komunikacja jest ponoć bardzo łatwa. Cóż z tego, że polski menedżer może w ciągu kilku sekund porozumieć się ze swym odpowiednikiem w Japonii lub ostatecznie polecieć samolotem i w ciągu kilkunastu godzin skontaktować się z nim osobiście – jeżeli okaże się, że odwieczne miejscowe zwyczaje są tak głęboko zakorzenione w podejściu do spraw tak różnych od naszych, że ciągle istnieje możliwość popełnienia zawstydzającego lub obraźliwego faux pas, a co za tym idzie – bezpowrotnego zaprzepaszczenia dobrze zapowiadającego się interesu…
Postęp globalizacji, aczkolwiek nieuchronny, ciągle jest wstrzymywany przez różne nieporozumienia – a to co do wagi terminów, a to szacunku dla zasad i kontraktów, a nawet spraw prywatnych – zasad moralnych, faworyzowania rodziny czy równowagi między pracą a życiem prywatnym. Ciągle nie ma ucieczki przed różnicami w sposobach zachowania, zwyczajami, które przetrwały stulecia i są wrośnięte w miejscowe życie jak flora czy fauna.
Oczywiście optymiści powiedzą, że podróże, migracje ludności w wolnym świecie, a także wpływ środków masowego przekazu nieubłaganie te różnice niwelują. To prawda – Japończycy nauczyli się patrzeć sobie w oczy, Rosjanie, kiedyś z ironią używający słowa niekulturnyj dla pogardliwego zdystansowania się od osobnika naruszającego normy obyczajowe, teraz z taką samą ironią podchodzą do tego słowa, a na Środkowym Wschodzie młode kobiety pod swoimi abayas noszą sportowe stroje. To wszystko prawda – ale nawet jeśli większość Azjatów zna i akceptuje obecnie zachodni uścisk dłoni, a sprytni zagraniczni biznesmeni nauczyli się nie spieszyć w Chinach – ciągle jeszcze można obrazić greckiego kierowcę przyjaznym u nas, a bardzo obraźliwym u niego gestem oraz wprawić w zakłopotanie japońskich gospodarzy, chodząc już po zewnętrznym ganku w skarpetach (bo słyszeliśmy, że w japońskim domu zdejmuje się buty).
Jak zatem ma sobie radzić niedoświadczony biznesmen? Podręczniki, przewodniki – owszem, mogą pomnożyć, uzupełnić naszą wiedzę, ale pracę nad poznawaniem i zrozumieniem innych kultur należy rozpocząć od pogłębionej refleksji na temat kultury rodzimej, nad związanymi z nią zachowaniami, stylem komunikacji międzyludzkiej i naszymi wartościami osobistymi. Do tego dodajmy wrodzoną człowiekowi, a pogłębioną ciekawość i otwartość na inne kultury, baczną obserwację oraz wyczucie i takt w nawet trudnych na pierwszy rzut oka, niezrozumiałych sytuacjach zderzenia różnych kultur – a zobaczymy, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.