Читать книгу Poznaj prawdę. Agenci CIA zdradzą ci, jak przekonać każdego, by powiedział wszystko - Philip Houston - Страница 12
2.
Kontinuum najlepszej i najgorszej możliwości
ОглавлениеMówi się, że czasem lepiej jest mieć szczęście, niż być w czymś dobrym. I pewnie jest w tym sporo racji.
W chwili gdy podczas rozmowy z Philem Mary wyskoczyła z nowiną, że miała romans z agentem obcego wywiadu, wszystko się zmieniło. Kiedy się do tego przyznała, sytuacja, z którą miał do czynienia Houston, stała się naglącą sprawą. Na swoim stanowisku w zagranicznej placówce Mary miała dostęp do informacji, które – gdyby zostały ujawnione wrogiemu wywiadowi – mogłyby spowodować nieodwracalne szkody dla interesów Stanów Zjednoczonych i narazić życie lojalnych wobec USA ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Jeśli ta kobieta przekazała jakiekolwiek tajne informacje Czarusiowi, Agencja koniecznie musiała się o tym dowiedzieć, żeby ocenić, jak ważne dane wyciekły. Phil natychmiast przeszedł do działania.
Doskonale wiedział, że gdyby zareagował na niepokojące wyznanie Mary w ostry albo wrogi sposób, bardzo zmniejszyłoby to jego szanse na zdobycie informacji, bo przesłuchiwana z pewnością przyjęłaby postawę obronną albo nawet zamknęłaby się w sobie. Stawka była zbyt wysoka. Mary w którejś intymnej chwili z łatwością mogła zdradzić coś, czego nie powinna była mówić, a Phil musiał sprawić, by teraz była gotowa otworzyć się przed nim.
Jak być może pamiętacie, Houston powiedział:
– Mary, nie zapominajmy, z czym mamy do czynienia. Przecież nie jesteś żadnym szpiegiem. Przecież nie dałaś mu wszystkiego. Jeśli rozmawialiście o czymś w łóżku, musimy po prostu o tym pogadać, żeby wyjaśnić te sprawy.
Być może pamiętacie też odpowiedź Mary:
– Nie rozumiesz, Phil. Dałam mu wszystko.
Można to nazwać szczęśliwym trafem. Można to nazwać czystym fartem. Czymkolwiek było, okazało się bardzo, ale to bardzo fortunne. Ponieważ droga, którą wybrał Phil, łatwo mogła doprowadzić do katastrofy.
Co by się stało, gdyby Mary usłyszała słowa Houstona i miała na tyle przytomności umysłu, by je wykorzystać? Załóżmy, że ta rozmowa nie potoczyła się tak, jak opisywaliśmy, lecz mniej więcej w ten sposób:
– Kiedy to powiedziałeś, Phil, dało mi to do myślenia. Czy mogłam mu coś powiedzieć, kiedy leżeliśmy w łóżku i popijaliśmy wino? Faktycznie, czasem się zdarzało, że rozmawialiśmy o tym, jak nam minął dzień w pracy, ogólniki w stylu: jaki to był szalony dzień albo że musiałam zostać dłużej niż zwykle. Naprawdę nie sądzę, żebym kiedykolwiek powiedziała mu coś ważnego, Phil. Mam nadzieję, że nigdy nie powiedziałam nic ważnego.
Houston z pewnością mógłby pracować z taką odpowiedzią i koniec końców dotrzeć do tego samego punktu: do wyznania Mary, że dała Czarusiowi wszystko. Ale mógłby też zostać pokonany. I gdyby tak się stało, to choć starał się najlepiej, jak potrafił, powód porażki byłby oczywisty: w kluczowym momencie mierzył zbyt nisko.
Aby to zrozumieć, pomyślmy o kontinuum (łańcuchu możliwych zdarzeń – przyp. red.) przedstawiającym działania Mary. Na jednym końcu tego kontinuum znajduje się najlepszy możliwy scenariusz, na drugim zaś końcu najgorszy. Podczas rozmowy Phila z Mary najlepszy możliwy scenariusz był prawdopodobnie taki, że kobieta jest winna poważnych uchybień i naruszyła zaufanie, świadomie angażując się w romans z agentem obcego wywiadu, ale nie ujawniła żadnych tajnych informacji. Najgorszy możliwy scenariusz: została zrekrutowana przez obcy wywiad i aktywnie zajmuje się szpiegostwem przeciwko Stanom Zjednoczonym.
