Читать книгу Chamstwo w Państwie - Maciej Maleńczuk - Страница 9
Socjalista w kapitalizmie
ОглавлениеPowiedz, co w PRL-u sądziłeś o czerwonych?
Byłem wtedy oryginalny w swoich poglądach wśród moich kumpli, ponieważ cały czas mówiłem, że jestem socjalistą. Moja mama była w partii. Jako dziecko byłem przekonany, że tak jest dobrze, że jest wolność, że jest równość, że jest braterstwo, że jest internacjonalizm, że trzeba było gonić tego Niemca. Byłem dzieckiem propagandy, co do tego nie ma wątpliwości. Byłem przekonany, że ideały socjalizmu są słuszne i mam do dziś zdjęcia, na których maszeruję z czerwoną flagą, bo nie chciałem biało-czerwonej. Chciałem czerwoną, bo jestem socjalistą. Faktycznie, coś z tego socjalisty we mnie zostało. Natomiast brałem czynny udział w tych wszystkich awanturach, które później się działy, bo walczyłem o swoją wolność, widziałem dokładnie, do jakiej ruiny potrafi doprowadzić kraj próba wprowadzenia takiego socjalizmu, że zamiast pieniędzy będą kartki itd. To wszystko skończyło się kompletną ruiną.
Jak patrzyłeś na komunistów – jak na zdrajców czy idiotów?
Jak na idiotów, grubopalczastych buraków, wieśniaków, z chama pan. Już w dzieciństwie zapisał się do ZMS-u, potem piął się po szczeblach, wstępował do wszystkich możliwych organizacji, do których było trzeba, i w ten sposób robił karierę. A ludzie zdolni, ludzie szczupli byli odsiewani. Zawsze mówiłem: jak ktoś jest szczupły, wysoki, inteligentny, nie ma najmniejszych szans na karierę. Za komuny musiałeś być niski, gruby, kwadratowy, wiesz, nazywać się Pawlak albo Gawlak, wtedy miałeś szansę. Takim ludziom jak ja bez przerwy podstawiano nogę, wiadomo: Maleńczuk, tobie to się na pewno nie uda. Trzeba było być dupowłazem z litej stali.
Po co chodziłeś na manifestacje – ze względów patriotycznych czy żeby poszaleć?
Żeby wziąć udział w zadymie, żeby sobie podymić, może się uda jakiemuś policjantowi przypierdolić, może się uda jakąś sukę podpalić, przewrócić. Może akurat będzie dym. Chodziłem tylko z tych przyczyn. Irytowały mnie wszelkie bogoojczyźniane hasła i to ciągłe odnoszenie się do Kościoła, że jak trwoga, to spieprzamy do kościoła. Ja też kiedyś uciekłem do kościoła, bo nie miałem wyjścia, ale irytowali mnie chłopcy z takim zapalonym wzrokiem, wiesz, po nich widać już było, że oni też będą chcieli robić kariery polityczne. Ja byłem freakiem i jak szedłem na zadymę, to szedłem na zadymę po to, żeby robić dym. Mnie się udało nawet rzucić na policjanta i dać mu wpierdol. Starzy ludzie z flagami stali z boku i dopingowali młodych: „Dobrze, lać ich, nawet za Niemca tak źle jak teraz nie było”. To było fajne, to jednoczyło społeczeństwo. Paliłem wtedy dużo marihuany, strzelałem banię 150 gramów, wypalałem blanta i szedłem na zadymę.
Zdarzyło ci się śpiewać Ojczyznę racz nam wrócić, Panie?
Nie, absolutnie nie. Czarni mnie wpierdalali tą swoją bogoojczyźnianą sztukaterią.
A jak patrzyłeś na ukochanego w tamtych czasach ojca Ojczyzny – Karola Wojtyłę?
Obawiam się, że dałem się porwać Wojtyle. Wojtyła jest z Krakowa, ja w ogóle bardzo lubię mówić na niego Wojtyła, nie lubię tego hasła „Ojciec Święty”. Karol Wojtyła był mi znany od dziecka, bo to był tak dobry pasterz i mimo tego, że jestem antyklerykalny, to do tej pory za bardzo nie lubię na Wojtyłę najeżdżać, nie lubię, jak ktoś na niego nadaje. Uważam, że to był naprawdę świetny papież i w ogóle fajny chłop.
