Читать книгу Na polanie wisielców - Robert Dugoni - Страница 10
Rozdział 2
ОглавлениеTo była długa noc i jeszcze dłuższy poranek. Tracy i Kins pracowali do późna razem z prokuratorem okręgowym Rickiem Cerrabone’em, przygotowując wniosek o tymczasowe aresztowanie, w którym przedstawili dowody świadczące o tym, że Angela Collins zastrzeliła męża i do czasu, gdy zostaną jej przedstawione zarzuty, powinna przebywać w areszcie.
Wchodząc do budynku sądów przy Third Avenue, Tracy pokazała strażnikom odznakę i obeszła wykrywacz metalu. Znalazła Kinsa i Cerrabone’a przed salą sądu okręgowego. To właśnie Cerrabone przyjechał poprzedniej nocy z ramienia prokuratury do Greenwood; Tracy i Kins współpracowali już z nim przy wielu zabójstwach.
Była spóźniona, bo straciła dużo czasu w sądzie cywilnym hrabstwa King, przeczesując akta Collinsów. Wręczyła teraz Cerrabone’owi kopię wniosku rozwodowego i nim zdążył założyć na nos okulary, przedstawiła jego główne punkty.
– Angela Collins złożyła pozew przed trzema miesiącami. I wszystko wskazuje na to, że od samego początku poszło na noże. Oskarżyła męża o okrucieństwo, psychiczne i fizyczne nękanie oraz cudzołóstwo.
– Adwokat Collins brał chyba lekcje u jej ojca – wtrącił Kins.
Waszyngton należał do stanów, w których można było uzyskać rozwód bez orzekania o winie. Stawianie tego rodzaju ostrych zarzutów miało zwykle na celu upokorzenie drugiej strony i uzyskanie moralnej przewagi przy podziale majątku albo ustalaniu prawa do opieki nad dziećmi.
– Mediacja nic nie dała. Rozprawa miała się odbyć w przyszłym miesiącu – podjęła Tracy. – Indeks roszczeń zajmuje całe trzy strony. Wygląda na to, że walczyli o wszystko. Większość majątku i tak pójdzie na honoraria adwokatów.
– Już nie – mruknął Kins.
Cerrabone przestał przeglądać wniosek rozwodowy.
– Berkshire będzie utrzymywał, że oskarżona działała w obronie własnej – powiedział. – To utrudni nam sprawę. – Kiedy oskarżony utrzymuje, że działał w obronie własnej, udowodnienie, że było inaczej, należy do prokuratora.
– Skoro to była obrona własna, dlaczego nie chciała z nami rozmawiać i powiedzieć, co się stało? – zdziwił się Kins.
– Bo oglądała pewnie Posterunek przy Hill Street i pierwsze słowa, które usłyszała od swojego ojca, brzmiały: „Wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie” – odparła Tracy. – Albo dlatego, że kryje syna.
Już wcześniej rozważali możliwość, że to Connor Collins zastrzelił ojca, a Angela przyznała się szybko do winy, by chronić syna – ten wątek powinni dokładnie przeanalizować w śledztwie.
– W Seattle nadal świetnie się sprzedaje syndrom maltretowanej żony – zauważył Cerrabone. Z podkrążonymi oczami i opadającymi policzkami sprawiał wrażenie nieogolonego. Faz upierał się, że do złudzenia przypomina Joego Torre’a, dawnego menadżera nowojorskich Jankesów.
Tracy znała Cerrabone’a wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że zanim wysuną oficjalne zarzuty przeciwko Angeli lub Connorowi Collinsowi, postara się dać jej i Kinsowi trochę czasu na zebranie dowodów i uporządkowanie śledztwa. Prokuratorzy hrabstwa King mieli w zwyczaju najpierw zadawać pytania i dopiero później stawiać zarzuty. A już na pewno nie spodobałoby im się wycofanie ich z powodu braku dowodów.
Cerrabone złożył okulary i schował je do kieszeni grafitowej marynarki.
– Zobaczmy, co ma do powiedzenia Berkshire.
Tracy weszła za nim i Kinsem do ciasnej sali sądowej. Widzowie i przedstawiciele mediów zajęli puste zazwyczaj ławki na galerii. Większość ludzi stała z tyłu sali.
Atticus Berkshire siedział w pierwszej ławce. Nie przypominał już w najmniejszym stopniu zatroskanego ojca i dziadka. Jego zaczesane do tyłu srebrzystosiwe włosy opadały na kołnierz granatowej marynarki w prążki. Z pochyloną głową pisał coś na iPadzie. Stojący na dębowym pulpicie urzędniczki sądowej wiatrak obracał się regularnie w lewo i w prawo i przy każdym nawrocie dociśnięte tabliczką z jej nazwiskiem papiery trzepotały niczym skrzydła ptaka. Obrońcy nie mieli własnego stołu: w trakcie krótkich przesłuchań sądowych adwokaci i ich klienci podchodzili do biurka Wysokiego Sądu.
