Читать книгу Shaq bez cenzury - Shaquille O’Neal - Страница 9

4 CZERWCA 2000
LOS ANGELES, KALIFORNIA

Оглавление

Siódmy Mecz Finałów Konferencji Zachodniej

Portland Trailblazers przemaszerowali spokojnie w kierunku swojej ławki. Po trzech kwartach decydującego, siódmego meczu Finałów Konferencji Zachodniej prowadzili w Los Angeles 71–58. Tylko dwanaście minut dzieliło Lakers od katastrofy, choć wcześniej buńczucznie zapowiadali, że łatwo przejadą się po wszystkich rywalach w walce o tytuł mistrzów NBA.

Trener Lakers, Phil Jackson, zebrał asystentów na krótką naradę. Shaq zaległ razem z załamanymi kolegami na ławce.

Jackson od zawsze przygotowywał drużynę na taką chwilę.

– Kiedy wszystko się wali, przenosisz się w bezpieczne miejsce i odnajdujesz w pamięci jakieś pozytywne osobiste wspomnienie, emanujące spokojem i szczęściem – mówił.


– Shaquille – zapytał Jackson zaraz po tym, kiedy został trenerem Lakers – gdzie jest twoje bezpieczne miejsce?

– W fotelu bujanym, na kolanach u babci Odessy.

– Dlaczego właśnie tam?

– Kiedy byłem dzieckiem i zrobiłem coś głupiego, nabroiłem, dostawałem lanie od ojca. Babcia zakradała się wtedy do mojego pokoju z kawałkiem ciasta, przytulała mnie i mówiła: „Już dobrze, moje dziecko, wszystko będzie dobrze…”.


Kiedy Shaq siedział sfrustrowany na ławce, słuchając buczenia i gwizdów wściekłych kibiców, wiedział, że jeśli Lakers rzeczywiście przegrają, to właśnie on będzie uznany za głównego winowajcę.

Tak jak wcześniej to on był zawsze winien porażek Orlando Magic.

Tylko nie to. Przymknął oczy. Przywołał w myślach postać babci Odessy, tak jak mu kazał Phil Jackson. Skupił się na jej ciepłym głosie, na uśmiechu, na kojących słowach.

Przerwa dobiegała końca, doświadczony Rick Fox raz jeszcze podjął próbę zmotywowania kolegów:

– Czy tak chcemy skończyć sezon? Czy tak to się ma skończyć?

Nie – odpowiedział Shaq. Nie tym razem.

Blazers zwiększyli przewagę do piętnastu punktów na dziesięć minut przed końcem. Aż w końcu Shaquille O’Neal, wcześniej przez cały mecz podwajany i potrajany, uwolnił się od opieki rywali i rozpoczął festiwal wsadów. To od jego kosza rozpoczęła się seria piętnastu punktów Lakers z rzędu, zwieńczona potężnym slam dunkiem po długim podaniu Kobego Bryanta lobem przez pół boiska.

Zazwyczaj po takiej akcji Shaq po prostu odwracał się i spokojnie truchtał przez boisko, jakby chciał oznajmić całemu światu: „To nie pierwszy raz i nie ostatni”. Tym razem było inaczej. Biegł z powrotem pod swój kosz, entuzjastycznie wznosząc rękę do góry, z szeroko rozdziawionymi ustami i wytrzeszczonymi oczami.

Babcia Odessa miała rację. Wszystko będzie dobrze.

Shaq bez cenzury

Подняться наверх