Gdy Mary przyznała się do romansu z Czarusiem, Phil założył, że ta samotna kobieta po prostu pozwoliła, by rządziło nią serce, a nie rozum – wyjątkowo niewłaściwie oceniła sytuację, ale tak naprawdę nie zamierzała wyrządzić jakiejkolwiek szkody. Houston zdawał sobie jednak sprawę, że w takich sytuacjach ludzie tracą czujność i stają się bardziej otwarci, więc świetnie rozumiał wagę tego momentu. Uznał, że jego najistotniejszym zadaniem jest ustalenie, co Mary mogła nieopatrznie powiedzieć Czarusiowi.
Phil umiejscowił działania przesłuchiwanej bardzo blisko tego końca kontinuum, na którym znajduje się najlepszy możliwy scenariusz, choć nie miał na to wystarczających dowodów. Ta błędna interpretacja doprowadziła do pytania o „rozmowy w łóżku”.
Wyznanie Mary miało ostatecznie wskazać, w którym punkcie kontinuum tak naprawdę się znajdowała – jak się okazało, na przeciwległym końcu. Phil bardzo się pomylił.
Obiecał sobie, że nigdy więcej do tego nie dopuści.
Mniej więcej rok później Houston starannie weryfikował akta sprawy w zagranicznej placówce. Wysłano go do tego regionu, by w ramach postępowania sprawdzającego przeprowadził wywiady z kilkoma miejscowymi agentami – ludźmi, którzy zostali tam zwerbowani. Była to rutynowa procedura, której dość regularnie musieli się poddawać, podobnie jak sami pracownicy Agencji, okresowo przechodzący ponowny proces weryfikacyjny. Phil miał przyjrzeć się sprawie agenta, którego nazwiemy „Omar”; był cennym, zaufanym miejscowym źródłem. Od momentu zrekrutowania dobrze służył Agencji przez dwadzieścia lat. Akta Omara wyglądały imponująco. Phil prowadził postępowanie sprawdzające wobec kilkudziesięciu takich osób z całego świata i nietrudno było zrozumieć, dlaczego ten facet wyróżniał się jako wysoko cenione źródło. Ponadto, podczas wcześniejszych wywiadów z Omarem w ramach postępowania sprawdzającego nie pojawiły się żadne problematyczne kwestie. Dlatego gdy Houston zamknął akta i opuścił bezpieczną lokalizację, by udać się na spotkanie, miał pewność, że to będzie bułka z masłem. Góra dwie godziny, a potem spotka się z kolegą z pracy i zje kolację.
Umówionym miejscem spotkania był wielopiętrowy hotel w centrum miasta. Dla celów postępowania zabezpieczono apartament na jednym z wyższych pięter i gdy zjawił się Omar, współpracownicy Phila potwierdzili, że wszystko przebiega zgodnie z planem – nic nie świadczyło o tym, by ktoś go obserwował. Houston przywitał Omara przyjaznym uściskiem ręki i wymienili kilka uprzejmości. Na szczęście Omar dobrze mówił po angielsku – nie było potrzeby korzystania z usług tłumacza, co zawsze stanowiło korzyść. Przeprowadzenie wywiadu z agentem z udziałem strony trzeciej z pewnością było wykonalne – ciągle to robimy – ale nie stanowi optymalnej sytuacji. Bardzo często się zdarza, że gdy podczas wywiadu z osobą niemówiącą po angielsku zadajemy pytanie, odpowiedź wydaje się brzmieć jak przydługi wywód, a tłumacz odwraca się do nas i rzuca coś w stylu „W sumie to nie”. Ustalenie, co zostało zagubione w tłumaczeniu, zawsze stanowi wyzwanie.
Phil i Omar usiedli wygodnie. Houston od razu zabrał się do pracy, metodycznie podążając za przygotowaną listą standardowych pytań. Tak jak się spodziewał, wszystko przebiegało zupełnie bezboleśnie. A potem dotarł do pytania, czy Omar kiedykolwiek pracował dla obcego wywiadu.
– Omar, pracujesz dla nas od lat – powiedział Phil. – Czy kiedykolwiek pracowałeś dla kogoś innego?
