Читать книгу Karuzela z idolami - Tomasz Raczek - Страница 10
Krystyna Czubówna
ОглавлениеGdy zdarzyło mi się usiąść w kawiarni z Krystyną Czubówną i rozmawiać z nią półgłosem, doświadczyłem niezwykłego zjawiska: prędzej czy później każdy siedzący w tym lokalu gość odwracał głowę w jej stronę, jakby był sterowany niewidocznym promieniem lasera. Co ciekawe, najgwałtowniejsze reakcje występowały u tych, którzy siedzieli odwróceni do nas tyłem. W ten sposób reagowali na głos Czubówny, najbardziej rozpoznawalny damski głos III i IV Rzeczypospolitej: ciepło obniżony, spokojny, ale zdecydowany. Głos doskonały emisyjnie i wiarygodny emocjonalnie. Dzięki niemu wypowiadane słowa dochodzą do nas zawsze w całości, krągłe i zdrowe, idealnie zaakcentowane i bez pudła zaintonowane, niczym wzorce dykcyjnego metra, a jednocześnie bezwzględnie wierzy się w ich prawdziwość.
Głos Krystyny Czubówny (i ona sama!) jest bowiem wiarygodny. Ten głos ma swoje życie i swoje zwyczaje. Ma także swoje sposoby na dawanie nam do zrozumienia, że został zmuszony do czegoś, czego mówić nie powinien. Słowa padają wtedy szybciej i zimniej, akcent i intonacja chowają się niczym różki ślimaka do skorupy. Słyszy się to tak, jakby głosowi nagle zabrakło powietrza. Słyszy się i rozumie. Tak było zawsze, gdy Czubówna czytała jeszcze codzienne wiadomości w telewizyjnym dzienniku Panorama. Pojawiła się tam, ściągnięta z radia przez Marcina Zimocha, po wielu namowach i wielu godzinach zastanawiania: czy powinna zdradzać radio dla telewizji? Przyszła i od razu stała się gwiazdą Panoramy, jej najsłynniejszą gospodynią, dla której włączało się Dwójkę rezygnując z newsów w innych stacjach.
Pomimo to Krystyna Czubówna do dzisiaj twierdzi, że z zawodu jest spikerką. No może teraz raczej lektorką, ale i tak chodzi o to samo:
o przekazywanie słuchaczom i telewidzom napisanych przez innych słów w sposób najdoskonalszy jak to możliwe. Jest więc swego rodzaju łączniczką, która chce osiągnąć doskonałość w czytaniu na głos, nic więcej. Ma głosem dobrze opakować wiadomość, choć – co podkreśla – nie zawsze bierze za nią odpowiedzialność.
A przecież chciała być artystką. Niedawny sukces w polsatowskim programie Showtime, w którym zaśpiewała nawet przebój z repertuaru Celine Dion, nie był przypadkowy. Czubówna już w szkole występowała w każdym przedstawieniu, marząc o tym, że w przyszłości będzie aktorką, może śpiewaczką (którą miała zostać jej mama, studiująca wokalistykę w konserwatorium, ale zmuszona do przerwania nauki), może pianistką. W każdym razie wierzyła, że przeznaczona jest jej scena. Ponieważ jednak mama zraziła się do śpiewu, a na dodatek nie chciała się zgodzić, by kupić córce pianino do ćwiczeń, ambitna Krystyna zajęła się… konferansjerką. Objeżdżała popularne miejscowości uzdrowiskowe Podbeskidzia (jako że mieszkała w Nowym Sączu) zapowiadając występy orkiestry złożonej z kolegów ze szkoły muzycznej i młodych solistów. Tak więc jej niedawny występ w roli gospodyni letniego festiwalu Top Trendy nie był żadnym debiutem! Czubówna zapowiadała imprezy już jako dziecko! No, prawie dziecko.
Trudno powiedzieć, dlaczego to nie estrada okazała się jej przeznaczeniem, tylko radio, skoro trafiła do niego w czasie, gdy słowo „spiker” nie brzmiało już dumnie, bo – jak sama twierdzi – tak było tylko w latach Jeremiego Przybory. Ale to była jej pierwsza praca i… pierwsza miłość. Studio, mikrofon i wyobraźnia słuchacza to przestrzeń, w której Czubówna do dziś czuje się najlepiej. Uważa, że jest to dla niej najlepsze miejsce do „bycia sobą”, choć z bólem stwierdza, że współczesne radio skomercjalizowało się do tego stopnia, że spikerzy muszą już tylko odczytywać coraz krótsze i gorzej napisane teksty oraz podawać godzinę. Może dlatego uległa wtedy Zimochowi i zaryzykowała występ przed telewizyjną kamerą. Szybko okazało się, że w telewizji jej głos brzmi równie dobrze jak w radiu, zaś jej twarz jest nie tylko telegeniczna, ale także fascynująca dzięki uzupełniającej odczytywane teksty mimice. Widzowie powitali Czubównę tak entuzjastycznie, że zaczęła zdobywać prestiżowe statuetki i wygrywać plebiscyty popularności. Stała się nieomal instytucją. Gdy więc po latach pracy w Panoramie poinformowała, że zdecydowała się zniknąć z ekranu, zapanowała konsternacja i niedowierzanie. Może to jakiś chwyt? Może próba zawalczenia o lepsze honorarium? Może kaprys gwiazdy?
Ale to nie był chwyt, tylko instynkt przetrwania. Czytanie wiadomości w Panoramie dawało sporo honorów, ale nie pieniędzy. To jeszcze nie były czasy lukratywnych kontraktów dla telewizyjnych gwiazd. Więc gdy przyszła propozycja wzięcia udziału w kampanii reklamowej Telekomunikacji Polskiej, dająca szansę na to, by wreszcie wyrwać się z maleńkiego mieszkanka i uzyskać poczucie wolności, skorzystała z niej. Zdecydowała ekonomia życia. Powtarzała sobie słowa Aleksandra Bardiniego – sama jestem sterem, żeglarzem, a nawet oceanem – muszę zapewnić spokojną przyszłość sobie i córce. I zrobiła to.
Zniknęła z naszych oczu po to, by urosnąć we własnych oczach. Bo jest samodzielna i samowystarczalna. Teraz mieszkanie jest już większe, a praca… tej nigdy nie brakuje. Czubówna starannie odpowiada na propozycje, robi tylko to, co lubi i umie najlepiej: siada przed mikrofonem i czyta.
Dziś nie sposób już sobie wyobrazić filmów dokumentalnych o zwierzętach bez jej głosu. Zrosła się z nimi, sama stała się elementem krajobrazu – dźwiękiem tak naturalnym, gdy patrzymy na dżunglę, podwodną toń czy pustynię, jak świst wiatru, szum morza czy nawoływania ptaków. Jest głosem łączącym nas ze światem, który jest obok nas, na wyciągnięcie ręki, a jednak wydaje się jakby był wymyśloną przez genialnego pisarza bajką. Czubówna rozumie ten świat, bo podobnie jak jego mieszkańcy jest dzisiaj wolna. Czy nie o to jej chodziło od najwcześniejszych lat?