Dokładnie o wpół do trzeciej sędzia Mira Mairs weszła na salę z prawej strony, minęła dwóch zwalistych strażników i usiadła szybko na swoim krześle. Za jej plecami zwisały smętnie dwie flagi: amerykańska i zielona stanu Waszyngton. W normalnych okolicznościach prokuratura powinna cieszyć się z faktu, że sprawę rozstrzyga akurat ta sędzia, ale Mairs słynęła również z twardej ręki wobec oskarżanych o przemoc domową mężów i partnerów, więc Tracy obawiała się, czy nie trafi do niej argument, że Angela Collins zastrzeliła męża w obronie własnej. Mairs poinstruowała urzędniczkę, żeby wywołała sprawę Collins jako pierwszą, zapewne by móc później wrócić do popołudniowej rutyny.
Angela Collins pojawiła się na sali w białych więziennych drelichach z napisem NIEBEZPIECZNY WIĘZIEŃ na plecach. Kajdanki, którymi ją skuto, były przymocowane do pasa na brzuchu. Po wizycie w szpitalu, w trakcie której założono jej na głowę trzy szwy i prześwietlono szczękę oraz żebra – oba zdjęcia nie wykazały żadnych złamań – spędziła noc w areszcie. W kąciku ust miała strup i ciemnosiny krwiak.
Cerrabone zgłosił swoje uczestnictwo w przesłuchaniu. Mairs zerknęła na Berkshire’a, który szeptał coś do córki.
– Dołączy pan do nas, mecenasie? – zapytała.
Berkshire wyprostował się.
– Tak jest, Wysoki Sądzie. Atticus Berkshire reprezentujący podejrzaną, Angelę Margaret Collins.
Sędzia wzięła do ręki wniosek i odgarnęła za uszy czarne jak sędziowska toga włosy, które opadały jej swobodnie na ramiona.
– Jeśli mogę, Wysoki Sądzie… – zaczął Berkshire.
Uniosła rękę, ale nie zaszczyciła go spojrzeniem; czytała dalej dokument, odkładając na bok kolejne kartki. Skończywszy lekturę, zebrała je razem i wyrównała na blacie biurka.
– Przeczytałam wniosek. Czy to wszystko?
– Nie, Wysoki Sądzie – odezwał się Berkshire.
– Zwracałam się do prokuratora – przerwała mu Mairs. – Czy prokuratura chciałaby coś dodać?
– Tak, Wysoki Sądzie – powiedział Cerrabone. – Oprócz tego, co zostało zawarte we wniosku, prokuratura dowiedziała się, że podejrzana i zmarły byli w trakcie burzliwego rozwodu i że po nieudanej próbie mediacji rozprawa rozwodowa miała się odbyć w przyszłym miesiącu.
Mógł podać więcej informacji, ale nie chciał tego robić w obecności prasy. Berkshire nie miał takich skrupułów.
– Mówimy o rozwodzie, o który moja klientka wystąpiła po trwających długie lata fizycznych i psychicznych prześladowaniach – oświadczył, wyraźnie się nakręcając. – Strzały padły w miejscu zamieszkania pani Collins po tym, jak zmarły się stamtąd wyprowadził i nie miał prawa tam przebywać. Tak się składa, że moja klientka uzyskała zakaz ograniczający jej mężowi prawo wstępu do domu.
– Wyszło szydło z worka – szepnął Kins do Tracy. – Zabójstwo w obronie własnej. Atakował żonę odwrócony do niej plecami.
– Proszę sobie oszczędzić tych wywodów, mecenasie – przerwała Mairs adwokatowi. – Chcę tylko ocenić, czy jest jakiś powód, by podejrzana pozostała w areszcie. Czy chce pan zabrać głos w tej sprawie, czy zdaje się pan na decyzję sądu?
– Obrona chce zostać wysłuchana – odparł Berkshire.
– Prokuratura jest przeciwko zwolnieniu za kaucją – oświadczył Cerrabone. – Mamy do czynienia z zabójstwem kwalifikowanym.
– Mamy do czynienia z zabójstwem w obronie własnej.
Mairs uniosła rękę, jakby chciała powiedzieć „Nie wchodźmy w to dalej”, i odchyliła się na krześle.
