Читать книгу Zakazana miłość - Magda Kaczmarczyk - Страница 7

Rozdział 4

Оглавление

Magda wybiegła z Avocado i od razu pojechała do domu.

Wiedziała, że musi to zrobić, że gdyby mu odpuściła, to straciłaby szacunek do siebie. Wpadła do swojego mieszkania, wyciągnęła z torebki telefon. Miała szczęście, że zawsze zmieniając telefon przerzucała wszystkie kontakty, dzięki temu miała numery telefonów do wszystkich jeszcze od podstawówki. Znalazła ten, którego szukała.

– Halo? – W słuchawce odezwał się zdziwiony damski głos, było już późno, dochodziła dziesiąta.

– Dzień dobry, tu Magda Harkowska – przedstawiła się.

– Cześć Magdusia, stało się coś? – Głos w telefonie nadal był zdziwiony.

– Cześć Elwirko, dzwonię do ciebie, bo mam dla ciebie wiadomość.

– Słucham.

– Wiem, że ty i Piotr macie dość luźny stosunek do małżeństwa, ale może zainteresuje cię fakt, że twój mąż oprowadza się po imprezach z małolatą.

W słuchawce zaległa cisza.

– Halo, Elwira, jesteś tam? – Magda myślała, że coś przerwało połączenie.

– Jestem – odpowiedziała po chwili. – I co w związku z tym?

Magda zdziwiła się. Nie spodziewała się takiej obojętności.

– Nic, po prostu myślałam, że cię to zainteresuje, ale jeśli nie, to przepraszam, że zawracałam ci głowę. – Trochę się wkurzyła. Liczyła, że Elwira da mu popalić.

– OK, OK, zaskoczyłaś mnie – Elwira starała się ją uspokoić. – A na jakiej imprezie go widziałaś?

– Dzisiaj w Avocado. Jak się pospieszysz, to jeszcze ich tam zastaniesz. Piotrek tam dzisiaj grał i brat Agaty, tej jego laski też – wyjaśniła Magda. Chciała namówić Elwirę, żeby pojechała tam natychmiast.

– Nie, niestety nie mogę tam pojechać, ale dziękuję ci za informację. To na razie, pa. – I rozłączyła się.

Magda została z telefonem przy uchu.

– Jak to pa, chyba za takie rewelacje, to wypadałoby okazać większą wdzięczność – powiedziała do siebie i niezadowolona odłożyła telefon. Miała nadzieję, że Elwira wtajemniczy ją w swój plan albo poprosi ją o pomoc, ale przeliczyła się. Nie chciało jej się iść na numerologię, postanowiła wysłać do Piotra SMS-a, że jej nie będzie.

Elwira odłożyła telefon i zastanowiła się przez chwilę. Każda kochanka Piotra była zagrożeniem dla jej portfela. Najbardziej bała się, że on się z nią rozwiedzie i będzie jej płacił tylko alimenty na dzieci. Musiałaby wtedy iść do pracy na etat, żeby utrzymać dom. Pytanie tylko, czy zostawiłby jej cały dom? Piotrek wbrew pozorom był dla niej bardzo niebezpieczny. Znała jego horoskop astrologiczny i wiedziała, że ma wyjściowo silnego Plutona i Urana, a to oznaczało niszczycielską siłę w przypadku dużych emocji. Blokowanie jego możliwości i powolne niszczenie go trenowała już piętnaście lat. Nie mogła mieć do niego pretensji o kochankę, bo sama ciągle miała kochanków. Zazwyczaj jednak wiedziała o tym, że kogoś ma, a teraz w ogóle się tego nie spodziewała i była przekonana, że nikogo koło niego nie widziała. Tak czy inaczej, musiała tę sprawę załatwić taktycznie.

Pomimo późnej pory zadzwoniła do matki.

– Cześć mamo, śpisz już?

– Przysnęłam przed telewizorem – powiedziała matka. – Co się dzieje, że dzwonisz o tej godzinie?

