Читать книгу Jak robić dobrze - Szymon Hołownia - Страница 7

Оглавление

Żeby choć odrobinę zmienić świat, który nie jest do końca normalny. Bo czy to jest normalne, że 85 najbogatszych obywateli naszej planety zgromadziło tyle pieniędzy ile 3,5 miliarda najbiedniejszych?

Chyba za dużo przez ostatnich parę lat widziałem, by wierzyć w publikowane na całym najedzonym świecie (również u nas) neoliberalne bajki o tym, że bogatych należy hołubić, bo utrzymują oni pozostałych przez dawanie pracy i płacenie podatków. Pracę dają nam przecież nie z dobrego serca, ale dlatego że powiększa ona ich bogactwo. Podatki zaś – owszem – płacą, ale najczęściej na Kajmanach (o ile tam w ogóle są jakieś podatki). My też zresztą je na nich płacimy: jeżdżą po naszych wspólnych drogach, korzystają z naszych szpitali.

Świat jednak nie będzie lepszy od tego, że ci, co mają mniej, nie będą teraz lubić tych, co mają więcej. Nie zawsze problem rozwiąże też usunięcie porąbanego dyktatora. Na jego miejsce przyjdzie następny, a błędne koło zatrzyma się dopiero wtedy, gdy to ja posunę się o pięć centymetrów na ławce życia, tak by mógł się na niej zmieścić jeszcze jeden człowiek. I dodam do tego, co robię, jakieś pięć procent więcej uważności.

Bo przecież nie ma na tym świecie zła, któremu winien byłby ktoś inny niż my sami. Ludzie w Bangladeszu umierają w pracy, bo my chcemy mieć tańsze o pięć złotych koszulki. Afryka dusi się, nie mogąc handlować z nikim (poza Chinami), bo Unia Europejska zazdrośnie strzeże interesów naszych rolników. Religijni wariaci na Bliskim Wschodzie mordują ludzi tysiącami, bo żaden z polityków (wybranych przez nas, a nie przysłanych z Marsa) nie widzi ekonomicznego interesu w tym, by położyć kres ich piekielnym breweriom.

Co możemy z tym zrobić? Ilość zła na świecie może zmniejszyć się tylko w jeden sposób: przez robienie dobra. Nie daj sobie wmówić, że nie masz na nic wpływu, bo masz większy, niż myślisz. Nie rezygnuj z wakacji, nadal chodź do kina i pij wino do kolacji. Nie oddawaj potrzebującym wszystkiego, dziel się z nimi REGULARNIE ułamkiem. Rzesza ludzi, która raz w tygodniu zrezygnuje z jednej kawy albo przez tydzień zaoszczędzi, nie kupując tabloidów, jest w stanie zmienić świat dużo głębiej i konkretniej niż realizujący wielkie projekty miliarder, który, po tym jak wydrenował ten świat, odkrył w sobie skłonność do filantropii.

Od paru lat, od chwili, gdy zacząłem ćwierć każdego roku spędzać w Afryce, doświadczam tego, jak cudownie działa dobroczynny flash mob. Jaką siłę mają w sobie drobne, które błąkają się nam po kieszeniach. Jaką moc ma zlecenie stałe. Fundacje Kasisi i Dobra Fabryka (o tym, na czym dokładnie polega ich działalność, przeczytacie na str. 288-294) na co dzień widzą dziesiątki i setki ludzi, którzy tu wrzucą dwa złote, za chwilę piszą na Facebooku, że nie mogli się powstrzymać i wrzucili kolejnych pięć, a za dwie godziny coś jeszcze drgnęło im w sercu i dorzucili siedem. Odkryli, że nie trzeba wcale składać radości życia na ołtarzu szczęścia innych. Że pomoc nie musi wiązać się z poczuciem, że zostało się emocjonalnie zaszantażowanym. I że pomagając, zawsze dostajesz coś w zamian. Nawet jeśli jest to ostatni uśmiech człowieka, który dzięki tobie może godnie pożegnać się z tym i iść do lepszego życia.

W obu moich fundacjach mamy proste zadanie: umożliwić ludziom robienie dobra jak najprościej i jak najmniejszym kosztem. I przyjemnie. Nie ma chyba takiej aktywności, za którą nie dawalibyśmy jakiegoś drobnego bonusu. Nie jesteśmy żebrakami, nie chcemy być męczyduszami. Mówimy: u nas po pierwsze masz mnóstwo funu, po drugie – świetnie inwestujesz. Jak by nie patrzeć – meblujesz sobie niebo. Każdy ze wspierających Kasisi i Dobrą Fabrykę ma już wszak na koncie kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt uratowanych ludzkich istnień, ma już adwokatów, którzy przemówią kiedyś w jego obronie na Sądzie Ostatecznym.

I żadnej kokieterii! Podałeś komuś kubek wody? Nie chowaj tego w skarbczyku swego serca, żeby – broń Boże – nie naruszyć swej skromności, przestań myśleć o sobie! Przecież jeśli głośno powiesz, że zrobiłeś coś dobrego, może ktoś inny zainspiruje się tym, odkryje, że sam też mógłby coś takiego uczynić.

Odkąd zacząłem robić te fundacje, ludzie pytają mnie: a dlaczego Afryka, przecież w Polsce też jest tyle nieszczęścia i biedy? A dlaczego właśnie ten sierociniec, to hospicjum i ten szpital? A po co dawać ludziom rybę, skoro mądrzej jest dawać wędkę? A po co w ogóle coś dawać, skoro ludzie powinni na siebie zarabiać? A co to zmieni, że nakarmisz biednego, który i tak jutro umrze?

Napisałem tę książkę dla wszystkich, którzy chcą posłuchać odpowiedzi. Chcę też na jej kartach wyrzucić z siebie choć odrobinę tej radości, tej niesamowitej energii, jaką dała i daje mi Afryka. Choć przecież nie tylko o Afrykę tu chodzi, ona pokazuje prawdy, które moim zdaniem sprawdzą się i w Kijowie, i w Reykjaviku, i w Radomiu.

Nie mam ambicji pisać afrykańskiej encyklopedii, nie znajdziecie tu rozbudowanej analizy toczących ten kontynent konfliktów czy ekonomicznych procesów. Poznacie za to ludzi, których ja miałem szczęście poznać. Zobaczycie ułamek (więcej się nie zmieści) tego, co ja zobaczyłem, czego miałem okazję się w Afryce nauczyć. Zostaniecie z nami – super. Pójdziecie w swoją stronę – też świetnie! Jeszcze bardziej niż na waszych drobniakach zależy mi na tym, by każdy, kto przeczyta tę książkę, poczuł, że on też – niezależnie od tego, kim jest i ile ma na koncie – ma w sobie źródło życiodajnej siły.

Jeśli tak się stanie – kurczę, warto było! :-)

Jak robić dobrze

Подняться наверх