Читать книгу Kryminał pod psem - Marta Matyszczak - Страница 4
PROLOG
ОглавлениеPożegnalny haust powietrza czuć było chlorem i spalenizną. Głowa zanurzała się pod powierzchnią wody. Wielka szkoda z tym śniadaniem: za długo smażone, a przez to gorzkie jajka i pokryte kożuchem kakao. Dość marna ostatnia wieczerza.
To absurd myśleć w takiej chwili o jedzeniu.
No bo to już koniec. Zdała sobie z tego sprawę w jednym, przerażającym do szpiku kości momencie. Strach zmroził jej serce.
Miała przecież jeszcze tyle planów! Emerytura to nie epilog życia. Raczej nowy początek. Można wreszcie do woli podróżować. Czytać w łóżku do południa. Wyskakiwać w dresie do sklepu po bułki i nie przejmować się wyglądem. Chodzić na kawę z przyjaciółkami w środku dnia, a w autobusie z miną triumfatorki zajmować miejsce siedzące.
Te przyjemności miały ją jednak ominąć. A to dlatego, że właśnie dusiła się w basenie solankowym, który powinien jej przynieść zdrowie, a podarował śmierć. I zawierz tu Narodowemu Funduszowi Zdrowia.
Wytrzeszczone oczy szczypały. Nacisk na szyję narastał. Liche promienie słońca próbowały się przedrzeć przez brudną szybę w piwnicznym okienku i zmąconą taflę solanki. Na próżno.
Robiło się coraz chłodniej. I ciemniej. Słabła. W ostatnim wolnościowym zrywie poderwała się jeszcze. Wyszło niemrawo.
Łabędzi śpiew.
Poddała się. Tak było prościej.