Читать книгу Zmierzch lubieżnego dziada - Paulina Młynarska - Страница 6

Оглавление

Cierp ciało?

Wierzę w pracę nad sobą. Wiem, że jeżeli człowiek się zaweźmie, to niezależnie od punktu startowego, odmieniając swój sposób myślenia, może poprawić jakość swojego życia. Nie chodzi jednak o to, by sobie w weekend poczytać poradniki i na miesiąc zmienić dietę. To, o czym mówię i piszę, czego doświadczyłam i co dziś przynosi owoce, to regularna, codzienna praktyka. Praca w postaci uważnego obserwowania własnych nawyków i mozolnego ich zmieniania, praca nad tym, jak o sobie i o innych myślę. Praca nad własnym nastawieniem do własnych potrzeb. Praca nad ciałem – w moim przypadku regularnie praktykowana joga i medytacja.

Tak, zgadzam się, jest tego trochę. Jest tego tyle, że aby znaleźć na to czas w moim aktywnym życiu, postanowiłam wcześ­niej wstawać, zrezygnować z kilku (-nastu) zżerających czas i energię, bezproduktywnych aktywności i toksycznawych znajomości. Nie mam czasu na bankiety, ścianki i inne takie. Odmawiam wielu propozycjom zawodowym, które pożarłyby mój czas i energię, w zamian dając tylko kasę, a zero satysfakcji i poczucia sensu.

Nie zawsze tak było, bowiem jako samotna mama, bardzo ceniąca sobie niezależność materialną, przez długie lata pracowałam przede wszystkim dla pieniędzy. Na tamtym etapie najważniejsze było dla mnie wykształcenie córki i zapewnienie jej w miarę komfortowego dzieciństwa.

Fakt, że dziś stać mnie na odmawianie, uważam za jedną z najcenniejszych składowych swojego dorobku. Zrobiłam miejsce dla własnego rozwoju, nadając mu bardzo wysoki priorytet. Lata wysiłku procentują. Są widoczne w stylu życia, jaki prowadzę, na moim koncie bankowym, w projektach biznesowych i artystycznych, które realizuję, a nawet w tym, jak wyglądam. Dobiegając czterdziestego siódmego roku życia, wyglądam bowiem lepiej i zdrowiej niż dziesięć lat temu, gdy zżerała mnie depresja, a każdy dzień był walką o przetrwanie. Nikt za mnie nie wykonał tej roboty. Nikt mnie też nie pilnował, bym się leczyła, zmieniała nawyki i w rezultacie stała się szczęśliwszym człowiekiem.

Ostatni rok, choć straszliwie trudny, ponieważ pożegnałam na zawsze mojego Tatę, przyniósł mi także wiele dobrego. Nie przypadkiem, nie na zasadzie „ślepej kurze ziarno”, tylko dlatego, że ciężko nad sobą pracowałam, zaczęły wypalać różne moje wcześniej założone plany i realizować się marzenia. Udało mi się ukończyć kurs dla nauczycieli jogi, a wyjazdy do Azji z grupami kobiet, połączone z moimi warsztatami Miejsce Mocy, stały się dla mnie sposobem na życie. Ziściło się coś, czego bardzo pragnęłam – żyję i pracuję w podróży. Wiem, że moja droga dla wielu kobiet jest w jakimś sensie inspirująca, czytam o tym w mailach, słyszę w rozmowach. Jednak odpalając co rano komputer, czytam także komunikaty, od których włos jeży mi się na głowie. Nie dlatego, że dotykają mnie one osobiście (możecie wierzyć lub nie, po latach bycia obiektem skrajnego hejtu można się znieczulić), ale dlatego, że pokazują, jak wielka jest wśród kobiet w kraju nad Wisłą potrzeba wzajemnego pilnowania się, aby, Boże broń, komuś się nie poprawiło.

Z zegarmistrzowską precyzją oddała to pani J., pisząc na moim profilu: „Pani Paulina była zawsze dla mnie wzorem mądrej i silnej kobiety… Ale gdy zaczęła podróżować, cieszyć się życiem – zmieniłam zdanie”. Cytat dosłowny i tak klarowny, że bardziej się nie da: mądra i silna kobieta to taka, która „wytrzymuje”, mimo że jej życie jest straszne. Gdy zaczyna się nim cieszyć, traci te cechy. Mądra kobieta pokazuje, jak znosić cierpienie. Bowiem, jak wiadomo, cierpieniu nie da się zaradzić. Nie ma wyjścia – cierp ciało, jak ci się kobietą urodzić chciało. Ciekawa logika, muszę przyznać. W dalszej części wpisu tej samej autorki czytamy: „Medytacje i joga nie są dla nas – maluczkich. Nie stać nas na to”. Rozumiem, że wiele osób wyobraża sobie jogę jako luksusowy sport dla bogaczy. Nic bardziej mylnego, zwłaszcza w dobie internetu, w którym roi się od darmowych świetnych kursów. Medytacja zaś jest praktykowana na przykład w najgorszych więzieniach świata przez ludzi pozbawionych absolutnie wszystkiego.

Praca nad sobą i rozwój są równie trudne dla kogoś z zamożnego, uprzywilejowanego świata (czyli dla mnie), jak dla bardzo skromnej osoby z małego miasteczka. Są także równie dostępne. Trzeba mieć motywację i zdać sobie sprawę, że aby zmienić coś, co się kształtowało przez lata, potrzeba… lat. Wchodzisz na ścieżkę czy nie? Oto jest pytanie! I pamiętaj, po drodze spotkasz niejedną panią J., która spróbuje ci wmówić, że kiedy było z tobą gorzej, było lepiej. Odwagi!

Zmierzch lubieżnego dziada

Подняться наверх