Zapadło milczenie. Mężczyzna zmienił pozycję, wyglądał, jakby próbował zebrać myśli. W końcu odpowiedział:
– Czy mogę się pomodlić?
Kolejna pauza. „Czy możesz się pomodlić? O co ci, u licha, chodzi, człowieku?! Czy możesz się pomodlić?” Phil nie miał pojęcia, co sądzić o tej prośbie. Nie zamierzał po sobie pokazywać, jak bardzo go zdumiała.
– Pewnie, żaden problem – odparł rzeczowo, jakby przerwa na modlitwę była typowym elementem przeprowadzanych przez niego wywiadów.
Z instynktownym szacunkiem, wychowany w katolickiej rodzinie, Phil lekko pochylił głowę, nie spuszczając wzroku z Omara. Spodziewał się, że ten również pochyli głowę w modlitwie. Jednak mężczyzna wstał i ruszył do łazienki.
Chwilę później Omar wrócił z ręcznikiem i podszedł do okna w salonie. Gdyby Phil nie był pewien, że to niemożliwe, pomyślałby, że to jakiś dowcip kolegów z miejscowej placówki. Z całych sił próbował zrozumieć, co ma oznaczać zachowanie Omara, ale na próżno.
„Co ten facet wyprawia? – kołatało się po głowie Houstona. – Próbuje dać komuś sygnał? Co jeszcze może pójść nie tak?”
Gdy Omar wyjrzał przez okno, do Phila nagle dotarło, o co chodzi. Przesłuchiwany był muzułmaninem i ustalał, gdzie znajduje się Mekka, by mógł zwrócić się ku niej podczas modlitwy. Mężczyzna rozłożył ręcznik na podłodze i padł na twarz. Po około dziesięciu minutach cichej modlitwy wstał, wrócił na miejsce i podziękował Philowi za to, że ten uwzględnił jego prośbę.
– Jasne – odparł Houston. Zapytał Omara, czy jest gotów kontynuować. Ten kiwnął głową. – No dobrze – podjął Phil. – Omar, czy kiedykolwiek pracowałeś dla jakiegoś innego wywiadu? – Starał się sprawiać wrażenie równie zrelaksowanego co wcześniej, może tylko mówił odrobinę ciszej.
Omar spojrzał na Phila. Znów wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał. Niespokojnie poruszył nogami, otarł pot z czoła i odpowiedział:
– Dlaczego mnie pan o to pyta? Jest jakiś problem?
Jeśli istnieje w języku angielskim jakieś obarczone wyjątkowym ciężarem słowo, jest to przesłuchanie. Owo określenie wzbudza emocje i wywołuje niepokój. I nie dzieje się tak bez powodu. W kontekstach, w których słyszymy lub czytamy je najczęściej, przywołuje obrazy werbalnego znęcania się, a nawet przemocy fizycznej. Postrzegane jest jako coś ostrego, zastraszającego, często groźnego. Dlatego też doszliśmy do wniosku, że omawiając ten temat, powinniśmy poprzedzać to słowo przydawką, by określić, jakiej formy przesłuchania jesteśmy zwolennikami – a mianowicie takiej, która najczęściej doprowadza do pozytywnych wyników: braku przymusu. Ponadto musimy podkreślić, że naprzemiennie ze słowem przesłuchanie używamy określenia wydobywanie informacji. W związku z tym nasuwa się oczywiste pytanie: mniejsza z tym, jak to nazywacie – co to takiego?
Idea jest dość prosta: pomyślcie o tym jak o procesie, który ma wpłynąć na jakąś osobę i przekonać ją do ujawnienia informacji, które z jakichś powodów chce zachować dla siebie. W takim razie czym to się różni od przeprowadzania wywiadu? Wywiad jest sposobem pozyskiwania informacji od osoby, która nie ma żadnych powodów, by nie chcieć ich ujawniać. Istnieje też inne rozróżnienie: wywiad jest dialogiem. Przesłuchanie, choć może się to wydawać sprzeczne z intuicyjnym rozumieniem tego słowa, jest monologiem.
Mimo że te dwa procesy są od siebie tak bardzo odmienne, przejście z trybu wywiadu do trybu przesłuchania musi się odbywać płynnie i niezauważalnie. Omar z całą pewnością nie spostrzegł, kiedy to nastąpiło.