– Piotrek ma kochankę – oświadczyła.

– No i co z tego? – zapytała matka znudzonym głosem. – Ty też święta nie jesteś.

– Mamo, musisz mi pomóc, nie widziałam tego, nie wiem co się dzieje. Znam jego energię i powinnam móc wejść w niego i zobaczyć co się dzieje, a nie mogę – powiedziała Elwira zrozpaczonym głosem.

– Może u niego ruszył ten proces, o którym kiedyś ci mówiłam. Przyjedź do mnie jutro rano, to rozłożymy karty i zobaczymy co się dzieje. Ojca nie będzie, jedzie na ryby.

– Dzięki mamuś – ucieszyła się.

– Już dobrze, idź spać, nie siedź po nocach – powiedziała i rozłączyła się.

W sobotę rano Elwira przygotowała śniadanie dla Mariki i Cypriana i oświadczyła im, że jadą we trójkę do babci. Dzieciaki lubiły babcię, bo zawsze miała słodycze i dawała im pieniądze na cukierki, ale nie było u niej co robić. Mama będzie z nią gadała, a oni będą się nudzili.

– A będzie dziadek? – zapytał Cyprian.

– Nie, dziadek pojechał na ryby – odpowiedziała Elwira.

– Ja nie jadę – oświadczyła Marika.

– Ja też nie – powiedział Cyprian.

– Ale ja muszę jechać, bo babcia mnie prosiła, żebym dziś przyjechała. Może coś jej potrzeba załatwić? – Wcale nie chciała zabierać dzieci, ale musiała kłamać na wypadek, gdyby przyjechał Piotrek i wypytywał o nią.

– To jedź sama, damy sobie radę, co Cypisek? – Marika zwróciła się do brata.

– Spoko Marusia – odpowiedział pokazując jej język. Nie lubił jak mówiła na niego Cypisek, a ona nienawidziła być nazywana Marusią.

– Schowaj ten język ty cielaku – powiedziała Marika z obrzydzeniem.

Cyprian kopnął ją pod stołem.

– Spokój – podniosła głos Elwira. – Jak tak się zachowujecie, to na pewno was samych nie zostawię. Zbierajcie się, jedziemy.

– Mamo, proszę – jęczała Marika.

Cyprian zrobił zeza. Wyglądał przy tym rozkosznie. W ogóle był ślicznym pucułowatym chłopcem z kręconymi ciemnymi włoskami i dużymi brązowymi oczami. Buzię miał jak amorek, chociaż był szczupły. Nie był podobny ani do matki, ani do ojca. Marika natomiast coraz bardziej upodabniała się do matki. Miała jej oczy, zadarty nosek, układ ust i charakterek też. Elwira trzymała się całkiem dobrze, była szczupła, ubierała się młodzieżowo i jak szła z Mariką to wyglądały bardziej jak koleżanki niż jak matka z córką.

Elwira spojrzała na nich spod oka. Wiedziała, że musi im ulec, ale nie mogła za szybko dać się przekonać.

– Proszę. – Marika zrobiła minę kota ze „Shreka”.

Cyprian wyciągnął przed siebie ręce, wystawił język i sapał jak piesek.

– Dobra, niech będzie, ale macie się ładnie zachowywać – powiedziała Elwira po dłuższej chwili zastanowienia.

– Yes – ucieszyła się Marika i pobiegła do swojego pokoju.

Cyprian dał mamie buziaka i też się zmył do siebie.

Elwira była zadowolona. Pozbyła się dzieci, ogarnęła się i pojechała do matki. Jej rodzice mieszkali w bloku na warszawskim Bemowie. Obydwoje byli na emeryturze, ale całkiem dobrze sobie radzili. Ojciec mógł wreszcie zająć się tym co lubi czyli wędkowaniem i kanałem sportowym w telewizji, a matka oglądała seriale i ciągle coś kombinowała z tarotem. Rzadko wróżyła ludziom. Elwira wpadła do niej i od progu zaczęła opowiadać.

