Читать книгу Mata Hari - Sławomir Leśniewski - Страница 10
CUDOWNE DZIECIŃSTWO
ОглавлениеLeeuwarden. Niewielkie miasteczko w holenderskiej Fryzji, leżące nieopodal wybrzeża Morza Północnego. Głośniej na jego temat zrobiło się w 2009 roku. Bo wtedy skradziono z tamtejszej biblioteki wyjątkową kolekcję pornografii z lat 60. i 70. Wcześniej tę często zasnutą mgłą mieścinę kojarzono tylko z jednym – tutaj 7 sierpnia 1876 roku przyszła na świat najsłynniejsza kobieta szpieg, Mata Hari.
Naprawdę nazywała się Margareth Gertrude Zelle. Jej rodzicami byli Adam Zelle, z pochodzenia Niemiec, i Antje van der Meulen, Holenderka. Poza córką państwo Zelle mieli jeszcze trzech synów, z których żaden nie zapisał się w jakiś szczególny sposób na kartach historii. Przodkowie Adama przybyli z Westfalii w XVIII wieku. On sam był człowiekiem oryginalnym i pod względem urody, i zachowania. Wysoki, o mocno ciemnej cerze, czarnych oczach i bujnej brodzie, niewątpliwie przyciągający spojrzenia kobiet – w niczym nie przypominał Niemca. Był kapelusznikiem, któremu powiodło się w interesach, a chciał osiągnąć jeszcze więcej. Wiadomo, w miarę jedzenia apetyt rośnie. Jemu powiększył się kapitał, przez co i wzrosły aspiracje. Marzył o wkroczeniu do finansowo-towarzyskiej elity rodzimego miasta. Większość pieniędzy zainwestował z dużym zyskiem w roponośne złoża w Indonezji i niemal z dnia na dzień stał się jednym z najbardziej szanowanych obywateli Leeuwarden. Zaczęto go nawet nazywać baronem. Czemu nie? Z kapelusznika zostać arystokratą – sama rozkosz! A więc nie prostował, wręcz przeciwnie – robił wszystko, aby potwierdzić swoje błękitne pochodzenie. Ba, nawet zadbał o drzewo genealogiczne rodziny, oczywiście z odpowiednim wianuszkiem przodków. Nie zabrakło wśród nich i koronowanych głów.
O tak, pan Zelle miał gest i wyobraźnię. Lecz to nie była tylko zabawa żałosnego w swoich zapędach parweniusza. Były kapelusznik myślał całkowicie poważnie o założeniu własnej dynastii, i to co najmniej książęcej. Z jego jedyną córką w roli głównej. To ona, a nie któryś z trzech synów, zaprzątała wszystkie jego myśli i stanowiła oś, wokół której zaczęło się kręcić całe jego życie. Adam Zelle był wpatrzony w Margareth niczym w najszlachetniejszy diament i szykował dziewczynce niezwykły los. Od urodzenia rozpieszczał ją i przekonywał, że jest wyjątkowa. Zresztą Margareth, w przeciwieństwie do braci, odziedziczyła po ojcu urodę. I odznaczała się nią nie tylko w gronie rodzinnym. W tamtych okolicach przeważał typ bladolicego, wypłowiałego Nordyka. Ona natomiast miała śniadą cerę i wielkie czarne oczy, a do tego gęste ciemne włosy. Była nie tylko oryginalna, w miarę dojrzewania z taką urodą mogła uchodzić również za wyzywającą. Dlatego szybko, wspierana komplementami ojca, zaczęła sobie zdawać sprawę ze swojej nadzwyczajności. Adam zapewniał ją na dodatek, że wywodzi się w prostej linii od mitycznych przodków. Mieli to być jacyś wojownicy, budzący przed wiekami powszechną grozę i najeżdżający holenderskie wybrzeże. Bitni, groźni i zawsze zwycięscy. Wikingowie? Taką miała stać się w przyszłości Margareth – waleczną Walkirią.
