Читать книгу Ciemniejsze niebo - Mari Jungstedt - Страница 8
1
Оглавлениеwtorek, 24 czerwca
Erika Bergman stała przed lustrem w spartańsko urządzonym pokoju i dokładnie rozczesywała swoje długie włosy energicznymi, rytmicznymi ruchami dłoni, aby stały się gładkie i błyszczące. Właściwie nie miało to żadnego znaczenia, gdyż on na ogół je mierzwił, gdy tylko nadarzała się ku temu okazja. Podziwiała swoje dobrze utrzymane ciało. Lata regularnych ćwiczeń jogi zrobiły swoje. Starannie dobrana bielizna. Poczuła falę ciepła w żołądku na myśl o tym, co czeka ją dziś wieczorem.
Erika uśmiechnęła się lekko sama do siebie. Kurs jogi okazał się nieco inny od tego, czego oczekiwała, gdy rezerwowała podróż na Gran Canarię, gdzie miał się on odbywać. Centrum jogi leżało na kompletnym odludziu, z dala od wszelkich hoteli, dyskotek, barów i klubów nocnych.
Patrzyła przez okno na liczące ponad tysiąc metrów góry, które otaczały okolicę, na ich zbocza porośnięte drzewami owocowymi i na błyszczące w oddali, w słońcu wody oceanu. Jak na południową część wyspy Gran Canaria, było tu niesłychanie dużo zieleni. Aż po skaliste wybrzeże Atlantyku rozciągały się uprawy bananów, papai, cukinii, pomidorów, pomarańczy i cytryn. Na odludziu, dość daleko od najbliższego domostwa, znajdowało się centrum jogi Samsara Soul. Ośrodek ukryty był całkowicie za starym murem, który uniemożliwiał niepowołanym osobom podpatrzenie, co się działo wewnątrz.
Miała spędzić tu dwa miesiące, całkowicie odcięta od całego świata. Poświęcić się wyłącznie medytacji, masażom, spacerom, kąpielom słonecznym i morskim. Złapać równowagę, by móc żyć dalej. Teraz czuła już, że była na dobrej drodze. Kiedy tu przyjechała przed kilkoma tygodniami, była wrakiem człowieka.
Nie liczyła na żaden romans, dostała go nieoczekiwanie, jakby w bonusie. Odłożyła szczotkę do włosów i pomalowała delikatnie wargi czerwoną szminką. Wyjęła z szafy jedną z nielicznych sukienek, które przywiozła ze sobą, i wcisnęła się w nią. Założyła szpilki i sprawdziła, która godzina. Już prawie czas na nią.
Nagle coś albo ktoś poruszył się koło okna. Jakby przemknął pod nim jakiś cień, szybko i bezgłośnie. Tak blisko, że aż prawie otarł się o szybę. Zamarła w bezruchu. Spojrzała na odbicie swojej twarzy w lustrze i znów zobaczyła w nim swój przerażony wzrok. Miała nadzieję, że się już od tego uwolniła, że na zawsze zostawiła to w Szwecji. Ale ten wzrok nadal ją prześladował. Obezwładniało ją uczucie, że ktoś ciągle ją obserwuje. Że musi zawsze obejrzeć się za siebie, zanim wyjdzie z domu, i zamykać za sobą drzwi na klucz.
Teraz już tak mało brakowało. Przez krótką chwilę stała zupełnie cicho, nasłuchując, ale nie usłyszała żadnego dźwięku. Ta cisza była wręcz nieznośna. Nikt na ogół nie przechodził pod oknem ich pokoju, który znajdował się na końcu budynku, a jego okno wychodziło na krótszą, boczną ścianę, pod którą rosło tylko kilka krzaków.
Naraz wydało jej się, że kątem oka zobaczyła jakiś ruch, jakby coś przemknęło, ale nikogo nie dostrzegła. Przecież nie wmówiła sobie tego. Przebiegł ją dreszcz od karku aż po dół kręgosłupa.
Ostrożnie podeszła do okna i rozejrzała się na boki. Jakaś jaszczurka przemknęła po suchej ziemi, po czym zniknęła w krzakach.
Stała tam jeszcze przez chwilę, patrząc badawczo przez okno. Coś skrywało się w krzakach rosnących w oddali wzdłuż muru okalającego całe centrum. Serce zaczęło jej mocniej walić.
Naraz go ujrzała. Z krzaków wyszedł pies, węsząc zawzięcie z nosem przy ziemi. Był ogromny, miał przybrudzoną, brązową sierść, która wyglądała na wyliniałą. Erika odetchnęła z ulgą. Na szczęście to tylko jakiś pies.