Читать книгу Dżungla we krwi - Tomasz Turowski - Страница 7

1

Оглавление

Obudził się, a raczej – otworzył oczy. Ale to, co ujrzał, nie przypominało słonecznego dysku. Chociaż mógłby go oczekiwać, bo przecież zasnął w kolumbijskich tropikach, w prowincji Caqueta. Z reguły słońca tu nie brakuje, jest wszędzie, jest go za wiele, bywa nawet trudne do zniesienia. Przynajmniej dla kogoś, kto urodził się w Europie Środkowej. Dziwne. Na dodatek ten ból w tyle głowy. Obraz, początkowo rozmyty, zaczynał się wyostrzać. Jeśli to słońce, to było ono czarne, okrągłe i jakby wklęsłe pośrodku.

– Hola amigo, dobrze odpocząłeś? – dobiegł go głos zza obrazu.

I nagle wszystko nabrało realnych kształtów. Ów czarny krąg to otwór tłumika pistoletu przystawionego do twarzy, a głos był własnością Jose Delgado, łącznika „Tiroficho”. „Tiroficho” to Manuel Marulanda Velez alias Antonio Marin, szef FARC, Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia (Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii), król kokainy, pan życia i śmierci setek campesinos-cocaleros, wieśniaków uprawiających pola koki, szczególnie w dorzeczu rzeki Caguan, na pograniczu z Peru. Musiał tam jednak konkurować ze Świetlistym Szlakiem (Sendero Luminoso), terrorystyczną partyzantką maoistowską. Manuel dowodził kilkunastoma tysiącami ludzi, którzy walczyli pod hasłami „sprawiedliwości społecznej”, mógł sobie na taką konfrontację pozwolić. W rzeczywistości napędzali wielką machinę narkobiznesu i trzymali w garści campesinos-cocaleros, miejscowych chłopów, „nawóz historii”, którym sprzedaż liści koki gwarantowała nędzne, ale jednak – życie. Życie! Paweł poczuł, jak ciało przeszył mu dreszcz. Spotkał już kiedyś Tiroficho, ale bardzo niewielu z tych, którzy go spotkali w podobnych okolicznościach, mogło jeszcze o tym komukolwiek opowiedzieć.

– Jak myślisz, może już nie będziesz się musiał więcej budzić? Zawsze to fatyga – z sadystyczną rozkoszą powiedział Delgado, odsłaniając w uśmiechu mlecznobiałe, rekinie zęby.

Jego wysokie czoło intelektualisty nie pasowało do reszty twarzy: gęste czarne włosy, zwisające nad ustami sznurkowate wąsy, duże, sprytne oczy, oliwkowa skóra, opalone policzki. W sumie wyglądał jak komiksowy Latynos… Opalone ciało…

Paweł na chwilę odpłynął. W mózgu zapamiętane kadry przesuwały mu się błyskawicznie wstecz, jak w filmie, aż do punktu wyjścia.

Dżungla we krwi

Подняться наверх