Читать книгу Biblia waginy - Małgorzata Glasenapp - Страница 11
Оглавление4
KOBIECA ROZKOSZ
I EDUKACJA
SEKSUALNA
Rzadko zdarza się w naszym społeczeństwie dojrzała i rzetelna dyskusja o seksie. Najczęściej cierpią na tym kobiety. Kobiece narządy płciowe od dawna uważa się za „nieczyste”, a dziewczynki od wczesnych lat słyszą, jak powinny się zachowywać i czego nie powinny robić, by patriarchalne społeczeństwo uznało je za „miłe”.
Nieznajomość własnej anatomii, jej działania i możliwości, odbiera wewnętrzną siłę i stawia kobiety na słabszej pozycji w relacji seksualnej. Wiele heteroseksualnych kobiet dowiaduje się różnych rzeczy o seksie od partnerów, którzy bywają niekompetentni i niedoinformowani w kwestii kobiecego orgazmu. Każdy znany mi ginekolog co najmniej raz został poproszony przez męża albo partnera pacjentki o pokazanie mu jej łechtaczki w trakcie badania. Z jednej strony – świetnie, że się interesują. Z drugiej – „rany, chłopie, jesteście razem już dziesięć lat”. Kobiety, które kochają się z kobietami, są zwykle w lepszej sytuacji.
Gdzie mogą zwrócić się kobiety, które chciałyby znaleźć rzetelne informacje na temat seksu albo sprawdzić, czy ich oczekiwania są normalne, czy taka czy inna technika działa albo czy wszystko u nich w porządku ze zdrowiem? Jak ustalono, tylko 63 procent ginekologów ma w zwyczaju pytać pacjentki, czy współżyją, 40 procent zadaje pytania o problemy z pożyciem, a 29 procent o zadowolenie z seksu. To prawdziwy problem.
Niektórzy lekarze, w tym ginekolodzy, uważają rozmowy o seksie za trudne, ponieważ nie przeszli żadnego szkolenia w tym zakresie. Innym brakuje czasu podczas wizyty lub nie mają ściśle medycznej terapii (lekarstw czy zabiegów) do zaoferowania, ponieważ problemy kobiet są związane z techniką seksualną albo z komplikacjami w związku. Nie staram się bronić lekarskiej obojętności – próbuję tylko wyjaśnić, na czym polega kłopot. W każdym razie lekarze powinni pytać o życie seksualne pacjentek, by w razie czego skierować je do seksuologa, terapeuty rodzinnego albo psychologa. Nie muszą sami leczyć wszystkiego; skierowanie do specjalisty osoby z trudnościami w życiu intymnym powinno być tak samo naturalne jak odsyłanie do gastrologa czy neurologa.
W dodatku dolegliwości zdrowotne kobiet, wpływające negatywnie na życie seksualne (zwykle chodzi o ból w czasie stosunku), na ogół są bagatelizowane. Wiele kobiet cierpi latami, nie zdając sobie sprawy, że mogą zostać zdiagnozowane i wyleczone.
Jak często ludzie uprawiają seks?
Badania pokazują, że zadowolenie z pożycia seksualnego wśród ludzi nie jest wcale takie wysokie – zgłasza je: 49 procent kobiet heteroseksualnych, 47 procent lesbijek i 49 procent biseksualnych. U mężczyzn te liczby nie są wiele większe, a najbardziej usatysfakcjonowani są mężczyźni heteroseksualni (51 procent).
Właściwie wypada mówić, że seks jest dla nas bardzo ważny. Tymczasem, chociaż wiele osób oznajmia prywatnie i publicznie, że seks znaczy dla nich więcej niż cokolwiek innego w życiu, w rzeczywistości na uprawianiu go spędzamy średnio 4 minuty dziennie. Podejrzewam, że to znacznie mniej, niż poświęcamy na zakupy spożywcze albo na gapienie się w otwartą lodówkę – tymczasem ja dobrze wiem, co wolałabym robić!
Istotny jest wniosek, że brak satysfakcji z życia seksualnego wydaje się doświadczeniem powszechnym.
Skąd to się bierze? Dlaczego ludzie uprawiają mniej seksu, niżby chcieli?
Być może uważają, że zgodnie z oczekiwaniami społecznymi powinni pragnąć więcej seksu, niż rzeczywiście chcą, więc na pytania w kwestionariuszach udzielają odpowiedzi zgodnych z ideałem (osobiście zdarzyło mi się skłamać na temat własnej wagi w anonimowym sondażu). Przyznanie się do prawdy o samym sobie bywa trudne. Poza tym wszyscy chcielibyśmy więcej tego, co sprawia nam przyjemność. Do tego nie każdy ma partnera, a wielu ludzi pozostaje w związkach dysfunkcyjnych i nie wie, jak sobie pomóc. Mało kto potrafi komunikować swoje potrzeby seksualne, a czasami seks nie daje satysfakcji. Niektórzy odsuwają go na dalszy plan, a u kobiety zdarzają się dolegliwości, przez które seks jest bolesny. Libido czasem rośnie, czasem spada.
Jednym słowem, to skomplikowane.
Białe związki są częstsze, niżby się wydawało. W takim związku (w którym partnerzy nie współżyją ze sobą od ponad pół roku) pozostaje niemal 15 procent par (na temat par niemałżeńskich mamy mniej danych). Społeczeństwo zwykle obarcza winą kobietę (w związku heteroseksualnym), ale często jest to decyzja mężczyzny.
Cykl podniecenia seksualnego
Czysto fizycznie, z punktu widzenia stymulacji seksualnej, łechtaczka jest organem najbardziej istotnym dla kobiecej rozkoszy. Nie znaczy to, że nie ma kobiet, które osiągają orgazm pod wpływem stymulacji sutków albo odbytu; chcę tylko powiedzieć, że łechtaczka jest organem ukształtowanym do odczuwania przyjemności i właściwie zawsze podczas stymulacji innych stref erogennych ona także zostaje pobudzona. Co ciekawe, obszar w mózgu, który odpowiada za odczuwanie bodźców płynących z sutków, nakłada się częściowo na obszar odpowiadający za odczuwanie bodźców z łechtaczki.
Klasycznym modelem podniecenia seksualnego jest model liniowy przedstawiony przez Williama H. Mastersa i Virginię E. Johnson w 1960 roku. Wyróżnili oni cztery fazy: podniecenie, plateau, orgazm i odprężenie. Krytykowano ten model za nieuwzględnienie pożądania – jeżeli partner ci się nie podoba albo jest dla ciebie odstręczający, podniecenie może okazać się trudno osiągalne. Zaprezentowano więc kolejny model, w którym pożądanie zostało dodane do sekwencji zdarzeń, ale prawda jest taka, że obydwa modele są skoncentrowane na doświadczeniu męskim i zakładają obecność stałego popędu. Całkowicie pomijają czynniki, o których mówią kobiety: więź emocjonalną z partnerem, zaufanie, czułość, poczucie bezpieczeństwa i szacunek.
W 2000 roku doktor Rosemary Basson przedstawiła model kołowy, oparty na przekonaniu, że satysfakcjonujące współżycie nie musi zaczynać się od spontanicznie powstającego pożądania. Uwzględniła też inne elementy, które kobiety określają jako ważne dla podniecenia i osiągnięcia satysfakcji, na przykład dobre samopoczucie, poczucie bezpieczeństwa czy bycie pożądaną. Ten model zakłada, że kobiety nie muszą zaczynać od wysokiego libido i że niektóre angażują się we współżycie, bo czują potrzebę bliskości z partnerem, a pożądanie włącza się na późniejszym etapie.
Model doktor Basson uwzględnia przeświadczenie, że popęd seksualny może wyrażać się spontanicznie, ale może też być wynikiem skomplikowanej gry wielu różnych fizycznych i psychicznych bodźców, oraz że pożądanie może pojawiać się samoistnie, lecz także być reakcją na daną sytuację. I że dla wielu kobiet bliskość jest ważnym elementem relacji seksualnej.
