Читать книгу Moje muzy, moje życie bez retuszu i tajemnic.. - Sebasstian Skalski - Страница 4

Оглавление

11:20

Pewnego dnia przyszedłem na ten piękny świat

i otoczył mnie magiczny blask

i mówił ktoś, że przyszedłem po to by

aby ludzie – kochać was!

„Hallo tu Polska”

Urodziłem się 16 października pod znakiem Wagi, zatem jestem znakiem powietrznym. Co to znaczy – niezależność i równowaga, fantazja i romantyzm (patronką Wagi jest boska Wenus). Dusza za życia już w niebie, a serce na ziemi. Można mnie pozornie uważać za lekkoducha, ale bezkompromisowy Skorpion, który skrył się w moim ascendencie, ambitnie mnie dopinguje i sprawia, że wiele spraw i sytuacji spływa po mnie jak po kaczce… Będąc właścicielem świetnej intuicji, słucham jej szeptów, unikając często nieprzyjemnych sytuacji, miejsc, ludzi… Jeśli chodzi o horoskopy, to traktuję je jako zabawę i wierzę tylko w te pozytywne. Podobnie jest ze snami.

Znaczenie i moc znaków zodiaku jest megaważna w osobowości człowieka, podobnie moc imion ma diametralne znaczenie tak w życiu, jak i w pracy. Gdy poznaję nową osobę, zawsze pytam, spod jakiego jest znaku. Odpowiedzi często towarzyszy zaskoczenie i śmiech, ale uwaga… z czasem, gdy znajomość trwa, okazuje się, że to z pozoru banalne pytanie znajduje odzwierciedlenie w życiu… Często chcielibyśmy być inni, ale jeśli słuchamy siebie, to lepiej będzie dla nas, jak będziemy tacy, jacy jesteśmy naprawdę. Należy zawsze być sobą, czerpać od swojego rdzenia, swojego ego, a nie od tego, co będzie akceptowalne przez ludzi. Oto cała tajemnica naszej wiarygodności.

Jak nie wierzyć w magię imion… Jestem SEBASSTIAN, ale nie z przypadku… Moja mama po obejrzeniu francuskiego serialu o przygodach chłopca i jego kompana, białego psa rasy podhalańczyk, pt. „Bella i Sebastian” postanowiła, że swojego syna nazwie właśnie… Sebastian. No i jestem! Och, jak mi się to imię w dzieciństwie nie podobało, bo długie, bo trudne. Byłem Sebkiem, Sebusiem, Bastusiem, Sebim, Sebikoo, a nawet Siebanankiem. A ja chciałem być Wojtkiem, potem Jurkiem, ale do czasu, gdy usłyszałem w jakieś beznadziejnej piosence zwrot: Jurek, ogórek, kiełbasa i sznurek…! Przez lata koszmarnie się męczyłem, wypowiadając swoje „syczące” imię z równie „syczącym” nazwiskiem: Sebastian Skalski. Wymyślałem sobie różne skróty, pseudonimy… do czasu, gdy zaczepiła mnie na ulicy wróżka… to, co mi powiedziała (a potem sto kolejnych wróżek, cyganek i szarlatanek), zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, jak wybuch bomby atomowej nad Hiroszimą…


Dowiedziałem się, że moje imię, nazwisko, znak zodiaku, to, kim jestem, jaki jestem, co robię, czuję, jest pędzącym Orient Expressem. Mam robić tylko to, co czuję, nie zmuszać się do niczego i nie martwić się, słuchać intuicji, bo wszystkie symbole i znaki na niebie mówią, że na ziemi mam misję do zrealizowana, a cztery litery S w imieniu i nazwisku dźwięczą i świecą jak neon kasyna Riviera w Las Vegas, tworząc wokół mnie aureolę i pozytywną aurę… Cóż, szczęścia i blasku nigdy dość, zatem dodałem w imieniu jeszcze jedno, piąte S i raz na zawsze zaakceptowałem swoje imię, które pochodzi od greckiego słowa sebastos, co oznacza dostojny, czcigodny, znakomity. Aha… i na czterdzieste urodziny w moim życiu pojawiła się Bella (który w serialu okazał się nie suką, a psem i również miał problemy z imieniem, bo nie był Bellą a Belle, co w języku francuskim oznacza piękność) – bialutki maltańczyk Lucky, zatem życie zatoczyło krąg i jest teraz „Lucky i Sebasstian”… Mamusia jest wniebowzięta!



Wycinek prasowy z archiwum prywatnego autora.


Moje muzy, moje życie bez retuszu i tajemnic..

Подняться наверх