Chodziłeś na pielgrzymki?
Nie, absolutnie nie. Moja małżonka była dwa razy, ale z innych, tylko jej wiadomych przyczyn.
Nie drażniła cię walka Wojtyły z aborcją?
Uważam, że kobiety mają prawo dokonywać aborcji, przecież i tak dokonują.
Ale Wojtyle wybaczałeś?
Tak, Wojtyle byłem w stanie wybaczyć. Nie mam do niego obiektywnego stosunku. Lubię go i tyle.
Opowiedz teraz, jaki był twój stosunek do kolejnego ojca narodu – Lecha Wałęsy?
Wałęsę oczywiście pokochałem i za Wałęsę oczywiście się walczyło. Wałęsa był robotnikiem, czyli mamy socjalizm. On był taki prawdziwy człowiek z dołu. Byłem bardzo zdumiony, gdy w Radiu Maryja po wielu latach usłyszałem, jak Walentynowicz i Gwiazda mówią, że Lech Wałęsa był agentem SB. To mi się w ogóle nie chciało zmieścić w głowie. Jak to jest możliwe? I jednocześnie mówią to tacy ludzie jak oni. Dopiero później zobaczyłem te wszystkie różnice, że Gwiazda jest zapijaczonym człowiekiem, że już nie jest obiektywny, Walentynowicz do końca była bojowa i dziarska, ale jedna i druga osoba mówiły rzeczy, które w ogóle nie chciały mi się zmieścić w głowie.
I do tej pory się nie zmieściły?
Powiem ci, że obawiam się, że powoli zaczynają się mieścić.
Wybaczasz Wałęsie?
Wiesz, jeżeli pan Piotrowicz z PiS, który był prokuratorem w 80. latach, kiedy mnóstwo ludzi siedziało w więzieniu, ma czelność mówić, że właśnie dlatego był tym prokuratorem, żeby robić coś dobrego, no to równie dobrze Wałęsa ma jakieś wytłumaczenie. Jak ja siedziałem w kryminale, to mi zawsze tłumaczyli: „Podpisuj wszystko, tylko potem przyjdź na celę i powiedz, że podpisałeś. Dlaczego mają dać ci wpierdol, dlaczego mają ci zrobić krzywdę jacyś klawisze, lepiej podpisz i przyznaj się kolegom”. Całkiem możliwe, że tam było podobnie, że on podpisał, żeby wrócić do domu i dzieci, a w głowie miał to samo, żeby robić dalej swoje. Przecież mnie też mógłby ktoś oskarżyć, że w latach 80. dawałem dupy cenzurze. Musiałem stawiać się przed cenzorem, który wczytywał się tak dokładnie w moje teksty, że byłem dumny, że wreszcie ktoś to czyta, a on mówił: „Ten fragment proponowałbym zmienić”. Piliśmy kawkę, ja: „Dobra, zmieńmy”. I zmienialiśmy, ja się pod tym oczywiście podpisywałem, potem wychodziłem na street i grałem swoją wersję bez cenzorskich poprawek. Ale też coś podpisałem. Może tak było z Wałęsą, trudno mi uwierzyć, że będąc liderem ruchu opozycyjnego, donosił na wszystkich dookoła, nie trzyma się to kupy. Bardziej – że podpisał, żeby się od niego odczepiono.
Czy kiedy komuniści padli w ’89 roku, uważałeś, że należy ich dobić?
Gdy widzę Millera i innych, całą tę kawiorową lewicę, po prostu PZPR-owską, to myślę, że ich trzeba dobić – bo nigdy lewica nie będzie taką lewicą, jaką powinna być, dopóki będą w niej kawiorowi aparatczycy. Millera nie znoszę, organicznie nie znoszę jego uśmieszku, jego wszystkich fałszywych tez.
Dałeś się ponieść prawicowej retoryce, że trzeba ich zdekomunizować, zabronić zajmowania państwowych stanowisk itd.?
Uważałem to za wariactwo. Dla mnie Okrągły Stół był świetną decyzją i nikt wtedy, gdy okazało się, że opozycja z władzą siada do stołu, nikt przy zdrowych zmysłach dookoła mnie nie mówił, że coś jest nie tak. Przeciwnie, panował entuzjazm, hurra, może się uda wyrwać z bloku komunistycznego. No i udało się. Bez jednego wystrzału, nie trzeba było krwi przelewać. Uważam do dziś Okrągły Stół za idealne rozwiązanie. W Rumunii nie było okrągłego stołu, było bieganie z karabinami po ulicach i co z tego? I tak oligarchię mają dużo silniejszą niż my.
