Читать книгу Maryla z Zielonego Wzgórza - Sarah McCoy - Страница 10

Podziękowania

Оглавление

Pisanie książki to podróż serca i umysłu. Jestem nieskończenie wdzięczna wielu ludziom, którzy stawali u mojego boku, by pomóc mi napisać tę powieść najlepiej, jak to możliwe. Dziękuję Wam wszystkim!

Rachel Kahan – nigdy nie sądziłam, że partnerski układ pomiędzy autorem a wydawcą może odmienić życie człowieka... dopóki nie poznałam Ciebie. Dziękuję Ci za wiarę, którą we mnie pokładałaś, jeszcze zanim sama zdążyłam się zorientować, co wyrośnie z dopiero co zasianych ziaren tej historii. Jako osoba wierząca w boską interwencję jestem przekonana, że wszystkie ścieżki, które przeszłam w życiu, miały mnie doprowadzić do Ciebie, moja najbliższa, najserdeczniejsza przyjaciółko!

Podziękowania kieruję również ku M. J., A. i Taylorowi za niezliczone chwile radości, które przeżywaliśmy razem podczas oglądania filmów w trakcie całego procesu powstawania tej książki.

Jennifer Hart, Kelly Rudolph, Amelii Wood, Alivii Lopez oraz całemu najwspanialszemu zespołowi wydawnictwa HarperCollins za jego mistrzostwo w pracy przy tej książce, jak również Cynthii Buck, mojej redaktorce o sokolim wzroku.

Mollie Glick, mojej agentce i literackiej partnerce. Zahartowane w ogniu, wyszłyśmy z tej walki mądrzejsze, twardsze i bardziej ze sobą zgrane niż kiedykolwiek przedtem. Dziękuję Ci, że tak o mnie walczyłaś, nigdy nie odstępując mego boku. Uściski miłości przesyłam małym Glickom, którzy wyrastają na dżentelmenów podobnych do mężczyzn z rodziny Blythe’ów.

Emily Westcott – za to, że jest cichą bohaterką każdego dnia. Joy Fowlkes za zaraźliwy entuzjazm. Jamie Stockton za kierowanie kontaktami z całym światem, a pozostałej części rodziny CAA – za ogromne wsparcie.

Sumanowi Seewatowi oraz Melissie Brooks – kanadyjskim rodzicom chrzestnym tej powieści. Dziękuję Wam obojgu za wytrawne oko wydawcy. Wasz czas i akceptacja wiele dla mnie znaczyły.

George’u Campbell, Pamelo Campbell wraz z Towarzystwem Miłośników Ani z Wyspy Księcia Edwarda oraz wszystkimi z Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza – dziękuję Wam za powitanie mnie w świecie Maud jak członka rodziny. Wasza wspaniałomyślność przewyższała wszystkie moje nadzieje i wszelkie oczekiwania. Czuję się zaszczycona, mając Wasze błogosławieństwo dla tej powieści oraz Waszą przyjaźń na całe życie. To dopiero początek. Modlę się, byśmy mogli pewnego dnia dostarczyć światu jeszcze więcej wieści z Zielonych Wzgórz.

Przewodnikom z Muzeum Dziedzictwa Kulturowego Zielonego Wzgórza za odpowiedzi na wszystkie moje pytania oraz za to, że mogłam pozostawać w muzeum po zamknięciu, kiedy nie było tam już nikogo oprócz mnie, mojej mamy i wspomnień o Maud na ganku. Szczególne podziękowania dla Jacqueline i Emily ze Wzgórza na Wyspie Księcia Edwarda za to, że robiły, co w ich mocy, a nawet jeszcze więcej, jako moje gospodynie w okresie, gdy ukrywałam się na Wyspie.

Dozgonną wdzięczność winna jestem wszystkim moim przyjaciołom, którzy wysłuchiwali mnie z pełnym zrozumieniem, ośmielając mnie do pokonywania kolejnych przeszkód oraz podejmowania kolejnych wyzwań, którzy dzielili ze mną radości literackiego żywota. Jesteście z tego samego plemienia:

Sue Monk Kidd za przeczytanie niezredagowanego jeszcze manuskryptu; Susannie Kearsley, historyczce specjalizującej się w polityce Kanady, służącej mi zawsze pomocą w nagłej potrzebie; Pauli McLain, mojej duchowej siostrze, za to, że rozsyła wokół nitki miłości jak bezustannie kręcący się kołowrotek; Jennie Blum, mojej bliźniaczej siostrzanej duszy, za to, że tak pięknie jest sobą; Melanie Benjamin, za to, że trwała przy mnie jak najlepsza przyjaciółka przez okrągły rok pobytu w Chicago; M. J. Rose za chwile pełne radości; Lisie Wingate – za ważki z jej powieści – na zawsze; Darenowi Wangowi – pierwowzorowi Maryli w męskiej postaci. Jestem również niezmiernie wdzięczna przyjaciołom, którzy podtrzymywali mnie na duchu humorem, herbatą oraz bezustannym wsparciem: Christinie Baker Kline, Jane Green, Caroline Leavitt, Sandrze Scofield, Therese Walsh, Karen White oraz Alli Pataki – a to tylko część z nich.

