Читать книгу Góry z duszą - Monika Witkowska - Страница 7
Drodzy Czytelnicy, jak zakładam – miłośnicy gór
ОглавлениеNaprawdę nie ma znaczenia, w jakich górach najczęściej bywacie – niskich czy wysokich, czy preferujecie techniczne wspinanie, czy typowe turystyczne wycieczki. Ważne, by te góry szczerze kochać i umieć się nimi cieszyć. Zawsze podkreślam, że tak samo cenię tych, którzy zdobywają ośmiotysięczniki, jak i tych, którzy są miłośnikami Beskidu Niskiego (zwłaszcza że ja sama też w ów Niski jeżdżę).
Na pewno znajdują się wśród Was też tacy, którzy gór nie zdobywają, lecz jedynie chcą o nich poczytać… Ta książka, w moim zamierzeniu, ma być uniwersalna. Sama nie traktuję gór sportowo: nie mam ambicji zapisania się w annałach historii himalaizmu, nie rywalizuję z nikim, by być w czymś pierwsza, szybsza czy lepsza, nie biję też żadnych rekordów. Nigdy nie mówię o sobie taterniczka, alpinistka ani tym bardziej himalaistka. Wolę – miłośniczka gór. Jeżdżę w góry, bo lubię, a przy okazji łączę ich zdobywanie z moimi podróżniczymi pasjami i ciekawością świata. Nie przeczę, wejście na szczyt jest dla mnie jakimś celem, nawet istotnym, jednak ważniejsza od celu jest prowadząca do niego droga. To wszystko, co mnie otacza: przyroda, widoki, spotkani ludzie oraz… ja sama – moje przemyślenia, nastroje, decyzje, emocje. Tę ostatnią część zostawiam jednak głównie dla siebie. Ta książka ma być o górach, to one są tu ważne, nie ja.
Z drogą związana jest dusza danej góry. Większość z nas na wyprawach czy górskich wycieczkach skupia się jedynie na otoczce góry, czyli tym, jak wygląda, ile ma wysokości, którędy idą szlaki czy poręczówki. A przecież ważne jest też wnętrze góry. Jej dusza, czyli różne legendy, miejscowe zwyczaje, ale również ciekawostki, często nieznane nawet tym, którzy byli w tych miejscach wielokrotnie. Nieraz się przekonałam, że góra pozornie nijaka, wizualnie nieporywająca, może kryć fascynujące historie. Zwykle na wchodzenie w ową duszę nie mamy czasu, sił czy warunków. Ja jednak staram się ją odkryć, czego efektem jest między innymi ta książka.
To już druga część Gór z duszą, a wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze i trzecia! Nie znacie pierwszej? Nie szkodzi – i tak każdy rozdział jest o czym innym, więc nie trzeba ich czytać po kolei. Podobnie jak w pierwszej części, tutaj też opisałam góry, które sama zdobyłam, a większość relacji to tak naprawdę moje prowadzone na wyprawach zapiski. Stąd trochę niejednorodny styl rozdziałów. Przecież każda wyprawa miała inny charakter, różnych miałam podczas nich towarzyszy, mało tego – dzielą je lata, zmienił się więc mój sposób pisania, poziom górskiego doświadczenia, no i samo moje nastawienie do gór.
Sama nie wiem, jak tę książkę zakwalifikować. Nie jest to przewodnik, zbiór reportaży – też nie… Zdaję sobie sprawę, że nie da się stworzyć czegoś uniwersalnego, co trafiłoby do wszystkich. Tak jak inne swoje książki, pisałam ją pod kątem… siebie, tego, co mnie ciekawi, licząc równocześnie, że znajdzie się grono czytelników akceptujących taką formułę.
Góry, które opisuję, różnią się znacznie pod względem trudności. Jedne są do zdobycia dosłownie przez każdego, nawet bez większego doświadczenia (na przykład Góra Kościuszki, Snowdon czy Śnieżka), inne stanowią już całkiem ambitne wyzwanie (Matterhorn czy Denali). Nic dziwnego, że w pewnym momencie pojawił się problem z terminologią dotyczącą ich zdobywania. Może (z takim zarzutem spotkałam się po publikacji pierwszej części Gór z duszą) trochę na wyrost używam określenia „wspinanie”, niestety jednak w języku polskim brakuje słów pośrednich pomiędzy chodzeniem, ewentualnie zapożyczonym trekkingiem1, a owym wspinaniem, które niektórzy chcieliby traktować mocno elitarnie. Co innego w języku angielskim. Tu wybór jest większy. Przygodę górską zaczyna się od walking (chodzenie, spacerowanie), przez hiking (proste wędrówki górskie), wspomniany trekking (to już często wielodniowe wędrowanie), scrambling (tam gdzie jest bardziej stromo i musimy wspomagać się ręką lub nawet dwiema) po wysokogórski mountaineering, techniczny climbing (wspinanie), ewentualnie rock climbing (wspinanie w skałach) i kilka innych odmian górskiego wyczynu. Drogich wspinaczy (tych, którzy utrzymują, że wejście na Rysy to jeszcze nie wspinanie) przepraszam, ale ze względu na stylistykę tej książki nadal będę (nad)używać tego słowa, bo po prostu inaczej się nie da! A zresztą, czy najważniejsza jest tworząca podziały terminologia? Jaki ma sens licytowanie się, który wariant obcowania z górami jest najlepszy, najbardziej prestiżowy, jedyny słuszny? Według mnie ważne jest, by robić coś z pasją, a najlepiej jeszcze zarażać nią innych.
Do zobaczenia w górach!
Do moich ulubionych gór należą włoskie Dolomity.
Pisząc tę książkę, starałam się dołożyć wszelkich starań, aby zawarte w niej informacje były rzetelne i aktualne. Niestety, często nie było to łatwe choćby ze względu na rozbieżności w źródłach czy trudność w zdobyciu najnowszych danych. Część opisanych wypraw odbyła się już jakiś czas temu, więc jeśli chcecie pójść moim śladem, na wszelki wypadek sprawdźcie aktualne realia.
Radość po zdobyciu himalajskiego Ama Dablam (góra w tle).
1* Fachowa terminologia i nazewnictwo angielskie znajdują się w słowniczku na końcu książki.