Читать книгу Zapytaj księżyc - Nathan Filer - Страница 8

portrety rodzinne

Оглавление

Następną rzeczą, której byłem świadom, to że mama podkręciła głośność w radiu, żebym nie słyszał jej płaczu. To było głupie. I tak ją słyszałem. Siedziałem tuż za nią w samochodzie, a ona naprawdę głośno płakała. Podobnie zresztą jak tata. Płakał i równocześnie prowadził samochód. Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałem, czy ja też płaczę, ale uznałem, że pewnie tak. Zresztą wyglądało na to, że powinienem płakać. Więc dotknąłem policzków, ale okazało się, że były suche. Wcale nie płakałem.

To mają na myśli ludzie, kiedy mówią o stanie odrętwienia, prawda? „Byłem zbyt odrętwiały, by płakać” – mówi czasem ktoś w telewizji. Na przykład w trakcie tych przedpołudniowych talk-show czy tym podobnych programów. „Zupełnie nic nie czułem” – tłumaczą. Byłem całkiem odrętwiały. A ludzie na widowni kiwają ze współczuciem głowami, jakby ich również to dotyczyło, jakby doskonale wiedzieli, jakie to uczucie. Myślę, że tak właśnie było ze mną, ale wtedy miałem z tego powodu poczucie winy. Schowałem głowę w ramionach, na wypadek gdyby mama czy tata się odwrócili. Żeby pomyśleli, że ja też płaczę.


Nie odwrócili się. Nigdy nie poczułem uspokajającego uścisku dłoni na swojej nodze, nigdy nie powiedzieli, że wszystko będzie dobrze. Nikt nie szeptał: ćśś, ćśś.

Wtedy zrozumiałem – zostałem zupełnie sam.

Dziwnie było dowiedzieć się o tym w taki sposób.

W radiu DJ zapowiadał jakiś nowy przebój takim naprawdę radosnym głosem, jakby nigdy niczego lepszego nie nagrano i tylko tej zapowiedzi brakowało mu w życiu do pełni szczęścia. Ale to wszystko nie miało dla mnie sensu. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego DJ jest taki szczęśliwy, skoro wydarzyło się coś tak strasznego. Pamiętam, że o tym właśnie myślałem, kiedy się ocknąłem. I tylko tak potrafię to najlepiej opisać, choć naprawdę wcale nie spałem.

Wspomnienia umykały jak sen tuż po przebudzeniu. W dużej mierze tak to było. Rozróżniałem jedynie same zarysy: noc, bieganina, jacyś policjanci.

A Simon nie żył.

Mój brat nie żył.

Ale ja nie mogłem nic z tego zachować, zapamiętać. Przez bardzo długi czas nie byłem w stanie do tego wrócić.

Teraz też nie umiem jeszcze o tym mówić. Mam tylko jedną szansę, żeby zrobić to jak należy. Muszę być ostrożny. Wszystko starannie odpakować, tak żebym wiedział, jak to z powrotem zapakować, gdyby zrobiło się tego za dużo. A każdy wie, że najstaranniej można coś zapakować, składając po już istniejących liniach zagięcia.

*

Moja babcia (mama mamy, którą nazywamy bunią) czyta książki Danielle Steel i Catherine Cookson i zawsze, kiedy dostaje nową książkę, od razu zagląda na koniec, żeby przeczytać ostatnią stronę.

Zawsze tak robi.

Pojechałem do niej na pewien czas. Tylko na pierwszy tydzień czy coś koło tego. Był to bardzo smutny tydzień i chyba najbardziej samotny w całym moim życiu. Myślę, że bardziej samotnym nie można już być, nawet jeśli dziadek i bunia dotrzymują ci towarzystwa.

Pewnie nigdy nie poznałeś mojego dziadka, ale gdybyś go jednak poznał, wiedziałbyś, że jest zapalonym ogrodnikiem. Tyle że dziadek nie ma ogrodu. Jak się tak nad tym głębiej zastanowić, to nawet śmieszne. Ale wcale nie jest aż tak śmieszne, bo dziadek dzierżawi małą działkę niedaleko swojego mieszkania, gdzie uprawia warzywa i trochę ziół, takich jak rozmaryn i inne, których nazw nigdy nie pamiętam.

W tamtym tygodniu spędziliśmy na działce całą wieczność. Czasem pomagałem mu przy pieleniu, a czasem siedziałem sobie po prostu na skraju grządki i grałem w Donkey Konga na moim game boyu z kolorowym wyświetlaczem, tyle że musiałem ściszać głośnik. Ale przez większość czasu kręciłem się po działce, podnosząc kamienie w poszukiwaniu owadów. Najbardziej lubiłem mrówki. Z Simonem zawsze szukaliśmy gniazd mrówek w naszym ogrodzie. Uważał, że mrówki są kapitalne, i błagał mamę, żeby mu pozwoliła założyć fermę mrówek w pokoju. Zwykle dostawał, co chciał. Ale nie w tym przypadku.

Dziadek pomógł mi unieść ciężkie płyty chodnikowe, żebym mógł obejrzeć gniazda. Ledwie unieśliśmy taką płytę, mrówki wpadały w szał i zmykały na wszystkie strony, przekazując sobie tajne wiadomości i przenosząc maleńkie żółtobiałe jajka pod ziemię, w bardziej bezpieczne miejsce.

Po kilku minutach powierzchnia ziemi była opustoszała, nie licząc kilku stonóg, które wałęsały się niezdarnie, sprawdzając, skąd to całe zamieszanie. Czasem wtykałem gałązkę w jedną z małych dziurek i po chwili jakiś oddział mrówek żołnierzy znów ruszał do ofensywy, gotów oddać życie za swoją kolonię. Nigdy bym ich nie skrzywdził. Ja tylko je obserwowałem.

