Читать книгу Ktoś kto mnie kocha - Mari Jungstedt - Страница 10
ОглавлениеKomisarz śledczy Anders Knutas siedział na brzegu bardzo już wysłużonego fotela biurowego w swoim gabinecie na komisariacie policji w Visby. Kołysał się powoli w przód i w tył. Jego biurko było zawalone stertą dokumentów, teczek, książek i notesów. Nikt inny zapewne nie byłby w stanie cokolwiek znaleźć w tym bałaganie, ale nie on. On dokładnie wiedział, co gdzie leży. Nie wiadomo dlaczego na biurku panował taki bałagan, bo komisarz miał aż nadto czasu na uprzątnięcie. Zimą nic szczególnego się nie działo, więc Knutas cały swój czas po pracy poświęcał na rehabilitację i powrót do formy. Dzięki zwolnieniu lekarskiemu przez jakiś okres pracował tylko na pół etatu. Teraz jednak zwolnienie już się skończyło, a on był zadowolony, że nareszcie może wrócić do swoich codziennych obowiązków. Na tyle oczywiście, na ile pozwalał mu stan zdrowia, bo tak naprawdę w jego życiu nic już nie było takie jak dawniej. Wszystko zmieniło się tak bardzo, że trudno by było mówić o jakichś dawnych przyzwyczajeniach albo rutynie.
Wyjął fajkę i zaczął napełniać ją tytoniem. Na niebie zbierały się ciemne chmury, z których w każdej chwili mógł spaść deszcz. Powietrze nadal było chłodne i nie czuło się w nim wiosny, choć to już kwiecień. Knutas wstał i podszedł do okna, by je zamknąć. Miał na sobie kurtkę, ale bynajmniej nie dlatego, że było aż tak zimno, lecz dlatego, że zniecierpliwiony czekał, kiedy w końcu będzie mógł wyjść. Jeszcze raz spojrzał na wiszący nad drzwiami zegar. Podniósł rękę i zerknął na swój zegarek, który wskazywał dokładnie ten sam czas. Znowu usiadł w fotelu i niecierpliwie stukał palcami w klawiaturę komputera. Już niedługo. Przesadnie wolno upychał tytoń w fajce, aby zabić dłużący się czas. Pojadą, kiedy tylko Karin będzie gotowa do wyjścia. Był tak zdekoncentrowany, że nie mógł się zabrać do niczego sensownego.
Zdarzało się, że miał ogromną ochotę zdjąć z ręki zegarek i odłożyć go na jakiś czas, by zobaczyć, co się dzieje, kiedy człowiek przestaje zwracać uwagę na upływający czas. Może wtedy zegarek stanąłby w miejscu, skoro nie byłby już człowiekowi potrzebny i nic by dla niego nie znaczył?
– Jestem gotowa. Czy jesteś pewien, że chcesz tam teraz pojechać?
Pytanie Karin wyrwało Knutasa z zamyślenia. Spojrzał w stronę drzwi i zobaczył stojącą w nich Karin. No wreszcie. Karin, piękna kobieta o ciemnych włosach i wielkich sarnich oczach, pomyślał. Nawet trochę się zmieszał, gdy ujrzał w drzwiach jej smukłą sylwetkę. Od jakiegoś czasu oficjalnie byli parą.
Karin była już gotowa do wyjścia, w ręku trzymała torebkę. Oparła się o framugę drzwi, przyglądając mu się uważnie.
– Zimno ci? A może złapałeś jakąś infekcję? – zapytała, zanim Knutas zdążył oprzytomnieć.
– Nie – odrzekł. – Już idę.
Wyłączył komputer, jeszcze obrzucił spojrzeniem biurko, po czym chwycił torbę, którą spakował już rano.
– Nie?
Knutas szybko pocałował Karin w policzek, a potem wyszli na korytarz i ruszyli schodami na dół.
– Jesteś pewien, że nie złapałeś infekcji?
Knutas zatrzymał się i popatrzył na nią bardzo poważnie.
– Nie, nie jestem przeziębiony. Tak, jestem pewien. Choć nie do końca jestem przekonany, że to dobry pomysł. Wiem tylko, że muszę to zrobić.
Gdy wsiedli do samochodu, zaczął lekko kropić deszcz. Knutas ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma usiadł koło Karin na miejscu dla pasażera. Karin od razu dostrzegła, że jest spięty. Patrzył przez okno, po którym błyszczące krople wody spływały niczym przezroczyste perły. Karin przekręciła kluczyk w stacyjce i wyjechała tyłem z parkingu.
– Zwykle pamiętasz o zapięciu pasa – zauważyła.
Knutas najpierw obrzucił ją szybkim spojrzeniem, a zaraz potem zapiął pas, położył ręce na kolanach i westchnął.
– Jesteś zdenerwowany – podsumowała Karin, włączając się do ruchu.
– Owszem – odparł Knutas. – Ale nie mam innego wyjścia.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.