Читать книгу Wszystkie odcienie pożądania - Samantha Young - Страница 7

2

Оглавление

Podczas gdy Becca niewątpliwie usiłowała namówić Malcolma, żeby przedłużył umowę najmu lokalu, w którym znajdowała się galeria, ja powędrowałam w stronę szatni. Odwróciłam się plecami do obrazów i zadzwoniłam do Cole’a.

– Co?

Skrzywiłam się, słysząc takie powitanie. Ostatnio zawsze tak się do mnie odzywał, gdy dzwoniłam. Widocznie stawanie się nastolatkiem oznaczało, że maniery, które próbowałam mu starannie wpajać, przestały obowiązywać.

– Cole, jeśli jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz, kiedy do ciebie zadzwonię, sprzedam na eBayu twoje Playstation trzy – postraszyłam go. Musiałam sięgnąć po nasze oszczędności, aby kupić mu konsolę na Gwiazdkę. Wtedy uważałam, że było warto. Widocznie jednak stawanie się nastolatkiem oznaczało, że Cole już nie potrafił okazywać emocji. Kiedy był dzieckiem, dokładałam starań, aby Boże Narodzenie było dla niego tak ekscytujące, jak to tylko możliwe. Uwielbiałam patrzeć, jak szaleje ze szczęścia, kiedy przychodził Święty Mikołaj. Tamte dni jednak minęły, a ja za nimi tęskniłam. Ale widok nieśmiałego uśmiechu malującego się na twarzy Cole’a, gdy otwierał pudełko z konsolą, znowu sprawił, że na chwilę powróciło do mnie tamto uczucie. Nawet poklepał mnie po ramieniu i powiedział, że dobrze się spisałam. Protekcjonalny gnojek, pomyślałam z czułością.

Westchnął i powiedział:

– Przepraszam. Przecież napisałem, że jestem w domu. Podrzucił mnie tato Jamiego.

Odetchnęłam z ulgą.

– Odrobiłeś pracę domową?

– Próbuję teraz odrabiać, ale ktoś ciągle mi przeszkadza paranoicznymi SMS-ami i telefonami.

– Cóż, jeśli będziesz się ze mną kontaktował o umówionej porze, nie będę cię dręczyła.

Mruknął coś pod nosem. To była obecnie jego zwyczajowa forma odpowiedzi.

– Co u mamy?

– Śpi.

– Jadłeś kolację?

– Pizzę u Jamiego.

– Zostawiłam ci tosty, na wypadek gdybyś dalej był głodny.

– Dzięki.

– Idziesz niedługo spać?

– Ta.

– Obiecujesz?

Znowu ciężkie westchnienie.

– Obiecuję.

Skinęłam głową, wierzyłam mu na słowo. Cole miał małą paczkę przyjaciół, z którymi grał w gry wideo i nie pakował się w żadne tarapaty. Był pilnym uczniem i czasami nawet pomagał w domu. Jako mały chłopiec był najsłodszą istotą, jaką w życiu widziałam. Wszędzie za mną chodził niczym cień. Dla nastolatka okazywanie uczuć starszej siostrze było obciachem. Próbowałam przywyknąć do tej zmiany. Pilnowałam jednak, żeby każdego dnia wiedział i czuł, jak bardzo jest kochany. Ja dorastałam bez takiej świadomości, więc dbałam o to, żeby Cole ją miał. I nie obchodziło mnie, że jego zdaniem to jest coś głupiego.

– Kocham cię, mały. Do zobaczenia jutro.

Rozłączyłam się, zanim zdążył znowu mruknąć. Odwróciłam się i gwałtownie wciągnęłam powietrze.

Przede mną stał Cameron. Patrzył na mnie, wyciągając telefon Bekki z jej płaszcza wiszącego na wieszaku. Znowu obrzucił wzrokiem moją figurę, po czym wbił spojrzenie w ziemię i powiedział:

– Nie musisz pytać o pracę dla mnie.

Zmrużyłam oczy, zbita z tropu. O co chodziło temu facetowi? Dlaczego tak na niego reagowałam? Przecież miałam gdzieś, co o mnie myśli.

– Potrzebujesz tej pracy, prawda?