Barbara Konefka wyglądała jak czarownica. Miała haczykowaty nos, zapadnięte oczy i pomarszczoną twarz i była przeraźliwie chuda. Włosy miała kruczoczarne, upięte w kok. Nie można było powiedzieć, że czas obszedł się z nią łaskawie, wręcz przeciwnie, był dla niej okrutny. Spojrzała na córkę z niecierpliwością.

– Przestań trajkotać, opanuj się dziewczyno.

Elwira wzięła głęboki wdech. Matka wzbudzała w niej respekt, głównie przez umiejętności jakie posiadała. Zajmowała się tarotem, ale była też mistrzynią czarnej magii. Nie chciała wtajemniczać w to córki, ponieważ twierdziła, że to pułapka. Ona w nią wpadła. Podejrzewała też, że jej wygląd jest konsekwencją eksperymentów z czarną magią. Jako młoda dziewczyna była tak śliczna jak jej córka.

– Usiądź. – Wskazała jej miejsce przy okrągłym stoliku. – Chcesz wiedzieć dlaczego „nie czytasz” już Piotrka?

– Właśnie, to bardzo dziwne – powiedziała. – Wcześniej nie miałam takich trudności.

Barbara wzięła tarota, oczyściła w ogniu świecy i rozłożyła karty. Pokiwała głową ze smutkiem.

– To już koniec – oświadczyła. – Wyzwolił się spod twojego wpływu i odejdzie od ciebie.

– Niemożliwe, zrób coś do cholery! – Elwira była przerażona. – Przecież są sposoby na to, żeby go zatrzymać, robiłaś to już nie raz! – Spojrzała znacząco na matkę.

Musisz określić konkretnie co chcesz, w magii nie ma miejsca na domysły – ze stoickim spokojem powiedziała Barbara.

– Konkretnie to chcę, żeby mnie dalej utrzymywał, żeby dawał mi jeszcze więcej pieniędzy i nie wtrącał się w moje życie. – Elwira odzyskała pewność siebie.

Barbara pokręciła przecząco głową.

– To nie jest takie proste – powiedziała. – On jest energetycznie bardzo silny, a ta dziewczyna daje mu ogromną moc. – Rozłożyła ponownie karty. – Oni są dla siebie i bardzo trudno będzie ich rozdzielić.

– Ale nie jest to niemożliwe? – upewniała się Elwira.

– Można zastosować pewien rytuał, daje sto procent szansy na rozdzielenie, ale muszą być spełnione dodatkowe warunki – matka mówiła wolno, zastanawiając się nad każdym słowem. Widać było, że nie jest przekonana do takiego działania. – Zastanów się czy nie dać mu spokoju. I tak dużo już zyskałaś przez te piętnaście lat.

– Dać mu spokój? – zaśmiała się z sarkazmem. – Niedoczekanie!

Matka popatrzyła na nią ze smutkiem, ale nic nie powiedziała. Sama ją nauczyła postawy roszczeniowej wobec wszystkich i wpoiła przekonanie, że wszystko jej się należy. Nie spodziewała się jednak, że Elwira będzie osobą bez skrupułów i że będzie gotowa niszczyć innych ludzi. Piotr był dobrym człowiekiem i Barbara o tym wiedziała. Gdy jednak zostawił Elwirę i związał się z inną kobietą, uległa prośbom córki i sprawiła, że do niej wrócił. Nie zdawała sobie sprawy, że Elwira nie kochała Piotra, a chciała tylko zemścić się na nim za to, że ją zostawił. Gdy się zorientowała, było już za późno. Zaczęła pomagać córce w utrzymaniu tego związku na jej zasadach. Ciągle musiała osłabiać Piotra, ale czuła, że pomimo tego, on rośnie w siłę. Był dla niej dużym wyzwaniem, energia zła przeciwko energii dobra. Wiedziała, że to już ostateczne starcie, tyle tylko, że teraz miała wystąpić przeciwko najpotężniejszej sile, przeciwko energii miłości. Była w stanie ją pokonać, ale nie mogła przewidzieć jak to się skończy.

