Читать книгу Drugi okręt - Richard Phillips - Страница 6
ROZDZIAŁ
1
ОглавлениеPurpurowy blask Jaskini Arki oblewał chudą jak zapałka postać światłem tak czystym, że wydawało się ściekać z brudnych blond dredów.
Perry Symons po raz pierwszy usłyszał głos Pana w lipcu 1998 roku, gdy nóż do ryb wbijał się w gardło jego pięknej Vanessy. Tyle krwi zalało mu ręce, gorącej i śliskiej, przeszkadzającej mu w utrzymaniu noża i włosów dziewczyny, gdy ta miotała się pod nim.
Złożona z Vanessy ofiara skierowała na niego uwagę Pana, dzięki temu czynowi stał się Go godny. Perry poświęcił miłość życia, swoją słodką Vanessę, aby Bóg zauważył nowego Gabriela, który poprowadzi Jego dzieci pośród nadciągającej apokalipsy.
Właśnie wtedy, w tylnej części zielonej furgonetki Volkswagena, gdy życiodajny płyn Vanessy spływał do dwudziestolitrowego wiaderka, Bóg przemówił w jego umyśle: „Oczekuj na znak końca dni”.
Perry przyjechał do parku stanowego Bottomless Lakes tuż koło Roswell w stanie Nowy Meksyk, przeniósł owinięte folią ciało Vanessy do łodzi wiosłowej i wypłynął na środek jeziora, po czym wyrzucił obciążony łańcuchem pakunek za burtę. Choć solidnie wykrwawił trupa, ten przez chwilę kołysał się na powierzchni, po czym opadł w słone głębiny, pozostawiając po sobie maleńkie czerwone bąbelki.
Kolejny znak. Nawet po złożeniu tak wielkiej ofiary ciało słodkiej Vanessy nie chciało go opuścić, próbowało utrzymać się na wodzie, choć ciężar łańcuchów nieuchronnie ściągał je w wieczny mrok.
Perry wrócił do swego mieszkania przy South Main Street, sprzedał wszystko, co posiadał, kupił zestaw survivalowy i przeniósł się do Bandelier, pradawnej i odludnej krainy kanionów w pobliżu Los Alamos, dawniej stanowiącej siedzibę przodków Indian Pueblo, którzy zamieszkiwali tamtejsze urwiska.
Był przekonany, że rok 2000 da mu obiecany znak Pana, jednak okazało się, że na próżno czekał na katastrofę. Gdy nic nie wydarzyło się również w roku 2001, pogrążył się w depresji. Zaczął wątpić we własną poczytalność. Czy poświęcił swą bliźniaczą duszę na darmo? Zagubiwszy się w heroinie, kokainie i krystalicznej metamfetaminie, błąkał się bez celu po krainie kanionów, kuszony spokojem, jaki dałby mu samobójczy skok.
Bóg wystawił jego wiarę na próbę w sposób kojarzący się z cierpieniami Hioba, przemienił go w strzęp człowieka, ledwo przypominający dawną dumną wersję. I nagle, pewnego jesiennego dnia 2002 roku, Perry poznał Krzyczącego Orła. Ten zaś zaprezentował mu pradawne ceremonie Indian oraz wspaniałe ścieżki widoczne jedynie w dymie szałasu potu[1].
Właśnie podczas jednego z majaczeń wywołanych pejotlem, gdy wytoczył się z szałasu i ruszył wzdłuż wysokiego urwiska kanionu, po raz pierwszy natknął się na ukryte wejście do Jaskini Arki. To tam Bóg zesłał mu swój znak.
Wspomnienia słabły, gdy Perry rozglądał się po grocie, którą tak dobrze poznał. Arka Boga spoczywała w jej tylnej części, po tym jak wiele, wiele lat temu spadła z niebios i przedarła się przez kamienne ściany kanionu.
Mężczyzna wszedł pod gładkie, obłe krawędzie pojazdu i znalazł otwór, który broń Szatana wybiła w kadłubie. Podciągnął się bez wysiłku i wspiął do środka, podobnie jak niezliczoną ilość razy w przeszłości. Ominął pierwszy poziom i przemieszczał się dalej gładkim tunelem ku drugiemu pokładowi.
Właśnie tam, na wystającym ze ściany jedwabiście gładkim metalowym pulpicie, oblane wszechobecnym purpurowym blaskiem, leżały cztery aureole. Choć wyglądały jak wykonane ze lśniącego metalu, były na to o wiele za lekkie i za elastyczne, poza tym połyskiwały tęczą odcieni obcych jakiejkolwiek ziemskiej substancji. Jak zawsze, dłonie Perry’ego przyciągnęła czwarta aureola.
Podniósł ją i obracał powoli w palcach, pogrążony we wspomnieniach pierwszego razu, gdy nałożył giętką obręcz na skronie.
Ból. Nawet teraz pamięć gorejącego w głowie białego ognia posłała w jego kończyny macki cierpienia tak silnego, że spodziewał się, iż z opuszek palców polecą mu iskry, które pochłoną świat. Został ochrzczony w tej rzece bólu i wyłonił się z niej już nie jako Perry Symons, a czwarty jeździec, namaszczony boską prędkością i siłą, a także sprytem wykraczającym poza możliwości wszystkich ludzi.
Jednak to nie ból, lecz nowe moce skłoniły go do wyboru pustelniczej ścieżki. Jego sny wypełniły się wizjami. Arka Boga nie przybyła na Ziemię samotnie. Była też druga... Rydwan Szatana. W swych wizjach Perry widział, jak pojazdy zmagały się na nocnym niebie, a później pomknęły ku powierzchni Ziemi, ciągnąc za sobą ogromne jęzory ognia. Choć podczas starcia oba zostały uszkodzone, przetrwały w ukryciu, poszukując swych bohaterów, apostołów Armagedonu.
Przez wszystkie te lata Perry czekał, cierpliwie wypatrując ostatecznego znaku, sygnału świadczącego, że Arka Boga zamierza przyzwać resztę jeźdźców, że pozostałe trzy aureole nie będą już leżały bezczynnie, że każda z nich wypełni swój określony cel w nadciągającej apokalipsie. Teraz Arka uznała, że nadeszła pora, by przywołać trzech towarzyszy Perry’ego.
Gdy Perry nałożył aureolę i głowę wypełniły mu boskie wizje, na ustach wykwitł mu lekki uśmiech. Długie oczekiwanie dobiegało końca.
1 Szałas potu (ang. sweat lodge) – niska chata lub szałas wykorzystywane przez Indian z Ameryki Północnej do kąpieli parowych, ceremonii leczniczych i modlitwy (przyp. tłum.).