Читать книгу Błękit między niebem a wodą - Susan Abulhawa - Страница 10

Оглавление

1

Moja cioteczna babka Mariam kolekcjonowała kolory i porządkowała je. Dwa pokolenia później nadano mi imię po jej wymyślonym przyjacielu. Ale może on wcale nie był wytworem wyobraźni. Może tak naprawdę to byłem ja. Bo teraz spotykamy się nad rzeką i uczę ją pisać i czytać.

Bajt Daras, wieś złożona z pomniejszych wiosek, zanurzona w ogrodach i gajach oliwnych, od północy granicząca z jeziorem, w trzynastym wieku leżało na szlaku pocztowym biegnącym z Kairu do Damaszku. Szczyciło się karawanserajem, starym przydrożnym zajazdem dla nieprzerwanego strumienia podróżnych płynącego szlakami handlowymi Azji, Ameryki Północnej i południowo-wschodniej Europy. Wybudowali go Mamelucy roku Pańskiego 1325, kiedy władali Palestyną, i pozostał tam przez wiele wieków, służąc mieszkańcom jako chan. Nad Bajt Daras górowały ruiny zamku wybudowanego na początku dwunastego wieku przez krzyżowców, a posadowionego z kolei na twierdzy, którą ponad tysiąc lat przedtem wzniósł Aleksander Wielki. Niegdyś zamek był bazą władców, lecz historia zniszczyła go i obróciła w ruinę, a to, co z niego zostało, stało się teraz łagodną przestrzenią, która nosi w sobie cały czas, przestrzenią, gdzie bawią się dzieci, a młode pary ukrywają się przed czujnym okiem innych.

Przez Bajt Daras płynęła rzeka, pełna darów bożych – rozmaitych ryb i flory – przynosiła błogosławieństwa, a zabierała odpady, marzenia, plotki, modlitwy i opowieści; wszystko to wypuszczała do Morza Śródziemnego, na północ od Gazy. Woda spływająca po kamieniach szemrała tajemnice ziemi, a czas toczył się w rytmie stworzeń – pełzających, skaczących, śmigających i latających.

Kiedy Mariam miała pięć lat, ukradła swojej siostrze Nazmiji kuhl i zapisała nim modlitwę na liściu, który wrzuciła do rzeki. Modliła się o prawdziwy ołówek i możliwość wstępu do budynku, do którego chodzi się, gdy się takowy ołówek posiada. Były to oczywiście nieczytelne bazgroły – mimo iż wioska miała szkołę podstawową, złożoną z dwóch sal i czterech nauczycieli, opłacaną z pieniędzy pobieranych co miesiąc od mieszkańców. Mariam jednakże mogła tylko obserwować swojego brata i innych chłopców, jak w mundurkach, z ołówkiem w ręku – atrybutem prawdziwego ucznia – i torbą z książkami zarzuconą na ramię, maszerują na wzgórze, do tego zaczarowanego miejsca, gdzie są dwie sale, czterech nauczycieli i mnóstwo ołówków.

Jak się okazało, Mariam nie potrzebowała do nauki szkoły, lecz tylko ołówka i papieru. Wymyśliła sobie przyjaciela imieniem Chalid, który co dzień czekał na nią nad rzeką i uczył ją pisać i czytać.

Kolor rzeki był dla Mariam zagadką. Siadała na brzegu i kontemplowała tę, jak się zdawało, bezbarwność, która zapożyczała odcienie od wszystkiego wokół. W pogodne dni rzeka miała barwę czystego jasnego błękitu, jak niebo. Wiosną, kiedy świat był szczególnie zielony, rzeka też się zieleniła. Czasem była przejrzysta, a czasem mętna lub błotnista. Mariam zastanawiało, jak rzeka może przybierać tyle różnych barw, gdy morze jest zawsze niebieskozielone, wyjąwszy, rzecz jasna, noc, kiedy świat spowija do snu czystość czerni.

Po długim namyśle mała Mariam doszła do wniosku, że tylko niektóre rzeczy zmieniają kolory. W bardzo młodym wieku zrozumiała też, że widzi zupełnie inaczej niż wszyscy. Ludzie zmieniali kolory zależnie od nastroju, ale jej siostra Nazmija mówiła, że tylko Mariam dostrzega te zmiany. Ludzi pogrążonych w modlitwie zwykle otulały głębokie odcienie błękitu, choć nie zawsze. Niekiedy wyraz twarzy nie przystawał do koloru. W białej aurze czuć było złośliwość, a niektórych otaczała nawet wtedy, gdy się uśmiechali. Żółty i niebieski oznaczały szczerość i zadowolenie. Czerń była najczystszą z barw, aurą niemowląt, kolorem najwyższej dobroci i wielkiej siły.

