Читать книгу Grób mojej siostry - Роберт Дугони - Страница 14
Rozdział 6
ОглавлениеTracy poderwała się na materacu tak gwałtownie, że koc zsunął jej się do pasa, a ona w panice pomyślała, że ostry dźwięk, który wytrącił ją ze snu, to dzwonek na korytarzu liceum Cedar Grove i że spóźniła się na lekcję chemii w swojej pracowni.
– Telefon – jęknął Ben. Leżał obok niej z głową przykrytą poduszką, chroniąc oczy przed ostrymi promieniami porannego słońca, które sączyły się przez szpary w zasłonach. W końcu w połowie dzwonka telefon zamilkł.
Tracy opadła z powrotem na poduszkę, ale jej umysł zaczynał już trzeźwo pracować. Po zawodach Ben przyjechał na strzelnicę, by ją zabrać na kolację. W pamięci został jej obraz, jak w restauracji nagle wstaje i klęka przed nią na jedno kolano. Pierścionek! Usta ułożyły jej się w senny uśmiech i machinalnie poruszyła lewą ręką tak, by brylant na jej palcu zalśnił w porannym słońcu. Ben był w restauracji tak stremowany, że z trudem coś z siebie wydusił.
Jej myśli zmieniły kierunek i pobiegły ku siostrze. Zamierzała zadzwonić do niej zaraz po powrocie na kwaterę, by podzielić się z nią wiadomością, ale z powodu obecności Bena jakoś nie wyszło. Zresztą wyglądało na to, że Sara i tak wie, bo Ben przyznał się, że pomogła mu zaplanować cały wieczór. To dlatego dwa razy spudłowała. Zależało jej, żeby gorycz przegranej nie zepsuła Tracy nastroju wieczoru zaręczynowego.
Czując wyrzuty sumienia, że na nią nakrzyczała, Tracy przekręciła się na bok i zerknęła na cyfrowy budzik na podłodze przy materacu. Świecące na czerwono cyfry pokazywały 6:13. Sara na pewno nie zerwałaby się tak wcześnie, by odebrać telefon dzwoniący w holu domu rodziców. Tracy postanowiła poczekać i zadzwonić trochę później.
Całkiem już wybita ze snu, przekręciła się na drugi bok i przytuliła do Bena, rozkoszując się bijącym od niego ciepłem. Nie zareagował, więc wtuliła się w niego jeszcze mocniej, musnęła palcami mięśnie brzucha, wzięła go do ręki i poczuła, jak twardnieje.
Telefon znów zadzwonił.
Ben stęknął i nie zabrzmiało to zbyt przyjaźnie.
Tracy odrzuciła kołdrę, stoczyła się z materaca i zaczepiła o stertę ubrań, które wczoraj w pośpiechu z siebie zrzucali. Szarpnęła słuchawkę ze ściennego aparatu w kuchni i rzuciła niecierpliwe „Halo!”.
– Tracy?
– Tatuś?
– Próbowałem się już wcześniej dodzwonić.
– Przepraszam, widać nie słyszałam.
– Jest z tobą Sara?
– Sara? Nie, jest w domu.
– W domu jej nie ma.
– Co? Zaraz, to nie jesteście na Hawajach? Która tam teraz jest?
– Wcześnie. Roy Calloway mówi, że nie może się do niej dodzwonić.
– A po co Roy do niej dzwoni?
– Bo znaleźli twojego kampera. Miałaś wczoraj jakieś problemy z samochodem?
Tracy z trudem kojarzyła. W głowie jej łupało od zbyt dużej ilości wina i zbyt małej ilości snu.
– Jak to go znaleźli? Znaleźli gdzie?
– Na drodze okręgowej.
Poczuła, jak drętwieje. Przecież mówiła siostrze, żeby trzymała się autostrady.
– A co z nim nie tak? Jesteś pewny, że to mój?
– Tak, jestem pewny! Roy rozpoznał naklejkę na tylnej szybie. Sary nie ma z tobą?
Poczuła ogarniające ją mdłości, w głowie jej wirowało.
– Nie, pojechała do domu.
– Jak to „pojechała do domu”? Nie byłyście razem?
– Nie, byłam z Benem.
– Pozwoliłaś jej jechać samej z Olympii do domu?
– Na nic jej nie pozwalałam, tato… Ja tylko… – Zaczynała już krzyczeć.
– O mój Boże!
– Pewnie jest w domu.
– Dzwoniłem już dwa razy. Nikt nie odbiera.
– Ona nigdy nie odbiera. Pewnie śpi.
– Roy już tam był. Walił do drzwi i nic.
– Zaraz tam pojadę, tato. Tato? Powiedziałam, że zaraz tam pojadę. Tak, zadzwonię, jak tylko dojadę.
Odwiesiła słuchawkę, starając się pozbierać myśli.
Roy Calloway powiedział, że nikt w domu nie otworzył.
Znaleźli kampera.
Dwa razy głęboko zaczerpnęła powietrza, starając się opanować dławiący ją niepokój. Nie może panikować, na pewno wszystko się wyjaśni.
„Dzwoniłem już dwa razy”
Sara pewnie śpi i nie słyszy dzwonka albo postanowiła go zignorować. Ignorowanie dzwoniącego telefonu bardzo do niej pasowało.
Roy pojechał do nich do domu. Dobijał się do frontowych drzwi.
Nikt mu nie otworzył.
– Ben!