Читать книгу 29 sekund - T. M. Logan - Страница 10
1
ОглавлениеZasady były proste. Nie zostawaj z nim sama, jeśli możesz tego uniknąć. Nie mów nic, co mógłby odczytać jako zachętę. Nie wsiadaj z nim do taksówki czy do windy. Bądź szczególnie ostrożna poza uczelnią, w hotelach i podczas konferencji. I najważniejsza zasada, której nigdy, przenigdy nie wolno było lekceważyć: nie rób żadnej z tych rzeczy, gdy jest pod wpływem alkoholu. Na trzeźwo był okropny, ale kiedy pił, robił się gorszy – o wiele.
Tego wieczoru był pijany.
Do tego Sarah zbyt późno zdała sobie sprawę, że zaraz dojdzie do złamania wszystkich Zasad jednocześnie.
Całą szóstką stali na krawężniku przed wejściem do restauracji, wypuszczając z ust parę w zimne nocne powietrze, z dłońmi wciśniętymi głęboko w kieszenie dla ochrony przed listopadowym chłodem. Rozważali, jak wrócić do hotelu po wieczorze, który wypełniły dobre jedzenie i ożywione rozmowy. Ot, grupa znajomych z pracy, którzy chcieli się rozluźnić po długim dniu z dala od domu. Nagle on wszedł na jezdnię i przywołał taksówkę. Złapał ją za ramię, posadził na tylnym siedzeniu i zaraz wcisnął się obok; on i jego gorący, ciężki, przesycony czerwonym winem, brandy i stekiem pieprzowym oddech.
Wszystko potoczyło się tak szybko, że Sarah nie zdążyła nawet zareagować – założyła, że pozostali do nich dołączą. Dopiero kiedy drzwi zamknęły się z trzaskiem, zrozumiała, że oddzielił ją od reszty celowo i skutecznie niczym polujący w dżungli drapieżnik.
– Proszę do Regal Hotelu – przekazał kierowcy głębokim barytonem.
Taksówka ruszyła. Sarah była oszołomiona nagłym zwrotem akcji. Odwróciła się, by przez tylne okno taksówki dojrzeć resztę grupy, porzuconą na brzegu chodnika i malejącą gwałtownie, gdy auto przyśpieszało. Marie, jej przyjaciółka i koleżanka z pracy, patrzyła za nią z otwartymi ustami, jak gdyby zacięła się w pół zdania.
„Zawsze trzymajmy się w grupie”. To też jedna z Zasad. Ale teraz byli tylko we dwoje.
Wnętrze taksówki było ciemne i przesycone zapachem starej skóry i papierosów. Usiadła prosto i w pośpiechu zapięła pas, wciskając się w prawy bok auta tak bardzo, jak było to możliwe. Przyjemny szum i ciepło, które rozlało się po jej ciele razem z kilkoma kieliszkami wina, kompletnie z niej wyparowały i nagle poczuła się zupełnie trzeźwa.
„Jeśli dobrze to rozegrasz, nic ci nie będzie. Unikaj kontaktu wzrokowego. Nie uśmiechaj się. Nie zachęcaj go”.
On nie zapiął pasa, rozparł się wygodnie na swojej części siedzenia i zwrócił się w jej stronę. Prawą rękę wyciągnął niedbale na oparciu, dłonią sięgając jej głowy. Lewą oparł na udzie, centymetry od swojego krocza.
– Sarah, Sarah – zaczął głosem spowolnionym i obniżonym przez alkohol. – Moja mądra dziewczynka. Twoja popołudniowa prezentacja była fantastyczna. Jesteś z siebie zadowolona?
– Tak – odpowiedziała, zaciskając dłonie na torebce i patrząc przed siebie. – Dziękuję.
– Masz duży talent. Zawsze wiedziałem, że masz wszystko, co trzeba.
Taksówka skręciła ostro w lewo, przez co jeszcze bardziej się do niej przysunął, tak że stykali się kolanami. Sarah powstrzymała grymas obrzydzenia. On nie zamierzał się odsuwać.
– Dziękuję – powtórzyła, w myślach skupiając się na chwili – „oby to było za kilka minut” – kiedy będą ich od siebie dzieliły zamknięte drzwi.
– Nie wiem, czy o tym wspominałem, ale BBC zamówiło kolejną serię Historii nieznanych. Producenci chcieliby, żebym tym razem poprowadził program w duecie z innym prezenterem.
– Dobry pomysł.
– A właściwie z prezenterką – powiedział z naciskiem. – Obserwowałem cię dzisiaj i przeszło mi przez myśl, że masz ekranowy potencjał. Jak sądzisz?
– Ja? Nie. Szczerze mówiąc, nie czuję się komfortowo przed kamerą.
– A ja uważam, że masz naturalny talent – rzucił i przysunął dłoń jeszcze bliżej jej głowy. Czuła, że zaczął muskać kosmyki jej włosów. – I odpowiedni wygląd.
Podejrzewała, że kiedyś mógł wyglądać wcale nieźle. Możliwe, że jako młody mężczyzna był nawet dość przystojny. Jednak czterdzieści lat picia, jedzenia i ogólnego zepsucia zrobiło swoje. Teraz przypominał sypiącego się Don Juana. Był postawny, ale nadmiar kilogramów wylewał mu się znad paska dżinsów. Miał mięsistą szczękę, a nos i policzki wiecznie czerwone od nadmiaru alkoholu. Kucyk siwych włosów był mocno przerzedzony i przypominał raczej zbiór luźnych pasm przerzuconych przez rozrastającą się łysinę. Pod oczami wyraźnie rysowały się ciężkie i ciemne worki.
