Читать книгу Upadek - Michael Connelly - Страница 10
2
ОглавлениеJednostka do spraw Przestępstw Niewyjaśnionych miała dostęp do dwóch sal konferencyjnych na czwartym piętrze do spółki ze wszystkimi pozostałymi jednostkami RHD, czyli Wydziału do spraw Napadów Rabunkowych i Zabójstw. Zazwyczaj śledczy musieli rezerwować jedną z sal, zapisując się na liście zawieszonej na drzwiach. Jednak o tak wczesnej porze w poniedziałek obie sale były otwarte i Bosch, Chu, Shuler oraz Dolan zajęli mniejszą z nich, nie dokonując rezerwacji.
Przynieśli ze sobą księgę zabójstwa i małe pudło z archiwum z dowodami rzeczowymi ze sprawy z 1989 roku.
– No dobra – rzekł Bosch, gdy już wszyscy usiedli. – Więc nie przeszkadza wam, że poprowadzimy tę sprawę? Bo jeśli tak, to możemy wrócić do porucznik Duvall i powiedzieć, że naprawdę chcecie się nią zajmować – zwrócił się do Rossa i Adriany.
– Nie, w porządku – odparł Shuler. – Oboje jesteśmy zajęci przygotowaniami do procesu, dlatego tak będzie lepiej. To nasz pierwszy proces i chcemy doprowadzić do wyroku skazującego.
Bosch kiwał głową, otwierając księgę niedbałym gestem.
– Opowiecie nam w skrócie o tej starej sprawie?
Shuler skinął głową w stronę swojej partnerki i Adriana zaczęła streszczać sprawę z 1989 roku, podczas gdy Bosch przerzucał kartki w segregatorze.
– Mamy dziewiętnastoletnią ofiarę, Lily Price. Została porwana z ulicy, gdy w niedzielne popołudnie wracała pieszo z plaży w Venice. W tamtym czasie miejsce porwania zawężono do okolic Speedway i Voyage Street. Price mieszkała przy Voyage Street z trzema współlokatorkami. Jedna była z nią na plaży, a dwie przebywały w mieszkaniu. Zniknęła między tymi dwoma punktami. Powiedziała, że idzie skorzystać z łazienki i nigdy nie dotarła do domu.
– Na plaży zostawiła ręcznik i walkmana – dodał Shuler. – I krem z filtrem. Było więc jasne, że miała zamiar wrócić. Nie wróciła.
– Jej ciało znaleziono nazajutrz rano na skałach przy skrócie – wyjaśniła Dolan. – Była naga. Została zgwałcona i uduszona. Jej ubrania nigdy nie znaleziono. Narzędzie zbrodni usunięto.
Bosch przerzucił kilka plastikowych koszulek zawierających wyblakłe polaroidy z miejsca zbrodni. Patrząc na ofiarę, nie mógł się oprzeć myśli o swojej piętnastoletniej córce, która miała przed sobą całe życie. Kiedyś oglądanie takich zdjęć napędzało go, dawało mu siłę, której potrzebował, żeby nie odpuścić. Odkąd jednak zamieszkała z nim Maddie, coraz trudniej było mu patrzeć na ofiary przestępstw.
Nie powstrzymało go to jednak przed umacnianiem w sobie siły.
– Skąd pochodziło DNA? – zapytał. – Ze spermy?
– Nie, zabójca użył prezerwatywy lub nie miał wytrysku – odparła Dolan. – Spermy nie wykryto.
– Pochodziło z niewielkiej plamy krwi – dodał Shuler. – Znaleziono ją na karku dziewczyny, tuż pod prawym uchem. Nie odniosła w tym miejscu żadnych obrażeń. Założono, że to krew zabójcy, że podczas walki skaleczył się, a może krwawił już wcześniej. To była ledwie kropla. A właściwie plama. Dziewczyna została uduszona. Jeżeli duszono ją od tyłu, to dłoń mordercy mogła w tym miejscu przywierać do szyi. Jeżeli miał na dłoni skaleczenie…
– Ślad naniesiony – zauważył Chu.
– Zgadza się.
Bosch znalazł zdjęcie, które przedstawiało szyję ofiary i plamę krwi. Fotografia wyblakła po latach i krew była ledwie widoczna. Na szyi młodej kobiety umieszczono linijkę, aby było widać, jakiej długości jest plama. Nie przekraczała dwóch i pół centymetra.
– A więc zebrano tę krew i zabezpieczono – rzekł Harry, aby wyciągnąć od nich dalsze wyjaśnienia.
– Tak – potwierdził Shuler. – Ponieważ to była plama, została starta wacikiem. Określono wówczas jej grupę. Zero plus. Wacik umieszczono w pojemniku i gdy zaczęliśmy badać tę sprawę, stwierdziliśmy, że pojemnik nadal jest w magazynie. Krew zmieniła się w proszek.
