Читать книгу Poznaj prawdę. Agenci CIA zdradzą ci, jak przekonać każdego, by powiedział wszystko - Philip Houston - Страница 6

1.
O wywiadzie i telezakupach: niesamowita moc myślenia krótkoterminowego

Оглавление

Siedziba Centralnej Agencji Wywiadowczej w Langley w stanie Wirginia bardzo się zmieniła na przestrzeni lat. Jednak pierwotny budynek kwatery, zaprojektowany w latach pięćdziesiątych przez tę samą nowojorską firmę architektoniczną, która projektowała budynek ONZ w Nowym Jorku, jest masywną strukturą z betonu. Wygląda niemal tak samo jak na początku lat osiemdziesiątych, gdy Phil Houston rozpoczął pracę jako operator wariografu w Wydziale Badań Wariograficznych Urzędu Bezpieczeństwa. Praca w poszczególnych wydziałach CIA oznaczała, że niewielu pracowników miało swobodny dostęp do jakiegokolwiek innego miejsca w budynku niż ich własna strefa. Istniało tylko jedno miejsce, w którym wszyscy mieli okazję się znaleźć. Wydział Badań Wariograficznych.

W konsekwencji operatorzy wariografów byli nieustannie obciążeni pracą. Przestoje zdarzały się wyjątkowo rzadko, wciąż trwała weryfikacja ubiegających się o zatrudnienie, rutynowe sprawdzanie pracowników Agencji, a od czasu do czasu śledztwo w sprawie domniemanego niestosownego zachowania lub popełnienia przestępstwa. Dla Phila to tempo było równie emocjonujące jak sama praca. W początkowych latach kariery zaczął odkrywać, że choć nie ma etatu, staje się naprawdę dobry w tym, co robi, i uwielbiał to, że każde takie spotkanie dawało okazję, by szlifować umiejętności. Tak jak zwykle, ucieszył się więc z zadania, które otrzymał pewnego ranka: miał przeprowadzić rutynowe sprawdzenie pracownicy CIA, którą nazwiemy „Mary”. Wydawało się, że w tej sprawie nie ma nic niezwykłego, ale Philowi to nie przeszkadzało. Akceptował fakt, że rutynowe zadania są częścią jego pracy.

Mary była kierowniczką średniego szczebla. Przynajmniej raz udała się na misję za ocean; ta dość zwyczajna kobieta nigdy nie miała męża i podczas wyjazdów zwróciłaby uwagę niewielu osób. Przechodziła już wielokrotnie badanie wariografem, znała więc procedurę i wydawała się zrelaksowana, gdy Phil zaczął zadawać jej standardowe pytania z listy. Jednak to dobre samopoczucie nie trwało długo. Gdy Houston dotarł do punktu „czy kiedykolwiek pracowałaś dla obcego wywiadu?”, zachowanie Mary zaczęło wskazywać, że z jakiegoś powodu pytanie ją niepokoi. I faktycznie, gdy Phil zadał je podczas badania wariografem, stało się jasne, że odpowiedź stanowi problem.

Równie jasne było, że jeśli istniał jakiś problem wymagający natychmiastowego rozwiązania, to stanowiła go nieodpowiednia reakcja na pytanie „czy kiedykolwiek pracowałaś dla niewłaściwej strony?”. Choć sytuacja była poważna, Philowi wydawało się, że cokolwiek dręczy Mary, raczej nie stanowi kłopotu, któremu nie da się zaradzić. Bądź co bądź kobieta wydawała się znacznie lepiej pasować do stereotypu powściągliwej starej panny niż tajemniczej kusicielki. Phil zaczął się przedzierać do sedna problemu w swym naturalnym, dyskretnym, swobodnym stylu wyniesionym z Karoliny Północnej.

– Mary, cały czas mamy takie sytuacje z ludźmi, z którymi rozmawiamy, bo przychodzi im na myśl coś, co tak naprawdę jest jakąś błahostką, ale z różnych powodów im więcej o tym myślą, tym bardziej nie daje im to spokoju – zapewnił Phil. – Czasem to jakieś nieszkodliwe przeoczenie, a czasem chwilowy brak rozsądku, który sami wyolbrzymiamy, bo tak nam zależy na tym, żeby postąpić właściwie.

Mary kiwnęła głową.