Kwiaty i owoce zmieniały odcienie cyklicznie, wraz z porami roku. Drzewa również. I skóra na rękach Mariam – od brązu po mocny brąz latem. Ale jej włosy zawsze były czarne, a oczy zawsze takie, jakie były: jedno zielone, drugie brązowe z orzechowymi refleksami. Zielone oko, lewe, lubiła bardziej, bo wszyscy uwielbiali na nie patrzeć, ale to budziło w Nazmiji obawy, że młodszą siostrę dotknie hasad, nieszczęście złego oka, które sprowadza na człowieka zazdrość innych.

2

Teta Nazmija powiedziała mi, że była najładniejszą dziewczyną w całym Bajt Daras. Powiedziała też, że była najbardziej nieokiełznana, i usiłowałem wyobrazić sobie tetę w całym jej wspaniałym młodzieńczym nieokiełznaniu.

Nazmija musiała chronić Mariam przed zgubnym hasadem. Niektórzy po prostu mieli palące, chciwe spojrzenie, które z łatwością mogło sprowadzić przekleństwo, nawet jeśli oni wcale nie mieli takiej intencji. W związku z tym Nazmija nalegała, żeby Mariam nosiła błękitny amulet, który dawał odpór zazdrości o jej wyjątkowe oczy, a dla dodatkowej ochrony siostry regularnie odczytywała nad nią sury Koranu.

Temat oczu Mariam został poruszony przez przyjaciółki Nazmiji, kiedy prały ubrania w rzece. Większość z nich była świeżo po ślubie albo już spodziewały się dziecka, ale niektóre, jak Nazmija, nie miały jeszcze mężów.

– Jak ona może mieć tylko jedno oko zielone? – spytała któraś.

Nazmija ściągnęła chustę z głowy, uwalniając ufarbowane henną loki niczym węże Meduzy, wrzuciła do wiadra białą koszulę brata i zażartowała:

– Pewnie kilkaset lat temu jakiś rzymski ogier wsadził kutasa w naszą linię rodową i teraz ten kutas wygląda z oka mojej biednej siostry.

Swobodne w prywatnej kobiecej atmosferze tych pralniczych poranków, z rękami zanurzonymi po łokcie w wiadrach, wszystkie się roześmiały. Inna młoda kobieta powiedziała:

– Szkoda, że to nie był dwugłowy wąż, bo wtedy miałaby oboje oczu zielone.

A jeszcze inna dodała:

– Najbardziej szkoda tej kobiety w twoim rodzie, Nazmijo. Na pewno spodobałby się jej dwugłowy wąż!

Ich śmiech wzniósł się na wyższe rejestry, wyzwolony wulgarną nieprzyzwoitością, na którą sobie pozwoliły. Nazmija potrafiła tak właśnie podważać zasady dobrego wychowania, dzięki czemu osoby z jej otoczenia mogły otwarcie wyrazić to, co leżało nieuporządkowane w ich sercach. Była prostacka w sposób, który jednocześnie intrygował jej przyjaciółki i wprawiał je w zakłopotanie. Tylko nieliczne odważały się upominać ją, bo choć jej język potrafił być tak czarujący, że serca topniały, potrafił też jadowicie kąsać i bluzgać nieprzyzwoitościami. Ludzie kochali ją za to i nienawidzili.

Nazmija wierzyła, że dziwna kolorystyka oczu siostry ma związek z jej wyjątkową umiejętnością dostrzegania tego, co niewidoczne. Mariam nie była jasnowidzącą, ale widziała blask ludzi.

– Jak to „blask”? – spytała ją kiedyś Nazmija.

– Blask! – Mariam powiodła dłońmi wokół głowy Nazmiji. – O tu – powiedziała.

Z czasem Nazmija zrozumiała, że życie wewnętrzne jednostki wytwarza barwną aureolę, którą potrafi zobaczyć tylko jej mała siostra. Po tym odkryciu rodzina przez wiele dni sprawdzała tę jej umiejętność.

– No dobrze, powiedz mi, jak się teraz czuję – zwrócił się do niej brat, Mamduh, wróciwszy do domu po bijatyce z chłopakami z sąsiedztwa.

