Читать книгу Złotowłosa czarownica z Glarus - Leo Belmont - Страница 4

Оглавление

Czcigodnemu Człowiekowi, malarzowi czarownic

MARJANOWI WAWRZENIECKIEMU

to dzieło

wdzięcznem sercem

poświęcam.

Ja zabitą prawdę stroję w krepy..

Tłum Twych widzów, o Mistrzu, był ślepy! —

Bo nie dojrzał przez przepych Twych barw,

Że-ś jest Światła ognistym probierzem,

Że-ś był w walce o Prawdę szermierzem,

Zdarł z przesądów wiekowych sto larw!

Idjotyczne szemrały wciąż głosy:

Przecz malujesz tortury i stosy,

Zamiast kwiatów z bezmyślności łąk?

Nie widziano, że stawiasz ołtarze

Świętej Prawdzie — że Twój pędzel karze

Złą ciemnotę, tę twórczynię mąk!...

Tyś mi rzekt — a jasne miałeś lice, —

Że nie zgasną moje błyskawice,

Słów mych gromy znajdą jutro wtór...

Jutro! jutro!... o, marna pociecho!

Lecz wystarcza, że w Twem sercu echo, —

Kiedy-ś słuchat — obudził mój twór!

Twoją barw, a moją słów jest zbroja...

Ale poszła ,,Czarownica“ moja

Przez Twych natchnień, przez Twej myśli szlak

Z łzą i grotem śmiechu — między ślepych...

Idąc, Tobie za barw Twoich przepych —

Krwawą głową, daje bratni znak!

Leo Belmont.

Złotowłosa czarownica z Glarus

Подняться наверх