Byłabym nikim bez całych armii księgarni, klubów książki oraz czytelników – niniejszym z głęboką wdzięcznością oddaję się w ich ręce. Za pomoc bez granic muszę podziękować następującym osobom: Carol Schmiedecke, najprawdziwszej pokrewnej duszy, wirtuozce życia i twórczości L.M. Montgomery; boskiej Jennifer O’Regan redagującej blog „Confessions of a Bookaholic”; mojej honorowej rodzinie z radiowego talk-show Reading with Robin: Robinowi Kallowi i Emily Homonoff; pięknym dziewczynom z księgarni Bookmarks NC: Beth Buss, Ginger Hendricks i Jamie Southern; Susan McBeth oraz Kennie Jone z firmy Adventures by the Book organizującej spotkania autorów książek z całego świata z czytelnikami w USA; mojej radiowej rodzinie z Winston-Salem North Carolina Radio oraz Jimowi Steele za to, że jest czadowym starszym bratem, którego nigdy nie miałam: nasze audycje na żywo Bookmarked with Sarah McCoy w radiu WSNC to jedne z moich najulubieńszych chwil w miesiącu. Mojej najbliższej na świecie Christy Fore i jej najbliższej na świecie JC Fore oraz moim nieomal-siostrzenicom Kelsey Grace i Lainey Faith. Odrobinę każdej z Was zawsze będę nosić – ukryte jak w medalionie – w swoim sercu.

Mojej Pierwszej Przenajlepszej Przyjaciółce na Wieki (PPPW) Andrei Hughes oraz najukochańszym Abigail i Alice Hughes. Obiecałam Wam coś przy herbatce pewnego czerwcowego dnia. Dotrzymuję słowa. Mam nadzieję, że ucieszy Was, gdy odnajdziecie cząstkę Was samych w Zielonym Wzgórzu, która zostanie tam już na zawsze.

Doktor Eleane Norat McCoy, której tę książkę zadedykowałam i której zawdzięczam najwięcej. Dla kogóż miałaby być ta historia Maryli, jak nie dla Ciebie? To Ty, kiedy jeszcze byłam małą dziewczynką, przedstawiłaś mi świat Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery. To Ty towarzyszyłaś mi w podróży przez wyimaginowany świat i czasy stworzone przez autorkę serii powieściowej o Ani. To z Tobą zwiedziłam po raz pierwszy Wyspę Księcia Edwarda. Nasz wspólny krótki tam pobyt w październiku 2017 roku przeszedł moje najśmielsze oczekiwania i najskrytsze marzenia. Twoje głębokie przemyślenia, przenikliwe spojrzenie pierwszego czytelnika oraz podzielane przez nas obie spojrzenie na prawdziwą duszę dzieła Lucy Maud Montgomery stały się nieocenionym przyczynkiem do wykreowania postaci Maryli Cuthbert. Wszystko, co robisz, stanowi dla mnie inspirację do dalszego działania.

Moim mężczyznom z rodu McCoyów: Curtisowi, Jasonowi oraz doktorowi Andrew McCoyowi – dziękuję Wam za Waszą niezłomną miłość do kobiet z naszej rodziny, dziękuję za to, że nieugięcie nas wspieraliście i traktowaliście nasze pasje z szacunkiem, jakby były Waszymi własnymi. Andrew, mieszkałeś razem ze mną w Chicago, kiedy przeżywałam najgorsze chwile w ferworze walki z tekstem, więc to Tobie ślę szczególne podziękowania za obdarowywanie mnie śmiechem i dodawanie odwagi nawet wtedy, kiedy padła klimatyzacja, zalało piwnicę, a całe życie zdawało mi się tak pełne niepewności, że nie mogłam powstrzymać łez. W czasach, kiedy rozpaczliwie potrzebujemy większej liczby mężczyzn wyrozumiałych i z wyobraźnią, dziękuję Wam za to, że byliście moimi trzema białymi rycerzami – a może raczej czarnymi, jak w mojej książce.

Moim abuelitos Marii i Wilfredowi Noratom – pozostawione przez Was dziedzictwo to bastion miłości. Te amo con todo mi corazón y alma. Bendiciones y besitos por siempre.

Titi Ivonne Tennent oraz cioci Glorii O’Brien – żeby napisać powieść o jednej z najwspanialszych cioć w literaturze, musiałam znać miłość kobiet, które wychowały mnie jak własną córkę. Dziękuję Wam obu za to, że dałyście mi poznać niewiarygodną, cudowną naturę matczynych serc. Jestem dzisiaj tym, kim jestem, tylko dzięki Waszym chroniącym mnie, zawsze pełnym łaskawości dłoniom, o czym nigdy nie wątpiłam.

Mojemu mężowi Brianowi Watermanowi (vel Doc B) – kiedy zaczęłam pisać tę książkę, nie miałeś pojęcia, kim są Maryla Cuthbert czy Ania Shirley, lecz mimo to entuzjastycznie wymachiwałeś transparentami ze słowami wsparcia dodającymi odwagi: Dziobem do przodu, nie rufą!, oraz wierzyłeś we mnie całkowicie, gdy popadałam w czarną rozpacz i moja wiara w siebie słabła. Siedziałeś nawet dzielnie u mego boku, oglądając całą telewizyjną wersję Ani z Zielonego Wzgórza w postaci wieloodcinkowego serialu z lat 1985–87 – i bawiłeś się przy tym świetnie. Oto prawdziwy mężczyzna! Nie zmieniłabym ani zgłoski w życiu, które razem zbudowaliśmy. Ciągłe wysiłki i zmienianie kształtu naszych marzeń przez minione lata sprawiły, że pokochałam Cię o wiele, wiele mocniej, niż mogłam przewidzieć, mając lat siedemnaście.

Maryla z Zielonego Wzgórza

Подняться наверх