Читать книгу Czarni - Paweł Reszka - Страница 6
Оглавление* * *
Mariusz,
ksiądz,
duże miasto wojewódzkie
Bardzo bym chciał umieścić w biurze parafialnym kamerę. Chciałbym pokazać ci film z nimi wszystkimi. Parafianami, interesantami.
– Dzień dobry, ja miałem być tym chrzestnym, potrzebuję ten świstek, że jestem wierzący i praktykujący.
– Aha, ale ja pana przez ten rok jeszcze nie widziałem w kościele.
– No to co?
– To jak ja mam podpisać, że pan jest wierzący i praktykujący?
– Wy, czarni, to pedofile jesteście, nie?
I ja to olewam! Daję, podpisuję, zaświadczam. Zarobię przynajmniej co łaska, bo jak nie podpiszę, to mogę zarobić najwyżej po ryju. To nie jest metafora. Interesanci, parafianie potrafią być agresywni. W zasadzie z roku na rok są bardziej agresywni. A nawet jak nie dostanę, to człowiek wybiegnie i po godzinie czy dwóch będą wracały do mnie plotki, jakim gnojem jestem. Albo na mnie napisze do kurii. To po co mi to? W imię czego?
Mam żal. Do siebie też, ale bardziej do swoich poprzedników, że religia stała się pusta. Że Bóg to tylko kwiatki, żłóbki, groby, procesje. Sztafaż, bez żadnej głębi. No idę w tej procesji Bożego Ciała. I patrzę, jak oni wszyscy łamią te brzózki biedne. Łapię kogoś za rękę i pytam:
– I po co pan to łamie?
– Ano łamię!
– Ale po co? Po co!
– A nie wiem, tak się robiło. Zawsze.
Łamie, bo tata łamał, dziadek łamał, sąsiad łamał. A po co łamie? On nie wie. A gdzie tu jest Bóg? Też nie wie.