Często mówię kobietom, żeby skupiały się nie tyle na samoistnym popędzie, ile na zadowoleniu, emocjonalnym i fizycznym; oczywiście poza dobrą zabawą i cielesną przyjemnością. Wiele osób wyczekuje samozapalającego się ognia namiętności, co szczerze mówiąc, bywa próbą dostosowania się do męskich fantazji. Wolę myśleć o seksie jak o przyjęciu. Nieważne, czy dostałaś zaproszenie wydrukowane na eleganckim papierze czy w esemesie. Nieważne, czy dotarłaś na miejsce limuzyną, własnym samochodem, metrem czy pieszo. Ważne, że byłaś na przyjęciu i czujesz, że dobrze się bawiłaś.
Fizyczne zmiany pod wpływem podniecenia i podczas stosunku
Napływ krwi do pochwy i sromu powoduje zwiększenie łechtaczki, obrzęk sromu i przesięk w pochwie (uczucie wilgotności). Najniższa część waginy może się zacieśnić, a wyższa – rozszerzyć. Szczyt pochwy i macica lekko się unoszą.
Orgazm to rytmiczne skurcze mięśni otaczających pochwę (mięśni dna miednicy). Są to skurcze odruchowe, na które nie mamy wpływu (podobnie jak wtedy, gdy lekarz uderza nas specjalnym młotkiem w kolano podczas badania neurologicznego – kolano porusza się, ponieważ taki jest odruch, nie dlatego, że tak chcemy). Świadome kurczenie mięśni dna miednicy (ćwiczenia Kegla) nie sprowadza orgazmu, ale wiele kobiet twierdzi, że może zwiększać podniecenie. To trochę jak rozgrzewka przed biegiem albo rozgrzewanie silnika samochodu w zimie. Spróbujcie!
Kobiecy orgazm – skurcze mięśni dna miednicy – trwa na ogół od 5 do 60 sekund. Skurcze pojawiają się co 0,8 sekundy (więc jeden po drugim) i u wielu kobiet każdy kolejny jest dłuższy, ale słabszy niż poprzedni. Zwykle jest ich od 3 do 15. Szczytowaniu towarzyszy poczucie błogości i rozluźnienia. Co ciekawe, mężczyźni i kobiety opisują doznanie orgazmu bardzo podobnie.
U niektórych kobiet żołądź łechtaczki, z racji gęstego unerwienia, może być zbyt wrażliwa na dotyk podczas gry wstępnej i stosunku. Kobiety, które z tego powodu nie tolerują wibratora albo dotykania dłonią, mogą wypróbować stymulację językiem albo umieścić kawałek miękkiej tkaniny między wibratorem lub palcami a łechtaczką. Na szczęście łechtaczka rozgałęzia się i biegnie przy ujściu cewki moczowej, wzdłuż ścian pochwy i pod wargami sromowymi, więc może być stymulowana na wiele sposobów, nie tylko przez bezpośrednie dotykanie żołędzi. Na przykład nieco szerszy wibrator przyciśnięty u wejścia do pochwy może pobudzać odnogi łechtaczki. Ciekawie jest przyjrzeć się jej budowie i położeniu i pomyśleć o różnych metodach stymulacji.
Kilka informacji
Lesbijki (86 procent) częściej niż kobiety heteroseksualne (65 procent) zgłaszają, że zazwyczaj lub zawsze osiągają orgazm podczas współżycia. Można to uznać za dowód, że penis nie jest wcale konieczny do satysfakcjonującego seksu i że nie jemu oceniać kobiece zadowolenie.
Wyniki ankiety przeprowadzonej przez amerykańskich i kanadyjskich seksuologów wskazują, że optymalny czas trwania penetracji podczas stosunku heteroseksualnego wynosi od 3 do 7 minut (1–2 minuty uznawano za zbyt krótkie, a powyżej 10 minut – za zbyt długie).
