Читать книгу Osierocone światy - Michael Cobley - Страница 11

2
Legion

Оглавление

Tkwił w niewoli bólu. Dryfując w przestrzeni na obrzeżach odległego układu, był więźniem zużytych komponentów swego cyberciała, a zarazem nie mógł zignorować obowiązku, który go wzywał. Jego wierność była żelaznym przymusem zrodzonym w najwcześniejszych chwilach maszynowego życia, z tamtego pierwszego założenia, z zasad i celu konwergencji. Uszkodzone zakończenia nerwowe we wszystkich organach jego osoby śpiewały pieśń męki, którą z upływem dni, a potem tygodni podsystem autonaprawczy zdołał nieco stłumić, choć jeszcze nie na tyle, żeby zmniejszyć ogień wściekłości Rycerza na przeszłych i przyszłych wrogów, jak również na osłabione, odmawiające posłuszeństwa części jego własnego ciała.

Była w tym wszystkim jakaś ponura ironia.

<Metale i stopy podlegają korozji, a węzły energetyczne słabną, lecz źródła mej lojalności pozostają silne, stanowiąc niezbity dowód jej wartości>

Odlot z Yndyeri Tetro, z tamtego grobowca głęboko na dnie wód, przebiegł triumfalnie. Fala mocy wygenerowana przez napęd reakcyjny przetoczyła się ekstatycznym rykiem przez zmysły Rycerza, gdy, doprowadzając morską wodę do wrzenia, wzbił się w niebo na kolumnie energii plazmowej. Wzmocnione struktury wewnętrzne wytrzymały, naprawione płyty pancerza pozwoliły zachować szczelność karapaksu, a zaimprowizowane igiełki sensoryczne zadowalająco wypełniły swoje zadanie. Nawet wejście w hiperprzestrzeń poszło gładko; błyskawiczna seria rezonujących pól idealnie wwierciła się przez podprzestrzeń w hiperprzestrzeń, wciągając następnie Rycerza Legionu za sobą. Podsystem makronaprowadzania przyjął kurs zgodny z koordynatami podanymi przez jednego z Potomków i wszystko przebiegało prawidłowo aż do chwili, gdy dziesięć godzin później systemy Rycerza zaczęły ostrzegać o wadliwym funkcjonowaniu sprzężeń mocy w rdzeniu hipernapędu. Zanim zdążył zainicjować przymusowe wyłączenie silników, receptory w jego splocie nerwowym zarejestrowały straszliwą kaskadę awarii podsystemów, a zaledwie sekundy później znalazł się z powrotem w normalnej przestrzeni, dryfując bez zasilania, przeszywany bólem.

Jego nieliczne ocalałe zdalniaki naprawcze natychmiast pomknęły do uszkodzonych obszarów, zaczynając od tych, które ucierpiały najbardziej. A ponieważ awaria unieczynniła również jego skromny zestaw czujników zewnętrznych, poza jedną jedyną soczewką na powierzchni karapaksu, był w zasadzie ślepy i głuchy. Zamknięta w klatce własnego ciała, jego świadomość pobiegła krętą ścieżką w głąb, eksplorując zapomniane peryferie pamięci, ogromne kampanie przeciwko Przodkom, zapalające dziesiątki supernowych, niszczycielskie fronty rozpościerające się na przestrzeni tuzinów lat świetlnych i pozostawiające za sobą dymiące szczątki spustoszonych światów. A także śmiałe akty destrukcji, jakich Legion dokonał na sojusznikach Przodków w rozczłonkowanych głębinach hiperprzestrzeni.

W ciągu całej swej długiej, pełnej chwały historii Legion Awatarów wyzwał i pokonał wielu wrogów, zarówno walczących honorowo, jak i zdradzieckich. Najszlachetniejszym z nich wszystkich był ostatni przeciwnik w umierającym wszechświecie, z którego uciekli w poprzedniej epoce. Przedstawiciele gatunku o nazwie Izalla sprawowali tak całkowitą i głęboką kontrolę nad organicznym życiem, że nigdy nie potrzebowali nieorganicznych mechanizmów. Po eonach ekspansji od galaktyki do galaktyki Izalla napotkali Legion Awatarów, którego imperium stanowiło z kolei ucieleśnienie zasad konwergencji, połączenia ciała i metalu, maszyny i umysłu.

Legion nigdy nie zetknął się z takim wrogiem jak Izalla, lecz Izalla wcześniej zetknęli się z rasą maszyn i rozbili ją w puch. I przez jakiś czas zdawało się, że to doświadczenie pomaga im w walce z Legionem. Jednakże Legion twardo trzymał się swych odwiecznych zasad: dysponowali zarówno potęgą maszyn, jak i intuicyjną łatwością adaptacji właściwą organicznym mózgom, i wkrótce szale konfliktu przechyliły się na ich korzyść. Po kilku stuleciach gorzkiej, bezlitosnej wojny Izalla uświadomili sobie, że czeka ich rychłe i całkowite unicestwienie, niepowstrzymane, nieuniknione. Nie widząc żadnej nadziei na przetrwanie, ich przywódcy zainicjowali serię czarnych pęknięć kontinuum, które spustoszyły ich wszechświat i pochłonęły całe galaktyki.

Wspomnienia Rycerza Legionu datowały się z tego właśnie okresu, kiedy to tysiące skonwergowanych cywilizacji już uległy zagładzie, a Legion Awatarów zbierał armadę armad, przygotowując się na chwilę, gdy będą zmuszeni uciec do innego wszechświata. Jak wszystkie jego najważniejsze dane, te zapisy pamięciowe przechowywane były w jego najbezpieczniejszych, najlepiej osłoniętych graniach biokrystalicznych, a przeglądając ich denotatory, dostrzegł coś podpiętego pod najstarsze wspomnienia, markery sekwencji z linkami prowadzącymi wstecz do klastrów danych... w jego organicznej korze mózgowej. Zawahał się, zaniepokojony – stara, ukrwiona kora była wprawdzie ośrodkiem jego świadomości, lecz biokrystaliczna augmentacja lepiej wspierała transcendentny poziom jaźni, pozwalała myślom i działaniom funkcjonować bez porównania szybciej, niż umożliwiały to organiczne synapsy nerwowe. Zatem dawno temu przekopiował wszystkie istotne dane na biokryształ, a w organicznej pamięci przechowywał tylko zapasowe wersje niezbędnych schematorów...

Jedno z tych starych wspomnień oznakowane było obrazami jego cyberciała po konwergencji, powędrował więc śladem tego markera sekwencji do jednego konkretnego, wysoce skompresowanego multiklastra w kortykalnej przestrzeni danych. Zawahał się, po czym wpuścił jego zawartość do swej świadomości...

Ruch... poruszał się, lecz nie dzięki użyciu napędów czy odrzutowych silników manewrowych... miał kończyny, długie, sztywne... cztery? Sześć? ...zakończone chwytnymi, miękkimi palcami... posuwał się, szedł, skradał się przez amfiladę zamglonych pomieszczeń o wysokich sklepieniach... ze ścian wyrastały rośliny, a wśród nich poruszały się maleńkie światełka... inne stworzenie o długich kończynach, podobne do niego, wyłoniło się z sąsiedniego pomieszczenia i podeszło blisko... smukłe macki zakończone wrażliwymi wypustkami sięgnęły w górę, by dotknąć jego skóry, pogładzić ją. Zostań, powiedziała, kochamy cię, potrzebujemy cię tu z nami, nie odchodź, by połączyć się z tym co zimne... do pomieszczenia weszli inni, powtarzając tę samą pieśń, lecz strząsnął z siebie ich natrętny dotyk... co oni mogli wiedzieć na temat konwergencji, na temat cudów, które na niego czekały? W pośpiechu pognał do wyjścia, podczas gdy oni wołali za nim, pełni smutku, wołali go po imieniu...

Gwałtownie oderwał się od strumienia pamięci, gdy jego myśli zamarły w panice. Dlaczego to wspomnienie ostało się nienaruszone? W kortykalnej przestrzeni danych były i inne, cała sekwencja zapisów oznaczona tagami korespondującymi z tamtym starym zbiorem linków w biokrysztale – czy one także zawierały wspomnienia sprzed jego transformacji? Ewidentnie zmagazynował je w organicznej korze mózgowej wkrótce po konwergencji ze swą nową, cybernetyczną jaźnią, ale zadbał przy tym o połączenie ich odnośnikami z rejestrami wspomnień stworzonymi już w biokrysztale, odnośnikami, które stawały się widoczne jedynie w następstwie poważnych awarii zasilania. Czy jego młodsza jaźń uznała za stosowne uczynić te wspomnienia swego dawnego życia dostępnymi w razie zbliżającej się śmierci?

