Читать книгу Tajemnice kadry - Sebastian Staszewski - Страница 11

Оглавление

No witam, witam! Jak forma? – to charakterystyczne przywitanie Adama Nawałki na zgrupowaniu kadry usłyszał każdy piłkarz. Do tego życzliwe spojrzenie, uśmiech i mocny, męski uścisk dłoni. Przywitalny pakiet, który serwował kadrowiczom szkoleniowiec, musiał robić wrażenie. Klasa, energia, entuzjazm i pewność siebie. Wszystko niemal skopiowane z podręcznika dla ludzi sukcesu. Duża odmiana po introwertycznym Waldemarze Fornaliku i nieokrzesanym Franciszku Smudzie, który czasem zapominał, jak nazywali się powołani przez niego piłkarze.

Reprezentacja Nawałki narodziła się na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim. To niewielkie miasteczko. Kilka sklepów na krzyż, trzy kościoły i nieco surrealistyczny w tym krajobrazie kompleks sportowy zbudowany przez milionera Zbigniewa Drzymałę. Tylko on przypomina, że niegdyś grywano w Grodzisku w poważną piłkę, a tamtejsza Dyskobolia na swoim stadionie potrafiła w europejskich pucharach odprawić Herthę Berlin czy Manchester City.

Po tych czasach pozostały wspomnienia, stadion, boiska treningowe, korty tenisowe oraz hotel Groclin. Tę bazę Nawałka poznał podczas zimowego obozu w sezonie 2012/13, kiedy do Grodziska przyjechał z prowadzonym przez siebie Górnikiem Zabrze. Wiosenna runda nie była jednak dla niego dobra – drużyna przegrała 10 z 15 spotkań i straciła pozycję na podium. Ostatecznie Górnik zajął w Ekstraklasie piąte miejsce, co i tak uznano za duży sukces.

Już po zakończeniu rozgrywek ligowych w Polsce reprezentacja Waldemara Fornalika zaliczyła kompromitujący remis z Mołdawią, który praktycznie przekreślił jej szanse awansu na mundial w Brazylii. Nawałka odebrał wtedy telefon od Zbigniewa Bońka. Prezes PZPN w dyskretnej rozmowie kilka dni później poprosił dawnego kolegę z boiska, by przyjrzał się kadrze narodowej. Wówczas kandydatów do zastąpienia Fornalika było kilku. Boniek rozważał zatrudnienie Dariusza Wdowczyka oraz popieranego przez część mediów Szweda Larsa Lagerbäcka. Przewijały się też nazwiska Jerzego Engela i Michała Probierza.

Jednak zamieszany w ustawianie meczów Wdowczyk był nie do zaakceptowania przez opinię publiczną, a do poważnych rozmów z Lagerbäckiem w ogóle nie doszło. Fornalik po blamażu w Kiszyniowie odrzucił propozycję polubownego rozwiązania kontraktu i dokończył nieudane eliminacje. Tymczasem Nawałka rozpoczął nowy sezon z Górnikiem. Do czwartej kolejki Ekstraklasy prowadził drużynę bez kontraktu, bo nie mógł dojść do porozumienia z władzami klubu. Chodziło o klauzulę pozwalającą mu rozwiązać umowę na rzecz prowadzenia reprezentacji Polski. Zabrzanie w końcu ulegli, a Nawałka z klauzuli skorzystał. 26 października 2013 roku został oficjalnie mianowany selekcjonerem reprezentacji Polski.

– Prezes szukał Polaka, który dobrze zna nasz piłkarski rynek i byłby dla niego partnerem. W Adamie ujęła go energia i empatia odróżniająca go od Fornalika i Smudy – mówi Janusz Basałaj, szef departamentu komunikacji i mediów w PZPN oraz bliski znajomy Nawałki.

Z początku dziennikarze byli sceptyczni wobec nowego selekcjonera. 56-latek nie miał na koncie specjalnych osiągnięć trenerskich poza mistrzostwem Polski z Wisłą Kraków, które współdzielił zresztą z Orestem Lenczykiem.

Kiedy w wypełnionej po brzegi sali hotelu Sofitel Victoria Boniek prezentował Nawałkę, ten wydawał się speszony. Elegancki, z burzą siwych włosów i porywczym charakterem, znanym przecież z czasów pracy w Górniku, wtedy ważył każde słowo. Dziennikarze nie zobaczyli w Nawałce szeryfa, który jednym kopnięciem otworzy drzwi saloonu i zaprowadzi tam nowe porządki. Media oczekiwały raczej sowicie opłacanego trenera z zagranicy, który niczym Leo Beenhakker znów sprawi, że piłkarze pokroju Pawła Golańskiego i Grzegorza Bronowickiego zatrzymają Cristiano Ronaldo. Nawałka nie dawał takiej pewności. Musiał się za to zmierzyć ze złą opinią o polskich szkoleniowcach, która została po Smudzie i Fornaliku.

Na Śląsku uważano Nawałkę za człowieka z jasnymi zasadami, który rzadko idzie na ustępstwa. O jego wybuchowym i trudnym temperamencie krążyły legendy. Jak przyznają reprezentanci, podczas pierwszego zgrupowania w Grodzisku trudno było im jednak uwierzyć, że ten miły i uśmiechnięty pan za chwilę zmieni się w nieznoszącego sprzeciwu dyktatora. Po pierwszym spotkaniu mieli raczej wrażenie, że dla Nawałki są najważniejszymi ludźmi na świecie, przyszłymi zbawcami poobijanej porażkami reprezentacji. Żołnierzami noszącymi w sportowych torbach buławy.

– Trener chciał nas napompować. Pokazał mi składankę z meczów Śląska Wrocław, na której były wyłącznie moje dobre interwencje – wspomina Piotr Celeban, wówczas już piłkarz rumuńskiego Vaslui. – Nawałka mówił, że wie, na co mnie stać. Wskazał kilka reakcji przy stałych fragmentach gry i powiedział, że tego ode mnie oczekuje. Ma bzika na punkcie taktyki, więc zawodników, którzy rozumieli jego pomysł, motywował podwójnie.

Jako pierwszy z Nawałką spotkał się Waldemar Sobota. Skrzydłowy grający wówczas w Club Brugge do Grodziska przyjechał dzień wcześniej niż pozostali kadrowicze, bo nagrywał jeszcze telewizyjny program. Trener od razu zaprosił Sobotę na powitalną pogawędkę, przedstawił mu swoje oczekiwania i nowe zasady obowiązujące w kadrze.

– Byłem zaskoczony, że wiedział o mnie tak dużo. Pan Nawałka mówił, ja słuchałem. Było jasne, czego ode mnie chce. Znał moje atuty i miał plan, jak je wykorzystać. Na koniec trener powiedział też coś na poprawę humoru – opisuje Sobota.

Dobrą energię, nawet w najtrudniejszych momentach, Nawałka będzie wysyłał swoim piłkarzom regularnie. W Grodzisku, obok treningów, równie ważna była dla niego poprawa atmosfery i relacji interpersonalnych w kadrze. Chciał, by wszyscy zawodnicy czuli się potrzebni; chciał zbudować armię zawsze gotowych i wiernych sobie ludzi. Działał zgodnie z maksymą legendarnego trenera Phila Jacksona, 11-krotnego mistrza NBA, który twierdził, że „siłą każdej drużyny są zawodnicy. A siłą każdego z zawodników jest drużyna”. Zadziwiało to szczególnie tych graczy, którzy pamiętali sprzed kilku lat Franciszka Smudę, dla którego Grzegorz Sandomierski był „Sandomierzem”, a Adam Matuszczyk „Szymonem Matuszkiem”.

– Znam trenera Nawałkę od lat. U niego nie ma piłkarzy lepszych i gorszych, ważniejszych i mniej ważnych. Każdemu poświęca czas, do każdego ma indywidualne podejście. Jeśli mamy osiągnąć sukces, musimy iść ramię w ramię. Jak w wojsku – opisuje Krzysztof Mączyński, który z Nawałką współpracuje, od kiedy w 2011 roku trafił do Górnika.

Sympatyczne przywitanie, z uśmiechem i uściskiem dłoni, gubiło uwagę przyjeżdżających do Grodziska kadrowiczów. Nawałka nigdy bowiem nie był typem trenera-kolegi. Ale na razie stał na progu hotelu w Grodzisku i dla każdego miał to swoje: „Witam, dzień dobry. Forma jest? Zdrowie? To zapraszam!”.

Tajemnice kadry

Подняться наверх