Читать книгу Kameleon - Rafał Kosik - Страница 6

II

Оглавление

Sześć potęż­nych dysz rufo­wych pluło seriami jasnych eks­plo­zji w kie­runku rosną­cej z wolna błę­kit­nej pla­nety. Stu­me­trowy kom­po­zy­towy kadłub statku USS „Ronald Reagan” opa­li­zo­wał sza­ro­ścią w świe­tle słońca. Był czy­sty, bez cha­rak­te­ry­stycz­nych zacie­ków czy osma­leń – sta­tek ni­gdy nie miał kon­taktu z atmos­ferą, teraz rów­nież miał jedy­nie wejść na orbitę. Dla­tego też pełen był kan­cia­stych nie­re­gu­lar­no­ści, ster­czą­cych anten i czuj­ni­ków, aero­dy­na­mika nie miała zna­cze­nia. Funk­cjo­nal­ność układu wewnętrz­nego wymu­siła jed­nak kształt przy­po­mi­na­jący kostro­paty mig­dał i pro­wo­ku­jący domy­sły o pró­bach nada­nia kadłu­bowi przy­naj­mniej pozo­rów opły­wo­wo­ści.

Sta­tek budził się do życia. Kolejne kory­ta­rze roz­ja­śniały się zim­nym świa­tłem, star­to­wała kli­ma­ty­za­cja. Powie­trze roz­grze­wało się od tem­pe­ra­tury minus sto trzy­dzie­ści stopni, w jakiej było utrzy­my­wane, z zerową wil­got­no­ścią, przez kilka lat podróży. Przez naj­bliż­sze godziny po pokła­dach nieść będą się trza­ski i stuki roz­sze­rza­ją­cych się ele­men­tów kon­struk­cyj­nych. W hiber­na­to­rium, w podwój­nych pół­ko­lach stało kil­ka­na­ście szklano-pla­sti­ko­wych tub, połą­czo­nych ze ścia­nami wiąz­kami prze­wo­dów. Panele ste­ru­jące pię­ciu hiber­na­to­rów odli­czały godziny do wybu­dze­nia. W dole star­to­wały sprę­żarki ukła­dów pneu­ma­tycz­nych, pompy ste­ru­jące hydrau­liką zwięk­szały ciśnie­nie w ukła­dach. Cykały prze­kaź­niki elek­tryczne, testo­wane po dłu­giej bez­czyn­no­ści. W ste­rowni zapa­lały się kon­tro­lki i lampy nocne. Przed fote­lami zapa­liły się ekrany kon­soli, roz­po­częły sekwen­cję spraw­dza­nia obwo­dów ste­ru­ją­cych. Włą­czył się wielki ekran, opa­su­jący pół pomiesz­cze­nia. W cen­tral­nym miej­scu wyświe­tlił powięk­szony obraz błę­kit­nej pla­nety. Po bokach prze­su­wało się kil­ka­dzie­siąt słup­ków cyfr i liter rapor­tów star­tu­ją­cych sys­te­mów.

Gdy wyłą­czyły się sil­niki impul­sowe, tem­pe­ra­tura atmos­fery usta­bi­li­zo­wała się. Sztuczna gra­wi­ta­cja płyn­nie wzro­sła z kilku pro­cent mocy do sta­łego obcią­że­nia jeden G, na co wypo­sa­że­nie pokła­dów zare­ago­wało kolejną serią trza­sków, jęk­nięć i pisków.

Pierw­sze obu­dziły się otu­lone mięk­kim żelem robot­nice for­mi­cy­tów.

Kameleon

Подняться наверх