Postukał piórem w wieko pudełka z archiwum.
W kieszeni Boscha zawibrował telefon. Normalnie by go zignorował i potem odsłuchał nagraną wiadomość, ale tego dnia jego chora córka została sama w domu. Musiał się upewnić, czy to nie ona. Wyciągnął aparat z kieszeni i zerknął na wyświetlacz. Nie dzwoniła córka, lecz dawna partnerka, Kizmin Rider, obecnie porucznik przydzielony do OCP – Biura Szefa Policji. Postanowił oddzwonić po zebraniu. Mniej więcej raz w miesiącu jedli razem lunch i przypuszczalnie miała dzisiaj wolne albo telefonowała dlatego, że dowiedziała się, że otrzymał zgodę na odroczenie przejścia na emeryturę o kolejne cztery lata. Włożył aparat z powrotem do kieszeni i zapytał:
– Otwieraliście ten pojemnik?
– Jasne, że nie – odparł Shuler.
– W porządku. Zatem cztery miesiące temu wysłaliście pojemnik z wacikiem i tym, co zostało z krwi, do regionalnego laboratorium, zgadza się?
– Tak – potwierdził Shuler.
Bosch przekartkował księgę do miejsca, w którym znajdował się protokół z sekcji zwłok. Zachowywał się tak, jakby bardziej ciekawiło go to, co widzi, niż to, co mówi.
– Czy wtedy przekazaliście do laboratorium coś jeszcze?
– Ze sprawy Price? – zapytała Dolan. – Nie, to był jedyny ślad biologiczny, jaki wówczas znaleziono.
Bosch skinął głową w nadziei, że policjantka będzie mówić dalej.
– Ale to do niczego nie doprowadziło – dodała. – Nigdy nie wskazano podejrzanego. A kogo wskazali w trafieniu?
– Za chwilę do tego dojdę – odparł Bosch. – Chodziło mi o to, czy przekazaliście wtedy do laboratorium cokolwiek z innych prowadzonych przez was spraw, czy w tamtym czasie zajmowaliście się tylko tą?
– Nie, to było wszystko – odpowiedział Shuler, mrużąc podejrzliwie oczy. – Co tu się dzieje, Harry?
Bosch sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyciągnął zawiadomienie i podsunął je Shulerowi.
– Trafienie wskazuje na gwałciciela, który pasowałby do tego zabójstwa wręcz idealnie, gdyby nie jedna rzecz.
Shuler rozłożył zawiadomienie i oboje z Dolan pochylili się nad nim tak, jak wcześniej Bosch i Chu.
– O co chodzi? – zdziwiła się Dolan. – Ten gość pasuje idealnie.
– Teraz tak – zgodził się Bosch. – Ale wtedy miał zaledwie osiem lat.
– Żartujesz – powiedziała Adriana.
– Co, do kurwy nędzy? – dodał Shuler.
Dolan wyjęła kartkę z rąk swojego partnera, jakby chciała jej się lepiej przyjrzeć i sprawdzić datę urodzenia. Shuler odchylił się na krześle i spojrzał na Boscha przenikliwie.
– Uważasz, że daliśmy ciała i pomieszaliśmy sprawy – rzekł.
– Nie. Porucznik prosiła, byśmy sprawdzili tę możliwość, ale nie widzę tu żadnej wpadki.
– A więc musieli to zrobić w laboratorium – stwierdził Shuler. – Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli to tam dali ciała, wszyscy obrońcy w okręgu będą mogli zakwestionować badania DNA, które stamtąd pochodzą?
– Owszem, taka myśl przyszła mi do głowy. I właśnie dlatego powinniście zachować to dla siebie, dopóki się nie dowiemy, co się stało. Są jeszcze inne ewentualności.
Dolan podniosła zawiadomienie.
– Taak, a jeśli wpadki nie było na żadnym etapie? Jeśli na ciele tej martwej dziewczyny naprawdę była krew tego chłopaka?
– Ośmiolatek porywa dziewiętnastoletnią dziewczynę z ulicy, gwałci ją, dusi i wyrzuca zwłoki cztery przecznice dalej? – zapytał Chu. – Nie znam takiego przypadku.
– Cóż, może tam był – odparła Dolan. – Może właśnie tak stał się potworem. Widzicie jego kartotekę. Ten gość pasuje… jeśli nie liczyć wieku.
Bosch skinął głową i rzekł:
– Być może. Jak mówiłem, są inne ewentualności. Na razie nie ma powodu do paniki.
Jego telefon znowu zawibrował. Harry wyciągnął go z kieszeni i zobaczył, że to znowu Kiz Rider. Dwa telefony w ciągu pięciu minut, uznał więc, że powinien odebrać. Nie chodziło o wspólny lunch.
– Muszę na chwilę wyjść.
Wstał i wychodząc z sali konferencyjnej na korytarz, odebrał telefon.
