Читать книгу Druga twarz - Mari Jungstedt - Страница 9

Оглавление

Gdzieś w środku mam świadomość, że już rozpoczęłam swoją drogę, podróż ku upadkowi, ku wiecznej ciemności. Zrozumienie uwidacznia się w postaci głębokiej rysy pomiędzy brwiami, niepokoju w spojrzeniu, napięciu wokół ust. Odcisnęło się w moich ruchach, jest w nich coś mechanicznego, automatycznego. Jakby nie było powrotu.

Siedzę przed dużym lustrem, zostałam sama. Wszyscy już wyszli i wiem, że będzie tu pusto aż do następnego ranka. Niedawno dużo się tu działo, były głosy, śmiechy, rozmowy, kogoś poniosły nerwy, ktoś inny był zestresowany. Była para trzymająca się w objęciach, ktoś robił znajomemu masaż. Powolne, oporne ruchy, głębokie spojrzenia w lustrze. W powietrzu zawsze wisi erotyzm. To mnie drażni.

Większość wyszła do miasta na piwo. Ja zostałam, powiedziałam, że muszę coś jeszcze zrobić. To w pewnym sensie prawda. Kiedy wszyscy już wyszli, zostałam sama ze sobą w ciszy i spokoju; nie mogę stamtąd uciec. Nie mam dokąd. Pomyślę o strofie poety Birgera Sjöberga: „Więc w końcu zapadasz/Śmierci chwilo blada”. Dokładnie.

Przez cały dzień pada chłodna mżawka, powietrze jest wilgotne. W uszach dźwięczy cisza. Aż chce się rozmyślać o przeszłości. Historia wielu wieków kryje się w tych grubych średniowiecznych murach, które są wspomnieniem minionego czasu. Nie możesz zapomnieć. Nie zapomnisz.

Przez okno w głębokiej wnęce wciąż wpada szare światło dnia. Wkrótce nadejdzie lato. Na zewnątrz jest jasno, ale we mnie panuje mrok. Nadszedł czas.

Wyjęłam wszystko, co było potrzebne. Zaczesuję włosy do tyłu, zakładam ciasny czepek, aby przylegały do czaszki. Na wszelki wypadek oklejam go taśmą. W lustrze widzę swój wzrok – jest spokojny i stanowczy. Sięgam po pędzel do podkładu i zaczynam pracę nad maską. Powoli przemiana zaczyna nabierać kształtu. Najdłużej zajmują oczy, ciemny cień na powieki, przydymiony cień wokół całego oka, czarna konturówka i porządna dawka eyelineru. Sarnie oczy à la Audrey Hepburn. Róż i pomadka. Przez chwilę skupiam się tylko na ustach, kontury muszą być idealne. Jestem spokojna i skoncentrowana. Zorganizowana. Wiem, co robić, aby uzyskać całkowitą przemianę. Na koniec wisienka na torcie. Zdejmuję perukę z głowy manekina i wciskam ją na swoją.

Wiem, co zrobiłam, ale gdy widzę swoje odbicie w lustrze, wstrzymuję oddech. Ta kobieta ma dokładnie taki wygląd, jaki chciałam osiągnąć. Piękna, mroczna, intrygująca, seksowna.

Doskonała przynęta na „bladą chwilę śmierci”. I przede wszystkim jestem całkowicie nie do poznania. To twarz, której nigdy wcześniej nie widziałam. Której nawet nie mogłam sobie wyobrazić.

Moja druga twarz.

Muszę zrobić to, co muszę. Można na to spojrzeć jak na misję, zadanie. Powołanie śmierci. Ta świadomość sprawia, że włosy na rękach stają mi dęba, a jednocześnie w brzuchu czuję niecierpliwe łaskotanie. Czekałam na ten moment całe życie. Albo raczej nie całe, kłamię. Czekałam na ten moment od czwartego maja tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego roku.

Wtedy wszystko się zaczęło.

Druga twarz

Подняться наверх