Читать книгу Wielkie nadzieje - Susan Anne Mason - Страница 5
ОглавлениеPROLOG
[no image in epub file]
KONIEC MAJA 1919
Emmaline Moore podeszła do balustrady statku i wbiła spojrzenie w mgłę, by wypatrzyć wybrzeże Nowej Szkocji, które znajdowało się już w zasięgu wzroku. Po kilku dniach na morzu był to upragniony widok.
Minął już tydzień od chwili, gdy wyjechała ze swojej rodzinnej Anglii i wsiadła na statek, by odbyć tę podróż. Sześć tygodni, odkąd znalazła swojego ukochanego dziadka bez życia na podłodze w jego sypialni. Dwa tygodnie, od kiedy sprzedała pracownię zegarmistrzowską dziadka i wręczyła klucz nowemu właścicielowi. A to wszystko z powodu pliku listów znalezionych w jego biurku, które wywróciły jej życie do góry nogami.
Zadrżała i postawiła kołnierz tak, że dotknął jej podbródka. Stojąca obok dziewczyna, którą poznała podczas podróży, niepewnie się do niej uśmiechnęła. W Emmie też buzowały uczucia – smutek z powodu rozstania z ludźmi, których spotkała na statku, i niepokój o przyszłość.
– W dalszym ciągu chcecie spędzić kilka dni w Halifaxie przed wyjazdem do Toronto? – spytała Grace.
Emma przeniosła wzrok dalej, gdzie przy barierce stał Jonathan, wdychając morskie powietrze. Jej drogi przyjaciel i towarzysz podróży wciąż wyglądał tak, jakby był gotów opróżnić żołądek prosto do morza.
– To chyba konieczne. Nie chcę podważać kompetencji lekarza na statku, ale nie będę usatysfakcjonowana, dopóki jakiś inny lekarz nie uzna, że Jonathan jest w pełni zdrowy. Poza tym on z pewnością będzie potrzebował kilku dni odpoczynku, by odzyskać siły, zanim rozpoczniemy kolejny etap podroży.
– Oczywiście. Teraz musisz postawić jego zdrowie na pierwszym miejscu. – Grace wzruszyła lekko ramionami. – Mimo to bardzo chciałabym wsiąść do pociągu w waszym towarzystwie. Quinten nie jest jeszcze pewien, dokąd pojedzie, ale tak czy inaczej, musi najpierw trochę powęszyć w Halifaxie.
Quinten Aspinall, jeszcze jedna bratnia dusza poszukująca rodziny w Kanadzie, był prawdziwym dżentelmenem, który opiekował się nimi przez całą podróż, chroniąc damy przed nieproszonym zainteresowaniem ze strony panów.
– Może kiedyś spotkamy się w Toronto, gdy wreszcie wszyscy tam dotrzemy.
– Może… – Grace popatrzyła na wodę, lecz nie zdołała ukryć łez, jakie stanęły jej w oczach.
Emma, która je dostrzegła, ścisnęła ramię przyjaciółki i w ciszy zaczęła się za nią modlić.
Wtem rozległa się syrena zapowiadająca rychłe wpłynięcie do portu. Serce Emmy zabiło mocniej. Dotarli do Kanady, kraju, który postrzegała z nadzieją jako swoją nową ojczyznę. Co ją tu czekało? Rodzina z otwartymi ramionami czy kolejne odtrącenie?
Popatrzyła z poczuciem winy na Jonathana, który odwrócił się do niej i pomachał ręką. Odwzajemniła krótko pozdrowienie. Co on by zrobił, gdyby się dowiedział, że prawdziwe cele jej podróży różnią się od tych, jakie deklarowała? Jeden ważny szczegół swego planu zachowała dla siebie. Wiedziała bowiem, że Jonathan zrobi wszystko, by udaremnić jej zamiary, i dlatego musiała je przed nim na razie ukrywać.
W końcu stłumiła ukłucie winy. To on nalegał, by jej towarzyszyć. Emma wolałaby podróżować sama, ale przyjaciel nie chciał o tym słyszeć. Nawet ciotka Jonathana, Trudy, dołączyła do apeli siostrzeńca, gdy ten usiłował odwieść Emmę od jej decyzji, lecz kiedy dziewczyna okazała się nieugięta, wsparła go również w postanowieniu, by jej towarzyszyć. Obecność Jonathana na statku zapewniła jej dużo spokoju – świadomość, że jej przyjaciel jest w kajucie nieopodal, okazała się bardzo pomocna. Teraz mogła się tylko modlić, by jej wybaczył, gdy cała prawda wyjdzie na jaw.
Jej potok myśli przerwała kolejna syrena. Kiedy statek wpływał do portu, wyprostowała plecy, przysięgając sobie w duchu, że zapomni o wszystkich swoich żalach. Nie było sensu wracać do przeszłości. Tam kryło się tylko poczucie straty i rozpacz. Nadszedł czas, by spojrzeć w przyszłość pełną nowych możliwości. Wkrótce, z Bożym błogosławieństwem, miała rozpocząć nowe życie z rodziną, której wprawdzie jeszcze nie znała, lecz która – o co nie przestawała się modlić – przyjmie ją łaskawie na swoje łono. Może wówczas wypełniłaby się pustka, jaką odczuwała.