– Kiz?
– Harry, próbuję się z tobą skontaktować, bo mam dla ciebie wiadomość.
– Mam spotkanie. Jaką wiadomość?
– Niebawem dostaniesz pilne wezwanie z OCP.
– Mam przyjechać na dziewiąte?
W nowym gmachu policji biura szefa wraz z osobnym balkonem od strony dziedzińca, z którego widać było przeciwległą część centrum administracyjno-kulturalnego, mieściły się na dziewiątym piętrze.
– Nie, na Sunset Strip. Każą ci pojechać na miejsce i przejąć pewną sprawę. I nie będziesz z tego zadowolony.
– Proszę posłuchać, pani porucznik. Dziś rano dostałem już jedną sprawę. Nie potrzebuję kolejnej.
Myślał, że zwrócenie się do niej oficjalnie uświadomi Kiz, że odnosi się do tego z rezerwą. Pilne wezwania i przydziały z OCP zawsze niosły groźbę manipulacji na wysokim szczeblu. Czasem trudno było się w tym odnaleźć.
– On nie da ci możliwości wyboru.
„On”, czyli szef policji.
– Co to za sprawa?
– Skoczek samobójca w Chateau Marmont.
– Kto to?
– Chyba powinieneś poczekać na telefon szefa. Chciałam tylko…
– Kto to, Kiz? Jeżeli choć trochę mnie znasz, to chyba wiesz, że potrafię dochować tajemnicy.
Zawahała się, zanim odpowiedziała.
– Z tego, co zrozumiałam, niewiele można rozpoznać… spadł na beton z szóstego piętra. Ale na podstawie wstępnej identyfikacji stwierdzono, że to George Thomas Irving. Czterdzieści sześć lat i sto…
– Krewniak Irvina Irvinga? Radnego Irvina Irvinga?
– Plagi policji Los Angeles w ogóle, a śledczego Harry’ego Boscha w szczególności. Tak, tego samego. To jego syn, a radny Irving domagał się od szefa, byś przejął dochodzenie. Szef odparł, że nie widzi przeszkód.
Bosch milczał przez chwilę, po czym zapytał:
– Czemu chce właśnie mnie? Przecież niemal przez całą swoją karierę w policji i polityce próbował mnie zniszczyć.
– Tego nie wiem. Wiem tylko, że to masz być ty.
– Kiedy to się stało?
– Policję wezwano dziś rano za kwadrans szósta. Przypuszczam, że nie jest jasne, kiedy faktycznie doszło do zdarzenia.
Bosch zerknął na zegarek. Sprawa sprzed ponad trzech godzin. Dość późno jak na włączanie się do śledztwa dotyczącego śmierci. Od początku byłby w niekorzystnej sytuacji.
– Co tu badać? Powiedziałaś, że wyskoczył z balkonu.
– Pierwszy zareagował komisariat w Hollywood i zamierzali uznać, że to było samobójstwo. Radny przybył na miejsce i nie chce o tym słyszeć. Właśnie dlatego zażądał ciebie.
– Czy szef wie, że łączą mnie z Irvingiem zaszłości, które…
– Owszem. Wie również, że potrzebuje każdego głosu w radzie, jeśli chce, żeby ludziom znowu było z czego płacić za nadgodziny.
Bosch zobaczył swoją szefową wychodzącą na korytarz z biura Jednostki do spraw Przestępstw Niewyjaśnionych. Z gestem mówiącym: „Tu jesteś!” ruszyła w jego kierunku.
– Wygląda na to, że zaraz dostanę polecenie służbowe – rzekł do słuchawki. – Dziękuję za ostrzeżenie, Kiz. Nic z tego nie rozumiem, ale dzięki. Jeżeli dowiesz się czegoś więcej, daj mi znać.
– Bądź ostrożny. Irving jest już stary, ale ciągle potrafi zaszkodzić.
– Wiem o tym.
Bosch zamknął aparat w chwili, gdy Duvall podeszła do niego z kartką w wyciągniętej dłoni.
– Przepraszam, Harry, ale zmieniamy plan. Musisz pojechać z Chu pod ten adres i zająć się nową sprawą.
– O czym ty mówisz?
Bosch spojrzał na adres. Chateau Marmont.
– Rozkazy z OCP. Macie zastosować punkt trzeci regulaminu i przejąć pewną sprawę. Tyle wiem. I to, że na miejscu czeka sam szef.
– A co ze sprawą, którą nam przydzieliłaś?
– Odłóżcie ją na później. Chcę, byście się nią zajmowali, ale tylko wtedy, kiedy będziecie mogli.
Wskazała na trzymaną w dłoni kartkę.
– To jest priorytet.
– Jest pani tego pewna, pani porucznik?
– Jasne, że jestem. Szef zadzwonił do mnie osobiście i zamierza zadzwonić do ciebie. Zabierz Chu i jedźcie.