Читать книгу Agady talmudyczne - nieznany Autor - Страница 93
Żydzi na pustyni
Śmierć Mojżesza
B
ОглавлениеKiedy Mojżesz zrozumiał, że Bóg nie ma zamiaru zmienić decyzji, udał się z prośbą do nieba i ziemi, prosząc je, by wstawiły się za nim u Boga.
W odpowiedzi usłyszał:
– To my powinniśmy prosić o zmiłowanie dla siebie. My też nie jesteśmy wieczne. O nas jest powiedziane: „Niebiosa jak dym się rozwieją, a ziemia jak szata się rozpadnie”.
Poszedł więc Mojżesz do gwiazd i znaków zodiaku, żeby prosiły Boga o zmiłowanie dla niego. W odpowiedzi usłyszał:
– To raczej za nas powinniśmy prosić Boga. O nas bowiem zostało powiedziane: „Rozprysną się na kawałeczki wszystkie władztwa na niebie”.
Poszedł wtedy Mojżesz do wysokich gór i tak do nich przemówił:
– Proście o litość dla mnie.
Odpowiedź gór była krótka:
– Raczej o zmiłowanie nad nami powinniśmy prosić Boga. O nas bowiem powiedziano: „Góry się rozpłaszczą, a wzgórza rozpadną”.
Poszedł wtedy Mojżesz do morza i tak przemówił:
– Proś o zmiłowanie nade mną.
A morze tak odpowiedziało:
– Synu Amrama, czym się różni dzisiejszy dzień od wszystkich pozostałych? Jesteś przecież tym samym Mojżeszem, który uderzył mnie laską i rozbił na dwanaście ścieżek, a ja nie mogłem ci się przeciwstawić. A teraz co się z tobą stało?
Kiedy morze przypomniało mu czyny, których dokonał w młodości, Mojżesz podniesionym głosem zawołał:
– Jak odzyskać lata młodości? Kiedy w on czas stałem przed tobą, byłem królem świata, teraz zaś padam na ziemię, błagając o zmiłowanie, ale nikt nie zwraca na mnie uwagi.
Zaraz po rozmowie z morzem zwrócił się Mojżesz do Metatrona, anioła stojącego na czele służebnych aniołów przy tronie Najwyższego.
– Proś, aniele, Boga o zmiłowanie nade mną. Nie chcę umierać.
Na to Metatron odpowiedział:
– Mojżeszu, mój rabi! Daremny twój trud! Sam za zasłoną usłyszałem, że twoja błagalna modlitwa nie zostanie przyjęta.
Położył Mojżesz ręce na głowie, rozpłakał się i zawołał:
– Do kogo mam się teraz udać, żeby prosić o zmiłowanie nade mną?
I Bóg bardzo się na Mojżesza gniewał, aż ten zawołał:
– Boże, Boże miłosierny i wielkoduszny!
I Święty Duch Boży natychmiast się uspokoił. Powiada wtedy Bóg do Mojżesza:
– Mojżeszu, złożyłem dwie przysięgi. Jedną, że zniszczę Żydów za to, że odlali złotego cielca i oddali mu cześć należną Bogu, i drugą, że umrzesz na pustyni i do Ziemi Izraela nie wstąpisz. Pierwszą przysięgę dzięki tobie unieważniłem. Tyś bowiem o zmiłowanie nad Żydami prosił. Teraz zaś prosisz, abym unieważnił drugą przysięgę. Chcesz ciągnąć sznur z obu końców. Jednej przysięgi muszę dotrzymać. Wybierz jedną z nich!
Usłyszawszy to, Mojżesz zawołał:
– Panie świata, niech zginie Mojżesz i tysiąc innych jemu podobnych, ale nie dopuść do tego, żeby choć jeden syn Izraela stracił paznokieć.
I w dalszym ciągu powiada do Boga:
– Panie świata, czy nogi, które doznały szczęścia wstąpienia do nieba i twarz, która zetknęła się oko w oko z Szechiną, mają teraz walać się w prochu ziemi?
Odpowiada na to Bóg:
– Tak postanowiłem i taki jest porządek rzeczy na świecie. Każde pokolenie ma swoich przedstawicieli, swoich przywódców. Do dziś był czas twego przywództwa. Obecnie nadszedł czas, żeby twój uczeń objął przywództwo.
Rzecze na to Mojżesz:
– Panie świata, skoro mam z powodu Jozuego zejść z tego świata, to wolę pójść do niego, żeby zostać jego uczniem.
– Jeśli tak wolisz, to idź.