Читать книгу Krew świętego - Sebastien de Castell - Страница 7

Оглавление

ROZDZIAŁ 1

PORANEK
PRZED PIERWSZYM
POJEDYNKIEM

Rankiem przed twoim pierwszym pojedynkiem w drzwiach stanie niezwykłej urody posłaniec z zachęcającym uśmiechem i zapieczętowanym liścikiem. Nie ufaj ani wiadomości, ani uśmiechowi. Sądy pojedynkowe już dawno dostrzegły, że nowicjusze są mniej skłonni do ucieczki, gdyż oznacza ona zhańbienie się w oczach pięknych nieznajomych. Może wydać ci się to zwodnicze, może cię urazić – pamiętaj tylko, że to ty jesteś tym idiotą, który zgodził się walczyć w pojedynku.

Nie kłopocz się otwieraniem koperty. List może rozpocząć kwiecista pochwała twej odwagi i godności, szybko jednak przechodząca w długi opis kary za niestawienie się na miejscu pojedynku. Gdybyś wciąż to rozważał, wiedz, że w Tristii kara za próbę uniknięcia legalnego pojedynku jest w przybliżeniu taka sama jak próba ucieczki ze szczytu drzewa z pętlą zawiązaną na szyi. Weź nieotwartą kopertę od posłańca, zgnieć ją w dłoniach i wrzuć do ognia. Dla podkreślenia efektu możesz pozwolić sobie na okraszenie gestu lekceważącym prychnięciem lub nawet gromkim okrzykiem. Następnie, gdy płomienie wciąż jeszcze ucztują na szczegółowym opisie twej nadchodzącej śmierci, weź się pod boki i udawaj pewnego siebie.

W tym momencie posłaniec może zasugerować, że dobrze będzie, jeśli coś na siebie narzucisz.

Wybierz spodnie lub bryczesy wykonane z lekkiego, luźnego materiału, by nie krępowały ci ruchów. Nie ma nic bardziej wstydliwego od chwili, w której twój wypad okazuje się za krótki dokładnie wtedy, gdy twój przeciwnik decyduje się na kontratak, a jego ostrze wbija ci się głęboko w brzuch przy akompaniamencie pękających w kroku szwów.

„Zaraz, zaraz!”, powiesz zapewne. „Nie zrobiłem nic złego! Jak mogłem znaleźć się w tej okropnej sytuacji, skoro nie potrafię nawet porządnie trzymać miecza?”

Posłaniec wybuchnie perlistym śmiechem, głęboko przekonany, że raczysz żartować, a następnie pomoże ci wyjść i doprowadzi do sądu, byś mógł poznać swego sekundanta.

Prawo przestrzegane we wszystkich dziewięciu księstwach Tristii wymaga, aby każdy pojedynkował się w asyście sekundanta. W przeciwnym razie kto kursowałby między tobą a twoim przeciwnikiem w trakcie obowiązkowej wymiany zjadliwie zuchwałych obelg? Jeśli nie ma nikogo, kto chciałby – lub był w stanie – wypełnić ten święty obowiązek, a ty jesteś zbyt ubogi, by zatrudnić odpowiednią osobę, możesz liczyć na lokalnego lorda lub samego księcia, którzy zapewnią ci sekundanta. Nie przesłyszałeś się: mieszkasz w kraju tak beznadziejnym i skorumpowanym, że ci sami szlachetnie urodzeni, którzy z radością patrzeć będą, jak umierasz z głodu, nigdy, przenigdy nie pozwolą, byś nadział się na ostrze miecza bez kogoś, kto dumnie prężyłby się wówczas obok ciebie.

