Читать книгу Anatomia siły - Robert Krasowski - Страница 21

„Solidarność” nie potrafiła uwierzyć w swój sukces. Spodziewano się buntu aparatu albo puczu wojskowego. Przez rok królowała więc strategia samoograniczania skali własnego zwycięstwa. Czy w istocie były powody do obaw? Czy w wojsku, milicji lub w aparacie były ośrodki chętne cofnąć zmiany?

Оглавление

Ja takich sygnałów nie odbierałem. Oczywiście rozmawiałem o tym wielokrotnie, także z Wojciechem Jaruzelskim i Czesławem Kiszczakiem. Generałowie mówili, że być może istnieją jakieś wąskie grupy rozgoryczone zachodzącymi zmianami. Ale to był niewielki margines, niezdolny do aktywnego działania. W wojsku, MSW, aparacie partyjnym nastroje były wówczas fatalne, ale to wynikało z obaw o własną przyszłość, lęku przed utratą pracy, poczucia zagubienia w zupełnie nowej rzeczywistości. Natomiast prób dokonania puczu czy zamachu stanu nigdy nie dostrzegłem. Taka obawa dręczyła środowisko solidarnościowe. Pamiętam swoją rozmowę z Wałęsą w grudniu 1989 roku, tuż przed świętami. Spotkaliśmy się w połowie drogi pomiędzy Warszawą i Gdańskiem, w rządowym ośrodku w Łańsku. Wałęsa przyjechał tam z Bogdanem Borusewiczem i Jarosławem Kaczyńskim. Rozmawialiśmy kilka godzin, łącznie ze wspólnym obiadem. Wałęsę i jego współpracowników najbardziej interesowało, jak zachowają się resorty siłowe. Nie ukrywali, że obawiają się jakiegoś zamachu stanu, a ja im mówiłem, że nie dostrzegłem takich sygnałów, ale zdaje się, że to nie było dla nich wiarygodne. Nie byli pewni, czy czegoś nie ukrywam, czy nie chcę ich uśpić. Fakt, że w ciągu jednej nocy gen. Jaruzelski zdominował dziesięciomilionową „Solidarność”, wywarł na nich ogromny wpływ. Zrozumieli, że państwo nigdy nie jest bezsilne i dlatego lepiej rozmawiać, niż nie rozmawiać.

Anatomia siły

Подняться наверх