– Jak zdaje sobie doskonale sprawę prokuratura – zaczął Berkshire – każdy mieszkaniec stanu Waszyngton ma prawo do zwolnienia za kaucją. Pani Collins nie tylko nie została dotąd skazana, lecz także nawet oskarżona o jakiekolwiek przestępstwo. Jest niewinna, dopóki nie udowodni jej się winy, i zasada domniemania niewinności pasuje tutaj idealnie. W tej kwestii może nas jedynie interesować, jakie są związki pani Collins z lokalną społecznością, jakie jest ryzyko, że ucieknie, i jaka jest historia jej wykroczeń. Od tego pozwolę sobie zacząć. Podejrzana nigdy w życiu nie została ukarana nawet mandatem. Jest wzorowym członkiem swojej społeczności, ma szesnastoletniego syna, który z nią mieszka, a także rodziców mieszkających w sąsiedztwie. Ryzyko jej ucieczki jest zerowe. Prosimy Wysoki Sąd o zwolnienie podejrzanej za osobistym poręczeniem.
Mairs spojrzała na Cerrabone’a.
– Wysoki Sądzie, pani Collins nabyła pistolet, kiedy ona i jej mąż byli w trakcie burzliwego rozwodu i zbliżał się termin rozprawy – powiedział prokurator. – Dzwoniąc pod numer alarmowy, przyznała się do zastrzelenia męża. Oświadczyła również, że zatelefonowała wcześniej do swojego adwokata. Kiedy do jej domu przybyła policja, ponownie przyznała się do zabicia męża i poprosiła o odczytanie przysługujących jej praw. Wszystko to świadczy o tym, że działała przy zdrowych zmysłach i prawdopodobnie z premedytacją. Co do argumentu, że zabiła męża w obronie własnej… pamiętajmy, że strzeliła Timothy’emu Collinsowi w plecy.
– Zakupiła pistolet z powodu długiej historii fizycznego i psychicznego maltretowania przez byłego męża – zaprotestował Berkshire, nie czekając nawet, aż sędzia udzieli mu głosu. – Przez którego została pobita również tego wieczoru, gdy padły strzały. A o odczytanie przysługujących jej praw poprosiła za radą swojego adwokata.
Mairs pochyliła się nad stołem. Najwyraźniej podjęła już decyzję i była gotowa ją przedstawić.
– Nie wierzę, by istniało ryzyko, że podejrzana ucieknie, i by stanowiła zagrożenie dla swojej społeczności. Mam zamiar nakazać, aby oddała paszport i posiadaną broń. Podejrzana będzie pozostawała w areszcie domowym ze środkiem zabezpieczającym w postaci bransolety na kostce. Wysokość kaucji wyznaczam na dwa miliony dolarów.
– Czy mogę zabrać głos w kwestii wysokości kaucji? – zapytał Berkshire.
– Nie.
– Wysoki Sądzie…
– To sprawa o zabójstwo, mecenasie. Kaucja wynosi dwa miliony. Pani urzędniczko, proszę wywołać następną sprawę.
Berkshire wykorzystał chwilę, by porozmawiać półgłosem z córką, którą następnie wyprowadzono. Miała trafić z powrotem do aresztu, otrzymać elektroniczną bransoletę i zostać zwolniona, pod warunkiem że znajdzie kilkaset tysięcy dolarów i poręczyciela, który zgodzi się pokryć różnicę. To oznaczało, że albo obciąży hipoteką dom, albo uda jej się pożyczyć pieniądze od ojca.
Tracy i Kins wyszli za Cerrabone’em na korytarz.
– Mam kolejną rozprawę – poinformował ich prokurator. – Zadzwonię do was później.
Pożegnawszy się z nim, wyszli z budynku sądów. W piątkowe popołudnie na Third Avenue tworzyły się już korki. Jazda do domu zapowiadała się koszmarnie. Tracy i Dan O’Leary, z którym spotykała się od roku, nie mieli szansy wydostać się szybko z Seattle i dotrzeć, jak planowali, do Stoneridge, małego miasta nad rzeką Kolumbią. Nazajutrz mieli tam wziąć udział w pogrzebie ojca Jenny Almond – jedynej poza Tracy kobiety, która studiowała na jej roku w Akademii Policyjnej.
– Przykro mi, że zostawiam cię z tym całym bajzlem – powiedziała do Kinsa, kiedy szli z powrotem pod górę, do Centrum Sprawiedliwości, gdzie mieściła się komenda.
– Nie przejmuj się – odparł Kins. – Faz mówi, że obiecałaś postawić mu lunch, jeśli mi pomoże. Moim zdaniem powinnaś mu kupić samochód. Taniej by ci wyszło.