Читать книгу Bezpieka pogranicza - Lech Kowalski - Страница 8
2. FORMOWANIE WOJSK OCHRONY POGRANICZA
ОглавлениеNaczelny dowódca Wojska Polskiego Michał Rola-Żymierski 13 września 1945 roku rozkazem organizacyjnym nr 0245 powołał do życia Wojska Ochrony Pogranicza. To zawsze tak się odbywało, od kiedy komuniści przejęli władzę w Polsce – najpierw powoływali jakiś twór organizacyjny, a dopiero potem się zastanawiali, jaki kształt powinien on przybrać. Podobnie było i w tym wypadku. Wprawdzie Żymierski określił zadania WOP, jego skład i strukturę, a także instytucje odpowiedzialne za sprawny przebieg ich formowania, ale zabrakło pomysłu, jak tę ideę wcielić w życie. Było to działanie iście bolszewickie, oparte na improwizacji. Wspomniany rozkaz został poprzedzony niedatowanym dekretem o Wojskach Ochrony Pogranicza, podpisanym przez prezydenta Bolesława Bieruta, prezesa Rady Ministrów Edwarda Osóbkę-Morawskiego oraz ministra obrony narodowej marsz. Michała Rolę-Żymierskiego. W dekrecie czytamy: „Na podstawie ustawy z dnia 3.01.1945 r. o trybie wydawania dekretów z mocą ustawy (Dz.U. RP nr 1, poz. 1) Rada Ministrów postanawia, a Prezydium Krajowej Rady Narodowej zatwierdza, co następuje: Art. 1. Dla ochrony granic Rzeczypospolitej Polskiej, zabezpieczenia ich nietykalności i całości, zapewnienia bezpieczeństwa ruchu granicznego na czas pokoju powołuje się Wojsko Ochrony Pogranicza. Art. 2. Wojsko Ochrony Pogranicza jest integralną częścią składową Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”40.
W pierwszej kolejności w dekrecie określono zakres działania WOP. Od tego momentu funkcjonariusze tej służby mieli zabezpieczać granicę, jak to ujęto: „pod względem politycznym i bezpieczeństwa publicznego, celnym i wojskowym”. Warto zwrócić uwagę na kolejność ustanowionych powinności WOP, gdzie na pierwszym miejscu postawiono zadania polityczne i bezpieczniackie. Po ich zabezpieczeniu wopiści w kolejnych czynnościach mieli nie dopuszczać do przewożenia i przenoszenia towarów przez granice z pominięciem obowiązujących przepisów celnych, śledzić, demaskować i ścigać przekroczenia celno-skarbowe, a także strzec nienaruszalności znaków i urządzeń granicznych, a ponadto nie dopuszczać do nielegalnego ruchu towarowego i osobowego na wodach granicznych. W dalszej części wśród zadań WOP podkreślano potrzebę współdziałania z innymi służbami specjalnymi, mając na uwadze bezpieczeństwo publiczne, a te reprezentowały oddziały Urzędu Bezpieczeństwa oraz Milicja Obywatelska. Nie mogło w tym gronie zabraknąć organów Głównego Zarządu Informacji, a więc bezpieki wojskowej, z której z czasem wyłoniła się Wojskowa Służba Wewnętrzna, jak również wywiadu cywilnego i wojskowego, nie wspominając o agenturze, która z każdą kolejną dekadą będzie się rozrastała do monstrualnych rozmiarów. Ów światek służb specjalnych wkrótce wykreował niejedno wirtualne zagrożenie, wyciszył niejeden przekręt na granicy, w tym we własnych szeregach – i pilnie strzegł rodzimych interesów w obrębie pogranicza, a zwłaszcza w portach na Wybrzeżu i na terenie portu lotniczego na Okęciu w Warszawie. Służby te dbały także o całkowitą kontrolę granicy zachodniej i południowej, na których miały najwięcej pracy operacyjnej, bo przemyt towarów i ludzi był tam na porządku dziennym. Granicę wschodnią wopiści traktowali nieco po macoszemu, gdyż na niej główną rolę odgrywali Sowieci41.
Z cytowanego dekretu wynikało również, iż kompetencje wopistów nie ograniczały się tylko do pasa granicznego, w przypadku bowiem ścigania przestępstw celno-skarbowych byli upoważnieni do działania na terenie całego kraju. W takich okolicznościach ściśle współdziałali z innymi służbami specjalnymi i ich agenturą. Posiadali także prawo do użycia na służbie broni, zgodnie z Rozporządzeniem o użyciu broni przez organa służby bezpieczeństwa publicznego i ochrony granic (Dz.U. RP nr 27 z 1928 r., poz. 243). Oficerom i podoficerom zawodowym przyznawano specjalny dodatek graniczny w wysokości 40 proc. uposażenia miesięcznego, a szeregowym niezawodowym 100 proc. żołdu. Jednocześnie kadrze zawodowej zaliczano lata czynnej służby do wysługi emerytalnej w stosunku 16 miesięcy za 12 miesięcy, czyli za 1 rok służby mieli odnotowane 1,5 roku. Każdy wopista, który w trakcie pełnienia służby utracił całkowitą zdolność do pracy wskutek napaści, nieszczęśliwego wypadku lub innych dolegliwości, otrzymywał niezależnie od zaopatrzenia emerytalnego jednorazowe odszkodowanie w wysokości dwuletniego uposażenia.
Naczelną instytucją nowej formacji był Departament Wojsk Ochrony Pogranicza z siedzibą w Warszawie, który podporządkowano II wiceministrowi obrony narodowej, sowieckiemu generałowi Wsiewołodowi Strażewskiemu42. Departament liczył 48 etatów wojskowych i pięciu pracowników kontraktowych. W jego skład weszło pięć wydziałów: zwiadowczy (jego pierwszym szefem został mjr Włodzimierz Karpiński), operacyjno-liniowy, szkolenia bojowego, łączności i ewidencji personalnej. Departament nie był instytucją dowódczą, lecz jedynie nadzorująco-kontrolującą, częściowo też inspirującą – mimo to sprawował ścisłe kierownictwo nad służbami, m.in. zwiadem i pionem operacyjno-liniowym, odpowiedzialnymi bezpośrednio za ochronę granicy. Z kolei w terenie powołano przy poszczególnych dowództwach okręgów wojskowych sześć wydziałów służby pogranicza (z czasem nazywanymi wydziałami WOP). Miały zostać sformowane do 1 listopada 1945 roku. Każdy wydział składał się z sekcji: wywiadowczej (zwiadowczej), operacyjno-liniowej, szkolenia bojowego i granicznego, łączności, ewidencji osobowej, konfliktów granicznych oraz przejściowych punktów kontrolnych. Wydziały WOP były odpowiedzialne za zabezpieczenie i ochronę granic w obrębie danego okręgu wojskowego. Na czele każdego wydziału stał szef, który podlegał bezpośrednio dowódcy okręgu wojskowego, a w sprawach granicznych szefowi Departamentu WOP. Ta dwutorowa podległość mogła się przyczynić do powstawania konfliktów. Szczególnie interesująca nas sekcja zwiadowcza realizowała rozkazy i wytyczne spływające bezpośrednio z Departamentu WOP w zakresie prac wywiadowczych prowadzonych na pograniczu43.
Okręgowym wydziałom Wojsk Ochrony Pogranicza podlegały bezpośrednio formowane w tym samym czasie oddziały WOP, które funkcjonowały w obrębie każdego okręgu wojskowego. W sumie było ich 11. Na czele każdego oddziału stał szef, który miał trzech zastępców: do spraw politycznych, liniowych i zwiadu. W oddziałach tych szczególną rolę odgrywały sztaby kierowane przez szefów sztabu. Taki sztab składał się m.in. z sekcji operacyjnej, szkolenia, zwiadu, ewidencji, sekcji szyfrowej i informacji. Istotną rolę w tej strukturze odgrywały pododdziały przypisane do sztabu, w tym grupa manewrowa, składająca się z plutonu kawalerii, plutonu strzeleckiego, fizylierów, cekaemów oraz plutonu samochodowego oraz kompanii gospodarczej i łączności. I co niezwykle ważne – podstawową komórkę organizacyjną w systemie ochrony granic stanowiły strażnice WOP, podporządkowane bezpośrednio dowódcom komend odcinków. To one stanowiły w terenie pierwszą linię frontu na pograniczu. W skład każdej strażnicy wchodzili: komendant strażnicy, zastępca ds. zwiadu, zastępca ds. polityczno-wychowawczych, instruktor tresury psów służbowych, instruktor sanitarny oraz dwie drużyny strzeleckie (10 żołnierzy), drużyna fizylierów (11 żołnierzy), drużyna łączności (10 żołnierzy) i drużyna gospodarcza (10 żołnierzy). W sumie było to 46 żołnierzy. To oni bezpośrednio ochraniali granice, ściśle współdziałając z granicznymi placówkami kontrolnymi (GPK). To oni pierwsi podejmowali interwencje i narażali życie. Ich przełożeni przebywali daleko, jedni w stolicy, inni w dowództwach okręgów wojskowych, a to zawsze były duże aglomeracje miejskie.
Podsumowując i przedkładając opis struktury WOP na język mniej sformalizowany, rzecz sprowadzała się do tego, że powołana formacja składała się z Departamentu WOP z siedzibą w Warszawie oraz z sześciu terenowych wydziałów WOP zlokalizowanych przy poszczególnych dowództwach okręgowych. Poza tym liczyła 11 oddziałów WOP rozmieszczonych wzdłuż granicy państwowej, którym bezpośrednio podlegały 53 komendy odcinków granicznych, 248 strażnic i 51 przejściowych punktów kontrolnych (PPK). Według stanu na 1 grudnia 1945 roku Wojska Ochrony Pogranicza liczyły 28 476 osób (oficerów, chorążych, podoficerów i szeregowych). Należy też podkreślić, że etatowy skład osobowy struktur organizacyjnych WOP nie był jednolity, różnica wynikała z liczby komend w oddziale lub strażnic w komendzie odcinka44.
W dniu 29 września 1945 roku ukazał się Rozkaz organizacyjny nr 1 Departamentu Wojsk Ochrony Pogranicza, podpisany przez generałów Strażewskiego i Czerwińskiego (pierwszego szefa WOP, o czym szerzej wspomnimy poniżej), w którym dokonano podziału granic polskiego państwa komunistycznego na odcinki. Podział oparto na założeniu, że granice państwa mierzyły wówczas 3538 km, które zamierzano zabezpieczyć siłą 11 oddziałów WOP, 53 komend odcinków i 249 strażnic (stan na 1.12.1945). Z tej arytmetyki wynikało, że każdy oddział miał chronić 321,6 km granicy, komenda odcinka – 66,7 km, a strażnica 14,4 km odcinka granicznego. Przypomnijmy, że w tym samym czasie skład etatowy WOP liczył 28 476 żołnierzyi 23 pracowników kontraktowych. W dużej mierze była to przypadkowa zbieranina, niemająca wcześniej nic wspólnego z ochroną granic państwowych. Jednocześnie dowództwo Departamentu WOP oficjalnie przyznawało, że powojenna ochrona granicy państwowej była wzorowana na systemie wypracowanym przez przedwojenny Korpus Ochrony Pogranicza (KOP) oraz Wojsk Pogranicznych Związku Sowieckiego. Z czasem nikt z rodzimych komunistycznych pograniczników nie będzie się przyznawał do osiągnięć „kopistów” – jak o nich mawiano. Staną się wyklęci niczym żołnierze powojennego polskiego podziemia zbrojnego. Komuniści będą ich tępili na równi z innymi przedstawicielami służb specjalnych Drugiej Rzeczypospolitej.
Według rozkazu Departamentu WOP 11 terenowych oddziałów WOP miało być dyslokowanych w następujących miejscowościach: 1 oddział w Żaganiu, 2 w Rzepinie, 3 w Stargardzie, 4 w Gdańsku, 5 w Węgorzewie, 6 w Sokółce, 7 we Wrocławiu, 8 w Przemyślu, 9 w Nowym Sączu, 10 w Koźlu i 11 w Bolkowicach45.
Czas poznać pierwszego szefa Wojsk Ochrony Pogranicza, którym został sowiecki pułkownik Gwidon Czerwiński46. To on zdecydował, że w pierwszym okresie powojennego naboru do służby w Departamencie WOP kierowano głównie wychowanków wojska ludowego oraz byłych oficerów Korpusu Ochrony Pogranicza i Straży Granicznej. Jednostki wojskowe oddawały do dyspozycji Departamentu WOP przeważnie tych oficerów i podoficerów, których chciały się pozbyć. Wielu kandydatów na wopistów przybywało do miejsca służby w stanie upojenia alkoholowego albo po prostu odmawiało służby na granicy. Zwłaszcza że w tym czasie były to miejsca bardzo niebezpiecznie, o zagrożeniach czyhających na granicach krążyły wręcz legendy. W najtrudniejszym okresie formowania WOP stan osobowy ich kadry zawodowej był sowiecko-polski. Jeden z szefów wydziału, ppłk Mikołaj Grajworoński, wcześniej służył w wojskach pogranicznych ZSRS, pozostali szefowie wydziałów byli natomiast polskimi przedwojennymi oficerami liniowymi bądź służyli w polskich formacjach granicznych. W sumie w Wojskach Ochrony Pogranicza oficerowie sowieccy stanowili około 12 proc. stanu etatowego, a 5 proc. oficerowie armii przedwrześniowej. Pozostali byli wychowankami polskich formacji komunistycznych i nie mieli doświadczenia w służbie granicznej. Zważywszy, że wopiści potrzebowali do zabezpieczenia granic Polski powojennej blisko 30 tys. ludzi, w tym około 5 tys. oficerów i specjalistów, niedobory przeszkolonej kadry stanowiły spory problem. Sytuację komplikowało także to, że nie istniało jeszcze wówczas szkolnictwo WOP, które kształciłoby specjalistów. Etap formowania jednostek pogranicznych zakończono w kwietniu 1946 roku wraz z przejściem do ochrony granicy morskiej, co było najtrudniejszym zadaniem. Pierwotny termin zakończenia formowania był przewidziany na 1 listopada 1945 roku47.
W środowisku kadry zawodowej WOP nowe granice wywoływały niemal entuzjazm, podkreślano, że poprawiły geograficzne, polityczne i strategiczne położenie Polski. Argumentowano też, że państwo zostało oczyszczone z mniejszości etnicznych, mieszkających głównie na wschodzie i południu, rozsadzających spoistość wewnętrzną Polski. Śmiem twierdzić, że nie były to opinie rekrutującej się z KOP przedwojennej kadry oficerskiej, lecz komunistycznego narybku wojskowego. Przedstawiciele tej grupy podkreślali: „Po raz pierwszy w historii – czytamy – Polska na całej długości swych granic zaczęła sąsiadować z przyjaznymi państwami, co umożliwiło współdziałanie z organami ochrony granic państw sąsiednich”. W tych propagandowych opiniach wyraźnie wyczuwało się powiew wiatru ze wschodu. Wkrótce pogląd ten stanie się jedynym obowiązującym, gdyż przedwojenna kadra zawodowa zostanie z WOP usunięta, a wielu jej przedstawicieli dotkną represje. Ten stricte bolszewicki sposób działania (bolszewicy wykorzystywali przy formowaniu swoich oddziałów kadrę zawodową z okresu carskiego, a później bezwzględnie ją eliminowali) był regułą także w innych rodzajach służb i wojsk.
Formowanie struktur WOP nie odbywało się w oderwaniu od bieżących problemów, z którymi formacja borykała się na granicach. Dowództwo Okręgu Wojskowego (DOW) Śląsk donosiło: „Za usiłowanie nielegalnego przekroczenia granicy zatrzymano: z Polski do Czech 8 osób, z Czech do Polski 1 osobę, w tym 6 Polaków i 3 Niemców”. „Patrol strażnicy Gorzyce w składzie szer. Charubka Marian i Czerwiński Jan nastąpił na minę, wskutek czego obaj ww. ponieśli śmierć”. W innym dowództwie okręgu raportowano: „Patrol strażnicy usiłował wylegitymować kilka osób podchodzących do granicy w rejonie Cedyni, którzy na wezwanie patrolu nie chcieli się zatrzymać. Patrol użył broni i ranił 3 Niemców, a 1 Niemkę zabił”. W DOW Kraków z kolei odnotowano taką sytuację: „We wsi Kalników zjawiła się grupa uzbrojonych ludzi, umundurowanych częściowo w mundury radzieckie, a częściowo w ubrania cywilne, grupa prowadziła agitację za porzuceniem pracy i paleniem dobytku”. W DOW Lublin raportowano: „Oficer Informacji odcinka WOP w Terespolu przeprowadził rewizję u osób podejrzanych zamieszkałych na terenie strażnicy Wygoda. U ob. Panasiuka Daniela znaleziono pistolety, maski gazowe, lufy do ckm i do rkm”48.
Wojska Ochrony Pogranicza musiały się także zmierzyć z problemami większego kalibru. W jednym z meldunków operacyjnych znad granicy południowej czytamy: „Ostatnio Oddziały WOP stwierdziły cały szereg przygotowań wojskowych ze strony Czechów w pasie granicznym, które wskazują na to, iż mają oni zamiar pretensje swoje poprzeć siłą. Niemcy prowadzą również krecią robotę wśród mniejszości niemieckiej mieszkającej w strefie granicznej Polski. Ostatnio zostały wykryte przez WOP nowe niemieckie bandy hitlerowskie. Liczne wypadki znajdywania broni u zatrzymanych za różne przestępstwa Niemców oraz częste wykrywanie przez żołnierzy WOP ukrytych składów broni należącej do niemieckiej organizacji wskazują na to, że Niemcy przygotowują się do jakieś akcji zbrojnej”49.O tym, jak trudne były warunki pracy wopistów, może świadczyć to, że nie radziły sobie nawet rozlokowane na wschodniej granicy niemieckiej oddziały pograniczne Armii Czerwonej. Mimo że surowo rozprawiały się z przestępczością graniczną, zjawisko nie tylko nadal istniało, ale jeszcze miało tendencję zwyżkującą. Zapanowanie nad granicą zachodnią było utrudnione również z powodu wielomilionowej repatriacji i wysiedleń Niemców. Przepuszczano ich głównie przez przejściowe punkty kontrolne: Szczecin, Kaława, Zgorzelec, Kostrzyn i Słubice. Było to trudne przedsięwzięcie operacyjne. Zgodnie z Rozkazem nr 002 z 22 czerwca 1945 roku, podpisanym przez dwóch sowieckich oficerów, dowódcę 1 Korpusu Armii WP gen. Jakutowicza i szefa sztabu płk. Denisowa, zalecano: „wysiedlanie Niemców zamieszkałych na wschód od rzeki Odry przeprowadzać stanowczo, pamiętając o tym, że to jest wykonanie zadania o wielkim politycznym znaczeniu”. I faktycznie tak było. Z analiz statystycznych za ten okres wynikało, że przestępcami granicznymi byli przeważnie Niemcy, gdyż wśród zatrzymanych 62 osób było tylko sześciu Polaków, dwóch Czechów i jeden Rumun, resztę stanowili Niemcy. Niemcy zresztą po tym, jak otrząsnęli się z szoku po zetknięciu się z armią sowiecką, zaczęli wracać do Polski, początkowo byli to głównie mężczyźni w wieku od 24 do 35 lat. Wracali, przeważnie przekraczając granice nielegalnie, do miejsc, w których mieszkali przed wojną, lub na tereny tzw. Ziem Odzyskanych. Najczęściej wybierali województwa: szczecińskie, pomorskie, śląskie i poznańskie. Niektórzy z nich twierdzili, że wracali, bo w Polsce było lepiej pod względem aprowizacyjnym. W tej sytuacji pomocna okazywała się polska ludność napływowa. Niechęć do Niemców była wśród niej tak powszechna, że wielu jej przedstawicieli dobrowolnie współpracowało z polskimi formacjami granicznymi. Niektórzy z nich stali się z czasem kwalifikowaną agenturą WOP. I tak osadnik z miejscowości Rozporitz (nazwa niemiecka miejscowości), kiedy zauważył trzech osobników ukrywających się w niezamieszkanym domu, od razu powiadomił pobliską placówkę WOP. Zatrzymanymi okazali się Niemcy, którzy powrócili w nowe granice Polski. Z kolei w rejonie Siekierek inny Polak wskazał wopistom miejsce ukrywania się 18-osobowej bandy zbrojnej, nie podano narodowości jej członków. Zatrzymania zdarzały się również na granicy morskiej – rybaków niemieckich, którzy przekraczali granice, by łowić ryby na polskich wodach terytorialnych. Wygłodniali, nie zważali na nic w pogoni za lepszymi połowami. Za każdym razem, gdy zatrzymały ich patrole WOP, tłumaczyli się, że pobłądzili50.
Względny spokój panował natomiast na granicy wschodniej, którą charakteryzował – poza legalnym przekraczaniem granicy w ramach istniejącego porozumienia o wzajemnej repatriacji ludności między Polską a ZSRS – niewielki ruch graniczny. Ruch repatriacyjny z Polski do ZSRS i do Polski odbywał się przejściowymi punktami kontrolnymi: Przemyśl, Dorohusk, Terespol, Czeremcha i Kuźnica. Nielegalne przekraczanie granicy raczej się nie zdarzało, choć było kilka wyjątków. O jednym z nich czytamy w meldunku operacyjnym WOP: „Dnia 22.4.46 r. z ZSRR do Polski usiłowało przekroczyć granicę ok. 50 osób z Litwy. Na skutek ostrzału ze strony posterunków radzieckich granicę przekroczyły tylko 2 osoby, za którymi wysłano pościg. Poszukiwania na razie bez rezultatu”51. Na granicy morskiej z kolei ważniejszych odcinków granicznych, w tym wód terytorialnych oraz portów handlowych i rybackich, nadal strzegły jednostki Milicji Morskiej, a portów wojennych i całej związanej z tym logistyki militarnej wyłącznie sowieckie jednostki wojskowe. To one faktycznie kontrolowały Wybrzeże. Strona polska miała cokolwiek do powiedzenia jedynie na wschód od Kołobrzegu, i też nie do końca, tu Sowieci początkowo odmówili Polsce praw do Słupska i Lęborka. Jednocześnie niepodzielnie panowali wzdłuż całego obszaru nabrzeżnego portu szczecińskiego. Dopiero w październiku 1947 roku „bracia Moskale” nieco się przesunęli do Świnoujścia, gdzie trwali po kres PRL.
W takich okolicznościach były formowane zalążki i struktury organizacyjne WOP. Od listopada 1945 do jesieni 1946 roku formacja ta przejęła służbę na całej granicy państwowej. Stworzono system ochrony granicy o wiele skuteczniejszy od tego, który obowiązywał w okresie przejściowym, kiedy granicy państwowej strzegły frontowe jednostki liniowe52.
Mimo wszystko nie był to jeszcze system ochrony granicy, który satysfakcjonowałby Departament WOP czy kierownictwo MON. Od razu dało się zauważyć, że system dwutorowej podległości – o czym wspominaliśmy – był wadliwy i spowalniał podejmowanie decyzji, a także działania operacyjne. Powołane przy poszczególnych okręgach wojskowych wydziały WOP niewiele wnosiły do systemu dowodzenia. Licznych korekt wymagały również dotychczasowe dyslokacje oddziałów WOP i podległych im struktur, rozpoczęło się szukanie dogodniejszych rejonów, co spowodowało liczne przetasowania graniczne. Nie będziemy opisywali tych zmian na granicach, bo nie to jest istotą tej pracy. Warto jednak wspomnieć, że pierwszą poważniejszą reorganizację przeprowadzono na mocy Rozkazu Naczelnego Dowódcy WP nr 0153 z 21 września 1946 roku, likwidując wydziały przy okręgach wojskowych. Pozyskana w ten sposób kadra zawodowa zasiliła Departament i terenowe oddziały WOP. W tych okolicznościach Departament rozrósł się do 96 etatów wojskowych i 17 pracowników cywilnych. Od tej pory, 1 października 1946 roku, wszystkie oddziały WOP w terenie zostały bezpośrednio podporządkowane Departamentowi WOP. Duże zmiany zaszły także w dotychczasowym systemie organizacji łączności pomiędzy poszczególnymi strukturami tej formacji. Zlikwidowano istniejące przy oddziałach WOP samodzielne kompanie łączności, a było ich 17, i w ich miejsce powołano na szczeblu centralnym węzeł łączności (52 etaty wojskowe) oraz oddziałowe kompanie łączności, które utraciły status samodzielnych kompanii. To były istotne posunięcia organizacyjne. Nie zapominajmy, że łączność była i jest nerwem każdej struktury militarnej, a w wypadku wymogów granicznych, gdzie liczyła się każda sekunda, powyższa decyzja była na wagę złota. Ponadto warto odnotować, że w ramach reorganizacji utworzono 12 Oddział Wojsk Ochrony Pogranicza w Gdańsku. I co również istotne, skorygowano dyslokację poszczególnych przejściowych punktów kontrolnych. Było to nieodzowne wobec nowych wymogów szybko rozwijającego się międzynarodowego systemu wymiany gospodarczej i towarowej, nie wspominając o ruchu osobowym na granicach, zwłaszcza zachodniej, południowej i morskiej. Ponadto w pierwszej połowie 1947 roku rozformowano w oddziałach WOP grupy manewrowe, które dotychczas miały odgrywać rolę odwodów w sytuacji zagrożenia na granicy. W ramach zmian przeprowadzonych Rozkazem Ministra Obrony Narodowej nr 055/Org. z 20 marca 1948 roku dokonano zmiany nazewnictwa, w wyniku czego Departament Wojsk Ochrony Pogranicza stał się Głównym Inspektoratem Ochrony Pogranicza (GIOP), a oddziały WOP od tej pory nazywały się brygadami ochrony pogranicza. W tym samym czasie komendy odcinków przemianowano na samodzielne bataliony ochrony pogranicza. Zostawiono jedynie strażnice, natomiast dotychczasowe przejściowe punkty kontrolne (PPK) stały się granicznymi placówkami kontrolnymi (GPK). Funkcjonujące w Departamencie WOP wydziały PPK i KG przemianowano zaś na wydziały ruchu granicznego i konfliktów granicznych. I co najistotniejsze, po reorganizacji brygady WOP różniły się znacznie stanami osobowymi, przykładowo od 973 etatów w brygadzie mazurskiej do 2014 w brygadzie sudeckiej. Poza tym przybyło etatów w Głównym Inspektoracie Ochrony Pogranicza, wzrosły z dotychczasowych 111 do 155 etatów wojskowych, w tym trzy generalskie, 115 oficerskich, 26 podoficerskich oraz 11 szeregowych (bez węzła łączności)53.
W nowym rozdaniu organizacyjnym strażnice i graniczne placówki kontrolne podlegały dowódcom batalionów WOP, przy czym w zależności od sytuacji w skład każdego batalionu wchodziło od czterech do ośmiu strażnic oraz poszczególne GPK. Każdy dowódca batalionu posiadał aparat dowodzenia i zaopatrzenia, który składał się ze sztabu batalionu, sekcji politycznej, sekcji zwiadu i sekcji tyłów. Bataliony podlegały natomiast dowódcom poszczególnym brygad. Również w zależności od sytuacji na granicy w skład każdej brygady wchodziło od trzech do pięciu batalionów liniowych. Dla przykładu: brygadom 12, 15 i 16 podlegały po dwa bataliony portowe oraz po cztery dywizjony okrętów pogranicza. Z tym, że 12 brygadzie w ostateczności przydzielono jedynie dwa dywizjony. W tym samym czasie w skład Wojsk Ochrony Pogranicza wchodziły: Oficerska Szkoła WOP, Podoficerska Szkoła Łączności, Szkoła Specjalistów Morskich, Baza Remontów i Technicznego Zaopatrzenia Okrętów i Kutrów WOP i Zakład Tresury Psów Służbowych. Wojska Ochrony Pogranicza składały się więc: z dowództwa, 12 brygad, 48 batalionów liniowych, czterech batalionów portowych, czterech dywizjonów okrętów pogranicza, 262 strażnic liniowych, 21 strażnic portowych, 48 granicznych placówek kontrolnych i pięciu innych samodzielnych jednostek wojskowych. W teorii reorganizacja robiła wrażenie logicznej, w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej – na granicach panował chaos. Wopiści nie byli w stanie samodzielnie zapanować nad pograniczem, potrzebowali wsparcia. „We wspólnej, nieustępliwej walce na śmierć i życie [z polskim podziemiem niepodległościowym i nacjonalistami z UPA], jaką prowadziły załogi strażnic WOP i posterunków MO, rodziła się i utrwalała przyjaźń i bojowe współdziałanie WOP z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwai Milicji Obywatelskiej (MO). Okres ten zapisał na trwałe wiele pięknych kart bojowej chwały żołnierzy WOP, funkcjonariuszy MO i Służby Bezpieczeństwa” – czytamy w meldunku operacyjnym (rozkaz nr 0228). Takie były początki utrwalania władzy ludowej w Polsce, widziane z perspektywy tworzenia kolejnych struktur WOP. W pojedynkę wopiści zostaliby wybici co do jednego, bo usytuowane na pierwszej linii ognia strażnice nie stanowiły większej przeszkody dla zbrojnego polskiego podziemia niepodległościowego, nie wspominając o ukraińskich banderowcach. Wartość bojowa strażnic była więc znikoma, a umiejętności operacyjne wopistów nikłe. Od razu też dało się zauważyć, że wiele założeń organizacyjnych nowych struktur WOP było błędnych, co potwierdziła praktyka. Zauważono np., że rola sztabów batalionów sprowadzała się najczęściej do przepisywania wydawanych przez sztaby brygad WOP rozkazów i zarządzeń i rozsyłania ich do podległych strażnic i GPK. Dlatego postanowiono zlikwidować sztaby batalionów w większości brygad oraz zmniejszyć odcinki ochraniane przez niektóre brygady, a jednocześnie zreorganizować kilka nowych brygad, wykorzystując pozyskane etaty ze likwidowanych batalionów WOP, oraz przejść na bezpośrednie kierowanie organizacją służby na strażnicach przez sztaby poszczególnych brygad WOP. Było to kolejne rozwiązanie, które chwilowo poprawiło sytuację, ale nie zlikwidowało chaosu organizacyjnego, nad którym władze Wojsk Ochrony Pogranicza nie potrafiły zapanować. Zresztą w samym szefostwie też stale się reorganizowano, wkrótce chaos organizacyjny zdominował wszystkie poziomy struktur WOP54.
W powołanym Głównym Inspektoracie Ochrony Pogranicza (GIOP) znalazły się sztab i wydziały: operacyjny, zwiadowczy, szkolenia bojowego, łączności, organizacyjno-ewidencyjny, łączności specjalnej, ruchu granicznego i konfliktów granicznych oraz morski i uzbrojenia. Z kolei powołane samodzielne bataliony ochrony pogranicza (80 etatów wojskowych) składały się ze sztabu, referatu zwiadowczego, plutonu łączności, drużyny ochrony, kwatermistrzostwa oraz punktu sanitarnego i weterynaryjnego. Jak wspomnieliśmy, zbędne okazały się sztaby batalionów. Pozostawiono je jedynie tam, gdzie przestępczość graniczna była największa, a więc na odcinkach zachodniej i południowej granicy państwowej. W takich przypadkach nawet zwiększono etaty – do pięciu oficerów operacyjno-szkoleniowych. Przejście na bezpośrednie kierowanie strażnicami przez sztaby brygad również wymagało wzmocnienia poszczególnych komórek sztabowych w brygadach, m.in.: politycznej (politrucy musieli być wszędzie), zwiadu (bezpieki) i tzw. tyłów, czyli kwatermistrzostwa. Czyniono to kosztem likwidowanych sztabów batalionów. Strażnice terenowe, o które tak zabiegano, podzielono na trzy kategorie (I, II i III) i pozostawiono im nieco szczuplejsze stany osobowe. Szkolenie kadry strażnic i GPK miało się teraz odbywać w sztabach brygad, a jednocześnie, by podnieść poziom ich skuteczności operacyjnej, postanowiono, że sztaby brygad będą posiadały ze wszystkimi strażnicami łączność przewodową, a na czas działań pościgowych także łączność radiową. Zadbano także o to, by kadra i żołnierze strażnic byli zazwyczaj pierwszymi, którzy mieli stawać do zbrojnej konfrontacji z przeciwnikiem. Rannych w takich bezpośrednich starciach, którzy wymagali leczenia medycznego, miano kierować do brygadowych izb chorych (w tym celu zwiększono liczbę łóżek z 24 do 40), a w przypadkach ciężkich obrażeń ranni mieli trafiać bezpośrednio do szpitali podległych Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Wspomnianą powyższej reorganizację szefostwo WOP zamierzało zrealizować w czterech kolejnych etapach. Nie podano jednak, jak miało to wyglądać w praktyce55. Przy okazji restrukturyzacji wymieniono też szefa tej instytucji. Szefem GIOP został płk Marian Gutaker (oficer narodowości żydowskiej), dotychczasowy szef Departamentu WOP gen. Czerwiński powrócił w maju 1947 roku do Związku Sowieckiego56.
W zreformowanej postaci Wojska Ochrony Pogranicza pozostały do momentu przejścia ze struktur Ministerstwa Obrony Narodowej do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, co zostało uregulowane Rozkazem Ministra Obrony Narodowej nr 205/Org. z 4 grudnia 1948 roku. Z dniem 1 stycznia 1949 roku wopiści znaleźli się więc we władaniu MBP.
Zmiana podległości resortowej wynikała m.in. ze stale zaogniających się stosunków międzynarodowych pomiędzy sowieckim wschodem Europy a demokratycznymi państwami Zachodu. Mówiono nawet, że wojna wisiała na włosku. W 1949 roku z inicjatywy Stanów Zjednoczonych zawarto pakt północnoatlantycki (NATO), a we wrześniu została utworzona Republika Federalna Niemiec (RFN). Tego samego roku zaczęło nadawać też Radio Wolna Europa. Te czynniki w znacznym stopniu utrudniły komunistom głoszenie propagandy. W takich okolicznościach ochrona powojennych granic wymagała nowego nadzorcy, ściślej powiązanego z sowieckimi służbami specjalnymi. Granice wymagały bowiem dodatkowego uszczelnienia, a tego resort obrony narodowej nie był w stanie zapewnić. I tak na pograniczu nastał czas rządów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego57.
Od początku istnienia resortów obrony narodowej oraz bezpieczeństwa publicznego charakteryzowała je inna struktura obsady personalnej. W MBP dominowali bezwzględnie oddani Moskwie polscy komuniści, w większości pochodzenia żydowskiego, m.in.: Stanisław Radkiewicz, Mieczysław Mietkowski, Józef Czaplicki, Anatol Fejgin, Józef Światło czy Julia Brystygier. Wspierał ich najważniejszy wówczas, tuż obok Bolesława Bieruta, współwładca kraju Jakub Berman (również pochodzenia żydowskiego), który osobiście nadzorował wiele śledztw i inspirował do walnej rozprawy z polskim podziemiem niepodległościowym. To ta grupa absolwentów szkół i kursów NKWD starała się w ramach tworzenia nowych struktur Polski zdobyć jak największą niezależność, „próbowali się postawić ponad partię i rząd” – podkreślił Marian Spychalski. Dlatego przejmowali pod swoje skrzydła kolejne nowe struktury państwa. A że Moskwie było to wówczas na rękę, nie miała nic przeciwko temu, by i granice Polski stały się łupem MBP. W tym samym okresie Ministerstwo Obrony Narodowej nie cieszyło się zaufaniem Kremla. Kierownictwu tego resortu zarzucano m.in. zbytnie nasycenie wojska ludowego przedwojenną kadrą zawodową i byłymi żołnierzami Armii Krajowej.
By zmienić tę sytuację, decyzją Stalina nowym szefem MON został w listopadzie 1949 roku marsz. Konstanty (Konstantin) Rokossowski. Wraz z nim do Polski przybyło kilkudziesięciu generałów i setki wyższych oficerów sowieckich, by ostatecznie zapanować nad wojskiem ludowym. Rokossowski ze zdwojoną energią zabrał się za rusyfikację polskich formacji zbrojnych.
W tej sytuacji nie było już potrzeby dalszego utrzymywania WOP w strukturach MON i znaleziono tej formacji inne miejsce. Komunistom chodziło też o zwiększenie kontroli nad wopistami na wzór sowieckich zwyczajów (terror na granicach, inwigilacja, agentura) – na to głównie stawiali. I rzeczywiście po przejściu Wojsk Ochrony Pogranicza w struktury Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego śledztwa, areszty i przesłuchania na polecenie wyższych przełożonych oraz zastraszanie ludności w pasach przygranicznych stały się normą. Wroga widziano niemalże w każdym.
W rejonach przygranicznych wszyscy mieli się bać i być pod stałą kontrolą i obserwacją WOP. Wojskowi nowej polityce by nie podołali, dlatego podporządkowanie WOP Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego było koniecznością. Tematykę tę niebawem rozwiniemy58.
Wraz z tak zwaną odwilżą polityczną po październiku 1956 roku i nastaniem ery rządów Władysława Gomułki na stanowisku I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej nastąpił odpływ sowieckich kadr z szeregów wojska ludowego, przystąpiono do redukcji zatrudnienia w resortach siłowych (MON i MSW). Zmiany te zostały zapowiedziane wcześniej uchwałą rządu PRL z 3 września 1955 roku. Rozformowano wówczas m.in.: jeden korpus armijny, trzy dywizje piechoty i sześć brygad artylerii oraz zmniejszono liczebność żołnierzy w 12 dywizjach wojsk lądowych i wielu jednostek w innych rodzajach sił zbrojnych. Uchwałą rządu z 17 sierpnia 1956 roku postanowiono dokonać dalszej redukcji sił zbrojnych o 50 tys. żołnierzy, z tego 50 proc. poza normą wojska, które utrzymywały inne resorty. Czyniono to głównie ze względów oszczędnościowych. Poza tym Gomułka miał wyraźną awersję do wydatków na resorty siłowe, ta niechęć pozostała mu po kres sprawowania rządów, do 1970 roku. Postanowienia tej rangi nie mogły nie wpłynąć także na Wojska Ochrony Pogranicza. Aby temu zapobiec, dowódca WOP słał alarmistyczne pisma do ministra spraw wewnętrznych. W jednym z nich, z 5 lipca 1956 roku, czytamy: „Uszczuplenie wojsk na granicy wschodniej spowodowało obniżenie dyscypliny ludności w zakresie przestrzegania przepisów granicznych, nieprzychylne i dwuznaczne komentarze społeczeństwa oraz znaczne zagrożenie granicy przez przestępców”. Tymczasem był to proces nie do zahamowania. Wkrótce w miejsce grup manewrowych WOP wprowadzano oddziały zastąpione później brygadami, o czym wspomnieliśmy już wcześniej. Równolegle przystąpiono do ujednolicania struktur Wojsk Ochrony Pogranicza na pozostałych granicach państwowych. Był to długoletni proces, który trwał aż do 1975 roku, kiedy to wyeliminowano ze struktury WOP ostatnie bataliony. Rozkazem szefa MSW z 5 listopada 1958 roku utworzono natomiast Eskadrę Lotnictwa Rozpoznawczego WOP z przeznaczeniem głównie do ochrony granicy morskiej, strzeżonej wespół z trzema batalionami portowymi oraz dywizjonem okrętów pogranicza sprawującym dozór na wodach terytorialnych. Istotnym wydarzeniem był również ponowny powrót formacji WOP w szeregi MON, co stało się zgodnie z wolą wyrażoną w Zarządzeniu Prezesa Rady Ministrów z 24 czerwca 1965 roku. Patrząc na tę kolejną zmianę podległości WOP, można było odnieść wrażenie, że rządzący nie do końca wiedzieli, co czynić z tą formacją graniczną. W gestii ministra spraw wewnętrznych pozostawiono jedynie przejścia graniczne, które ochraniali funkcjonariusze MO. W MSW powołano (19.10.1965) Zarząd Kontroli Ruchu Granicznego, a w komendach wojewódzkich MO wydziały kontroli ruchu granicznego. Miało to na celu usprawnienie pracy na przejściach granicznych59.