– Jesteś czerwony i zielony – odparła Mariam i wróciła do swoich zajęć.

Nazmija rzuciła kpiąco:

– Połączenie czerwieni i zieleni oznacza, że jesteś przestraszony i napalony.

– Mariam nie ma pojęcia, co znaczy napalony, więc kłamiesz, ty wstrętna niewychowana dziewucho. – Mamduh trzepnął Nazmiję w tył głowy i uciekł.

– Zmykaj, chłopcze, pókiś cały!

– Żal mi biednego osła, który cię poślubi – odgryzł się brat zza drzwi.

Nazmija roześmiała się, co go jeszcze bardziej rozzłościło.

Choć niezwykłe zdolności Mariam z czasem osłabły, pozostały jedną z dwóch rodzinnych tajemnic i Nazmija wykorzystywała je dla własnej korzyści. Kiedy do domu przychodziła matka i siostry jakiegoś zalotnika, by poznać Nazmiję, ta odnosiła się do nich niegrzecznie i szyderczo, ponieważ Mariam zdołała wyczuć, że uważają Nazmiję za niegodną ich syna i brata. Na rynku zawstydzała wielu sprzedawców, którzy próbowali ją oszukać. Dar Mariam był tajną bronią Nazmiji, zabroniła więc wspominać o nim poza ich domostwem, tak jak zabroniła mówić o Sulajmanie.

3

Moja prababka Umm Mamduh żyła, kiedy mnie nie było jeszcze na świecie. Nazywano ją Szaloną, ale była uosobieniem miłości – cichej i nieprzeniknionej. Widziała to, czego nie widzieli inni, choć nie w taki sposób jak Mariam.

W Bajt Daras było pięć głównych rodów i każdy zajmował inną część wioski. Najznakomitsze były rodziny Barud, Al-Makadma i Abu asz-Szamala. Do nich należała większość gospodarstw, sadów, ulów i pastwisk. Nazmija, Mamduh i Mariam nosili nazwisko Baraka – nie był to żaden powód do dumy. Mieszkali w okolicy zwanej Masrijin, w kłębowisku rozwydrzonych Palestyńczyków bez rodowodu, którzy zasiedlali najbiedniejszą część Bajt Daras. Przybyli tam przed pięcioma wiekami z Egiptu i ukrywali lub pozmieniali swoje prawdziwe nazwiska – być może uciekli przed krwawą waśnią plemienną albo też musieli odejść, bo okryli hańbą rodzinę. Tego nie wiedział nikt.

Przez większość życia w Bajt Daras Nazmija, Mamduh i Mariam byli znani jako dzieci Umm Mamduh, uważanej we wsi za szaloną. Choć nie mieli ojca, nikt nie śmiał powiedzieć przy nich złego słowa o matce, gdyż wtedy na jego progu stanęłaby Nazmija, jej język szokująco wyostrzony oburzeniem i pozbawiony zahamowań. Mimo iż dzieci bolały nad stanem matki i ze wszystkich sił starały się ją chronić przed pogardą innych, nie zawsze się im udawało. Często widywano Umm Mamduh zapatrzoną w dal, skupioną na wietrze, wypowiadającą w jakimś dziwnym języku słowa, które nie były skierowane do nikogo; czasem też z niewiadomych przyczyn zaczynała się śmiać.

Pewnego razu ludzie zobaczyli, jak Umm Mamduh zadarła saubę i wysrała się do rzeki, a Mamduh, wówczas raptem jedenastoletni, pobił znacznie większego chłopca za to, że ośmielił się o tym wspomnieć. Było wiele nocy, kiedy we trójkę musieli odwodzić matkę od spania na pastwisku, wśród kóz.

Mówiło się, że ich ojciec odszedł, zanim zdążyło go zapamiętać którekolwiek dziecko poza najstarszą Nazmiją.

– Nasz ojciec kiedyś przyjechał i wszyscy razem zjedliśmy ghadę[2] – powiedziała rodzeństwu Nazmija.

Mamduh tego nie pamiętał, ale wierzył Nazmiji, bo przysięgła na Koran. To zresztą musiała być prawda. Jak inaczej zostałaby poczęta Mariam?

Niemniej Mamduh żałował, że nie pamięta jakiegoś ojca.

4

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

2 Ghada (arab.) – obiad.

Błękit między niebem a wodą

Подняться наверх