„A mimo to – pomyślała Sarah z cieniem podziwu – wciąż zachowuje się, jakby był pieprzonym George’em Clooneyem”.
Chciała się od niego odsunąć, ale siedziała już przy samych drzwiach, klamka wbijała jej się w udo. Taksówka wydawała się jej coraz bardziej klaustrofobiczna, jak tymczasowe więzienie, z którego nie było ucieczki.
Z ulgą zorientowała się, że ktoś dzwoni.
– Sarah? Jak się masz? – usłyszała głos Marie, najlepszej koleżanki z pracy i kobiety, która wiedziała, jak potrafi zachowywać się Lovelock. To właśnie Marie wyszła z propozycją opracowania Zasad.
– Dobrze – odpowiedziała cicho, zwrócona w stronę okna.
– Przepraszam, nie zauważyłam, jak zamachał na taksówkę. Odwróciłam się do Helen, żeby odpalić papierosa, i dopiero kiedy podniosłam głowę, zobaczyłam, co się dzieje. Praktycznie wepchnął cię do samochodu.
– Wszystko dobrze, naprawdę – powtórzyła. Obserwował ją, widziała to w odbiciu ciemnej szyby. – Złapaliście już taksówkę?
– Nie, jeszcze czekamy.
„Cholera – pomyślała. – Jestem całkiem sama”.
– OK, nie ma sprawy.
– Napisz do mnie, kiedy będziesz w pokoju, dobrze?
– Tak zrobię.
– I bądź czujna. Znasz jego gówniane sztuczki – dodała Marie ściszonym głosem.
– Mhm. Do zobaczenia wkrótce. – Sarah rozłączyła się i włożyła telefon z powrotem do torebki.
Lovelock znów odrobinę się przysunął.
– Sprawdza cię? – spytał. – Prawdziwe z was papużki nierozłączki, ty i ta młoda, Marie.
– Pozostali są w drodze. Będą chwilę po nas.
– Jednak my dotrzemy na miejsce pierwsi. Tylko we dwoje. A ja mam dla ciebie niespodziankę. – Dotknął jej nogi powyżej kolana, a potem położył na niej dłoń. Poczuła ciężar jego palców na swoim udzie. – Bardzo podobają mi się te rajstopy. Powinnaś częściej nosić spódnice. Masz fenomenalne nogi.
– Nie rób tego, proszę – wyjąkała cicho, nerwowo przekręcając obrączkę na palcu.
– Ale czego?
– Nie dotykaj mojej nogi.
– Och, myślałem, że ci się to podoba.
– Nie. Wolałabym, żebyś przestał.
– Uwielbiam, kiedy udajesz niedostępną. Straszna z ciebie kusicielka, Sarah.
Przysunął się bliżej. Czuła kwaśny, drażniący odór jego potu i brandy, którą pił po deserze, kręcąc kieliszkiem i wgapiając się w nią w restauracji. Jego ręka przesunęła się kilka centymetrów wyżej i znów musnęła jej udo.
Ostrożnym, ale stanowczym ruchem uniosła jego dłoń i odsunęła ją, czując, jak serce boleśnie łomocze jej w piersiach.
Ale on podniósł rękę i po chwili zaczął głaskać jej długie, ciemne włosy. Wzdrygnęła się, naciągnęła pas i usiadła tak, by nie dotykać oparcia. Rzuciła mu rozdrażnione spojrzenie. Zignorował jej ruch, przyłożył dłoń do nosa, powąchał ją i przymknął oczy, trzepocząc rzęsami.
– Cudownie pachniesz, Sarah. Upajasz mnie. Te perfumy są specjalnie dla mnie?
Swędziała ją cała skóra. Ze wszystkich sił zastanawiała się, co zrobić, żeby wreszcie przestał.
Pierwsze możliwe wyjście z sytuacji: mogła natychmiast wysiąść z taksówki. Zastukać w szybę dzielącą ją od kierowcy, poprosić o zatrzymanie się, znaleźć inną taksówkę albo wrócić do hotelu na piechotę. Nie najlepszy pomysł w obcym mieście – poza tym Lovelock pewnie wysiadłby za nią. Drugie wyjście: grzecznie poprosić go – znowu – żeby uszanował jej przestrzeń osobistą i ich relacje zawodowe. Prawdopodobnie zrobi to na nim takie samo wrażenie, jak prośby innych kobiet w identycznej sytuacji. Trzecie wyjście: nie reagować, siedzieć cicho, potem spisać, co mówił, i zgłosić wszystko do działu HR w poniedziałek, od razu po powrocie do biura. Opcja równie skuteczna co… patrz: punkt drugi.
Miała też czwartą możliwość. Jako siedemnastolatka innego rozwiązania by nie widziała: powiedzieć mu, żeby „zabierał swoje pieprzone łapska i się odpierdolił, i to tak daleko, jak to możliwe”. Czuła na ustach smak tych słów, wyobrażała sobie jego minę. Ale przecież nie mogła wszystkiego zepsuć, pozwalając sobie wypowiedzieć je na głos. Nie miała już siedemnastu lat, zbyt wiele mogła stracić, zbyt wielu ludzi od niej zależało. Piętnaście lat temu nauczyła się, że to tak nie działa.
Co gorsza, on też to wiedział.