Читать книгу Na polanie wisielców - Robert Dugoni - Страница 11
Rozdział 3
ОглавлениеKiedy Tracy i Dan wtoczyli swoje walizki do hotelowego holu w Stoneridge, słońce już zaszło, restauracja i patio były zamknięte i zamiast obiecywanego na stronie internetowej „budzącego podziw widoku przebijającej się przez skalne ściany potężnej Kolumbii” zobaczyli rzekę, która wyglądała jak największa na świecie asfaltowa autostrada.
Za to pokój był równie romantyczny jak w reklamie. Światło lampki nocnej barwiło cedrowe ściany na złoty kolor, z wieży płynęła cicha muzyka jazzowa. Dan rozsunął zasłony, za którymi były przesuwane szklane drzwi.
– Nie widzę góry – poskarżył się. Było zbyt ciemno i pochmurno, żeby zobaczyć na północy ośnieżony szczyt Mount Adams.
– Szkoda, że przepadła nam rezerwacja – mruknęła Tracy.
Dan bardzo się starał załatwić im stolik na kolację w hotelowej restauracji, której w przewodnikach przyznano aż cztery gwiazdki. Musieli odwołać rezerwację, kiedy stało się jasne, że nie zdążą na czas, i zjeść coś w fast foodzie.
– Mamy przynajmniej dość węglowodanów na poranny bieg. – Uśmiechnął się, lecz nie potrafił do końca ukryć rozczarowania.
– Rano biegamy? – zapytała.
– Teraz już musimy.
– Ech… biorę prysznic – powiedziała. – Masz ochotę się przyłączyć?
Dan wziął do ręki pilota i nieśmiało się do niej uśmiechnął.
– Jestem naprawdę skonany – mruknął. – I wiem, że ty też. Co powiesz na to, żebyśmy się zrelaksowali, pooglądali trochę telewizji i uderzyli w kimono?
Wiedziała, że jest zmęczony; prawnicy z Los Angeles prowadzili z nim zaciekły spór w kwestiach roszczeń odszkodowawczych, ale gorsze było co innego. Dana coraz bardziej frustrowało, że mają dla siebie za mało czasu. Dorastali razem w dzieciństwie, później jednak stracili ze sobą kontakt. Nawiązali go ponownie dopiero po dwudziestu latach, kiedy myśliwi odnaleźli w płytkim grobie szczątki jej siostry i Tracy wróciła do Cedar Grove. Poprosiła wówczas Dana, najlepszego adwokata w mieście, żeby postarał się o rewizję procesu mężczyzny, którego skazano za zabójstwo Sary i który, jej zdaniem, był niewinny. To bardzo ich do siebie zbliżyło. Tylko że mieszkała w Seattle, dwie godziny drogi z Cedar Grove, i zaraz po powrocie do domu zaangażowała się w polowanie na Kowboja.
Podeszła teraz do Dana i zarzuciła mu ręce na szyję.
– Jesteś zły? – zapytała.
– Gdybym był zły, byłbym zły na ciebie, a wcale tak nie jest – odparł, odkładając pilota. – Jestem rozczarowany całą sytuacją… tym, że nie udało nam się spędzić tego wieczoru tak, jak zaplanowaliśmy.
– Nadal możemy spędzić część weekendu tak, jak tego chcieliśmy.
– To znaczy, że umyjemy sobie wzajemnie plecy?
Uśmiechnęła się.
– To oznacza, że przyjmiesz moją propozycję i jedno z nas obróci się pod prysznicem.
Nie udało im się dotrzeć do łazienki, a Dan nie wydawał się zbyt rozczarowany faktem, że nie dane mu będzie pooglądać kanału sportowego. Kochali się na łóżku, a potem wyczerpani zasnęli, owinięci w pościel z egipskiej bawełny.