Читать книгу 29 sekund - T. M. Logan - Страница 11

2

Оглавление

Sarah wzięła głęboki oddech. Było stać ją na więcej. Potrzebowała chwili, żeby się uspokoić i przejść po cienkiej granicy oddzielającej złość od przyzwolenia.

To oznaczało piąte wyjście: spróbować sprowadzić jego myśli na inne tory.

– Nie wiem, czy wiesz, Alanie, ale interesowałam się nieco tematem tego grantu, który dostaliśmy ostatnio od Bennett Trust – zaczęła z zaskakującym dla siebie spokojem. – Szukałam dodatkowych źródeł finansowania i miałam szczęście. Trafiłam na podmiot znany jako Fundacja Atholl Sanders, który w przeszłości dofinansowywał projekty wyróżnione nagrodą Bennetta, i spodziewam się, że mogliby nam pomóc.

– Że jaka fundacja? Nie znam ich.

– Atholl Sanders. Z siedzibą w Bostonie, w Stanach. Są dość tajemniczy, dorobili się na nieruchomościach, farmaceutykach i tak dalej. Nie szukają rozgłosu, ale wierzę, że byliby skłonni zasponsorować część z naszych badań. Przewodniczący prywatnie interesuje się Marlowe’em.

Mężczyzna plasnął dłońmi w uda.

– Świetna robota. – Uśmiechnął się. – Mów dalej.

Zmusiła się do uśmiechu. Zerkając ponad jego ramieniem, próbowała rozpoznać okolicę. Stacja kolejowa, most i budynek sądu były jej znajome – musieli więc być blisko hotelu. Musiała podtrzymywać konwersację.

– Skontaktowałam się z przewodniczącym rady nadzorczej – ciągnęła. – Wydają się zainteresowani, chcieliby wiedzieć więcej o tym, co robimy.

– Właśnie dlatego nazywam cię naszą mądrą dziewczynką, Sarah. Powinnaś zaprezentować ten pomysł na zebraniu wydziałowym we wtorek. Dziekan będzie obecny, masz szansę u niego zapunktować.

– Jasne. Brzmi obiecująco.

– Czy nie jestem dla ciebie dobry?

Nie odpowiedziała.

– Właśnie, prawie bym zapomniał – kontynuował, wyciągając z kieszeni marynarki jakąś kopertę. – Chciałem ci to dać. Mam nadzieję, że termin będzie ci pasował.

Podał jej kopertę, ponownie dotykając jej nogi. Koperta była z grubego, drogiego, kremowego papieru. Jej imię wypisano ręcznie, pismem pełnym zawijasów.

– Dziękuję – odparła, wciskając ją do torebki.

– Nie otworzysz?

– Otworzę. Kiedy wrócimy do hotelu.

– Czy nie jestem dla ciebie dobry? – powtórzył pytanie. – Ty też mogłabyś być dla mnie miła. Przynajmniej od czasu do czasu. Może spróbujesz?

– Wolałabym skupić się na pracy, Alanie.

Taksówka z piskiem zatrzymała się przed białą, kamienną fasadą Regal Hotel.

– Oto jesteśmy. A teraz pozwól się zaprosić na coś mocniejszego. Na dobry sen. Nigdzie mi nie uciekaj.

Kierowca zapalił światło w samochodzie i Lovelock nachylił się do niego z banknotem dwudziestofuntowym w dłoni.

– Przepraszam, ale jestem zmęczona – rzuciła pospiesznie Sarah. – Na mnie już pora.

Błyskawicznie rozpięła pas, pociągnęła za klamkę i wysiadła. Mijając wóz, ruszyła prosto w kierunku drzwi obrotowych – „szybciej, szybciej” – i po chwili stukała obcasami po lśniącej posadzce w holu recepcji.

„Błagam, niech jakaś winda będzie na dole. Proszę. Chcę się tylko znaleźć w pokoju z drzwiami, które da się zamknąć”.

Windy były cztery. W pośpiechu minęła konsjerża, kiedy drzwi windy najbardziej z prawej rozsunęły się. Jakaś kobieta weszła do środka. Drzwi zaczęły się zamykać.

– Proszę zaczekać! – niemal krzyknęła Sarah i zaczęła biec.

Kobieta zauważyła ją i wcisnęła odpowiedni guzik. Drzwi posłusznie stanęły otworem.

– Dziękuję – wydusiła Sarah, z ulgą opierając się o ścianę.

Widziała tę kobietę na jednym z dzisiejszych seminariów. Amerykanka, na identyfikatorze napisane było: Dr Christine Chen, Princeton University.

– Które piętro? – zapytała.

– Piąte poproszę.

Chen wcisnęła przycisk zamykania drzwi dokładnie w tej chwili, kiedy Lovelock wyłonił się z drzwi obrotowych na przeciwległym końcu lobby.

– Tu jesteś! – zawołał i ruszył szybkim krokiem w ich kierunku.

Sarah udała, że go nie widzi, i ponownie wcisnęła guzik. Nic się nie działo.

– Sarah! – krzyknął głośniej. – Zaczekaj!

Powoli, jak mucha w smole, winda zaczęła się zamykać.

– Sarah! Zatrzymaj te drz…

Jego głos ucichł za zamkniętymi drzwiami.

29 sekund

Подняться наверх