Przejdź obok bliźniaczych posągów bogów śmierci i wojny strzegących podwójnych drzwi prowadzących do gmachu sądu i dużego centralnego pomieszczenia zdobionego wspaniale rzeźbionymi detalami. Nie zwrócisz na nie uwagi, nie mogąc oderwać wzroku od pojedynkowej areny. W klasycznej formie jest to biały okrąg o średnicy około dziesięciu jardów, jednak obecnie może zastępować go pięciokąt lub sześciokąt, czy też jakikolwiek inny kształt uważany za najszczodrzej pobłogosławiony przez bogów w danym księstwie. Gdy już się napatrzysz, spójrz na osobę stojącą po przeciwnej stronie placu. Wtedy należy pamiętać o zaciśnięciu wszystkich mięśni dolnych partii ciała, aby zapobiec… wypadkom.

Twój przeciwnik – najpewniej biegły w walce rycerz albo zagraniczny najemnik – uśmiechnie się lub skrzywi pogardliwie, czasem splunie ci pod stopy, po czym natychmiast odwróci się i wda w dowcipną wymianę zdań z kimś z widowni. Nie przejmuj się zbytnio – zrobi to tylko po to, by cię zdenerwować.

Herold ogłosi następnie warunki pojedynku. Możesz ulec pokusie nabrania otuchy, słysząc, że pojedynek nie będzie na śmierć i życie – to błąd. Lord lub dama, których obraziłeś, prawie na pewno poinstruowali swego człowieka, aby cię najpierw upokorzył, następnie pokrwawił i wreszcie – z wielkim kunsztem, który poderwie publiczność z miejsc i zmusi do owacji – zabił.

Kiedy to się wydarzy, główny sędzia bez wątpienia wyrazi swoje szczere oburzenie tym rażącym pogwałceniem zasad i bezzwłocznie nałoży grzywnę na owego lorda lub damę. Wysokość grzywny będzie zbliżona do ceny wina, które będą sączyć z kielichów, patrząc, jak twoja krew wsiąka w piach.

Miewałeś lepsze dni, prawda?

Wróćmy do pojedynku. Przyjrzyj się dobrze przeciwnikowi stojącemu naprzeciwko – czas nauczyć się, jak wygrywać.

Twój oponent jest zapewne znamienitym szermierzem – szybkim, silnym, o wyjątkowym poczuciu równowagi, błyskawicznym refleksie i nerwach ze stali. Taki szermierz przez całe lata uczy się od najlepszych fechtmistrzów w kraju. Niestety, ty pewnie nie posiadasz żadnej z tych wspaniałych cech i istnieje spora szansa, że twoim jedynym nauczycielem szermierki był twój najlepszy przyjaciel – mieliście wtedy sześć lat, okładaliście się kijami i marzyliście o tym, by zostać Wielkimi Płaszczami.

Na szczęście to, co się zaraz wydarzy, to nie pokaz szermierki – to pojedynek.

W pojedynku nie chodzi o technikę. Pojedynkujący się nie będzie zaczynał walki, mając nadzieję, że zrobi wrażenie na publiczności lub zyska przychylność możnych. Tu idzie tylko o jedno, najstarsze i podstawowe prawo: „Wpakuj sztych miecza w drugiego gościa jako pierwszy”.

Kiedy więc herold rozpocznie pojedynek uderzeniem w dzwon, a twój przeciwnik zaprezentuje swe mistrzowskie umiejętności, wywołując westchnienia publiczności, zapomnij o życiu i śmierci, zapomnij o honorze i tchórzostwie, zapomnij o wszystkim, z wyjątkiem znalezienia tej jednej okazji, tej krótkiej chwili, w której będziesz mógł wbić głownię miecza w brzuch przeciwnika.

Mamy w Tristii powiedzenie: Deato mendea valus febletta. Bogowie każdego obdarzają słabością.

Pamiętaj o tym, a może uda ci się przeżyć. Może będzie ci dane wygrać następne pojedynki. Może nawet zostaniesz jednym z najgroźniejszych szermierzy twojego pokolenia. Oczywiście, może się tak stać, ale równie prawdopodobne jest to, że któregoś dnia – może nawet dzisiaj… Pamiętasz tego wielkiego szermierza, który za chwilę przegra pojedynek?

To możesz być ty.

Krew świętego

Подняться наверх