Читать книгу Lato 39. Jeszcze żyjemy - Marcin Zaborski - Страница 5

Od Autora: Moja podróż w czasie

Оглавление

Na czarno-białych fotografiach uśmiechnięte twarze wystawione do słońca. Ciężkie walizy pakowane do zatłoczonych pociągów odjeżdżających nad morze. Beztroskie pary tańczące w upale na placach, bulwarach i ulicach miast. Lipiec i sierpień 1939 roku. Dziś dobrze wiemy, jak szczególne było to lato. A co wiedzieli i czuli ci, którzy wtedy – mimo wszystko – tańczyli, jechali po zdrowie do wód albo spokojnie spacerowali uliczkami nadbałtyckich kurortów? Jak opisywały im świat ukazujące się wtedy gazety? Co mogli usłyszeć w radiu? O czym rozmawiali z sąsiadami na dziedzińcach kamienic? Co ich cieszyło, a czym się najbardziej martwili, kiedy (jeszcze) żyli?

O tym właśnie opowiada ta książka. Przywołuje zapachy i smaki ostatnich przedwojennych miesięcy. Pokazuje codzienne życie Polaków, którzy kopią rowy przeciwlotnicze, gromadzą zapasy żywności i uczą się, jak sobie poradzić z gazami bojowymi – ale jednocześnie – mimo trwającej wojny nerwów – znajdują czas na to, by rywalizować w konkursach na najbardziej ukwiecone balkony i ogrody. Organizują uliczne nocne wyścigi niezbyt trzeźwych kierowców, oklaskują orkiestry symfoniczne w parkach zdrojowych, popijają lecznicze wody i flirtują w uzdrowiskach, które pękają w szwach. Tak bardzo nie chcą wierzyć, że nadciąga wojenna pożoga, która na zawsze zmieni ich życie? A może właśnie doskonale o tym wiedzą i postanawiają za wszelką cenę zlekceważyć nieuchronność zbliżającego się dramatu, póki to jeszcze jest możliwe?

Kilkadziesiąt lat później wiemy dużo więcej, niż oni wiedzieli. I być może rozumiemy to, czego oni zrozumieć nie mogli. Nic więc dziwnego, że czytając o tamtym świecie, chcielibyśmy nieraz krzyknąć i ostrzec ich: „Nie macie racji! Błądzicie! Żyjecie w ułudzie!”... Nie robię tego w tej książce. Nie oceniam tamtego świata. Nie poprawiam go. Staram się jedynie go odtworzyć, naszkicować, pokazać takim, jakim był. Choć mam oczywiście świadomość, że jestem skazany na uproszczenia, które mogą rodzić niedosyt.

Sięgam przede wszystkim do przedwojennych gazet i to one stają się dla mnie źródłem wiedzy o tamtym wyjątkowo gorącym lecie. Przeglądam kolejne numery dzienników, tygodników i magazynów – sprawdzając ich lipcowe i sierpniowe doniesienia. Przywołuję je, jedne cytując wprost, a inne wykorzystując do zbudowania reporterskiej opowieści o życiu w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Wilnie, Lwowie, Gdańsku i innych miastach i miasteczkach. Nie prezentuję tu własnych opinii. Oddaję głos tym, którzy prezentowali je wtedy – w 1939 roku. Nawet jeśli się z nimi nie zgadzam, a ich oceny budzą mój sprzeciw… (jak na przykład w przypadku prasowych odniesień do społeczności żydowskiej w Polsce).

Ale obok dziennikarskich relacji przywołuję jeszcze świat wyobrażeń tych, których darem (a czasem przekleństwem) jest to, że widzą, słyszą i czują więcej. Pojawią się więc tutaj także poeci, tak jak pojawiali się na stronach przedwojennych gazet. Co mówią nam dzisiaj ich wiersze – te czytane w polskich domach w lipcu i sierpniu 1939 roku? Czy więcej w nich było miłosnych uderzeń serca czy rytmicznych uderzeń w werble? Więcej delikatnego drżenia z uniesień czy uniesionych, gotowych do walki ramion? Więcej nadziei czy grozy? Teraz – gdy mijają kolejne dekady – pewnie widzimy to trochę inaczej niż wtedy.

Zapraszam do świata, którego już nie ma. Choć wciąż tak bardzo wpływa na nasze życie.

Z wdzięcznością kłaniam się tym wszystkim, którzy pomogli mi zrealizować marzenie o tej książce. Iwonie Zabielskiej-Stadnik dziękuję za zaproszenie do tego marzenia, za inspirację do stworzenia opowieści i za cierpliwe wyczekiwanie efektów mojej podróży w czasie. Rodzinie i przyjaciołom dziękuję za wsparcie i wiarę w to, że podołam wyprawie w nieznane. Szczególnie dziękuję mojej córce Melanii, która pozwoliła mi często znikać i na długie godziny gubić się gdzieś na przedwojennych ulicach Poznania, Druskiennik i Krynicy. A pierwszej czytelniczce tej książki – mojej żonie Ani – dziękuję niezmiennie za wszystko.

Marcin Zaborski

Lato 39. Jeszcze żyjemy

Подняться наверх