Tuż po ponownym przejściu w struktury MON rozformowano dowództwo i sztab WOP i powołano w to miejsce Szefostwo Wojsk Ochrony Pogranicza MON. Szefem tej nowej-starej pogranicznej struktury został płk Mieczysław Dębicki, postać, której warto poświęcić nieco uwagi, gdyż był on zaufanym pracownikiem gen. Wojciecha Jaruzelskiego60. Dębicki prawdopodobnie pozostałby na stanowisku dłużej niż do 1971 roku, gdyby nie bunt robotniczy na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku (przeszło 40 zabitych i ponad 1000 rannych), który przeraził nie tylko komunistyczną ekipę rządzącą, lecz także zaniepokoił Sowietów. Komuniści po stłumieniu buntu, chcąc zapobiec podobnym wydarzeniom, postanowili objąć szczególną ochroną operacyjną całe Wybrzeże. W ramach działań chcieli tak uszczelnić granice, by do Polski nie przedarło się z północy nic, co w ich mniemaniu byłoby wrogie. Chodziło im głównie o literaturę antykomunistyczną (biuletyny, prasa, wydawnictwa książkowe itp.), a także osoby z Zachodu, które przybywały do Polski, by – jak twierdzili – jątrzyć i podburzać społeczeństwo. W owych „imperialistach” od zawsze widzieli głównych sprawców własnych niepowodzeń w kierowaniu państwem i w podtrzymywaniu właściwych relacji ze społeczeństwem. Aby osiągnąć cel, postanowiono na wzmocnienie Wojsk Ochrony Pogranicza i uczulenie tej formacji na wspomniane powyżej problemy. Dlatego Decyzją nr 104 Prezydium Rządu z 30 lipca 1971 roku podporządkowano po raz drugi Wojska Ochrony Pogranicza resortowi spraw wewnętrznych. Warto podkreślić, że ta decyzja nosiła znamiona paranoi i paniki i wiązała się z lękami rządzących Polską komunistów. Przerzucali oni bowiem wopistów z MON do MSW wtedy, gdy czuli się zagrożeni lub chcieli zwiększyć kontrolę nad społeczeństwem. A ponieważ strach nie jest dobrym doradcą, ich decyzje były schematyczne, ocierające się o naiwność. Trudno rozstrzygnąć, czy komuniści naprawdę wierzyli, że takimi metodami zdołają zapanować nad nastrojami społecznymi i wyeliminują przerzut tzw. bibuły z Zachodu, ograniczą liczbę ucieczek z kraju czy napływ obcej agentury do Polski.
Abstrahując od intencji władz państwowych, jest faktem, że komuniści uczynili granicę państwową pierwszą zaporą na linii frontu walki z własnym narodem. Wprzęgnięte ponownie w struktury resortu bezpieczeństwa formacje WOP musiały zostać zmodernizowane, by stawić czoła nowym wyzwaniom. Zmiany były niezbędne zwłaszcza w zwiadzie (bezpiece), z którym wiązano coraz większe nadzieje. W dowództwie WOP zapadła decyzja o wprowadzeniu do użytku służbowego w organach zwiadu Tymczasowej instrukcji o pracy operacyjnej organów zwiadu WOP, którą 4 września 1971 roku zdążył jeszcze podpisać ówczesny szef WOP gen. Dębicki. W ekspresowym tempie powołano też wspólną komisję MSW i MON w sprawie zmiany podporządkowania WOP, której przewodniczył gen. Eugeniusz Dostojewski z MSW. Odzwierciedlenie tego stanu rzeczy odnajdujemy w Zarządzeniu MSW i MON z 18 maja 1971 roku, które podpisali stojący na czele MON gen. Wojciech Jaruzelski i szef MSW gen. Franciszek Szlachcic. Wypracowano także generalne założenia współpracy i wzajemnych świadczeń resortów obrony narodowej i spraw wewnętrznych po zmianie podporządkowania Wojsk Ochrony Pogranicza. Wopiści mieli pozostać w objęciach bezpieczniaków z MSW po kres PRL61.
Generała Mieczysława Dębickiego na stanowisku dowódcy WOP zastąpił gen. bryg. Czesław Stopiński62, jego zastępcami zostali typowi bezpieczniaccy wojskowi: Feliks Stramik, Izydor Koper, Edward Tarała i Henryk Chmielak. Zwłaszcza Tarała odegrał u boku gen. Czesława Kiszczaka jako szefa MSW ponurą rolę w dziejach resortu spraw wewnętrznych. To za rządów gen. Stopińskiego utworzono Dowództwo WOP wraz ze sztabem i rodzajami służb. Jednocześnie zgodnie z zarządzeniem ministra spraw wewnętrznych przyznano pogranicznikom wszystkie graniczne placówki kontrolne (52) wraz z pełną obsadą. I co było istotne – z dniem 1 października 1971 roku Morska Brygada Okrętów Pogranicza wraz z podległymi dywizjonami (łącznie z lotnictwem rozpoznawczym) została podporządkowana Marynarce Wojennej. Niewątpliwie była to dobra decyzja, gdyż pozwalała skuteczniej zgrać działania operacyjne z innymi jednostkami MW, a jednocześnie flota i lotnictwo były nadal zobowiązane do współpracy z poszczególnymi formacjami WOP.