– Myślę, że o to chodzi. Doszło do naruszenia bezpieczeństwa – powiedziała.

Następnie wyjaśniła, że podczas ostatniego wyjazdu za granicę wykorzystała rządowe środki, by bez zgody przełożonych wyświadczyć przysługę jednemu z miejscowych. Gdy opowiedziała o szczegółach incydentu, Philowi ulżyło. Bez wątpienia to, co zrobiła Mary, stanowiło rażące naruszenie przepisów. Houston wiedział jednak, że zdarza się to o wiele częściej, niż amerykańscy pracownicy rządowi działający za granicą mieliby ochotę przyznać. Mimo to sprawę trzeba było wyjaśnić do końca.

– Rozumiem. – Phil pocieszająco pokiwał głową. – Nie ty pierwsza coś takiego zrobiłaś. – Uśmiechnął się. – Porozmawiajmy o tym, żeby to cię już nie męczyło, dobrze? Czy ten miejscowy był twoim znajomym?

Tak, potwierdziła Mary. Był jej znajomym. Ale na tym się nie skończyło. Rozmowa doprowadziła do całej serii wyznań, które oszołomiły Houstona. Tak się składało, że ten znajomy, którego nazwiemy „Czarusiem”, pracował dla miejscowego rządu. W dalszej części rozmowy Mary wyjawiła, że Czaruś pracował jako agent wywiadu. Mijały godziny i było coraz bardziej oczywiste, że sprawa jest poważna. Pod koniec drugiego dnia Mary przyznała się, że ona i Czaruś mieli romans.

Phil zdał sobie teraz sprawę, że siedzi naprzeciw kierowniczki średniego szczebla, która sypiała z agentem obcego państwa. Co mogła opowiadać Czarusiowi podczas tych intymnych chwil? Houston wiedział, jak ważne jest nakłonienie Mary do powiedzenia, co zdradziła kochankowi. Wydawała się wyraźnie zakłopotana i zaczęła płakać. Phil starał się, jak mógł, by było to dla niej możliwie bezbolesne.

– Mary – powiedział łagodnie – nie zapominajmy, z czym mamy do czynienia. Przecież nie jesteś żadnym szpiegiem. Przecież nie dałaś mu wszystkiego. Jeśli rozmawialiście o czymś w łóżku, musimy po prostu o tym pogadać, żeby wyjaśnić te sprawy.

Kobieta nagle przestała płakać i podniosła głowę.

– Nie rozumiesz, Phil – szepnęła. – Dałam mu wszystko.

Te słowa były dla Houstona jak cios w brzuch i natychmiast wywołały mieszane uczucia, podobne do pierwszej reakcji, jaka zachodzi, kiedy przybywa się na miejsce jakiegoś tragicznego zdarzenia. Gdy dociera do nas ogrom zadania, kontrolę przejmuje instynkt, emocje zostają odsunięte na bok, a nadrzędnym celem staje się bezpieczeństwo innych. W pracy Phila chodziło o wykorzystanie tego, co psycholodzy nazywają płynnością ideacyjną – zdolności natychmiastowej zmiany swojego sposobu myślenia, tak jak nakazuje sytuacja. W przypadku Houstona płynność ideacyjna wydawała się wrodzona.

– No cóż, dobrze, porozmawiajmy o tym – powiedział.

W ten sposób rozpoczął, jak się miało okazać, kilkudniowe przesłuchanie, podczas którego Mary wciąż wyrzucała z siebie nowe wyznania. Faktycznie dała Czarusiowi wszystko, co tylko mogła. Zidentyfikowała każdego agenta z placówki. Ujawniła wszystkie operacje. Zrobiła zdjęcia całego kompleksu i przekazała kochankowi. Dostarczyła mu również dane i zdjęcia współpracowników, o których wiedziała. Istniało tylko jedno słowo, które określałoby jej działalność: szpiegostwo.

Phil spędził w sumie osiem dni, pracując z Mary. Siedem z tych dni poświęcił, by się dowiedzieć, co dał jej Czaruś w zamian za informacje. Kobieta przyznała, że dostała od niego „trochę biżuterii”, ale nie zamierzała posunąć się dalej. Nie przeszła badania wariografem przy pytaniu o dodatkowe wynagrodzenie.

Zespół kontrwywiadowczy CIA był przez cały ten czas informowany o sytuacji na bieżąco, podobnie resztą jak FBI. Podczas gdy Phil rozmawiał z Mary, za kulisami dodawano dwa do dwóch. Choć Mary nigdy się do tego nie przyznała, wyszło na jaw, że Czaruś nie działał jedynie w ramach operacji miejscowego wywiadu. Był agentem wrogiego wywiadu innego obcego państwa. A sytuacja miała się okazać jeszcze gorsza. W trakcie misji Mary za oceanem w tamtejszej placówce zginął jeden ze współpracowników CIA. Agencja była przekonana, że jego śmierć wiązała się z wywiadem, ale wtedy nikt nie potrafił pojąć, w jaki sposób agent został zdemaskowany. Mary wyznała Philowi, że była to jedna z operacji, o których opowiedziała Czarusiowi.

Houston ją za to znienawidził. Bez względu na to, czy takie uczucia były słuszne, czy nie, kiedy dowiedział się o jej zdradzie – nie tylko wobec Agencji, ale wobec każdego mężczyzny, kobiety czy dziecka w kraju – zaczął bezgranicznie gardzić Mary. Mimo to dopóki trwało przesłuchanie, jego łagodne zachowanie ani na chwilę się nie zmieniło. Pod koniec ósmego dnia, już po wszystkim, Mary podeszła do niego i go uściskała.

– Dziękuję, Phil – powiedziała. – Dziękuję, że byłeś taki wyrozumiały.

Skala tej sprawy nie umknęła nikomu w FBI, a zwłaszcza zastępcy dyrektora do spraw wywiadu. Nazajutrz po tym, jak Mary przyznała, że dała Czarusiowi dosłownie „wszystko”, zastępca zjawił się w gabinecie Williama Kotapisha, dyrektora CIA do spraw bezpieczeństwa, którego Phil na bieżąco informował. Gdy Houston przekazał zeznania Mary na temat tego, co zdradziła Czarusiowi, zastępca dyrektora z FBI był gotów przejąć sprawę, ponieważ uznał to za oczywisty przypadek szpiegostwa. Wysoki stopniem oficer kontrwywiadu z CIA, który również uczestniczył w tym spotkaniu, wtrącił, że Phil wciąż jeszcze przesłuchuje Mary.

– Wygląda na to, że ona z jakiegoś powodu go lubi – powiedział oficer. Philowi nie spodobały się te słowa i potraktował je jak zniewagę, choć nie miał nawet stałego etatu.

– Słyszę, co pan mówi – mruknął po nosem.

Nie miało znaczenia, czy Mary lubiła rozmawiać z Philem. Chodziło o to, że Houston realizował starannie zaprojektowany proces, by doprowadzić przesłuchiwaną do tego momentu.

Oficer kontrwywiadu oświadczył, że na przeszkodzie przejęciu sprawy przez FBI stoi inny problem: wyznania, które Phil uzyskał od Mary, były tajne. A odtajnienie ich nie wchodziło w rachubę.

Kotapish zaproponował, żeby FBI przeprowadziło własne śledztwo, a zastępca dyrektora chętnie skorzystał z tej sugestii. Użył bezpiecznej linii łączącej agencje rządowe i zadzwonił do biura terenowego FBI w Waszyngtonie. Tego samego wieczoru zorganizował przesłuchanie Mary u niej w domu, przeprowadzone przez dwóch agentów FBI.

Jak się okazało, ich śledztwo miało się zakończyć, jeszcze zanim na dobre się zaczęło. Dwaj agenci przesłuchujący Mary do niczego nie doszli. Rezultat był chyba najgorszy z możliwych: Mary stwierdziła, że owszem, powiedziała o tych wszystkich rzeczach Agencji, ale wszystko to sobie wymyśliła. Nic z tego nie było prawdą. Zgodziła się na badanie wariograficzne przeprowadzone przez FBI i naturalnie go nie przeszła. Ale ponieważ nie istniały przeciwko niej żadne dowody, a CIA nie mogła odtajnić informacji, jakie wyciągnął od niej Phil, FBI nie miało wyboru: musiało Mary wypuścić.

Kiedy Houston się o tym dowiedział, natychmiast zdał sobie sprawę z tego, co poszło nie tak. Podczas przesłuchań niestrudzenie pracował, by utrzymać Mary w stanie, który nazywamy „trybem myślenia krótkoterminowego”. Komunikował się z nią w taki sposób, by pozostawała skupiona na tym, czego od niej oczekiwał. Maksymalnie ograniczył liczbę czynników w jej procesie podejmowania decyzji. Kiedy Mary rozmawiała z agentami FBI, ta liczba gwałtownie się zwiększyła i nastąpiła radykalna zmiana priorytetów. Mary przełączyła się na tryb myślenia długoterminowego. Teraz inne czynniki wpływały na podejmowanie decyzji – jak perspektywa więzienia i koniec takiego życia, jakie dotychczas znała.

Nie możemy ujawnić, jak to wszystko się skończyło, ale jeden szczegół wolno nam zdradzić. Pewnego wieczoru podczas tych ośmiu dni Houston był w domu i zadzwonił telefon. Okazało się, że to Urząd Bezpieczeństwa.

– Phil, czy znasz kobietę o nazwisku Mary Smith? – spytał oficer. Phil potwierdził, a oficer ciągnął dalej: – Dzwoniła do nas chwilę temu i twierdziła, że rozmawiała z tobą podczas badania wariografem i powinniśmy do ciebie zadzwonić. Powiedziała, że dziś po południu, zanim opuściła budynek, zostawiła jakieś cenne przedmioty w damskiej toalecie. Mówiła, że mamy do ciebie zadzwonić, a ty nas upoważnisz, żeby oddać jej te rzeczy.

Następnie oficer opowiedział, jak poszedł po te cenne przedmioty i okazało się, że to duża torba z biżuterią. Mary wyjaśniła mu, że trzymała torbę w swoim sejfie w pracy, bo niektóre z tych rzeczy miały bardzo dużą wartość, a tam były bezpieczniejsze. Phil skontaktował się z Billem Kotapishem i go o tym poinformował. Obaj zgodzili się co do tego, że większość z tej biżuterii, o ile nie całość, najprawdopodobniej stanowiła zapłatę, którą kobieta dostała od Czarusia. Teraz chciała te rzeczy ukryć. Koniec końców nie było takiej potrzeby. Biuro Głównego Radcy Prawnego CIA ustaliło, że Agencja nie ma prawa skonfiskować biżuterii. Zwrócono ją właścicielce.

Dla Phila sprawa Mary wcale nie okazała się totalną klęską. Dzięki niej zdobył doświadczenie, które w przyszłych latach miało doskonale służyć jemu i innym zarówno w Agencji, jak i w różnych instytucjach. Co najważniejsze, pomogła mu wykrystalizować koncepcję, która wkrótce stała się najważniejszym fundamentem metod przesłuchania: psychologię myślenia krótkoterminowego.

Żeby w pełni docenić siłę – i wszechobecność – tej koncepcji, pomyślmy o triku, z którym większość z nas styka się częściej, niż mielibyśmy ochotę przyznać, a może nawet częściej, niż jesteśmy tego świadomi: o telezakupach, czyli reklamie utrzymanej w stylu programu informacyjnego.

Prawie wszyscy widzieliśmy sporo takich programów – pełnych powagi, często potwornie kiczowatych produkcji wychwalających produkty, o których nie mieliśmy pojęcia, że są nam potrzebne: od koców z rękawami aż po „trzęsące hantle”. Dlaczego takie reklamy działają? Dlaczego tak wielu ludzi sięga po telefon, by kupić miniaturowego golfa, w którego gra się, siedząc na muszli klozetowej? Dzieje się tak dlatego, że ci sprzedawcy na całego wykorzystują psychologię myślenia krótkoterminowego, by wpłynąć na nasz proces podejmowania decyzji. W ten sposób chcą nas zmusić do zrobienia tego, czego od nas chcą, czyli kupienia produktu, którego w normalnych okolicznościach nie bylibyśmy raczej skłonni nabyć.

Aby to osiągnąć, wykorzystują cztery czynniki, które przełączają nas w tryb myślenia krótkoterminowego: naszą wrodzoną podatność na wpływy, powtórzenia, zanik samodzielnego myślenia oraz brak bezpośrednich konsekwencji. Przyjrzyjmy się, jak to działa.

Poznaj prawdę. Agenci CIA zdradzą ci, jak przekonać każdego, by powiedział wszystko

Подняться наверх