Читать книгу Ekipa. Crew. Tom 1 - Tijan - Страница 7
4
ОглавлениеKiedy trawa zachrzęściła, otworzyłam oczy.
Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że stoi nade mną Cross, ale nie patrzył na mnie. Patrzył na powód, dla którego tu przyszłam.
Westchnął i usiadł obok mnie.
– Zgadniesz, skąd wiedziałem, gdzie cię znaleźć?
– Namierzyłeś mój telefon?
Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
Zaśmiał się i sięgnął po whiskey, którą trzymałam w ręce. Butelka nie miała zakrętki, więc upił łyk i syknął przez zaciśnięte zęby.
– Kurwa. – Oddał mi butelkę. – Po co pijesz to gówno?
Uśmiechnęłam się kpiąco i upiłam łyk. W przeciwieństwie do niego lubiłam, gdy alkohol palił mi usta.
– A ty dlaczego to pijesz?
– Bo ty to robisz.
Powiedział to tak, jakby to była najsensowniejsza rzecz pod słońcem.
Zaśmiałam się i upiłam kolejny łyk alkoholu, a potem spojrzałam w dół. Pod nami, u podnóża wzniesienia, po drugiej stronie ulicy znajdował się mój dawny dom. Nie miałam pojęcia, która jest godzina, ale było ciemno, a odkąd tu przyszłam, w domu nic się nie działo. Niczego innego się nie spodziewałam.
Nie znałam ludzi, którzy tam mieszkają. Byli nowi w Roussou, ale wiedziałam, że to młoda para, może koło trzydziestki, i wprowadzili się do mojego domu, gdy bank postanowił go sprzedać. Mieli małe dzieci, więc na podwórku przed domem leżały teraz porozrzucane zabawki. Chciałam tam iść i schować je do skrzyni na ganku, ale to był zły pomysł. Zakrawałoby to o stalking. Tej granicy nie mogłam przekroczyć, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Na razie tylko obserwowałam mój dawny dom.
– Jak impreza? – zapytałam.
Cross wzruszył ramionami i otoczył nimi kolana.
– W porządku. – Uśmiechnął się półgębkiem. – Ale wolałem posiedzieć z tobą i popatrzeć na twój stary dom.
– Pierdzielisz od rzeczy i dobrze o tym wiesz.
Podałam mu butelkę.
Wziął ją.
– Ty i Monica znowu zerwaliście?
Monica to dziewczyna, z którą raz był, a raz nie był, ale wiedziałam, że w piątek znowu do siebie wrócili. Wydawało mi się, że zerwanie dzisiaj ma sens, skoro jutro zaczyna się szkoła. Właściwie to ten związek i tak był jednostronny. Cross sypiał, z kim chciał, chociaż niewiele dziewczyn mówiło o ich wspólnie spędzonym czasie. Cross lubił dyskrecję, a ja byłam jedną z niewielu osób wtajemniczonych w jego luzacki promiskuityzm. Drugą wtajemniczoną osobą była Monica. Cross nigdy się z tym nie krył i zawsze jej mówił, że jeśli chce mieć kogoś na stałe i na wyłączność, to musi szukać gdzie indziej.
W gruncie rzeczy nie miałam pojęcia, skąd tyle wiem o życiu erotycznym Crossa. Przecież w sumie o tym nie rozmawialiśmy.
Znowu wzruszył ramionami, sięgnął po whiskey i upił łyk. Syknął po raz kolejny i oddał mi butelkę.
Wzięłam ją i odchyliłam głowę, by znowu się napić.
Cholera.
Ciągle paliło. To dobrze. Jeszcze nie byłam otępiała.
– Bren.
Spięłam się, kiedy usłyszałam pytanie w jego tonie. Wyczułam również niechęć. Żadne z nas nie chciało zapuścić się tam, gdzie doprowadzi nas jego następne pytanie.
– Dlaczego ciągle tu przychodzisz?
Wcale nie przychodziłam tu ciągle. Tylko dwa razy w tygodniu.
Skupiłam się na whiskey.
– Wiesz dlaczego.
– Nie, nie wiem. – Odwrócił się, by mi się przyjrzeć.
Nie znosiłam, gdy to robił. Czułam się wtedy tak, jakbym pozwoliła, by część muru się zawaliła, a on mógł mnie dosięgnąć.
Upiłam dwa łyki.
– Nie wiem.
Choć tak naprawdę wiedziałam.
Przychodziłam tu, by ją odszukać, by sprawdzić, czy jest w tym domu. Chciałam ujrzeć ją przynajmniej przelotnie, chociaż wiedziałam, że ona nie żyje, chociaż wiedziałam, że szukam ducha. Mimo to i tak tu przychodziłam.
Chciałam ją ujrzeć po raz ostatni.
– Miałaś mnie nie okłamywać.
Usłyszałam jego rozczarowanie i odetchnęłam głęboko.
Pozwoliłam powietrzu krążyć po moich płucach, a potem je wypuściłam. Jeden spokojny oddech. I wymamrotałam:
– Wiesz, dlaczego tu przychodzę.
– Z powodu twojej mamy?
Zmarszczyłam brwi. Dlaczego musiał to powiedzieć? Nie chciałam tego słyszeć. Chciałam tylko to czuć.
Pokiwałam głową.
– Domyśliłem się. – Znowu wziął ode mnie whiskey, upił i oddał. – Chciałem tylko, żebyś to powiedziała. Chociaż ten jeden raz.
Zaczęło mnie palić w gardle, ale nie od alkoholu. Otarłam kącik oka.
– Czyli impreza była do kitu? – zmieniłam temat.
– Tak.
Uśmiechnęłam się lekko.
– I kto tu jest teraz kłamcą?
Zaśmiał się i znowu sięgnął po butelkę.
– Tak. Może. Ale i tak wolę być z tobą.
Pokiwałam głową.
Cieszyłam się z tego.