– Jakie warunki muszą być spełnione? – zapytała niecierpliwie Elwira.

Barbara ponownie rozłożyła karty.

– Żeby się rozstali potrzeba czasu i przygotowania. Muszę mieć ich zdjęcie, żeby spotęgować działanie klątwy. Ona jest bardzo niepewna tego związku, boi się i na tym lęku się oprzemy. On jest zdeterminowany i użyje wszelkich środków, żeby ją przy sobie zatrzymać. Jedyną szansą na ich rozstanie jest to, że ona mu powie, że nie chce już być z nim, ale musi mieć na to mocne argumenty. Tylko wtedy on to uszanuje.

– To może podsunąć jej jakiegoś chłopaka? – wtrąciła Elwira.

Barbara pokręciła przecząco głową.

– Nie ma na to szansy. Nie zainteresuje się innym mężczyzną.

– Więc jaki może mieć powód, żeby go rzucić? – zniecierpliwiła się.

– Jeżeli powie jej, że nie może się rozwieść, to dla niej ważna sprawa. Musi mieć dla niej coraz mniej czasu i dodatkowo ona musi mieć podejrzenia, że on ją zdradza. Jeżeli będą spełnione te warunki, jest szansa, że się rozstaną.

– A niby jak mam spełnić te warunki? – warknęła Elwira. – Przecież w żaden sposób go do tego nie zmuszę.

– Jest sposób – westchnęła. – Użyj dzieci, to jego słaby punkt.

– Dobry pomysł – ucieszyła się.

– To nie jest dobry pomysł. – Barbara była zła na córkę za ten entuzjazm. Uważała, że dzieci nie powinny być w to zamieszane. – Ale to jedyny sposób.

– Czy jak on się z nią rozstanie, to już całkiem będzie przegrany i będzie robił to, co ja chcę? – zapytała.

Matka rozłożyła karty i po chwili pokręciła przecząco głową.

– Twoje małżeństwo jest skończone – powiedziała. – Możesz rozdzielić go z tą dziewczyną i zniszczyć mu życie, ale on i tak z tobą nie zostanie. Wyjedzie gdzieś daleko i prawdopodobnie nigdy już nie wróci.

– No i dobrze – wzruszyła ramionami. – W takim razie niech tylko zostawi mi swoje mieszkanie, samochód i inne wartościowe gadżety. Złożę pozew o rozwód i alimenty, przeprowadzę to bez niego i będzie mi płacił fundusz alimentacyjny. W sumie co za różnica, skąd będę miała pieniądze, najważniejsze, że będą.

Nie jestem przekonana czy wszystko ci zostawi – powiedziała matka z powątpiewaniem.

– Więc zrób tak, żeby zostawił – odpowiedziała Elwira. – Może przepisać to na dzieci, wszystko mi jedno.

– Twoim zadaniem jest wzbudzić w nim poczucie winy, im będzie większe, tym większa jest szansa na powodzenie całego przedsięwzięcia.

– Jak myślisz, ile to może potrwać?

– Parę miesięcy – odpowiedziała. – Wymaga to czasu i przygotowania odpowiedniego gruntu. Jeżeli zrobimy to za wcześnie i oni nie będą wystarczająco osłabieni, nie rozstaną się, bo miłość przyciągnie ich do siebie.

– Aha, rozumiem. – Miała do matki w tej kwestii pełne zaufanie. – Czyli co ja mam teraz zrobić? – zapytała rzeczowo.

– Dowiedz się o ich związku jak najwięcej i zacznij urabiać dzieciaki, żeby chciały spędzać z nim coraz więcej czasu. Aha i zdobądź to zdjęcie, najlepiej, żeby razem na nim byli.

