Читать книгу Nigdy nie wracaj - Lee Child - Страница 11

3

Оглавление

Mężczyzna siedzący za biurkiem miał na sobie typowy mundur polowy armii USA z pikselowym kamuflażem. Tyle że na nim wyglądał on gorzej niż na innych. Niczym kostium przebierańca. Niczym coś, co wkłada się na Halloween. Nie dlatego, że facet był szczególnie nieforemny, ale ponieważ sprawiał wrażenie poważnego, piastującego kierownicze stanowisko biurokraty, którego najskuteczniejszą bronią jest zaostrzony ołówek, a nie karabin M16. Miał stalowe oprawki okularów i stalowoszare włosy ostrzyżone i uczesane jak u ucznia. Jego dystynkcje i naszywki potwierdzały, że naprawdę jest podpułkownikiem armii Stanów Zjednoczonych i że nazywa się Morgan.

– Przepraszam, pułkowniku – powiedział Reacher. – Szukam major Turner.

– Siadajcie, Reacher – odparł facet, który nazywał się Morgan.

Dominująca osobowość jest czymś rzadkim i cennym, w armii nader pożądanym. A facet, który nazywał się Morgan, miał ją rozwiniętą w bardzo dużym stopniu. Jego głos, podobnie jak włosy i oprawki okularów, był stalowy. Nie wredny, nie chełpliwy i nie napastliwy. Po prostu bazujący na przekonaniu, że każdy rozsądny człowiek zrobi dokładnie to, co każe mu Morgan, ponieważ nie ma wyboru.

Reacher usiadł na krześle dla gościa, bliżej okna. Krzesło miało sprężyste metalowe nóżki i najpierw ugięło się lekko, a potem odgięło pod jego ciężarem. Pamiętał to uczucie. Siadywał na nim wcześniej z takiego czy innego powodu.

– Proszę mi dokładnie wyłuszczyć cel pańskiej wizyty – poprosił Morgan.

W tym momencie Reacher zaczął się obawiać, że usłyszy smutną wiadomość: Susan Turner nie żyje. Prawdopodobnie zginęła w Afganistanie. Albo w wypadku drogowym.

– Gdzie jest major Turner? – zapytał.

– Nie tu – odparł Morgan.

– Więc gdzie?

– Być może do tego dojdziemy. Ale najpierw muszę wiedzieć, skąd bierze się pańskie zainteresowanie.

– Jakie zainteresowanie?

– Major Turner.

– Nie jestem nią zainteresowany.

– Wymienił pan jej nazwisko przy bramie.

– To sprawa osobista.

– To znaczy?

– Rozmawiałem z nią przez telefon. Wydała mi się interesującą osobą. Pomyślałem, że wpadnę i zaproszę ją na kolację. Regulamin polowy nie zabrania jej się zgodzić.

– Ani, co całkiem możliwe, odmówić.

– W rzeczy samej.

– O czym rozmawialiście przez telefon? – zapytał Morgan.

– O tym i owym.

– A dokładnie?

– To była prywatna rozmowa, pułkowniku. I nie wiem, kim pan jest.

– Jestem komendantem sto dziesiątej jednostki specjalnej.

– Nie major Turner?

– Już nie.

– Sądziłem, że to stanowisko powinien objąć ktoś w randze majora, a nie podpułkownika.

– To tymczasowe dowództwo. Moją specjalnością jest rozwiązywanie problemów. Przysłano mnie, żebym tu posprzątał.

– Coś było tutaj nieposprzątane? To chce mi pan powiedzieć?

Morgan zignorował to pytanie.

– Wybrał się pan tu specjalnie, żeby spotkać się z major Turner? – zapytał.

– Niespecjalnie – odparł Reacher.

– Czy zażądała, żeby pan się tutaj zjawił?

– Niespecjalnie – powtórzył Reacher.

– Tak czy nie?

– Ani jedno, ani drugie. Moim zdaniem taka była niesprecyzowana intencja obu stron. Gdybym był przypadkiem w tej okolicy. Coś w tym rodzaju.

– I tak się złożyło, że przebywa pan w tej okolicy. Dlaczego?

– A dlaczego nie? Muszę gdzieś przebywać.

– Twierdzi pan, że jechał tu aż z Dakoty Południowej, opierając się na niesprecyzowanej intencji?

– Spodobał mi się jej głos – odparł Reacher. – Ma pan z tym jakiś problem?

– Jeśli się nie mylę, jest pan bezrobotny?

– Aktualnie tak.

– Od jak dawna?

– Od zakończenia służby w wojsku.

– To niewybaczalne.

– Gdzie jest major Turner? – zapytał Reacher.

– Nie rozmawiamy o major Turner – odparł Morgan.

– W takim razie o czym rozmawiamy?

– Rozmawiamy o panu.

– O mnie?