Ciemnoniebieskie oczy znowu zderzyły się z moimi. Patrzyłam, jak mięśnie jego szczęk napinają się razem z bicepsami, gdy skrzyżował ramiona na piersi.

Miałam wrażenie, że pod koszulką ten facet składa się z samych mięśni.

Nie udzielił werbalnej odpowiedzi, ale to nie było potrzebne, biorąc pod uwagę jego język ciała.

– W takim razie zapytam.

Odszedł bez słowa podziękowania, nawet nie skinął głową. Poczułam, jak ulatuje ze mnie napięcie. Nagle jednak zatrzymał się i powoli odwrócił do mnie. Napięcie powróciło.

Choć jego usta nie były pełne, górna warga była miękko, ekspresyjnie wygięta, dzięki czemu stale miał na twarzy ten dziwny, seksowny grymas. Znikał on jednak za każdym razem, gdy do mnie przemawiał, a jego usta zamieniały się w cienką linię.

– Malcolm to równy gość.

Mój puls przyśpieszył. Miałam świadomość, co ludzie o mnie myślą, więc wiedziałam, co może oznaczać podobne wprowadzenie. Nie miałam ochoty na taką wymianę zdań z tym facetem.

– Tak, to prawda.

– Czy wie, że spotykasz się z kimś innym za jego plecami?

Dobra, akurat tego nie przewidziałam. Zrobiłam to, co on, czyli skrzyżowałam ramiona na piersi, przybierając obronną pozę.

– Słucham?

Uśmiechnął się ironicznie. Po raz piętnasty zmierzył mnie od stóp do głów. Dostrzegłam w jego oczach błysk zainteresowania, którego nie umiał w pełni ukryć, ale zgadywałam, że wstręt, jaki czuje do mnie, bierze górę nad męską, erotyczną fascynacją moim ciałem.

– Znam takie jak ty. Dorastałem, patrząc, jak takie lalunie pojawiają się i znikają z życia mojego wujka. Brały od niego, co tylko się dało, a potem za jego plecami pieprzyły się z innymi. Nie zasługiwał na coś takiego. Malcolm też nie zasługuje na pustą panienkę, która uważa, że podczas rozmowy z facetem można wysyłać SMS-y albo planować schadzkę z innym, podczas gdy jej chłopak stoi parę metrów za nią. Takie jak ty nawet nie rozumieją, że to są oznaki bycia moralnym i emocjonalnym zerem.

Słowa tego dupka z jakiegoś powodu zraniły mnie, jakby dźgnął mnie nożem. Zamiast jednak obudzić poczucie winy, o którym tylko ja wiedziałam, że we mnie siedzi, jego bezpodstawny atak wywołał oburzenie. Zazwyczaj tłumię irytację i gniew, połykam słowa, które mam na końcu języka, ale teraz usta nie chciały posłuchać mojego mózgu. Chciałam odwdzięczyć mu się tym samym, ale nie jak pusta idiotka, za jaką mnie miał.

Zapytałam więc, marszcząc brwi:

– No i co się stało z twoim wujkiem?

Jego twarz jeszcze bardziej spochmurniała. Przygotowałam się na kolejną porcję obelg.

– Poślubił kogoś takiego jak ty. Oskubała go ze wszystkiego. Teraz jest rozwiedziony i po uszy tonie w długach.

– To dlatego uważasz, że masz prawo mnie osądzać, mimo że mnie nie znasz?

– Nie muszę ciebie znać, skarbie. Jesteś chodzącym stereotypem.

Zagotowało się we mnie ze złości. Opanowałam jednak gniew, który powoli opadł, zrobiłam krok w jego stronę i zaśmiałam się niewesoło. Starałam się, zresztą bezskutecznie, zignorować iskry przeskakujące pomiędzy naszymi ciałami. Poczułam, jak nieoczekiwanie twardnieją mi sutki, i cieszyłam się, że wcześniej skrzyżowałam ramiona na piersiach, dzięki czemu on nie mógł tego zauważyć. Wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy stanęłam tuż przed nim. Zatopił we mnie spojrzenie, od którego przebiegł mnie dreszcz, docierając aż pomiędzy uda.

Starając się nie zwracać uwagi na nieoczekiwany pociąg seksualny, zgromiłam Camerona wzrokiem.

