Читать книгу Upadek - Michael Connelly - Страница 11
3
ОглавлениеJak można się było spodziewać, gdy wyjeżdżali ze śródmieścia autostradą 101, Chu zarzucił go pytaniami. Tworzyli zespół od prawie dwóch lat i Bosch przywykł już do lawiny pytań, komentarzy i spostrzeżeń partnera. Kiedy Chu brakowało pewności siebie, gadał jak najęty. Zazwyczaj mówił o jednym, podczas gdy tak naprawdę chodziło mu o coś zupełnie innego. Czasami Harry traktował go łagodnie i zaspokajał jego ciekawość, a czasami czekał, aż sytuacja stanie się nieznośna dla Chu.
– Co się, u diabła, dzieje, Harry? Rano dostaliśmy jedną sprawę, a teraz mówią, że mamy następną?
– Tutejsza policja to organizacja paramilitarna, co znaczy, że gdy ktoś wyższy rangą każe ci coś zrobić, to wykonujesz polecenie. Ten rozkaz przyszedł od szefa i zastosujemy się do niego. Oto, co się dzieje. W końcu wrócimy do tamtej sprawy. Ale teraz mamy nową i to ona jest priorytetem.
– To brzmi jak polityczne wciskanie kitu.
– Manipulacje na wysokim szczeblu.
– Co masz na myśli?
– Zbieżność interesów policji i polityków. Będziemy prowadzić śledztwo w sprawie śmierci syna radnego Irvina Irvinga. Pewnie o nim słyszałeś?
– Taak. Kiedy przyszedłem do policji, był zastępcą szefa. Potem zrezygnował i kandydował do rady.
– Nie zrezygnował z własnej woli. Został zmuszony do odejścia i ubiegał się o miejsce w radzie, żeby móc zemścić się na policji. Po prostu żyje dla jednej rzeczy – żeby dokopać LAPD. Powinieneś też wiedzieć, że kiedyś darzył mnie szczególną niechęcią. Można rzec, że kilka razy starliśmy się ze sobą.
– Czemu więc miałby chcieć, żebyś zbadał sprawę śmierci jego syna?
– Wkrótce się tego dowiemy.
– Co porucznik ci o niej powiedziała? Chodzi o samobójstwo?
– Nic mi nie powiedziała. Podała mi jedynie ten adres.
Postanowił nie ujawniać niczego, co wiedział. Mogłoby przy okazji wyjść na jaw, że ma w OCP informatora; nie chciał jeszcze dzielić się tą wiedzą z Chu i utrzymywał swoje comiesięczne spotkania z Kiz Rider w tajemnicy.
– Wszystko to brzmi trochę niesamowicie.
Rozległ się dzwonek telefonu Boscha. Numer był zastrzeżony, lecz Harry odebrał. Dzwonił szef policji. Znali się od lat i kiedyś nawet prowadzili razem różne sprawy. Awansował i długo pracował w RHD jako śledczy i nadzorujący. Szefem był dopiero od paru lat i nadal miał poparcie szeregowych funkcjonariuszy.
– Harry, mówi Marty. Gdzie jesteście?
– Na stojedynce. Wyruszyliśmy, gdy tylko otrzymałem wiadomość.
– Zanim media zwęszą tę sprawę, co nie potrwa długo, muszę się stąd zwinąć. Nie ma potrzeby robić z niej cyrku. Jak pewnie ci już powiedziano, ofiarą jest syn radnego Irvinga. Radny nalegał, bym cię sprowadził.
– Dlaczego?
– Tak naprawdę nie podał powodu. Wiem, że coś zaszło między wami.
– Niestety, nic dobrego. Co możesz mi powiedzieć o tej sprawie?
– Niewiele.
Szef dodał kilka szczegółów do tego, co powiedziała Rider.
– Kto jest na miejscu z policji hollywoodzkiej?
– Glanville i Solomon.
Bosch znał ich z wcześniejszych spraw i z grup roboczych. Obaj śledczy słynęli z szerokich barów i wysokiego mniemania o sobie. Crate i Barrel1, tak ich nazywano, a im podobały się te przezwiska. Ubierali się krzykliwie, a na małym palcu nosili duże sygnety. I z tego, co wiedział, byli kompetentnymi detektywami. Skoro doszli do wniosku, że to samobójstwo, to najprawdopodobniej mieli rację.
