Читать книгу Wi@rus - Marek Zychla - Страница 5

Оглавление

Antybajt, nagranie nr 1, marzec 2314,

jaskinie Kesh, Keshcorran

Historia w pigułce, mądrym dla memoriału, głupim dla przestrogi. Dodatkowe dwa powody to nuda i kronikarskie zapędy. Dobrze, by kolejne pokolenia gatunku Homo sapiens sapiens nie powtórzyły błędów przodków. Nolens volens[2] skazani jesteśmy na siebie, bo o inteligentnych w moich czasach trudniej niż o wołowinę.

Zacznijmy od początku, no może nie samego, bo nie chce mi się aż tak wytężać mózgownicy. Robotyka rozkwitła dwa stulecia temu, przemianowana na kolejny wyścig zbrojeń. Każdy z głową na karku mógł w tej dziedzinie zarobić krocie, przez co i ekonomia wreszcie w nosie miała recesję z początków dwudziestego pierwszego wieku. Idea prosta, szlachetna wręcz: niech maszyna zastąpi człowieka w pracy. Czyli nie tylko na seksie można zbić pieniądze, na lenistwie również.

Zajrzyjcie do źródeł, ponumerowałem je dla was. Numer jeden to początki idei. Na powyższy pomysł wpadł czeski pisarz Karel Čapek. Pewnie do dzisiaj ich humanoidalne wersje składają kwiaty na grobie chłopiny. Jedyny człowiek, którego potrafią uszanować. No może nie jedyny, jak się zastanowić. Lem, fantasta naukowy z Polski, również dorobił się robo-fanów. Jego z kolei uwielbiają te bystrzejsze, personoidy. Te, co utknęły w komputerach, humanoidy mając za ciemną masę. Krążą plotki, że ci najradykalniejsi nigdy przenigdy nie używają robo-ciał. Powróćmy jednak do faktów.

Dobre mieliśmy złego początki. Japończycy zarzucili świat ASIMAmi, te podążały za właścicielami, rozpoznawały twarze, dziesiątki języków i, co lepsze, przypominały postaci z mang. Pracowały w marketach, centrach handlowych, bankach, aptekach, hotelach na recepcji, punktach obsługi klienta, barach, drogówce. Cholerstwa odkręcały butelki, kopały piłkę, tańczyły nawet, przez co angażowano je do sztuk teatralnych, musicali, najcudaczniejszych choreografii, z początku wraz z ludzkimi tancerzami, z czasem, gdy zakres ruchów przewyższył człowiecze, a wizualnie nie można było robotom niczego zarzucić – rozumiecie, o czym mówię – przejęły kinematografię, zaczynając od tej hinduskiej, mniej skostniałej niż Hollywood. W ciągu zaledwie czterech dekad przewyższyły liczebnością psy! I to hasło: „Inżynieria jest sztuką, kiedy się jej nauczysz” – pozostawiam bez komentarza.

W połowie wieku zaroiło się od robo-kuzynów. Widziałem filmiki z niejakim Nino, wprost od Sirena Technologies. Mam je gdzieś w bazie, od dziada pradziada. Kompan do nauki, do zabawy. Koszmar. Pierwsi szpiedzy. Każda kolejna wersja biła na głowę poprzednią w specyfikacjach co najmniej dwukrotnie. Załączam do nagrania wszelkie z posiadanych informacji. W folderze z numerem szesnaście. Najlepiej wybierzcie grupkę najbardziej ogarniętych naukowców, to szybko zarchiwizują pliki podług waszego widzimisię. Wybaczcie, że wymagam zaangażowania, ale inaczej zbagatelizujecie te wynurzenia.

Dobra, ważne dane, bo uciekam w emocje. Każdy pracownik zastąpiony przez robota otrzymywał osiemdziesiąt procent pensji z możliwością dorobienia, czyli z grubsza nikt się nie sprzeciwiał. Pozostałe dwadzieścia procent szło na utrzymanie robotów, które należało ładować z początku po ośmiu godzinach harówki, później raz na tydzień, teraz pewnie rzadziej. Serwisowanie zapewniały punkty dilerskie: Honda Motor Company czy General Motors, na starcie, bo później doszli Koreańczycy, Chińczycy, Irańczycy, Europa Zachodnia, Kazachstan. Jak się komuś spieszyło do wcześniejszej emerytury, podczas gdy pracodawca nie zamierzał inwestować w modną robotykę, można było zakupić ASIMO na własną rękę, za kilkadziesiąt tysięcy dolarów, i posłać w swoim zastępstwie na harówkę – regulacje prawne nakazywały przyjęcie substytutu. Dodatkowo umożliwiały podpięcie robota pod swoje obywatelstwo. O zaletach nie muszę się rozgadywać. Robot nie chorował, nie spiskował, nie oszukiwał, nie unikał wypełniania obowiązków, nie zakładał związków zawodowych czy wreszcie nie czmychał do konkurencji. Ekonomia kwitła, bo zwolnieni z niewolniczego obowiązku ludzie rozwijali się hobbystycznie. Wydawali!

Vanitas vanitatum et omnia vanitas! [3]

Łacinę przywracam z tęsknoty za spokojnymi czasami bez technologii opartej na kwarcu.

Odbiór.

Wi@rus

Подняться наверх