<Nie jestem martwy! Przetrwałem otchłań tysiącleci, przeżyłem, choć w tym czasie niezliczone cywilizacje zdążyły powstać i upaść! Nie potrzebuję...>

Jednakże poczuł zarazem ciekawość, pragnienie, potrzebę odkrycia, co mogą pokazać te starożytne wspomnienia, bogactwo doświadczenia i istnienia, surową materię niewspomaganego cybernetycznie organicznego życia.

<Nie jestem martwy, lecz tamto stare życie owszem. Pamięć tylko ujawniłaby słabość ciała, niedoskonałą naturę tego, co nie zostało poddane konwergencji>

Tylko spojrzeć, tylko zobaczyć, jak wyglądało tamto życie, to byłoby tak łatwe, potrzebowałby tylko połączyć się z organiczną korą mózgową i pozwolić, by poniósł go nurt wspomnień... Jego zadumę przerwał alert – powiadomienie od automatycznych zdalniaków naprawczych, że jeden z zewnętrznych czujników już znowu funkcjonuje i że w minimalnym stopniu odzyskał kontrolę nad dwoma spośród odrzutowych silników manewrowych.

<Moja metalowa powłoka jest zimna, a bezlitosna, nieprzejednana próżnia otacza mnie ze wszystkich stron. Mój stary szkielet ze stopów gnie się i pęka, moje fleksarowe żyły ulegają degradacji i zwężeniu, moja sieć nerwowa płonie bólem spowodowanym uszkodzeniami. Ale nie jestem martwy! Konwergencja to siła, konwergencja to jedyna droga. Wszystko inne jest słabością>

Podjąwszy decyzję, dokonał jedynego możliwego wyboru i wymazał zalinkowane wspomnienia z organicznej kory. Gdy wytrącające go z równowagi obrazy zostały usunięte z aktywnej świadomości, skupił swoją uwagę na strumieniu danych, który płynął teraz z jedynego aktywnego czujnika zewnętrznego. Zgodnie z ustaleniami schematora pozycyjnego, bazującymi na widocznych wokół gwiazdach, Rycerz znajdował się w pobliżu osamotnionego układu w jednym z bardziej pustych obszarów Solidarności Indroma. Skany ukazały cztery światy, w tym dwie małe pomniejsze planetoidy, jedną zewnętrzną planetę złożoną z gazu i lodowego jądra oraz drugą nadającą się do zamieszkania, posiadającą trzy nieduże księżyce, a profile emisyjne wszystkich trzech wskazywały na obecność rozległych instalacji. Na nadającym się do zamieszkania świecie żyły niewielkie populacje Bargalilów i rozciągały się olbrzymie połacie ziem uprawnych.

Najświeższa ocena stopnia uszkodzeń hipernapędu potwierdziła, że Rycerz nie dysponował wystarczającą ilością zasobów, by przeprowadzić naprawę – i istniało tylko jedno miejsce, gdzie mógł je znaleźć. Odpalił silniki manewrowe, przy czym schemator pilotażu przypomniał mu o ich dopuszczalnych parametrach operacyjnych, po czym wziął kurs na bargalilską planetę rolniczą. Istniało duże prawdopodobieństwo, że główny reakcyjny napęd plazmowy odzyska sprawność dopiero za kilka dni, więc dotarcie na jeden z tych księżyców tak czy owak zajmie większą część tygodnia. Mogło to oznaczać, że być może uda mu się dotrzeć na Dariena tylko po to, by odkryć, że krzywstudnia została zamknięta, już na wieczność więżąc Legion Awatarów w głębinach hiperprzestrzeni.

<A jednak nie jestem martwy i nie umrę! Jestem członkiem Legionu i nawet jeśli krzywstudnia zostanie zamknięta, będę podtrzymywał kredo konwergencji!>

Osierocone światy

Подняться наверх