Читать книгу Tajemnice kadry - Sebastian Staszewski - Страница 8

Оглавление

Do piłki podszedł Grzegorz Krychowiak i nie dał nam szans. Swój pojedynek przegrał bramkarz Yann Sommer i ja też. Przez dekadę pracy w zawodzie reportera tylko raz nie opanowałem wzruszenia na stadionie.

W trakcie serii rzutów karnych podczas Euro 2016 łzy zbierały się, tak jak wcześniej obawy w sercach kibiców na trybunach w Saint-Étienne. Wszyscy byli ubrani w biało-czerwone barwy, ale tylko połowę czekała piękna noc w tym niezbyt pięknym mieście. Radować się będą Polacy czy Szwajcarzy?

Odpowiedź dał Krychowiak. Huknął potężnie, nie do obrony, i otworzył nam drzwi do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Piłkarze Adama Nawałki wpadli w ekstazę, a ja stałem na trybunie prasowej i zasłaniałem dłońmi zapłakaną twarz.

– Nie martw się, za cztery lata pójdzie wam lepiej... – pocieszał mnie francuski ochroniarz.

– Ale my wygraliśmy! Jestem z Polski!

– To czemu płaczesz?

Płakałem ze szczęścia. Po raz pierwszy doświadczyłem takiej radości. Płakałem, jak wielu innych na stadionie i jak kilka milionów w kraju. Dla Polaków urodzonych w latach 90. sukcesem reprezentacji był już sam awans na międzynarodowy turniej. Medale? Słyszeliśmy o nich od rodziców i dziadków albo oglądaliśmy na szyjach Chorwatów, Turków czy Szwedów. Ale ilekroć kadra awansowała na mistrzostwa świata czy Europy, wierzyliśmy, że tym razem się jej uda. Liczyliśmy, że wyjdzie poza przeklęty schemat, zgodnie z którym Polaków po meczu otwarcia czekały już tylko mecze o wszystko i o honor.

Zaufaliśmy więc wizjom Jerzego Engela, który na mundial w Azji jechał po złoto. Kiwaliśmy głowami, kiedy Leo Beenhakker wyprowadzał nas z „drewnianych chatek”, zapewniając, że Polska osiągnęła już „international level”. W końcu czasem udawało się nam pokonać Belgów i Portugalczyków albo zagrać wyrównany mecz z Anglikami.

Ale później Tomasz Hajto zderzył się z Pauletą, Ekwadorczycy za szybko wykonywali auty, sędzia Howard Webb dopatrzył się faulu w polu karnym w ostatniej minucie spotkania, a Franciszek Smuda zapominał, jak się robi zmiany. I znów nadzieja ulatywała, a legendarna okładka „Faktu” wracała jak koszmar. Po przegranej z Ekwadorem na mundialu w Niemczech tabloid dał tytuł: „Wstyd. Żenada. Kompromitacja. Hańba. Frajerstwo. Nie wracajcie do domu”.

Aż w końcu pojawił się Adam Nawałka. Nie opowiadał o „futbolu na tak”, nie rzucał obcojęzycznych frazesów. Wywiadów nie udzielał, a na pytania na konferencjach prasowych odpowiadał krótko i nudno. W kółko powtarzał te same zdania o „pracy”, „organizacji” i „rozwoju”. Jedni mieli go za fanatyka, inni – za dyktatora. Ale to właśnie on po 10 latach od kompromitacji z Ekwadorem dokonał tego, czego nie potrafili Engel, Janas, Beenhakker i Smuda: wygrał mecz otwarcia turnieju.

Po pokonaniu Irlandii Północnej Polacy poszli za ciosem. W świetnym stylu zremisowali z mistrzami świata Niemcami i odprawili do domu Ukraińców. Nie było tradycyjnych narzekań na problemy z aklimatyzacją, nie było wojny z dziennikarzami, nikt żadnemu sędziemu nie groził śmiercią. Po raz pierwszy od 1986 roku piłkarze dali Polakom trochę radości. Aż wreszcie Krychowiak perfekcyjnie wykonał rzut karny, a Polska po raz pierwszy w historii awansowała do ćwierćfinału Euro.

To nie był jednorazowy sukces. Na początku kadencji Adama Nawałki reprezentacja spadła na najniższe w historii, 78. miejsce w rankingu FIFA. Dziś znajduje się w pierwszej dziesiątce najlepszych drużyn świata. Eliminacje mundialu w Rosji, choć nie brakowało w nich trudnych chwil, przeszliśmy jak burza. I choć powściągliwy Nawałka nie przyzna tego publicznie, to do Rosji pojedzie z wiarą w sukces równie duży jak ten, który osiągnął jako piłkarz reprezentacji Jacka Gmocha na argentyńskim mundialu w 1978 roku.

Na temat reprezentacji Polski przeprowadzono setki wywiadów, powstały albumy i książki. Ale jeszcze nikt w pełni nie odkrył jej tajemnic. Nie zajrzał na reprezentacyjne imprezy, nie podsłuchał przedmeczowych przemów, nie pokazał najtrudniejszych momentów selekcjonera, który zarządzał nie tylko wielkim sukcesem, ale również bolesną porażką.

Nigdzie indziej nie przeczytacie o tym, który z bohaterów Euro chciał zakończyć reprezentacyjną karierę, dlaczego Wojciechowi Szczęsnemu groziło pożegnanie z futbolem, który kadrowicz palił papierosa z prezydentem Andrzejem Dudą, po co Thiago Cionek gra w dziurawych getrach, kiedy Robert Lewandowski zatańczył taniec Michaela Jacksona i dlaczego szkoccy napastnicy czuli od Kamila Glika woń alkoholu.

Ta książka to efekt kilkunastu podróży po Polsce i Europie. Turyn, Dortmund, Moskwa, Monako... Przeprowadziłem ponad 50 godzin rozmów z kilkudziesięcioma osobami tworzącymi historię tej reprezentacji – z piłkarzami, członkami sztabu, działaczami PZPN i dziennikarzami. Wiele historii opowiedzieli po raz pierwszy.

Choć wydaje się nam, że przez ponad cztery lata poznaliśmy drużynę, która w Rosji znów ma dać radość milionom Polaków, to wiele jej sekretów skrzętnie skrywano. Niewielu miało wstęp do tego zamkniętego świata. Bo reprezentacja jest jak rodzina, a każda rodzina ma swoje tajemnice.

Czas odkryć tajemnice kadry.

Tajemnice kadry

Подняться наверх