Kiedy dziadek kończył pielenie albo wyrywanie warzyw czy sadzenie nowych, ostrożnie kładliśmy płyty na miejsce i wracaliśmy do domu na herbatę. Nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek rozmawiali. Wiem, że musieliśmy o czymś rozmawiać. Ale słowa, które między nami padły, całkiem uciekły z mojej pamięci jak te mrówki w dziurkach pod ziemią.

*

Bunia dobrze gotowała. Należy do tych osób, które karmią cię już od chwili, gdy przekroczysz próg ich drzwi, i nie przestają, dopóki nie wyjdziesz. Jest nawet w stanie zrobić ci kanapkę z szynką na drogę.

To miłe. Uważam, że ludzie, którzy nie skąpią jedzenia, mają w sobie wiele dobroci. Ale w tamtym tygodniu, czy ile tam u nich byłem, nie miała ze mną łatwo, bo nie dopisywał mi apetyt. Często miałem mdłości i kilka razy naprawdę się pochorowałem. Dla buni również było to trudne, bo kiedy nie mogła rozwiązać jakiegoś problemu przez żołądek – na przykład miską zupy albo pieczonym kurczakiem czy kawałkiem ciasta Battenberg – traciła grunt pod nogami. Raz przyłapałem ją w kuchni, jak stała nad nietkniętym jedzeniem i popłakiwała.

Najtrudniejsza była pora snu. Spałem w pokoju gościnnym, w którym nigdy nie jest całkiem ciemno, bo na zewnątrz pod oknem stoi latarnia, a zasłony są cienkie. Każdej nocy leżałem bardzo długo z otwartymi oczami, wpatrując się w mrok, żałując, że nie mogę zwyczajnie pójść sobie do domu, i zastanawiając się, czy kiedykolwiek będę mógł to zrobić.

– Pozwolisz mi tu spać tej nocy, buniu?

Nie poruszyła się, więc wszedłem powolutku i uniosłem brzeg jej kołdry. Bunia miała jedną z tych elektrycznych kołder z powodu łamania w kościach. Ale noc była ciepła, więc bunia nie podłączyła kołdry do kontaktu, i pamiętam, że zaraz cicho pisnąłem, bo stanąłem bosą stopą na wtyczce.

– Co, kochanie?

– Nie śpisz, buniu?

Zrobiła mi miejsce, a ja położyłem się obok niej.

– Stanąłem na wtyczce – powiedziałem. – Trochę zabolało.

Czułem ciepły oddech buni na moim uchu. Słyszałem miarowe chrapanie dziadka.

– Niczego nie pamiętam – bąknąłem wreszcie. – Nie wiem, co się stało. Nie wiem, co zrobiłem.

Przynajmniej to właśnie chciałem z siebie wyrzucić. Tylko o tym mogłem myśleć i rozpaczliwie chciałem to powiedzieć, ale to nie to samo. Czułem oddech buni na moim uchu.

– Stanąłeś na wtyczce, mój ty biedny aniołku. Ukłułeś się w stopę.

*

Kiedy wróciłem do domu, była tam tylko mama, tata i ja. Pierwszego wspólnego wieczoru usiedliśmy na dużej zielonej kanapie jak zwykle, bo Simon zawsze wolał siedzieć po turecku na dywanie – z twarzą przyklejoną do ekranu telewizora.

To taki nasz rodzinny portret. Nie spodziewasz się, że kiedyś będziesz za tym tęsknił. Może nawet wcale tego nie zauważasz, kiedy tysiące razy siadasz między mamą i tatą na dużej zielonej kanapie, a twój starszy brat na dywanie, zasłaniając ekran. Może nawet wcale tego nie zauważasz.

Ale zauważasz, kiedy jego już tam nie ma. Zauważasz wtedy mnóstwo miejsc, w których go już nie ma, i słyszysz wiele rzeczy, których on nie mówi.

Ja tak mam.

Słyszę je przez cały czas.

Mama włączyła telewizor w porze serialu EastEnders. To było jak rytuał. Nagrywaliśmy nawet odcinki na wideo, jeśli w porze nadawania musieliśmy dokądś wyjść. To było zabawne, bo Simon kochał się w Biance. Żartowaliśmy sobie z tego, mówiąc mu, że Ricky go ubiegnie. Tak tylko dla zabawy. Simon śmiał się głośno, tarzając po dywanie. Śmiał się w taki sposób, który ludzie nazywają zaraźliwym. Ilekroć się śmiał, od razu wszystko stawało się lepsze.

Nie wiem, czy oglądacie EastEnders, ale nawet jeśli tak, pewnie nie pamiętacie odcinka, który leciał tak dawno temu. Jednak mnie ten odcinek zapadł w pamięć. Siedziałem na kanapie i patrzyłem, jak te wszystkie kłamstwa i zdrady Bianki, która sypiała z chłopakiem matki, i inne tym podobne intrygi znajdują swój gorzki finał. To był ten odcinek, w którym Bianca wyjeżdża z Walford.

Po zakończeniu przez dłuższy czas nie rozmawialiśmy. Nikt z nas nawet się nie poruszył. Zaczęły się inne programy, które leciały aż do późnej nocy. To był nasz nowy rodzinny portret – we troje siedzimy obok siebie i wpatrujemy się w miejsce, które zazwyczaj zajmował Simon.

Zapytaj księżyc

Подняться наверх