– Będą kontynuować dochodzenie pod twoim kierunkiem – rzekł szef policji. – Już im to zakomunikowałem.
– W porządku, szefie.
– Musisz się do tego przyłożyć. Nie obchodzą mnie zaszłości między tobą a Irvingiem. Odłóż to na bok. Nie możemy dopuścić, by radny się wściekł i powiedział, że olaliśmy robotę.
– Rozumiem.
Bosch milczał przez chwilę, zastanawiając się, o co jeszcze zapytać.
– A gdzie teraz jest Irving?
– W holu.
– Był w tym pokoju?
– Uparł się. Pozwoliłem mu się tylko rozejrzeć, a potem go wyprowadziliśmy.
– Nie powinieneś był tego robić, Marty.
Bosch wiedział, że krytykowanie działań szefa policji jest ryzykowne. To, że kiedyś razem oglądali zwłoki, nie miało znaczenia.
– Domyślam się, że nie miałeś wyboru – dodał.
– Po prostu przyjedź tu jak najszybciej, a potem mnie informuj. Gdy nie będziesz mógł się ze mną skontaktować, skorzystaj z pośrednictwa porucznik Rider.
Nie podał mu zastrzeżonego numeru swojego telefonu, więc komunikat był jasny. To jego ostatnia bezpośrednia rozmowa z dawnym kumplem. Niejasne natomiast było to, co szef policji zaleca mu w sprawie śledztwa.
– Szefie – powiedział oficjalnie, żeby było wiadomo, że nie odwołuje się do dawnych układów. – Jeżeli tam dotrę i okaże się, że to samobójstwo, to tak powiem. Jeżeli oczekujesz czegoś więcej, znajdź kogoś innego.
– Nie ma sprawy, Harry. Po prostu niech będzie, co ma być. Bez żadnych kombinacji.
– Jesteś tego pewien? Czy tego właśnie chce Irving?
– Tego chcę ja.
– Rozumiem.
– A tak przy okazji, czy Duvall przekazała ci wiadomość o odroczeniu przejścia na emeryturę?
– Taak, mówiła mi.
– Zabiegałem o pełne pięć lat, ale w komisji jest parę osób, którym nie wszystko w twoich aktach się podoba. Nic więcej nie dało się uzyskać, Harry.
– Doceniam to.
– To dobrze.
Szef rozłączył się. Ledwie Bosch zdążył zamknąć telefon, Chu już zarzucił go pytaniami. Harry przekazał mu szczegóły, zjeżdżając z autostrady na Sunset Boulevard, i ruszył na zachód.
Tak naprawdę Chu szukał jedynie pretekstu do rozmowy, aby w końcu zapytać o to, co nie dawało mu spokoju przez cały ranek.
– A porucznik? Masz w ogóle zamiar mi powiedzieć, o co chodziło?
Bosch udał głupiego.
– O co chodziło w czym?
– Nie udawaj Greka, Harry. Co mówiła, gdy zatrzymała cię w gabinecie? Chce się mnie pozbyć, prawda? Ja też nigdy jej nie lubiłem.
Bosch nie potrafił się powstrzymać. Szklanka jego partnera była zawsze w połowie pusta i nie mógł przepuścić takiej okazji, by mu dokuczyć.
– Powiedziała, że chce cię przesunąć… zatrzymać w wydziale zabójstw. Że w Biurze Południowym zwolnią się jakieś stanowiska i rozmawia z nimi o zamianie.
– Jezu Chryste!
Chu niedawno przeprowadził się do Pasadeny. Dojazdy do Biura Południowego byłyby koszmarem.
– No i co jej powiedziałeś? Wstawiłeś się za mną?
– Południe to szansa na świetną robotę, stary. Powiedziałem, że tam za dwa lata dojrzejesz. Gdzie indziej trwałoby to pięć lat.
– Harry!
Bosch wybuchnął śmiechem. Ulżył sobie. Perspektywa spotkania z Irvingiem przytłaczała go. Było coraz bliżej, a on nie bardzo wiedział, jak to rozegrać.