Lata 70. XX wieku pod rządami Edwarda Gierka charakteryzowały wstrząsy na scenie politycznej. Gierek bowiem był rządny sukcesu, pochwał, uwielbienia i by je zdobyć, stale eksperymentował z materią strukturalną państwa, co chwilę zaskakując współtowarzyszy rozmaitymi pomysłami. Jednym z nich, co gorsza zrealizowanym, była reforma administracji państwowej z 1975 roku wprowadzająca nowy podział terytorialny kraju (w miejsce dotychczasowych 17 województw utworzono 49). Chodziło w tej zmianie tylko o to, by osłabić władze wojewódzkie w myśl zasady „dziel i rządź”. Koszty tego eksperymentu nie grały roli, choć były niebagatelne (nowe gmachy KW PZPR, tysiące kolejnych stanowisk nomenklaturowych, następne wojewódzkie komendy MO, dodatkowo rozbudowane struktury SB i podobne im samorządowe). Doprowadziło to także do niewyobrażalnego chaosu. W tym samym czasie nastąpiło zacieśnienie współpracy pomiędzy Wojskami Ochrony Pogranicza a Zmotoryzowanymi Oddziałami Milicji Obywatelskiej (ZOMO), co było czymś trudnym do zrozumienia. Zomowcy służyli bowiem do pacyfikowania niepokornych obywateli, którym nie podobał się komunizm, podczas manifestacji i buntów społecznych. Wydaje się, że miało to niewiele wspólnego z ochroną granic przez WOP. Tymczasem, przynajmniej od 1972 roku, wopiści byli zobowiązani do wspierania kadrowego ZOMO. W piśmie płk. Czesława Kurpisza, szefa Inspektoratu Operacyjnego KG MO, do gen. Kazimierza Chojnackiego, komendanta głównego MO, czytamy: „Przedkładam wniosek z zatwierdzeniem, propozycję rozdziału 1030 żołnierzy WOP – kandydatów do ZOMO, którzy z dniem 15 lipca br. mają być skierowani do jednostek celem skoszarowania. Proponuję skierować do ZOMO: Szczecin – 280; Poznań – 200; Gdańsk – 180; Kraków – 190; Katowice – 180”. W podobnym tonie było utrzymane pismo gen. Teodora Mikusia, dyrektora Departamentu Kadr MSW, do gen. Chojnackiego: „Departament Kadr MSW uprzejmie informuje, że z dniem 15 stycznia 1973 roku kończą przeszkolenie unitarne w jednostkach WOP poborowi III-go wcielenia przewidziani do jednostek ZOMO Centralnego Podporządkowania”. I jeszcze jeden przykład współpracy pomiędzy WOP a ZOMO: „W związku z decyzją zakończenia w 1973 r. organizowania w 8 jednostkach ZOMO skoszarowanych Batalionów Centralnego Podporządkowania – czytamy – Komenda Główna MO zaplanowała wcielenie w br. do WOP, a następnie do ZOMO, następującej liczby poborowych: w końcu kwietnia 1973 r. – 700 poborowych; w końcu lipca 1973 r. – 900; w końcu października 1973 r. – 700. Razem 2300 poborowych”. Ze strony WOP nadzór na tego typu współpracą sprawował dowódca Wojsk Ochrony Pogranicza gen. Stopiński. W procederze wspomagania ZOMO uczestniczyły brygady WOP, m.in.: kaszubska, pomorska, lubuska i górnośląska. Ta współpraca szkoleniowa trwała aż do stanu wojenny, a o tym, jak było później, wspomnimy w ostatnim rozdziale niniejszej książki. Niemniej jeszcze w styczniu 1981 roku skierowano do jednostek WOP na szkolenie unitarne dla potrzeb ZOMO Centralnego Podporządkowania – 772 poborowych, przyszłych funkcjonariuszy ZOMO63.
Powróćmy jeszcze do podziału administracyjnego Polski z 1975 roku, który zdezorganizował działania operacyjne Wojsk Ochrony Pogranicza w terenie. Otóż okazało się, że dotychczasowe odcinki graniczne, strzeżone przez brygady, bataliony i strażnice, rozmijały się z nowym podziałem administracyjnym kraju. Trzeba było wszystko ponownie poukładać, a czas naglił, dlatego też zrezygnowano w pośpiechu z batalionów, a oddziały na granicy wschodniej przeformowano w brygady, co więcej, zamiast placówek – głównie na granicy wschodniej i południowej – utworzono strażnice. Przy okazji Gierek zliberalizował politykę turystyczną Polaków. Świat stawał się dla nich coraz bardziej dostępny. A to z kolei oznaczało, że na granicznych placówkach kontrolnych było coraz bardziej tłoczno i coraz więcej podejrzanych. Próbując podołać nowym wyzwaniom, postawiono na modernizację środków łączności (UKF, radiotelefony, ulepszony system łączności przewodowej oraz nowe środki transportu i uzbrojenia). Unowocześniono także system ochrony granicy morskiej oraz granicy zachodniej, tam w miejsce przestarzałych motorówek rzecznych wprowadzono kutry rozpoznawcze, a na granicy morskiej zmodernizowano system radiolokacyjny, zapewniając ciągłość obserwacji linii brzegowej. Jednocześnie strażnice morskie wyposażono w nowoczesne kutry morskie. Okrętów używano od tej pory głównie do patrolowania wód terytorialnych. W 1978 roku poszerzono polski pas wód terytorialnych z 6 do 12 mil, co jednocześnie wymagało dodatkowych inwestycji m.in. w sprzęt radiolokacyjny. Warto też nadmienić, że w tym samym czasie postanowiono również zacieśnić współpracę z SB, MO i ludnością pogranicza, co wiązało się ze zwielokrotnieniem agentury zwiadu WOP i SB w obrębie pogranicza. Manewr ten pozwolił na objęcie kontrolą większego rejonu w głąb strefy i pasa granicznego. Analizę reformowania WOP w latach 80. XX wieku pozostawimy do osobnego rozpatrzenia ze względu na ogrom podejmowanych wówczas spraw podyktowanych stanem wojennym i rządami mundurowych.
Wspomniane reorganizacje niewiele miały wspólnego z faktyczną ochroną granic, w znacznej mierze były przeprowadzane pod kątem zablokowania napływu do Polski literatury antykomunistycznej, sprzętu drukarskiego, elektronicznego i radiowego, który opozycja w kraju wykorzystywała do walki z systemem, oraz eliminowania tych, którzy podejmowali próby nielegalnego opuszczenia kraju albo próbowali do niego powrócić po wydaleniu przez służby specjalne PRL64.