– Cóż, w takim razie trafił swój na swojego. Ja jestem bezmózgą, amoralną, pazerną lalunią, a ty znerwicowanym, pretensjonalnym, zgrywającym się na znawcę sztuki i ludzi palantem. – Usiłując zamaskować drżenie ciała, co było reakcją na przypływ adrenaliny spowodowany tym, że wreszcie stanęłam we własnej obronie, zrobiłam krok do tyłu i z satysfakcją dostrzegłam w jego oczach zdziwienie. – Widzisz, ja też potrafię ocenić książkę po okładce.

Nie dając mu szansy na przemądrzałą ripostę, ruszyłam przez galerię, kołysaniem bioder maskując drżenie ciała. Za ścianą znalazłam Malcolma. Becca spędziła z nim zbyt dużo czasu. Podkradłam się do niego, wsunęłam rękę za jego plecy, niebezpiecznie blisko jego rozkosznego tyłka. Natychmiast odwróciłam jego uwagę od Bekki. Spojrzał w moje roziskrzone oczy.

Prowokacyjnie oblizałam usta i powiedziałam:

– Umieram z nudów, kochanie. Spadajmy stąd.

Ignorując rozdrażnione westchnienie Bekki, Malcolm raz jeszcze pogratulował jej świetnej wystawy, a potem wyprowadził mnie na zewnątrz, spragniony tego, co obiecywały mu moje oczy.

Jęknął głośno prosto w moje ucho, napierając biodrami na moje biodra i wreszcie szczytując. Mięśnie na jego plecach rozluźniły się pod moimi dłońmi. Runął na mnie na chwilę, głośno łapiąc oddech. Czule pocałowałam go w szyję. Gdy się podniósł, w jego oczach dostrzegłam uczucie, którym mnie darzył. Miło było to widzieć.

– Nie miałaś orgazmu – zauważył cichym głosem.

Rzeczywiście. Mój mózg nie chciał się wyłączyć. Nie mogłam uwolnić się od myśli o wernisażu i sprzeczce z Cameronem.

– Miałam.

Usta Malcolma drgnęły.

– Kochanie, nie musisz przy mnie udawać. – Pocałował mnie delikatnie z uśmiechem na ustach. – Zaraz się poprawię. – Zaczął zjeżdżać wzdłuż mojego ciała. Zacisnęłam na nim rękę, aby go powstrzymać.

– Nie musisz. – Podniosłam się, aby usiąść. Malcolm położył się na boku, żeby zapewnić mi swobodę ruchu. – Miałeś długi dzień. Powinieneś się przespać.

Położył swoją wielką dłoń na moim nagim biodrze, powstrzymując mnie przed wyjściem z łóżka. Patrzył na mnie z zatroskanym wyrazem twarzy.

– Coś się stało? – zapytał. – Dobrze się czujesz?

Postanowiłam skłamać.

– Kiedy zadzwoniłam wcześniej do Cole’a, dowiedziałam się, że mama ma jakieś kłopoty. Po prostu się martwię.

Malcolm usiadł, marszcząc brwi.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Nie chcąc go denerwować ani psuć naszych relacji, nachyliłam się i pocałowałam go mocno w usta, a następnie się odsunęłam i spojrzałam mu w oczy, by wiedział, że nie kłamię.

– Chciałam być z tobą dziś wieczorem.

Lubił to. Uśmiechnął się do mnie i krótko pocałował.

– Rób, co musisz, kochanie.

Skinęłam głową, posłałam mu uśmiech i zaczęłam się zbierać do wyjścia. Ani razu nie spędziłam z Malcolmem całej nocy. Zawsze wychodziłam po seksie, ponieważ domyślałam się, że on właśnie tego chce. Że tak jest dla niego najlepiej. A skoro nigdy mnie nie poprosił, bym została, zakładałam, że się nie mylę.

Malcolm zasnął, zanim się ubrałam. Popatrzyłam na jego silne nagie ciało wyciągnięte na łóżku i modliłam się, żeby nasz związek przetrwał. Zamówiłam taksówkę. Kiedy oddzwonili z informacją, że taryfa już czeka przed domem, wyszłam po cichu, próbując uśmierzyć niepokój, który mnie ogarnął.