Jak się czuje artysta po ’89 roku, kiedy wszyscy się biorą za łby – prawica, lewica, jeden krzyczy o aborcji, inny o dekomunizacji, Urban robi karierę ze swoim pismem?
To było dziwne. Patrzyłem na przykład z wielkim zdumieniem na karierę pisma „Nie”, bo tak ewidentnie znienawidzonego człowieka jak Urban w latach 80. nie było. Ja akurat miałem ambiwalentny stosunek do niego, ja Urbana czytałem w „Szpilkach” i on mi się wydawał głosem takiej jakby opozycji, miałem wtedy wrażenie, że on władzy dupy nie liże, wręcz przeciwnie. Jak został rzecznikiem u Jaruzelskiego, i to takim wyjątkowo podłym rzecznikiem, zastanawiałem się, w jaką on gra grę. Człowiek do tej pory niezależny, nagle wchodzi władzy do dupy, bierze na siebie całe odium zła, wszyscy plują na niego na maksa. Po czym się okazuje, że komuna pada, a koleś ma taką sprzedaż tego swojego pisemka jak nikt, gdzie swobodnie sobie jedzie po nowej władzy, po Kościele, po wszystkim. I nagle się okazuje, że dużo ludzi to kupuje i czyta.
Ty też?
Tak, też czytałem. Bawił mnie ten bezczelny humor i muszę powiedzieć, że bawiła mnie jazda po katolikach, po Kościele katolickim, po klerze, który sobie naprawdę na zbyt wiele pozwala.
Odczułeś jakąś wyjątkową wolność po ’89 roku?
Jasne, ale szybko zaczęło mnie irytować, że tak błyskawicznie się skrócił ludziom horyzont, i nie mogłem uwierzyć, że ta wolność, o którą walczyliśmy, jest taka podła, że się pojawiło tylu skinheadów, normalnych regularnych faszystów, germanofilów, którzy coś pierdolą o patriotyzmie, a tak naprawdę mają pałę w kieszeni. Było co najmniej kilka sylwestrów, w których brałem udział, kiedy regularne hordy pałkarzy biegały i lały ludzi jak popadnie, właśnie w latach 90. Lałem się z nimi bez litości. Większość tych, kurwa, skinheadów z tamtego okresu w tej chwili porobiła się jakimiś biznesmenami. Mają rodziny, dzieci. W jakich wartościach oni je wychowują? Wszyscy mają teraz po czterdzieści parę lat i łyse pały, wielkie brzuchy. To jest normalna, regularna prawicowa bojówka. Te ich dzieci później zapierdalają w koszulce z żołnierzami wyklętymi. O co w tym wszystkim chodzi? Nie kupuję tej ikonografii, to mógł być fajny kraj. A jak oni będą się panoszyć, to nie będzie fajny kraj.
A nie drażni cię to, co się działo i nadal dzieje z lewicą? Bo to, że skini są tacy, jacy są, wiadomo od zawsze. Ale masz SLD, robią skok na majątek państwowy, masz „Gazetę Wyborczą”, w której lewicowi założyciele mają milionowe udziały w Agorze…
Nie, poczekaj, to żadna lewica, to nawet nie są socjaliści.
Ale wielu z nich lewicą się mianowało.
No niestety. A mnie wciąż się wydaje, że idea socjalizmu powinna funkcjonować w kapitalistycznym społeczeństwie i w parlamencie powinna być prawdziwa lewica. Ale wcale nie wiem, czy jestem lewakiem. Ostatnio gadałem z moim kumplem z zespołu. I zgadaliśmy się, że razem mamy chyba prawicowo-lewicowe poglądy. Ja, jeżeli chodzi o rodzinę, jestem konserwatywny. Tak jak jest we Włoszech – masz żonę, masz dzieci, na które łożysz, których się nie wstydzisz i z którymi się pokazujesz, i masz prawo do swojej wolności osobistej, również seksualnej, bo masz na to pieniądze, bo cię na to stać. Czyli mężczyzna to mąż, ojciec i kochanek. Tak to powinno funkcjonować.