Elwira wywróciła oczami.

– A niby jak mam to zrobić?

– Rusz głową, to jest twoja sprawa, ja tylko ci pomagam i to bez entuzjazmu. Uważam, że powinnaś już mu odpuścić i tak zniszczyłaś mu kawał życia. Zobaczysz, że spotkamy się w piekle.

Elwira zaśmiała się.

– I tak do nieba bym nie poszła, mam lęk wysokości.

Matka pokręciła głową z dezaprobatą.

– Jak chcesz, ja już i tak jestem przegrana, a to co robię, robię na twoją wyraźną prośbę. Jesteś bardzo mściwa i nie rozumiem, dlaczego aż tak go nienawidzisz.

– Mam swoje powody – odpowiedziała krótko. – Najtrudniejsze chyba będzie dla mnie wytrzymać jego obecność w domu przez te kilka miesięcy – westchnęła.

– I nie możesz go do tego zniechęcać, a wręcz przeciwnie. – Na twarzy Barbary pojawił się złośliwy uśmieszek.

– To wcale nie jest śmieszne – mruknęła Elwira. – A co ty będziesz w tym czasie robiła?

– Zaraz ustawię tarota na ich rozstanie i zostawię go w kręgu świec. Przy okazji jak będziesz do mnie jechała, to kup mi czarne, długie świece, będą mi potrzebne w dużych ilościach.

Gdy zdobędziesz zdjęcie, to też je przywieź, ale z tym nie musisz się spieszyć, to może być nawet za miesiąc. . .

– A może być za dwa? – przerwała jej Elwira.

Matka spojrzała na nią zaskoczona.

– Pewnie w lipcu zabierze tę małą kurewkę do Ustki, mogłabym tam kogoś podesłać, zrobiłby zdjęcia i może czegoś się o nich dowiedział.

– No dobra, tylko to nie może być nikt, kogo on zna. Nie traktuj go pobłażliwie, to bardzo silny i inteligentny przeciwnik. Energie jakie przy nim stoją są naprawdę z wysokiej półki.

Rozpętujesz walkę na śmierć i życie.

– To znaczy, że ktoś może umrzeć? – dopytywała się Elwira.

– Nie umiem ci powiedzieć jak to się skończy – odpowiedziała poważnie Barbara patrząc jej w oczy. – Ja nie boję się śmierci i jestem na nią gotowa.

– Mamo, nie mów tak, nie strasz mnie. – Elwira dostała gęsiej skórki.

– To nie są żarty, wiesz o tym. Jeszcze możesz się wycofać.

Dając mu wolność możesz zyskać więcej.

– Chcę go zniszczyć – odpowiedziała Elwira z zaciętą miną.

– Twoja wola – westchnęła matka i rozłożyła bezradnie ręce. – Idź już, wracaj do dzieci i weź dla nich cukierki. – Podeszła do barku i wyciągnęła dwie paczki żelków.

– Rozpieszczasz je. – Uśmiechnęła się.

– To moje wnuki. – Wzruszyła ramionami. – Taka jest rola babci.

– Dzięki mamo, za wszystko. – Elwira podeszła do Barbary i pocałowała ją w policzek.

– Aha, jeszcze jedno. – Barbara zatrzymała Elwirę w drzwiach. – Kiedy on ma urodziny?

– Za tydzień – odpowiedziała zdziwiona. – A dlaczego pytasz?

– To bardzo dobrze. Teraz jest najbardziej osłabiony i magia zadziała najlepiej, ale to dopiero początek. Po jego urodzinach zobaczymy pierwszy rezultat. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem proces rozłączania się rozpocznie.

– Przyjadę za tydzień, to zobaczymy – powiedziała Elwira.

– Przyjedź za dwa tygodnie, postawimy karty – powiedziała Barbara zamykając za córką drzwi.

Zakazana miłość

Подняться наверх