Prawie rok temu przeniosłam swoją rodzinę z ogromnego mieszkania przy Leith Walk do mniejszego przy London Road, a mówiąc dokładniej – przy Lower London Road. Miałam stąd dwa razy dalej do pracy, co oznaczało, że najczęściej zamiast iść na piechotę, musiałam łapać autobus jadący do centrum. Przeprowadzka jednak się opłacała; oszczędzaliśmy na czynszu. Mama wynajęła mieszkanie przy Leith Walk, gdy miałam czternaście lat, ale wkrótce to właśnie na mnie spadł obowiązek zarabiania na opłaty, i tak jest do tej pory. Nasze nowe mieszkanie, gdy się do niego wprowadzaliśmy, było w fatalnym stanie, ale zdołałam namówić właściciela, aby pozwolił mi je odnowić i urządzić za własne pieniądze, których nie miałam wiele.

Taksówka dojechała na miejsce w mniej niż dziesięć minut. Weszłam do naszego budynku, stąpając na palcach, aby nie stukać obcasami. Wdrapując się po wąskich, mrocznych, krętych schodach, nawet nie zauważałam wilgotnej, pomazanej graffiti na betonowej klatce schodowej, bo tak bardzo już do niej przywykłam. Rozchodziło się po niej głośne echo i ponieważ wiedziałam, jak to jest, kiedy w nocy budzą cię sąsiedzi, stukając obcasami i śmiejąc się po pijaku, teraz starałam się nie wydawać żadnych odgłosów, wspinając się na trzecie piętro.

Weszłam cichutko do pogrążonego w ciemności mieszkania, zsunęłam buty ze stóp i najpierw podreptałam na palcach do pokoju Cole’a. Uchyliłam drzwi i dzięki światłu z ulicy, wlewającemu się do środka przez szparę w zasłonach, dostrzegłam jego głowę ukrytą niemal w całości pod kołdrą. Uczucie niepokoju odrobinę ustąpiło, gdy na własne oczy ujrzałam, że jest bezpieczny, ale ono tak zupełnie nie znikało – częściowo dlatego, że rodzice nigdy nie przestają martwić się o swoje dzieci, a częściowo z powodu kobiety, która spała w pokoju po drugiej stronie korytarza.

Wśliznęłam się do pokoju mamy. Leżała rozwalona na łóżku, z pościelą zwiniętą wokół nóg, koszulą nocną zadartą tak wysoko, że widziałam jej różowe majtki. Przynajmniej miała na sobie bieliznę. Mimo wszystko nie mogłam pozwolić jej zmarznąć, więc okryłam ją szybko kołdrą, a potem zauważyłam pustą butelkę przy łóżku. Sięgnęłam po nią, wyszłam z pokoju i przeszłam do małej kuchni, gdzie postawiłam butelkę obok innych. Pomyślałam, że najwyższy czas wynieść je wszystkie na śmieci.

Patrzyłam na butelki, zupełnie wyczerpana, a zmęczenie ustąpiło miejsca nienawiści, jaką czułam na myśl o alkoholu i kłopotach, których nam przysparzał. Gdy stało się jasne, że mamę już nic nie obchodzi i nie zamierza prowadzić domu, przejęłam od niej wszystkie obowiązki. Teraz to ja każdego miesiąca opłacałam w terminie nasze trzypokojowe mieszkanie. Sporo oszczędzałam, mnóstwo pracowałam, a co najlepsze, mama nie miała dostępu do moich pieniędzy. Był czas, kiedy pieniądze, a raczej ich brak, spędzały mi sen z powiek, a nakarmienie i ubranie Cole’a stanowiło ogromny problem. Wtedy przyrzekłam sobie, że już nigdy do tego nie dopuszczę. Choć na koncie bankowym miałam pieniądze, wiedziałam, że można je wydawać tylko na najważniejsze rzeczy, bo nie starczy ich na długo.

