Читать книгу Moje muzy, moje życie bez retuszu i tajemnic.. - Sebasstian Skalski - Страница 7

Оглавление


Kora, Maanam & Derwisz

Muza zapatrzenia

głuchnie na ludzkie westchnienia.

Nie odróżnia dobra od zła

realność postrzega zza ciemnego szkła.

„Muza zapatrzenia” (dla Kory)

Szczególną uwagę na KORĘ i zespół Maanam zwróciłem w 1985 roku, kiedy premierę miał kalendarz „Kora’85” z boskimi fotografiami KORY, krakowskiego fotografika Tadeusza Rolke, na tle obrazów wybitnego malarza Edwarda Dwurnika. W tym czasie w mojej rodzinnej Łodzi powstał film muzyczny z teledyskami Maanamu pt. „Mental Cut” (mój do dziś ulubiony!), do którego wiele zdjęć zrealizował szkolny kolega mojej mamy, operator Ryszard Lenczewski w fabrycznej dzielnicy Księży Młyn. Zarówno muzyka, sposób realizacji nagrań, teksty piosenek, styl śpiewania, interpretacje KORY, jak i okładki płyt, zdjęcia, stroje, przewartościowały moje dotychczasowe poczucie estetyki muzyki rockowej na zawsze... KORA i Maanam byli w czołówce moich tzw. idoli.

16 maja 1991 odmienił mnie na zawsze! Koncert na dziedzińcu Radia Łódź, moje pierwsze w życiu zdjęcia koncertowe, osobiste spotkanie z KORĄ i Markiem. Maanamania podziałała na mnie jak szampan, a książka KORY „Podwójna linia życia” i nowa płyta „Derwisz i anioł” dokończyły dzieła… Kilka tygodni później w Warszawie przy ulicy Rozbrat w domu KORY i Kamila otrzymałem pisemną zgodę na założenie pierwszego w latach dziewięćdziesiątych i jedynego oficjalnego Fan Clubu Kory & Maanamu „Derwisz”. To był naprawdę magiczny czas dorastania, autoakceptacji i ostateczny start w dorosłe życie – od tej chwili dzielone między Łodzią a Warszawą… Wspaniałe momenty przeżywałem, współpracując z KORĄ i zespołem, ale przede wszystkim z fanami.

W znienawidzonych latach szkolnych stroniłem od rówieśników, ale teraz los każdego dnia zsyłał mi do „Derwisza” naprawę oryginalnych fanów, a przede wszystkim wspaniałych ludzi. Do grona intensywnie działających członków Fan Clubu należeli m.in. Michał Dubniak, Arek Głowacki, Ulencja Kalecińska, Wojciech Wyszyn Wyszyński, Krzysztof Stachurski, Krzysztof Kosowicz, Witek Wachowski, Włodek Rychliński, a nawet Marcin Paprocki – wiele lat później znany projektant mody.

O oryginalności fanów świadczą fakty i gesty z ich strony w moim kierunku, jak na przykład zredagowana przez nich gazetka „Bastusiowy pamiętnik” wydana z okazji moich osiemnastych urodzin w limitowanym nakładzie!

Fanka Ulencja Kalecińska w „Bastusiowym pamiętniku” napisała: Fan Club – ciekawa sprawa. Nie wiem, jak jeszcze długo to potrwa, ale za to, co już było nam dane przeżyć i za to co jest – czapki z głów. Za spotkania z tylu ciekawymi osobami, za zawarte znajomości, za tyle przeżyć i emocji. Nasz prezes Sebastian dla mnie jest bohaterem. Dlaczego? Bo wciąż ma chęci, bo jest zaangażowany w to, co robi, bo wciąż dopadają go nowe pomysły, bo nie brakuje mu energii i kopa. Pokuszę się o stwierdzenie, że „Derwisz” nie zaistniałby bez Sebastiana. W ogromnym stopniu to on kreuje i ma duży wpływ na cały wizerunek Fan Clubu.



Kolejny fan i zastępca Sebasstiana, Michał Dubniak, dodaje: Tak, jak Maanam bez Kory nie miałby sensu, tak Derwisz bez Sebastiana również. Sądzę, że absolutnie nie ma w Fan Clubie, jak i również poza nim osoby, która mogłaby prowadzić „Derwisza”. Dzięki Sebastianowi wszyscy mogliśmy poznać się nawzajem, zawrzeć przyjaźnie, co jest nie bez znaczenia. Wojciech Wyszyn Wyszyński – jeden z najintensywniej działających członków Fan Clubu w „Bastusiowym pamiętniku” napisał: Ponoć człowieka należy postrzegać i rozliczać przez pryzmat tego, co stworzył. Na pewno tak. Wręczam Złoty Medal Sebastianowi i inne zaszczyty, ponieważ to, co zrobił dla Fan Clubu, który również sam stworzył, zasługuje na najwyższe honory. „Derwisz” bez Sebastiana nie istniałby.

W istocie tak się niestety stało… Zarówno Fan Club, jak i wiele innych moich projektów powstało dla przyjemności, a nie dla zysku, od pewnego momentu nie miałem ochoty znosić humorów i wysłuchiwać pretensji menedżerów, a potem i samej KORY, wskutek czego mój szampański nastrój przeszedł w stan kaca... Przekonałem się jeszcze bardziej, że znaki zodiaku mają moc, a ich moc ma również siłę zniszczenia. W późniejszym latach schemat się powtarzał, zatem ludziom urodzonym pod pewnymi znakami zodiaku bacznie się przyglądam… Fan Club rozwiązałem w 1995 roku.

Zabawne jest to, że przez cały okres działalności Fan Clubu nie umówiłem się ani z KORĄ, ani z Markiem i całym Maanamem na profesjonalną sesję fotografii… Owszem, dużo fotografowałem na koncertach, zlotach, prywatnie, ale to nie KORA, a wokalistka zespołu Closterkeller, Anja Orthodox była moją pierwszą profesjonalnie sportretowaną gwiazdą…

Wstrząsem zbliżonym do mocy huraganu była dla mnie wiadomość o nagłej śmierci Marka Jackowskiego. Kolejny wstrząs to wiadomość, że KORA ma raka, lecz z dokładnej znajomości jej życia prywatnego śmiem twierdzić, że szczęście i fart były przy niej zawsze i nawet z naprawdę przykrych i niezdrowych sytuacji wychodziła cało. Wierzę zawsze, że dopóki trwa życie, wszystko zdarzyć się może…

Moje muzy, moje życie bez retuszu i tajemnic..

Подняться наверх