Heteroseksualne pary określały swoje współżycie jako średnio 11–13 minut gry wstępnej i od 7 do 8 minut stosunku, przy czym w ocenie mężczyzn zarówno okres gry wstępnej, jak i penetracji były dłuższe niż w ocenie kobiet. Przy czym i kobiety, i mężczyźni zgłaszali, że woleliby więcej gry wstępnej i samego stosunku.
O co chodzi z orgazmem pochwowym i punktem G?
Trudno przecenić rozmiar szkód poczynionych przez Zygmunta Freuda i mit orgazmu pochwowego. Jedna trzecia kobiet jest w stanie szczytować wyłącznie na skutek penetracji (czyli ręce przy sobie, tylko ruchy frykcyjne penisa), więc pomysł, że każda powinna osiągać tego typu orgazm, doprowadził do sytuacji, w której dwie trzecie kobiet uważa, że coś z nimi nie tak, podczas gdy są absolutnie normalne.
Brak orgazmu przy wyłącznej penetracji penisem jest cechą, nie wadą.
Szkodliwy mit jest wzmacniany przez jeszcze jedną bajkę, o tajemniczym punkcie G, zidentyfikowanym podobno przez doktora Ernsta Gräfenberga w 1950 roku. Według obiegowej opinii na ścianie pochwy (za pęcherzem moczowym) występuje magiczny punkt, który pod wpływem stymulacji miałby doprowadzać kobiety „do szału”. W rezultacie kolejne kobiety czują się sfrustrowane, bo nie znajdują u siebie żadnego takiego miejsca.
Jeżeli zajrzymy do źródeł, okaże się, że doktor Gräfenberg wcale nie opisywał konkretnego punktu. Jego artykuł zatytułowany jest „Rola cewki moczowej w kobiecym orgazmie” i opisuje „strefę erotyczną” na przedniej ścianie pochwy, znajdującą się w pobliżu ujścia cewki moczowej i dolnej części pęcherza – najprawdopodobniej chodziło o trzon, korzeń i opuszki łechtaczki, które znajdują się w tej okolicy. Jak należało się spodziewać, wielokrotne badania nie wykazały, żeby istniała tam jakakolwiek konkretna struktura poza ujściem cewki moczowej, łechtaczką i ścianą pochwy. Bodźce pochodzące z niższej części pochwy, w pobliżu ujścia cewki moczowej, są dla wielu kobiet bardzo przyjemne, ponieważ stymulują łechtaczkę, ale chodzi tutaj o odpowiednią stymulację, a nie o trafienie w jakiś punkt włączający orgazm niczym pstryczek.
Nie dziwię się, kiedy słyszę o kobietach udających orgazmy w heteroseksualnych relacjach. Wmówiono im, że kobieta powinna szczytować dzięki penisowi, który wchodzi w kontakt z jakimś wymyślonym punktem.
Wyniki badań z użyciem rezonansu magnetycznego pokazują, że łechtaczka może być przyciskana przez penis podczas stosunku i dlatego właśnie niektóre kobiety mogą osiągać orgazm przy samej tylko penetracji. Obrazowanie ultrasonograficzne podczas masturbacji bez penetracji i z penetracją wskazuje, że w obu przypadkach zachodzi powiększenie łechtaczki. Znaczy to, że dotykanie się na zewnątrz w obrębie sromu i przedsionka pochwy oraz stymulacja wewnętrzna za pomocą penisa, palców, języka czy gadżetów dają ten sam rezultat – stymulację łechtaczki. Nawet pieszczoty sutków, dla wielu kobiet bardzo erotyczne, wywołują pobudzenie w mózgu w obszarze nakładającym się na obszar odpowiedzialny za odbieranie bodźców z łechtaczki. Łechtaczka jest agregatem i wzmacniaczem rozkoszy.
Jednym słowem, wszystkie drogi prowadzą do łechtaczki.
Najlepiej byłoby wymazać na zawsze określenia takie jak orgazm pochwowy czy punkt G, ponieważ są fałszywe. Celem jest po prostu orgazm, a można do niego dojść wieloma drogami.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki