Читать книгу Wilki i Orły - Rafał Dębski - Страница 8
Ponad przepaścią bezdenną,
na samym jej brzegu, na skraju,
konie puszczam w pełny bieg,
głosem gnam, tnę jak nahajem.
Tam, gdzie mgliste, ostre zbocze
mrozem w piersiach dech zapiera,
chcę zatańczyć w krąg ze śmiercią,
czuć, że żyję i umieram.
ОглавлениеZamilkł na chwilę, oddychał szybko. Nigdy by nie przypuszczał, że mówienie może kosztować tak wiele wysiłku i cierpienia. Po chwili podjął: