Читать книгу Lekarz z Auschwitz - Szymon Nowak - Страница 6
Od Autora
ОглавлениеAuschwitz, Oświęcim, kojarzy się tylko z jednym – przeprowadzonym przez Niemców ludobójstwem Żydów, Polaków, Rosjan… Ale Auschwitz był też miejscem gdzie prawdziwe człowieczeństwo zakwitało na nowo, na przekór hitlerowskiej machinie śmierci, która usiłowała odczłowieczyć swoje ofiary i odrzeć je z ludzkiej godności. Auschwitz miał swoich bohaterów. O wielu napisano tomy, ale większość cichych bohaterów Oświęcimia jest znanych jedynie Panu Bogu.
Józef Bellert w czasie niemieckiej okupacji, 1940 r. (Główna Biblioteka Lekarska im. Stanisława Konopki w Warszawie)
Opowiem o jednym z tysiąca, dziś praktycznie zapomnianym. Na pewno nie uczyliście się o nim w szkole, ale w 1945 roku tysiące ludzi ocalałych z Auschwitz zawdzięczało mu życie i zdrowie.
Józef Bellert, dobiegający wówczas 58. roku życia nie był typem komandosa jak Witold Pilecki. Daleko mu do miłosierdzia Ojca Maksymiliana Kolbgo i dziewczęcej bezbronności Czesławy Kwoki. Ale – podobnie jak oni wierzył, że żyje się również dla innych, że miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do potrzebującego, odrzuconego, a w jego przypadku – chorego.
Dlatego tuż po oswobodzeniu obozu przez Sowietów, sam zgłosił się do pracy w Auschwitz i praktycznie na kamieniu zorganizował w ruinach Oświęcimia największy szpital polowy II wojny światowej
To wszystko działo się tuż po przejściu frontu, dymiły jeszcze zgliszcza krematoriów wysadzonych przez pośpiesznie wycofujących się Niemców. Z fabryki śmierci, która przepuściła przez swoje tryby ponad milion ludzkich istnień, pozostało na miejscu około pięciu tysięcy więźniów. Tych, którzy nie byli w stanie o własnych siłach wyruszyć w przerażających marszach śmierci, ewakuacji zarządzonej przez Niemców uciekających przed nadciągającą Armią Czerwoną.
Paradoksalnie ci, którzy zostali skazani na śmierć, otrzymali nową szansę i nowe życie – dzięki Bellertowi i jego kolegom niosącym potrzebującym posługę lekarską przy braku wody, środków higieny, środków opatrunkowych, lekarstw i – kanalizacji.
Trzeba było być prawdziwym twardzielem nie tylko, by nieść pomoc w warunkach, które starałem się opisać na kartach niniejszej książki. Samo przebywanie w miejscu tak bardzo naznaczonym śmiercią, kiedy pielęgniarki i lekarze na co dzień dotykali fizycznych i psychicznych głębokich zranień swoich pacjentów, stanowiło poważne wyzwanie nawet dla tych, którzy widzieli już niejedne okropności wojny.
Auschwitz. Fabryka śmierci widziana z lotu ptaka. (Wikipedia)
Józef Bellert – były żołnierz-lekarz Legionów Polskich, żołnierz września 1939, konspirator AK i powstaniec warszawski. Szczęśliwie przeżył niemiecką okupację, mógł w spokoju w Krakowie doczekać końca wojny. Ale to nie było zgodne z jego charakterem i powołaniem. Ten „Boży szaleniec” rzucił wszystko i w poczuciu misji pojechał do Auschwitz, aby ratować ocalałych. Co więcej – swoją postawą i zaangażowaniem pociągnął za sobą jeszcze wielu innych ochotników.
Niestety, nie napisał pamiętnika i nie zostawił żadnych wspomnień. Śladem jego działalności w Oświęcimiu jest jedynie kilka lakonicznych, wręcz oschłych raportów. Czy był zbyt skromny, aby pisać wyłącznie o sobie, a może po prostu nie miał na to czasu? Prezentowana książka powstała w głównej mierze na podstawie relacji naocznych świadków, dokumentów archiwalnych i publikacji historycznych. Ponieważ historia Józefa Bellerta i szpitala PCK w Auschwitz opowiedziana została w formie beletrystycznej, jej fabularny przekaz pozwolił na wkomponowanie w treść kilku wątków dopowiedzianych przez autora.
Niniejsza praca to przede wszystkim hołd oddany Józefowi Bellertowi oraz innym – często anonimowym – osobom z jego ochotniczego zespołu, zaangażowanym bezinteresownie w pracę szpitala PCK i ratowanie ludzi w Auschwitz w 1945 roku.