– Zupełnie bez związku z major Turner. Ale to ona wyciągnęła pańskie akta. Może pan ją zaciekawił. Przy pańskich aktach była adnotacja. Kiedy je wyciągnęła, powinno to było zwrócić naszą uwagę. Co zaoszczędziłoby nam trochę czasu. Niestety, tak się nie stało i adnotację zauważono dopiero, kiedy je zwróciła. Ale lepiej późno niż wcale. Bo w końcu się pan pojawił.

– O czym pan mówi?

– Zna pan niejakiego Juana Rodrigueza?

– Nie. Co to za jeden?

– W swoim czasie interesowała się nim sto dziesiąta. Teraz nie żyje. Zna pan kobietę o nazwisku Dayton? Candice Dayton?

– Nie. Ona też nie żyje?

– Nie, pani Dayton na szczęście nadal żyje. Chociaż, jak się okazuje, jej życie nie jest usłane różami. Na pewno pan jej nie pamięta?

– O co w tym wszystkim chodzi?

– Masz kłopoty, Reacher.

– Z jakiego powodu?

– Sekretarz armii otrzymał dokument obdukcji, z którego wynika, że pan Rodriguez zmarł wskutek pobicia, do którego doszło szesnaście lat temu. Biorąc pod uwagę, że w takich wypadkach nie obowiązuje przedawnienie, stał się ofiarą zabójstwa.

– Twierdzi pan, że sprawcą był któryś z moich ludzi? Szesnaście lat temu?

– Nie, wcale tego nie twierdzę.

– To dobrze. A co sprawia, że życie pani Dayton nie jest usłane różami?

– To mnie nie interesuje. O tym porozmawia z panem ktoś inny.

– W takim razie powinien się pan pośpieszyć. Skoro nie zastałem major Turner, nie zabawię tu długo. W okolicy nie ma zbyt wielu innych atrakcji.

– Zatrzyma się pan na dłużej – odparł Morgan. – Czeka nas długa i interesująca rozmowa.

– Na jaki temat?

– Dowody wskazują, że to pan pobił pana Rodrigueza przed szesnastu laty.

– Bzdura.

– Dostanie pan adwokata. Jeżeli to bzdura, na pewno to panu powie.

– Bzdura w tym znaczeniu, że pan i ja nie odbędziemy długiej i interesującej rozmowy. I nie będę miał adwokata. Jestem cywilem, a pan jest dupkiem w piżamie.

– Rozumiem, że nie zamierza więc pan z nami dobrowolnie współpracować?

– Dobrze pan zrozumiał.

– Zna pan dział dziesiąty Kodeksu Stanów Zjednoczonych?

– Oczywiście, pewne jego paragrafy.

– Zatem wie pan zapewne, że zgodnie z treścią jednego z tych paragrafów, gdy ktoś w pana stopniu odchodzi z wojska, nie przechodzi automatycznie do cywila. Nie od razu i nie ostatecznie. Staje się rezerwistą. Nie ma obowiązków, ale może być w każdej chwili powołany.

– Przez ile lat? – zainteresował się Reacher.

– Miał pan certyfikat bezpieczeństwa.

– Świetnie to pamiętam.

– Pamięta pan, jakie papiery musiał pan podpisać, żeby go dostać?

– Z grubsza. – Reacher pamiętał, że w pomieszczeniu było kilku facetów, wszyscy poważni i w sile wieku. Prawnicy, notariusze, pieczęcie i pieczątki.

– Było tam sporo rzeczy drobnym drukiem – ciągnął Morgan. – Skoro miał pan poznać sekrety rządu, to chyba oczywiste, że rząd chciał mieć nad panem pewną kontrolę. Wcześniej, w trakcie i później.

– Jak długo później?

– Większość tych rzeczy jest tajna przez sześćdziesiąt lat.

– To komiczne.

– Niech pan się nie martwi – odparł Morgan. – Przepisy nie mówiły, że ma pan być rezerwistą przez sześćdziesiąt lat.

– To dobrze.

– Mówiły coś gorszego. Mówiły, że pozostaje pan w rezerwie bezterminowo. Niestety Sąd Najwyższy wyciął nam psikusa, kwestionując te przepisy. Zobowiązał nas do respektowania trzech standardowych wymogów obowiązujących w całym dziale dziesiątym.

– To znaczy?

– Żebyśmy mogli pana skutecznie przywrócić do służby, musi pan cieszyć się dobrym zdrowiem, mieć poniżej pięćdziesiątego piątego roku życia i kwalifikować się do odbycia szkolenia.

Reacher nie odezwał się.

– Jak pańskie zdrowie? – zapytał Morgan.

– Nie narzekam.

– Ile ma pan lat?

– Daleko mi jeszcze do pięćdziesięciu pięciu.

– Nadaje się pan do szkolenia?

– Wątpię.

– Ja też. Ale to możemy sprawdzić empirycznie w trakcie służby.

– Mówi pan serio?

– Najzupełniej. Niniejszym przywracam pana oficjalnie do czynnej służby wojskowej – oznajmił Morgan.

Reacher się nie odezwał.

– Znowu jest pan w armii Stanów Zjednoczonych. Teraz pański tyłek należy do mnie.

Nigdy nie wracaj

Подняться наверх