Na wyobraźnię dziewczynki działały nie tylko mitologiczne opowieści. Także rosnący z dnia na dzień materialny status. Kiedy była jeszcze mała, rodzina przeniosła się do najlepszej dzielnicy miasta, gdzie ojciec kupił piękny dom, przypominający niewielki, acz wysmakowany pod względem architektonicznym pałacyk. Jednak małemu dziecku musiał się wydać prawdziwym, wielkim i tajemniczym pałacem, będącym wraz z otaczającym go ogrodem najcudowniejszym miejscem na ziemi. Właśnie tam zrodził się świat wyobraźni małej Margareth, w którego krętym labiryncie będzie się poruszać już do końca swoich dni. Spoglądając z okna sypialni na stary dom stojący w pobliskim ogrodzie, należący niegdyś do bogatej, cieszącej się poważaniem rodziny, wymyśliła sobie zamek Camingha. Oczywiście to był jej zamek! Pełen dam dworu, służby i zakochanych w niej rycerzy. Dzieci mają tego typu marzenia, ale w przypadku Margareth skłonność do mieszania mitu z rzeczywistością i zacierania granic między prawdą a kłamstwem stanie się jej główną cechą charakteru. Na szóste urodziny ojciec da jej bajkowy prezent: maleńki powóz ciągniony przez dwie kózki. To była prawdziwa karoca księżniczki, budząca zazdrość wszystkich dzieci. A mieszkańcy Leeuwarden będą pamiętali ją jeszcze po półwieczu.
Pragnąc uszczęśliwić córkę – ojciec w rzeczywistości ją krzywdzi. Margareth zostaje posłana do najbardziej elitarnej szkoły w mieście i, jakżeby inaczej, wyróżnia się zdecydowanie na tle innych dziewczynek. Egzotycznym wyglądem, ubiorem oraz poczuciem wyższości. Jest odmieńcem. Przyciąga do siebie te z koleżanek, którymi może manipulować, a odstręcza te, które nie mogą znieść jej pięknych kolorowych strojów oraz kapryśnego zachowania. Zepsuta do szpiku kości, opowiadająca na swój temat niestworzone bajdy – budzi w nich oczywisty odruch nienawiści. Po latach jedna z nich stwierdzi: „Margareth była królewska, naprawdę inna od wszystkich! Wyglądała wśród nas jak orchidea zabłąkana wśród skromnych jaskrów…”.1 To bardzo łagodne porównanie.
Lecz rzadko podobne historie kończą się dobrze. Ojciec podarował córce trzynaście lat takiego życia. A potem wszystko runęło – niczym zamek na piasku.
W 1889 roku Adam Zelle bankrutuje. Jak wielu mu podobnych inwestorów, którym nie opłaciło się spekulacyjne ryzyko. Z dnia na dzień życie jego rodziny zmienia się całkowicie. Trzeba opuścić luksusowy dom i rozstać się ze zdobytym prestiżem. Zrezygnować z przyjemności i kaprysów. A tymczasem rzeczywistość zagląda w oczy coraz boleśniej: matka zaczyna chorować i potrzebuje pomocy. Podobnie bracia. Za oknem już nie ma zamku Camingha, jest tylko smutne podwórko. Piękna czerwona sukienka, w której paradowała przed zdumionymi jej wyzywającą ekstrawagancją koleżankami, ląduje na dnie skrzyni. Na jak długo? Margareth święcie wierzy, że na bardzo krótko.
Jednak to nie nagły upadek finansowy ojca i konieczność przeprowadzki do skromnego mieszkania w niezbyt reprezentacyjnej dzielnicy Leeuwarden najboleśniej rani księżniczkę. To jest w stanie jeszcze przełknąć, a nawet pogodzić się ze zmianą stylu życia. Wie przecież, że za chwilę wszystko się na powrót odmieni, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Prawdziwą tragedią okaże się co innego. Otóż ten kochany, uwielbiany, noszący na rękach swą księżniczkę tatuś porzuci rodzinę. Nie tylko żonę i trzech synów, których przecież nigdy nie darzył zbyt wielką namiętnością. Ale również ją – najpiękniejszą i najmądrzejszą Margareth! Nie wytrzymał presji nowej sytuacji i najzwyczajniej w świecie opuścił rodzinę. Wyjechał do Hagi, by tam szukać szczęścia w kolejnych interesach. Po kilku miesiącach spędzonych poza domem powrócił z zapewnieniem, że ma nowe kontakty, dając tym żonie i dzieciom nadzieję. Lecz nadzieję krótką i złudną. Wkrótce znów bez słowa wytłumaczenia ucieka, jak tchórz obawiający się konfrontacji z prawdą i najbliższymi. Następuje formalna separacja, a kilka miesięcy później nieszczęsna Antje umiera. Rodzina Zelle przestaje istnieć.
To pierwsza zdrada w życiu Margareth. I jakże bolesna, bo popełniona przez najukochańszą osobę. Przez tego, który jej obiecał, że zostanie królewną. Nastąpią i kolejne zdrady, a każda z nich będzie mieć w sobie jakiś pierwiastek tej pierwszej.