Próbowałam wykasować z pamięci większość naszego poprzedniego życia. Kiedy dorastałam, wujek Mick – malarz i dekorator – zabierał mnie ze sobą na fuchy, które wykonywał dla przyjaciół i rodziny. Pracowałam razem z nim aż do momentu, gdy przeprowadził się do Ameryki. Wujek Mick nauczył mnie wszystkiego, co sam umiał i wiedział, a ja uwielbiałam każdą spędzoną z nim chwilę. Zawsze wydawało mi się, że jest coś kojącego, nawet terapeutycznego w odmienianiu przestrzeni. Dlatego od czasu do czasu wybierałam się na przeceny i zmieniałam wystrój mieszkania – tak samo zrobiłam, gdy wprowadziliśmy się pod nowy adres. Zaledwie parę miesięcy temu okleiłam główną ścianę w salonie efektowną, czekoladową tapetą w wielkie niebieskozielone kwiaty. Pozostałe trzy ściany pomalowałam na kremowo oraz dokupiłam cyrankowego i czekoladowego koloru poduszki i rozrzuciłam je na naszej starej sofie z kremowej skóry. Chociaż wiedziałam, że nie zamieszkamy tu na zawsze, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, gdy się tutaj wprowadziliśmy, było cyklinowanie drewnianej podłogi, aby przywrócić ją do dawnej świetności. To był nasz największy wydatek, ale było warto: poczułam się dumna z naszego lokum, nawet jeśli to tylko tymczasowy dom. Nie zostało już pieniędzy na resztę wystroju, ale mieszkanie wyglądało na nowoczesne, czyste i zadbane. To był dom, do którego Cole bez wstydu mógłby zapraszać swoich kolegów… gdyby nie mama.

Przez większość czasu dawałam sobie radę z naszym losem. Dzisiaj jednak czułam się rozbita, rozstrojona. Wydawało mi się, że jestem jeszcze dalej niż zwykle od spokoju i poczucia bezpieczeństwa, których pragnęłam. Może to wszystko przez zmęczenie…

Doszłam do wniosku, że czas trochę się zdrzemnąć, więc przeszłam cicho na koniec korytarza, ignorując pijackie chrapanie dobiegające z pokoju mamy, i wsunęłam się bezszelestnie do mojego pokoju, odcinając się od świata. Mój pokój był najmniejszy. Stało w nim tylko pojedyncze łóżko, szafa (większość moich ubrań, z ciuchami wystawianymi na eBayu włącznie, znajdowała się razem z ubraniami Cole’a w szafach w jego pokoju) oraz kilka przeładowanych półek z książkami. Kolekcja obejmowała wszystko od romansów po publikacje historyczne. Jestem w stanie przeczytać każdą książkę. Absolutnie każdą. Uwielbiam to uczucie, gdy dzięki lekturze przenoszę się do innych miejsc, innych czasów.

Zdjęłam sukienkę od Dolce & Gabbana i wrzuciłam ją do kosza z ubraniami do czyszczenia chemicznego. Czas pokaże, czy będę mogła ją sobie zostawić, czy nie. W mieszkaniu panowało lodowate zimno, więc szybko wskoczyłam w ciepłą piżamę i zanurkowałam pod kołdrę.

Myślałam, że po tak długim dniu zasnę w okamgnieniu. Nic z tego.

Leżałam ze wzrokiem wbitym w sufit, odtwarzając w głowie wypowiedź Camerona. Sądziłam, że przywykłam już do tego, że ludzie mają mnie za kogoś bezwartościowego, ale z jakiegoś powodu jego słowa nadal tkwiły we mnie jak nóż wbity w plecy. Mimo to wiedziałam, że mogę o to winić tylko siebie i nikogo innego.

To ja wybrałam tę drogę.

Przewróciłam się na bok, podciągając kołdrę pod samą brodę. Nie uważałam, że jestem nieszczęśliwa.

Ale też nie wiedziałam, czy jestem szczęśliwa.

Doszłam do wniosku, że to chyba bez znaczenia. Ważne, żeby Cole był szczęśliwy. Nasza rodzicielka była beznadziejną matką, a czternaście lat temu obiecałam sobie, że najlepiej jak potrafię, będę opiekowała się moim młodszym braciszkiem. Chciałam, żeby dorastał w poczuciu własnej wartości. Pragnęłam zapewnić mu dobry start życiowy. Nic innego się nie liczyło.

Wszystkie odcienie pożądania

Подняться наверх