– Robisz ze mnie wała?! – krzyknął Chu, odwrócony teraz w fotelu w stronę Boscha. – Czy ty, kurwa, robisz ze mnie wała?
– I owszem. Więc wyluzuj. Powiedziała mi tylko, że zatwierdzono odroczenie mojego przejścia na emeryturę. Będziesz musiał mnie znosić jeszcze przez trzy lata i trzy miesiące.
– Och… cóż, to dobrze, prawda?
– Tak, bardzo dobrze.
Chu był zbyt młody, by przejmować się czymś takim jak program dobrowolnego odroczenia emerytury. Niemal dziesięć lat wcześniej Bosch w wyniku nieprzemyślanej decyzji odszedł z policji na emeryturę. Po dwóch latach w cywilu wrócił w ramach DROP, programu umożliwiającego odroczenie przejścia na emeryturę, który stworzono, aby zatrzymać doświadczonych śledczych w zawodzie i żeby nadal robili to, w czym byli najlepsi. W przypadku Boscha chodziło o wydział zabójstw. Wrócił z siedmioletnią umową. Nie wszyscy w policji byli zadowoleni z programu, zwłaszcza detektywi z innych wydziałów, liczący, że trafią w końcu na stanowisko w śródmiejskim Wydziale do spraw Napadów Rabunkowych i Zabójstw.
Zasady przyjęte w tutejszej policji pozwalały na jednorazowe odroczenie przejścia na emeryturę o trzy do pięciu lat. Potem przejście na emeryturę stawało się obligatoryjne. Bosch złożył podanie o zgodę na ponowne odroczenie emerytury w poprzednim roku i z powodu panującej w LAPD, Departamencie Policji Los Angeles, biurokracji czekał ponad rok na wiadomość, którą teraz otrzymał od porucznik, znacznie przekraczając pierwotny termin odejścia na emeryturę. Czekał z niepokojem, wiedząc, że w razie odmownej decyzji komisji policyjnej może być natychmiast zwolniony. Otrzymanie w końcu zgody z pewnością było dobrą wiadomością, teraz jednak widział już kres swojej pracy w policji. Dlatego ta dobra wiadomość przyprawiała go o lekką melancholię. Gdy już otrzyma formalne zawiadomienie od komisji, będzie ono dokładnie określało dzień, w którym odda swoją odznakę. Nie mógł przestać o tym myśleć. Jego zawodowa przyszłość miała granicę. Być może sam był już człowiekiem w połowie pustym.
Chu dał mu spokój z pytaniami, a Harry próbował unikać myśli o emeryturze. Jadąc na zachód, myślał za to o Irvinie Irvingu. Radny Irving spędził w policji ponad czterdzieści lat, nigdy jednak nie dotarł na najwyższe piętro. Po latach sposobienia się do objęcia stanowiska szefa Departamentu Policji Los Angeles stracił szansę w wyniku politycznej zawieruchy. Kilka la później – z pomocą Boscha – doprowadzono do jego odejścia z policji. Wzgardzony, wystartował w wyborach do rady miasta, wygrał i postawił sobie za zadanie wymierzyć karę instytucji, w której harował przez tyle lat. Posunął się do tego, że głosował przeciwko każdej proponowanej podwyżce uposażeń funkcjonariuszy i planom powiększenia policji Los Angeles. Zawsze pierwszy wzywał do niezależnej analizy lub śledztwa w sprawie wszelkich dostrzeżonych nieprawidłowości lub rzekomych wykroczeń popełnionych przez policjantów. Jednak najdotkliwszy cios zadał przed rokiem, gdy w ramach kampanii redukcji kosztów gorąco poparł obcięcie stu milionów przeznaczonych w budżecie policji na zapłatę za nadgodziny. Dotknęło to funkcjonariuszy na wszystkich szczeblach policyjnej hierarchii.
Bosch nie miał wątpliwości, że obecny szef zawarł z Irvingiem jakiś układ. Coś za coś. Dostarczy Boscha, by ten przejął dochodzenie, w zamian za jakąś przysługę. Chociaż Harry nigdy nie uważał się za wnikliwego znawcę polityki, był przekonany, że niebawem zorientuje się w sytuacji.